Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2020

[Recenzja] Material - "Memory Serves" (1981)

Obraz
Po odejściu Daevida Allena ze składu New York Gong, pozostali muzycy postanowili kontynuować razem działalność, zmieniając nazwę na Material. Nie był to już jednak zespół w powszechnym znaczeniu tego słowa, lecz studyjny projekt i jednocześnie producencki duet złożony z Michaela Beinhorna oraz Billa Laswella, z którego usług korzystali m.in. Herbie Hancock, Mick Jagger czy Afrika Bambaataa. W oryginalnym składzie towarzyszyli im pozostali byli członkowie New York Gong: perkusiści Fred Maher i Bill Bacon oraz gitarzysta Cliff Cultreri. Ostatnia dwójka odeszła po nagraniu serii post-punkowych EPek, a jeszcze przed sesją długogrającego debiutu, "Memory Serves". Wystąpiło na nim za to wielu ciekawych gości, jak jazzmani Sonny Sharrock, George Lewis i Henry Threadgill, czy gitarzysta Fred Frith z avant-progowych Henry Cow i Art Bears, ale też tria Massacre, które współtworzył z Laswellem i Maherem. "Memory Serves" zawiera bardzo oryginalną mieszankę funku, jazzu,

[Recenzja] Ornette Coleman - "Dancing in Your Head" (1977)

Obraz
"Dancing in Your Head" to efekt dwóch zupełnie różnych sesji. Był początek 1973 roku, gdy Ornette Coleman, za namową klarnecisty Roberta Palmera, udał się wspólnie z nim do Maroka. Ściślej mówiąc do położonej w górach wioski Jajouka. Palmer był pod wrażeniem regionalnej grupy The Master Musicians of Jajouka i tworzonej przez nią muzyki, wykorzystującej przeróżne egzotyczne instrumenty dęte i perkusyjne. Amerykańscy jazzmani, wraz z tubylcami, przystąpili do wspólnych nagrań. Nigdy jednak nie doszło do wydania planowanego albumu, a światło dzienne ujrzały jedynie niewielkie fragmenty tamtej sesji. Po powrocie do Stanów, Coleman zebrał zupełnie nowy, elektryczny zespół Prime Time. W jego skład weszli gitarzyści Bern Nix i Charlie Ellerbee, basista Rudy MacDaniel oraz perkusista Ronald Shannon Jackson. W grudniu 1975 roku kwintet wszedł do paryskiego Barclay Studio. To właśnie nagrania z tych dwóch sesji wypełniają "Dancing in Your Head". Zdecydowaną większość a

[Recenzja] Bob Dylan - "Bringing It All Back Home" (1965)

Obraz
Czasy się zmieniły. W 1964 roku przez Stany Zjednoczone przetoczyła się Brytyjska Inwazja. Młodzi ludzie, zachwyceni rockiem, tracili zainteresowanie folkiem. Bob Dylan, zdając sobie z tego sprawę - i samemu będąc pod wrażeniem rocka - postanowił wzbogacić swoją muzykę o nowe elementy. Efekty można usłyszeć na albumie "Bringing It All Back Home", zarejestrowanym w dniach 13-15 stycznia 1965 roku, z pomocą licznych muzyków sesyjnych, odpowiadających za partie gitar elektrycznych i basowych, perkusji, pianina oraz elektrycznych organów. Longplay został podzielony na dwie części, odpowiadające stronom płyty winylowej: pokazującą nowe oblicze Dylana "Electric Side" oraz przypominającą jego wcześniejszą twórczość i nagraną niemalże samodzielnie "Acoustic Side". Pierwsza, elektryczna strona albumu zawiera aż siedem utworów. W większości utrzymanych w stylistyce elektrycznego bluesa. Jak świetny otwieracz "Subterranean Homesick Blues", z Dylanem

[Recenzja] Magma - "Attahk" (1978)

Obraz
Okładka "Attahk" zdecydowanie nie należy do najładniejszych w dyskografii Magmy, Nie jest to też jedna z najbardziej udanych prac H.R. Gigera (mającego przecież na koncie także intrygujące grafiki zdobiące "Brain Salad Surgery" Emerson, Lake & Palmer czy "Pictures" Island). Nieco lepiej prezentuje się zawartość muzyczna, choć nie należy do najlepszych albumów francuskiego zespołu. Materiał powstał jesienią 1977 roku, po kilkumiesięcznej przerwie w działalności. Christian Vander zebrał niemal całkowicie nowy skład. Z muzyków występujących na wcześniejszych wydawnictwach zostali tylko Klaus Blasquiz i Stella Vander, aczkolwiek rola tego pierwszego jest znacznie mniejsza niż wcześniej - funkcję głównego wokalisty całkowicie przejął Vander. Longplay z jednej strony stanowi kontynuację wcześniejszych dokonań. Nie brakuje tu zatem charakterystycznych dla twórczości tego zespołu elementów: teatralnych lub operowych partii wokalnych w wymyślonym języku,

[Recenzja] Thelonious Monk - "Brilliant Corners" (1957)

Obraz
Thelonious Monk to jeden z najsłynniejszych i najbardziej cenionych pianistów jazzowych, współtwórca bebopu, autor wielu popularnych standardów (z "'Round Midnight" i "Straight, No Chaser" na czele). Jego niekonwencjonalny styl gry - bardzo perkusyjny, kanciasty, nierzadko dysonansowy - początkowo spotykał się raczej z niezrozumieniem i niechęcią krytyków oraz słuchaczy. Jego pierwsze płyty, nagrane dla Prestige, nie wzbudziły większego zainteresowania. Wytwórnia sprzedała kontrakt Monka za zaledwie 108 dolarów, 24 centy. Pianista przeszedł pod skrzydła Riverside Records, dla której najpierw nagrał album z interpretacjami kompozycji Duke'a Ellingtona, a potem następny z przeróbkami innych twórców. Dopiero jego trzecie wydawnictwo dla tej wytwórni, wypełniony głównie autorskim materiałem "Brilliant Corners", spotkał się z większym uznaniem. Obecnie jest to już niepodważalny kanon hard bopu. Materiał na album był nagrywany etapami, podczas trz

[Recenzja] Heldon - "Agneta Nilsson" (1976)

Obraz
Trzy pierwsze albumy Heldon pokazują pewne niezdecydowanie stylistycznie i momentami nadto wyraźnie zdradzają inspiracje ukrywającego się pod tym szyldem Richarda Pinhasa. Na "Agneta Nilsson" wszystko zaczęło zmierzać we właściwym kierunku. Czwarte wydawnictwo projektu wydaje się bardziej spójne od swoich poprzedników, a przy tym nie przywołuje już tak wyraźnych skojarzeń z innymi wykonawcami. Album idzie w zdecydowanie elektronicznym kierunku. Jest to przy tym muzyka o zupełnie innym charakterze, niż twórczość działających po drugiej stronie Renu przedstawicieli Szkoły Berlińskiej. Bardziej eksperymentalna, surowa, momentami niemalże prymitywna, nierzadko pozbawiona tradycyjnie pojmowanych melodii. Momentami zahaczająca o bardziej rockowe rejony, ale nie mająca nic wspólnego z konwencjonalnymi odmianami tego gatunku. "Agneta Nilsson" to przede wszystkim cykl czterech utworów o wspólnym tytule "Perspective", skomponowanych samodzielnie przez Pinhasa

[Recenzja] Quiet Sun - "Mainstream" (1975)

Obraz
Grupa Quiet Sun istniała przez krótki czas na przełomie lat 60. i 70., nie wydając w tym czasie żadnego materiału. Wkrótce wszyscy muzycy znaleźli sobie inne zajęcia. Gitarzysta Phil Manzanera dołączył do Roxy Music, basista Bill MacCormick zasilił skład Matching Mole, perkusista Charles Hayward na krótko przyłączył się do Gong, zaś klawiszowiec Dave Jarrett rozpoczął pracę jako... nauczyciel matematyki. Ich drogi ponownie zeszyły się pod koniec 1974 roku. Manzanera rozpoczął wówczas pracę nad swoim debiutanckim albumem "Diamond Head", zapraszając na sesję nagraniową licznych gości. Znaleźli się wśród nich m.in. Brian Eno, John Wetton, Robert Wyatt i Eddie Jobson, ale też MacCormick, Hayward i Jarrett. Pojawił się pomysł, aby przy okazji zarejestrować parę starych nagrań i wydać je pod dawnym szyldem. W trakcie trwającej niespełna miesiąc sesji nagrano równolegle dwa albumy: wydany pod nazwiskiem Manzanery "Diamond Head", a także sygnowany nazwą Quiet Sun "

[Recenzja] Don Cherry - "Brown Rice" (1975)

Obraz
Don Cherry z czasem coraz bardziej oddalał się od swoich freejazzowych korzeni, na rzecz grania inspirowanego muzyką z różnych stron świata. Jednym z ciekawszych albumów z tego etapu kariery trębacza jest nagrany w połowie lat 70. "Brown Rice". Podczas sesji nagraniowej - odbywającej się zarówno w nowojorskim The Basement Recording Studios, jak i w mieszczącym się w Woodstock studiu Grog Kill - Cherry'emu towarzyszył rozbudowany skład, obejmujący saksofonistę Franka Lowe'a, pianistę Ricky'ego Cherry, basistów Charliego Hadena i Hakima Jamiego, perkusistę Billy'ego Higginsa, perkusjonalistę Bunchiego Foxa, a także grającą na tamburze Moki Cherry (prywatnie żonę Dona). Z Hadenem i Higginsem lider grał już w zespołach Ornette'a Colemana, miał też okazję współpracować z Lowe'em, więc przynajmniej niektórzy muzycy byli już dobrze ze sobą zgrani. "Brown Rice" początkowo ukazał się wyłącznie we Włoszech, nakładem fonograficznego giganta EMI.

[Recenzja] Amon Düül II - "Phallus Dei" (1969)

Obraz
W latach 60. na terenie Niemiec Zachodnich funkcjonowały liczne hipisowskie komuny studenckie, których członków łączyły podobne poglądy polityczne i dążenie do wolności. Niektórzy próbowali osiągnąć ją zakładając organizacje terrorystyczne (z Frakcją Czerwonej Armii na czele), inni wybierali bardziej pokojowe metody. Wśród tych ostatnich znalazła się monachijska Amon Düül (pierwszy człon nazwy nawiązuje do egipskiego boga, drugi nie ma żadnego znaczenia, ale dobrze się komponuje z pierwszym). Jej członkowie postanowili osiągnąć wolność (i zarobić na swoje utrzymanie) za pomocą muzyki. Do komuny/grupy mógł dołączyć każdy, bez względu na to, czy posiadał jakiekolwiek muzyczne umiejętności. Co wkrótce doprowadziło do jej podziału. We wrześniu 1968 roku Amon Düül dostał zaproszenie na festiwal muzyczny w Essen. Bardziej utalentowani muzycznie członkowie, nie chcąc skompromitować się na tak dużej imprezie, postanowili wystąpić w okrojonym składzie. Decyzja ta oczywiście nie spodobała

[Recenzja] Tuxedomoon - "Desire" (1981)

Obraz
Wśród polskich słuchaczy grupa Tuxedomoon kojarzona jest przede wszystkim z utworem "In a Manner of Speaking" z wydanego w 1985 roku albumu "Holy Wars". Głównie za sprawą nagranych już na początku obecnego wieku coverów Martina Gore'a i grupy Nouvelle Vague. Obie te wersje przebijają zresztą bezbarwny oryginał. Popularność akurat tego kawałka przynosi zespołowi raczej więcej szkody, niż pożytku. Może on bowiem odstraszyć część słuchaczy. Tę część, którą z pewnością zainteresowałyby bardziej eksperymentalne początki grupy. Tuxedomoon to jeden z licznych zespołów, które pojawiły się w trakcie tzw. "punkowej rewolucji", jednak na swoich wczesnych albumach - recenzowanym już przeze mnie "Half-Mute" oraz jego następcy, "Desire" - proponował niezwykle oryginalną i kreatywną muzykę. Słychać w niej różnorodne wpływy, od punku, noise'u i nowej fali, przez muzykę elektroniczną i piosenkę kabaretową, po krautrock i jazz. Muzykom uda

[Artykuł] 50 lat temu... Podsumowanie roku 1969

Obraz
Rok festiwalu w Woodstock i mnóstwa bardzo ważnych, przełomowych i wpływowych lub po prostu bardzo dobrych albumów. To w 1969 roku w pełni wykrystalizowały się takie muzyczne style, jak jazz rock i jazz fusion, rock progresywny czy hard rock, a tymczasem powoli zaczął kształtować się krautrock, zaś scena Canterbury coraz silniej zaznaczała swoją odrębność. Jednocześnie wciąż doskonale miały się popularne w poprzednich latach style, jak free jazz, rock psychodeliczny, blues rock, folk czy funk. O wszystkim nie byłem w stanie wspomnieć w tym tekście, dlatego skupiłem się jedynie na najważniejszych wydawnictwach, wydarzeniach i zjawiskach. Przy założeniu - jak najbardziej słusznym - że w rocku progresywnym chodzi przede wszystkim o rozwój, o poszerzanie granic rocka na różne sposoby, aby odejść od przyjętych schematów, to jego początki można odnaleźć już w twórczości The Beatles z połowy lat 60. Z czasem jednak termin ten zaczął być utożsamiany z dość konkretnym sposobem grania