[Artykuł] Podsumowanie roku 2018
Czy 2018 był dobrym rokiem dla muzyki? Na podstawie ilości recenzji premierowych wydawnictw, jakie pojawiły się tu w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, można dojść do wniosku, że niezbyt dobrym. Przesłuchałem jednak znacznie więcej albumów, z czego około czterdziestu mógłbym z większym lub mniejszym przekonaniem polecić. O większości z nich jednak tu z różnych powodów nie pisałem. Pominąłem większość jazzowych nowości, uważając, że w pierwszej kolejności powinienem opisać tu albumy wybitne, ważne i/lub wpływowe, zamiast przyjemnych, ale wtórnych i jednak wyraźnie słabszych współczesnych wydawnictw. Z kolei w przypadku muzyki elektronicznej, jestem świadomy swojej małej wiedzy w temacie i braku wystarczających punktów odniesienia, by recenzować tego typu granie. Natomiast obecna sytuacja w muzyce rockowej jest tak fatalna, że po prostu nie było o czym pisać.
Poniższy przegląd ma bardzo subiektywny charakter i wspominam w nim wyłącznie o albumach, których słuchałem (lub próbowałem).
Jeżeli jednym z najlepszych tegorocznych wydawnictw rockowych jest kolejny pośmiertny album Jimiego Hendrixa ("Both Sides of the Sky"), skompilowany z nagrań, których nie wykorzystano w trakcie prawie 50-letniej eksploatacji dorobku gitarzysty, to chyba jakikolwiek komentarz jest już zbędny. Ogólnie rok ten był przepełniony nudnymi i wtórnymi albumami rockowych dinozaurów i ich nieudolnymi naśladowcami. Ogromny sukces komercyjny jednego z tych klonów wciąż mnie zadziwia, choć sądząc po pojawiających się tu i ówdzie komentarzach, jest to wyłącznie efekt szeroko zakrojonych działań marketingowych. Mniej mainstreamowych dziennikarzy i słuchaczy zachwycił natomiast najnowszy album noise'owo-industrialnej grupy Daughters, "You Won't Get What You Want". Ale i w tym przypadku nie rozumiem zachwytów - przyzwoity album, jednak niczego wybitnego się tu nie dosłuchałem.
Przejdę może zatem do wydawnictw, które zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Tutaj muszę wspomnieć o dwóch albumach wydanych przez Instant Classic - "Czarna woda" grupy Alameda 4 oraz "One Eye Sees Red" zespołu Lonker See. Niespodziewanie udanym wydawnictwem okazał się "Beyondless" post-punkowego Iceage. Parę niezłych momentów zaproponowała grupa Oh Sees na inspirowanym krautrockiem "Smote Reverser". Nie rozczarował mnie najnowszy longplay prześmiewców z Ghost, którzy na "Prequelle" poszli w ewidentnie żartobliwym kierunku (niewiarygodne, że niektórzy wciąż biorą ich twórczość na poważnie). Stoner/doom-metalowy Sleep powrócił natomiast z całkiem udanym "The Sciences". Natomiast największym pozytywnym zaskoczeniem był "Another Shape of Psychedelic Music" Mythic Sunship - zespół, który dotąd grał dość bezbarwne psychodeliczne jamy, po poszerzeniu składu o saksofonistę nagrał naprawdę dobry album na pograniczu rocka psychodelicznego i jazz rocka.
Jednym zdaniem: współczesny rock jest wtórny i nieciekawy.
Z kolei liderowane przez Matsa Gustafssona trio Fire! na swoim szóstym albumie, "The Hands", fantastycznie połączyło elementy free jazzu z stonerowym brudem i ciężarem, potwierdzając, że wciąż można interesująco łączyć jazz i rock, nie kopiując utartych rozwiązań. Gdybym miał wybrać najlepszy album tego rocku, to byłby najmocniejszy kandydat. Inne tegoroczne jazzy okazały się mniej oryginalne, choć parę przyjemnych wydawnictw się trafiło. Zwłaszcza wśród tych inspirowanych spiritual jazzem, żeby wspomnieć tylko o "Alive in the East?" Binker and Moses, "An Angel Fell" Idrisa Ackamoora i The Pyramids, "Heaven and Earth" Kamasiego Washingtona czy "There Is a Place" zespołu Maisha.
Koniecznie muszę też zwrócić uwagę na kwartet Ill Considered, który pobił zeszłoroczny rekord King Gizzard & the Lizard Wizard, wydając w tym roku aż siedem albumów (w tym trzy koncertówki i płytę świąteczną). Przy takiej ilości można mieć problem z utrzymaniem jakości (co dobitnie pokazał KG&LW). Jak jest w przypadku Ill Considered nie jestem w stanie powiedzieć, bo przesłuchałem tylko dwa albumy (z których przynajmniej "Ill Considered 3" zasługuje na wspomnienie w tym tekście), ale na korzyść zespołu działa fakt, że gra muzykę całkowicie improwizowaną. W podobnej stylistyce całkiem nieźle radzi sobie także kwartet Quoan, który zadebiutował albumem "Fine Dining".
Muszę też wspomnieć o dwóch archiwalnych wydawnictwach z udziałem Johna Coltrane'a - "The Final Tour: The Bootleg Series, Vol. 6", zawierającym zapisy jednych z ostatnich występów kwintetu Milesa Davisa z udziałem Trane'a (z okresu wkrótce po wydaniu "Kind of Blue"), a zwłaszcza "Both Directions at Once: The Lost Album", nagrany przez saksofonistę już z własnym kwartetem w 1963 roku. Skoro mowa o Davisie i jego współpracownikach, to album z premierowym materiałem wydał w tym roku Dave Holland. Nagrany w kwartecie m.in. z Evanem Parkerem "Uncharted Territories" to już jednak granie bliższe free improvisation, niż jazzu.
Jednym zdaniem: Jazz wciąż ma się świetnie, choć mógłby oferować więcej czegoś nowego.
Nowy album Dead Can Dance, "Dionysus", spotkał się z raczej nie najlepszym przyjęciem. Mnie się podobał, choć nie jest to oczywiście poziom poprzedniego w dyskografii "Anastasis" ani klasycznych albumów z lat 80. Bardzo dobrym tegorocznym albumem o klimacie podobnym do tamtych starszych wydawnictw DCD jest natomiast "Dead Magic" Anny von Hausswolff. Przesłuchałem (lub przynajmniej próbowałem, jak w przypadku Autechre) w tym roku kilkanaście innych albumów z szeroko pojętej elektroniki, ale poza kilkoma wyjątkami ("Konoyo" Tima Heckera, "Rausch" GASa, "Sidereal" Palmer Eldritch i "Flux" Kapital z udziałem znanego z Heldon Richarda Pinhasa) kompletnie mi nie podeszły.
Jednym zdaniem: W przyszłym roku muszę poświęcić więcej czasu na lepsze zrozumienie elektroniki.
Tegoroczna ankieta na album roku nie cieszyła się taką popularnością, jak te z poprzednich lat, co zapewne miało związek z jej nową formą - z jednej strony utrudniającą oddanie kilku głosów przez jedną osobę, a z drugiej mogącą zniechęcać koniecznością podania adresu mailowego i odpowiedzi na niewygodne pytania. Liczba osób biorących udział w zabawie była jednak całkiem satysfakcjonująca. Odpowiedzi były bardzo zróżnicowane.
Pierwsza dziesiątka najlepszych albumów według Czytelników przedstawia się następująco:
1. Jimi Hendrix - "Both Sides of the Sky" [Recenzja]
2. John Coltrane - "Both Directions at Once: The Lost Album" [Recenzja]
3. Dead Can Dance - "Dionysus"
3. Fire! - "The Hands" [Recenzja]
3. Judas Priest - "Firepower"
3. Mythic Sunship - "Another Shape of Psychedelic Music" [Recenzja]
7. Ghost - "Prequelle" [Recenzja]
7. Iceage - "Beyondless" [Recenzja]
9. Anna von Hausswolff - "Dead Magic"
9. Binker and Moses - "Alive in the East?"
Natomiast największymi rozczarowaniami dla Czytelników były:
1. Greta Van Fleet - "Anthem of the Peaceful Army" [Recenzja]
2. Alice in Chains - "Rainier Fog" [Recenzja]
3. Daughters - "You Won't Get What You Want"
3. Dead Can Dance - "Dionysus"
3. Franz Ferdinand - "Always Ascending"
3. Katarzyna Nosowska - "Basta"
3. Saxon - "Thunderball"
3. Soft Machine - "Hidden Details"
3. The Smashing Pumpkins - "Shiny and Oh So Bright"
3. Therion - "Beloved Antichrist"
Do tej pory najwięcej wyświetleń zdobyły następujące tegoroczne teksty:
1. [Recenzja] Sex Pistols - "Never Mind the Bollocks" (1977)
2. [Recenzja] Greta Van Fleet - "Anthem of the Peaceful Army" (2018)
3. [Artykuł] Lubisz Led Zeppelin i szukasz więcej muzyki w tym stylu? Są lepsze możliwości, niż Greta Van Fleet
4. [Recenzja] Alice in Chains - "Rainier Fog" (2018)
5. [Recenzja] The Beach Boys - "Pet Sounds" (1966)
6. [Recenzja] Riverside - "Wasteland" (2018)
7. [Recenzja] Jimi Hendrix - "Both Sides of the Sky" (2018)
8. [Recenzja] Dire Straits - "Dire Straits" (1978)
9. [Recenzja] Marillion - "Misplaced Childhood" (1985)
10. [Recenzja] Radiohead - "OK Computer" (1997)
11. [Recenzja] Rage Against the Machine - "Rage Against the Machine" (1992)
12. [Recenzja] Komeda Quintet - "Astigmatic" (1966)
13. [Recenzja] John Coltrane - "Ascension" (1966)
14. [Recenzja] Radiohead - "Pablo Honey" (1993)
15. [Recenzja] The Velvet Underground & Nico - "The Velvet Underground & Nico" (1967)
16. [Recenzja] Ghost - "Prequelle" (2018)
17. [Recenzja] The Stone Roses - "The Stone Roses" (1989)
18. [Recenzja] Captain Beefheart and His Magic Band - "Trout Mask Replica" (1969)
19. [Recenzja] Can - "Tago Mago" (1971)
20. [Recenzja] Miles Davis - "Agharta" / "Pangaea" (1975)
Drugi rok z rzędu nie kupiłem żadnego premierowego wydawnictwa. Uzupełniłem natomiast trochę braków (choć jeszcze więcej nie udało się uzupełnić). W sumie kupiłem 34 winyle (dwa kolejne są aktualnie w drodze) i 12 kompaktów, głównie z jazzem i rockiem progresywnym. Pełna lista znajduje się pod tym adresem (link).
Na koniec przypomnę jeszcze muzyków, którzy zmarli w tym roku. Byli to m.in.: Leon "Ndugu" Chancler (perkusista znany ze współpracy m.in. z Herbiem Hancockiem, Milesem Davisem i Santaną), Jerzy Milian (słynny polski wibrafonista jazzowy), Cecil Taylor (wielki jazzowy pianista, jeden z prekursorów free jazzu), Glenn Branca (awangardowy gitarzysta i kompozytor), Reggie Lucas (gitarzysta, kolejny współpracownik Milesa Davisa), Danny Kirwan (gitarzysta i wokalista we wczesnym Fleetwood Mac), Jon Hiseman (perkusista znany z Colosseum i John Mayall & the Heartbreakers), Tomasz Stańko (wielki polski trębacz), Ed King (gitarzysta Lynyrd Skynyrd) oraz Otis Rush (słynny bluesman).
Część I: Przegląd tegorocznych wydawnictw
Poniższy przegląd ma bardzo subiektywny charakter i wspominam w nim wyłącznie o albumach, których słuchałem (lub próbowałem).
Rock
Jeżeli jednym z najlepszych tegorocznych wydawnictw rockowych jest kolejny pośmiertny album Jimiego Hendrixa ("Both Sides of the Sky"), skompilowany z nagrań, których nie wykorzystano w trakcie prawie 50-letniej eksploatacji dorobku gitarzysty, to chyba jakikolwiek komentarz jest już zbędny. Ogólnie rok ten był przepełniony nudnymi i wtórnymi albumami rockowych dinozaurów i ich nieudolnymi naśladowcami. Ogromny sukces komercyjny jednego z tych klonów wciąż mnie zadziwia, choć sądząc po pojawiających się tu i ówdzie komentarzach, jest to wyłącznie efekt szeroko zakrojonych działań marketingowych. Mniej mainstreamowych dziennikarzy i słuchaczy zachwycił natomiast najnowszy album noise'owo-industrialnej grupy Daughters, "You Won't Get What You Want". Ale i w tym przypadku nie rozumiem zachwytów - przyzwoity album, jednak niczego wybitnego się tu nie dosłuchałem.
Przejdę może zatem do wydawnictw, które zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Tutaj muszę wspomnieć o dwóch albumach wydanych przez Instant Classic - "Czarna woda" grupy Alameda 4 oraz "One Eye Sees Red" zespołu Lonker See. Niespodziewanie udanym wydawnictwem okazał się "Beyondless" post-punkowego Iceage. Parę niezłych momentów zaproponowała grupa Oh Sees na inspirowanym krautrockiem "Smote Reverser". Nie rozczarował mnie najnowszy longplay prześmiewców z Ghost, którzy na "Prequelle" poszli w ewidentnie żartobliwym kierunku (niewiarygodne, że niektórzy wciąż biorą ich twórczość na poważnie). Stoner/doom-metalowy Sleep powrócił natomiast z całkiem udanym "The Sciences". Natomiast największym pozytywnym zaskoczeniem był "Another Shape of Psychedelic Music" Mythic Sunship - zespół, który dotąd grał dość bezbarwne psychodeliczne jamy, po poszerzeniu składu o saksofonistę nagrał naprawdę dobry album na pograniczu rocka psychodelicznego i jazz rocka.
Jednym zdaniem: współczesny rock jest wtórny i nieciekawy.
Jazz
Z kolei liderowane przez Matsa Gustafssona trio Fire! na swoim szóstym albumie, "The Hands", fantastycznie połączyło elementy free jazzu z stonerowym brudem i ciężarem, potwierdzając, że wciąż można interesująco łączyć jazz i rock, nie kopiując utartych rozwiązań. Gdybym miał wybrać najlepszy album tego rocku, to byłby najmocniejszy kandydat. Inne tegoroczne jazzy okazały się mniej oryginalne, choć parę przyjemnych wydawnictw się trafiło. Zwłaszcza wśród tych inspirowanych spiritual jazzem, żeby wspomnieć tylko o "Alive in the East?" Binker and Moses, "An Angel Fell" Idrisa Ackamoora i The Pyramids, "Heaven and Earth" Kamasiego Washingtona czy "There Is a Place" zespołu Maisha.
Koniecznie muszę też zwrócić uwagę na kwartet Ill Considered, który pobił zeszłoroczny rekord King Gizzard & the Lizard Wizard, wydając w tym roku aż siedem albumów (w tym trzy koncertówki i płytę świąteczną). Przy takiej ilości można mieć problem z utrzymaniem jakości (co dobitnie pokazał KG&LW). Jak jest w przypadku Ill Considered nie jestem w stanie powiedzieć, bo przesłuchałem tylko dwa albumy (z których przynajmniej "Ill Considered 3" zasługuje na wspomnienie w tym tekście), ale na korzyść zespołu działa fakt, że gra muzykę całkowicie improwizowaną. W podobnej stylistyce całkiem nieźle radzi sobie także kwartet Quoan, który zadebiutował albumem "Fine Dining".
Muszę też wspomnieć o dwóch archiwalnych wydawnictwach z udziałem Johna Coltrane'a - "The Final Tour: The Bootleg Series, Vol. 6", zawierającym zapisy jednych z ostatnich występów kwintetu Milesa Davisa z udziałem Trane'a (z okresu wkrótce po wydaniu "Kind of Blue"), a zwłaszcza "Both Directions at Once: The Lost Album", nagrany przez saksofonistę już z własnym kwartetem w 1963 roku. Skoro mowa o Davisie i jego współpracownikach, to album z premierowym materiałem wydał w tym roku Dave Holland. Nagrany w kwartecie m.in. z Evanem Parkerem "Uncharted Territories" to już jednak granie bliższe free improvisation, niż jazzu.
Jednym zdaniem: Jazz wciąż ma się świetnie, choć mógłby oferować więcej czegoś nowego.
Inne
Nowy album Dead Can Dance, "Dionysus", spotkał się z raczej nie najlepszym przyjęciem. Mnie się podobał, choć nie jest to oczywiście poziom poprzedniego w dyskografii "Anastasis" ani klasycznych albumów z lat 80. Bardzo dobrym tegorocznym albumem o klimacie podobnym do tamtych starszych wydawnictw DCD jest natomiast "Dead Magic" Anny von Hausswolff. Przesłuchałem (lub przynajmniej próbowałem, jak w przypadku Autechre) w tym roku kilkanaście innych albumów z szeroko pojętej elektroniki, ale poza kilkoma wyjątkami ("Konoyo" Tima Heckera, "Rausch" GASa, "Sidereal" Palmer Eldritch i "Flux" Kapital z udziałem znanego z Heldon Richarda Pinhasa) kompletnie mi nie podeszły.
Jednym zdaniem: W przyszłym roku muszę poświęcić więcej czasu na lepsze zrozumienie elektroniki.
Część II: Wyniki ankiety na album roku
Tegoroczna ankieta na album roku nie cieszyła się taką popularnością, jak te z poprzednich lat, co zapewne miało związek z jej nową formą - z jednej strony utrudniającą oddanie kilku głosów przez jedną osobę, a z drugiej mogącą zniechęcać koniecznością podania adresu mailowego i odpowiedzi na niewygodne pytania. Liczba osób biorących udział w zabawie była jednak całkiem satysfakcjonująca. Odpowiedzi były bardzo zróżnicowane.
Pierwsza dziesiątka najlepszych albumów według Czytelników przedstawia się następująco:
1. Jimi Hendrix - "Both Sides of the Sky" [Recenzja]
2. John Coltrane - "Both Directions at Once: The Lost Album" [Recenzja]
3. Dead Can Dance - "Dionysus"
3. Fire! - "The Hands" [Recenzja]
3. Judas Priest - "Firepower"
3. Mythic Sunship - "Another Shape of Psychedelic Music" [Recenzja]
7. Ghost - "Prequelle" [Recenzja]
7. Iceage - "Beyondless" [Recenzja]
9. Anna von Hausswolff - "Dead Magic"
9. Binker and Moses - "Alive in the East?"
Natomiast największymi rozczarowaniami dla Czytelników były:
1. Greta Van Fleet - "Anthem of the Peaceful Army" [Recenzja]
2. Alice in Chains - "Rainier Fog" [Recenzja]
3. Daughters - "You Won't Get What You Want"
3. Dead Can Dance - "Dionysus"
3. Franz Ferdinand - "Always Ascending"
3. Katarzyna Nosowska - "Basta"
3. Saxon - "Thunderball"
3. Soft Machine - "Hidden Details"
3. The Smashing Pumpkins - "Shiny and Oh So Bright"
3. Therion - "Beloved Antichrist"
Część III: Najchętniej czytane posty z 2018 roku
Do tej pory najwięcej wyświetleń zdobyły następujące tegoroczne teksty:
1. [Recenzja] Sex Pistols - "Never Mind the Bollocks" (1977)
2. [Recenzja] Greta Van Fleet - "Anthem of the Peaceful Army" (2018)
3. [Artykuł] Lubisz Led Zeppelin i szukasz więcej muzyki w tym stylu? Są lepsze możliwości, niż Greta Van Fleet
4. [Recenzja] Alice in Chains - "Rainier Fog" (2018)
5. [Recenzja] The Beach Boys - "Pet Sounds" (1966)
6. [Recenzja] Riverside - "Wasteland" (2018)
7. [Recenzja] Jimi Hendrix - "Both Sides of the Sky" (2018)
8. [Recenzja] Dire Straits - "Dire Straits" (1978)
9. [Recenzja] Marillion - "Misplaced Childhood" (1985)
10. [Recenzja] Radiohead - "OK Computer" (1997)
11. [Recenzja] Rage Against the Machine - "Rage Against the Machine" (1992)
12. [Recenzja] Komeda Quintet - "Astigmatic" (1966)
13. [Recenzja] John Coltrane - "Ascension" (1966)
14. [Recenzja] Radiohead - "Pablo Honey" (1993)
15. [Recenzja] The Velvet Underground & Nico - "The Velvet Underground & Nico" (1967)
16. [Recenzja] Ghost - "Prequelle" (2018)
17. [Recenzja] The Stone Roses - "The Stone Roses" (1989)
18. [Recenzja] Captain Beefheart and His Magic Band - "Trout Mask Replica" (1969)
19. [Recenzja] Can - "Tago Mago" (1971)
20. [Recenzja] Miles Davis - "Agharta" / "Pangaea" (1975)
Część IV: Tegoroczne zakupy płytowe
Drugi rok z rzędu nie kupiłem żadnego premierowego wydawnictwa. Uzupełniłem natomiast trochę braków (choć jeszcze więcej nie udało się uzupełnić). W sumie kupiłem 34 winyle (dwa kolejne są aktualnie w drodze) i 12 kompaktów, głównie z jazzem i rockiem progresywnym. Pełna lista znajduje się pod tym adresem (link).
Na koniec przypomnę jeszcze muzyków, którzy zmarli w tym roku. Byli to m.in.: Leon "Ndugu" Chancler (perkusista znany ze współpracy m.in. z Herbiem Hancockiem, Milesem Davisem i Santaną), Jerzy Milian (słynny polski wibrafonista jazzowy), Cecil Taylor (wielki jazzowy pianista, jeden z prekursorów free jazzu), Glenn Branca (awangardowy gitarzysta i kompozytor), Reggie Lucas (gitarzysta, kolejny współpracownik Milesa Davisa), Danny Kirwan (gitarzysta i wokalista we wczesnym Fleetwood Mac), Jon Hiseman (perkusista znany z Colosseum i John Mayall & the Heartbreakers), Tomasz Stańko (wielki polski trębacz), Ed King (gitarzysta Lynyrd Skynyrd) oraz Otis Rush (słynny bluesman).
Od dawna pasuje mi tu bardziej nazwa "Jazz 'n' roll will never die" zamiast tej, która tu kiedyś była ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, spóźnione Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
Chyba "Jazz & Prog" ;)
UsuńDzięki i nawzajem!
W temacie tezy o nudnym rocku jestem ciekawy Twojego zdania na temat przykładowo Sautrusa ("Anthony Hill")lub Red Scalpa ("Lost Ghosts") z polskiej sceny i Greenleafa ("Hear The Rivers") jeśli chodzi o zagranicę. Wydawnictwa polskie są sprzed 2018, Greenleaf jest tegoroczny. Wszystkie one może i nie są nowatorskie i odkrywcze ale udowadniają, że nadal można fajnie grać. Nie zmienia to faktu, że w głównym nurcie jest bieda z nędzą czego przykładem może być przeciętny "Rainier Fog", którym wszyscy się zachwycają. AIC uwielbiam ale do nowego krążka ni hu hu nie mam ochoty wracać.
OdpowiedzUsuńNie mam zdania, bo ich nie znam ;) Ale pojedyncze albumy nie są argumentem przeciwko tezie o ogólnej kondycji gatunku, który corocznie przynosi setki, może tysiące nowych wydawnictw.
UsuńPoznaj - moim zdaniem warto;)
UsuńSzkoda że była inna metoda oddawania głosów niż ta zeszło roczna. Nie mogłem sobie poświeszkować (tak, przeważająca ilość głosów na Deep Purple to była w dużej mierze moja zasługa XD)
OdpowiedzUsuńZ tą wtórnością muzyki rockowej nie do końca się zgadzam. W mainstreamie - owszem, takie zjawisko występuje i jest naprawdę tragicznie, ale w undergroundzie tak nie jest. Jest dużo nowych wydawnictw, które może nie są jakoś super nowatorskie, ale nie powiedziałbym że nudne. Trzeba szukać i tyle :)
Od początku wyglądało to na działanie jednego lub kilku śmieszków ;)
UsuńTak, w undergroundzie zdarzają się lepsze wydawnictwa, ale:
1) Żeby znaleźć taki nienudny współczesny album rockowy, trzeba przebrnąć przez dziesiątki, a może setki beznadziejnych.
2) Gdy już się trafi na taki nienudny współczesny album rockowy, to okazuje się on wariacją na temat czegoś, co ktoś już kiedyś zrobił dużo lepiej.
I to mnie zniechęca do dalszych samodzielnych poszukiwań w obrębie rocka. Zamiast słuchać setki albumów z tego gatunku, żeby znaleźć te 1-2 nienudne, ale wtórne i gorsze od swoich prekursorów albumy, wolę poznać coś z muzyki elektronicznej, która wciąż się rozwija, lub z jazzu, który nawet jeśli jest wtórny, to olśniewa wykonaniem.
Z bieżącego roku poleciłbym masę płyt, ale wiem, że gdybym napisał za długą listę nikt by z niej nie skorzystał, więc napiszę krótką:
OdpowiedzUsuńAgainst All Logic - 2012 - 2017
Alameda 4 - Czarna woda
Alva Noto - Unieqav
Autechre - NTS Session 1-4
Daughters - You Won't Get What You Want
Faxada - Paraa
The Field - Infinite Moment
GAS - Rausch
Anna von Hausswolff - Dead Magic
Tim Hecker - Konoyo
Julia Holter - Aviary
Jon Hopkins - Singularity
Maria W. Horn - Kontrapoetik
IDLES - Joy as an Act of Resistance.
Kapital & Richard Pinhas - Flux
Khalab - Black Noise 2084
Low - Double Negative
Palmer Eldritch - Sidereal
Pejzaż - Ostatni Dzień Lata
julek ploski - Tesco
Skee Mask - Compro
U.S. Girls - In a Poem Unlimited
Mika Vainio + Ryoji Ikeda + Alva Noto - Live 2002
Varg - Nordic Flora Series Pt. 5: Crush
Venetian Snares x Daniel Lanois - Venetian Snares x Daniel Lanois
Xenony - Polish Space Program
Yves Tumor - Safe in the Hands of Love
A co trzeba zrobić żeby cokolwiek wiedzieć z tej muzyki? To dosyć ważne: trzeba nic nie zrobić. Niczego nie oczekiwać, nie wymyślać jak mają te płyty brzmieć, co się ma dziać na nich, tylko słuchać. To jest klucz do każdej muzyki i w ogóle do wszystkiego w życiu, więc z pewnością sprawdzi się w nowych brzmieniach :)
To samo powtarzam od pewnego czasu Czytelnikom, którzy twierdzą, że jakiś album/wykonawca im się nie podoba, bo czegoś im tam brakuje albo zawiera coś, czego nie ma gdzie indziej ;) Jednak nawet przy wyzbyciu się wszelkich oczekiwań, nie każdy rodzaj muzyki będzie przecież wchodzić od razu.
UsuńA z tej listy słyszałem około połowy albumów, z czego chyba żadnemu nie dałem poniżej 6/10. Poza Alamedą, którą nawet recenzowałem, najbardziej trafiły do mnie "Rausch", "Dead Magic" i "Sidereal". Może nie wynika to z powyższego podsumowania, ale byłyby w moim top10 tego roku, gdybym musiał taki ułożyć ;)
UsuńJa za najlepszą płyte roku uważam Motorhead-Under cover.
OdpowiedzUsuńW tym roku(jak i we wcześniejszych)tyle ciekawych płyt było opisanych na blogu że nie starszy 5 lat żeby wszystkiego posłuchać.
Ta kompilacja Motorhead ukazała się w zeszłym roku ;)
Usuń- po pierwsze wszystkiego najlepszego na cały 2019 rok, mnóstwa nowych muzycznych odkryć, którymi będziesz się dzielić z czytelnikami.
OdpowiedzUsuń- po drugie dziękuję za ten rok, za podsunięcie ogromnej ilości muzycznych inspiracji; m. in. na tej podstawie pod nos Last.fm podsunął mi np. węgierski progrock z lat 70.
- z tym włoskim progiem jest faktycznie coś na rzeczy - Fjieri, różne Nosoundy, teraz Gizmodrome :-)
- nie wiem (a właściwie wiem) przy jakim muzycznym syfie będziemy się bawić dziś w nocy, ale na pewno 1 stycznia będzie należał do Khruangbin.