Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020

[Recenzja] Camberwell Now - "The Ghost Trade" (1986)

Obraz
Grupa This Heat przez zdecydowaną większość swojej działalności była triem. Jednak jej główną siłą napędową niewątpliwie był Charles Hayward. Nie zostawia co do tego żadnych wątpliwości jego późniejsza działalność pod szyldem Camberwell Now. To kolejne trio, którego składu dopełnili Trefor Goronwy, grający na różnych gitarach, oraz Steve Rickard, odpowiedzialny głównie za obsługę taśm (na koncertach używał urządzenia własnej konstrukcji, umożliwiającego stosowanie technik studyjnej obróbki dźwięku na scenie). Obaj byli związani wcześniej z This Heat - Goronwy zajął miejsce Garetha Williamsa podczas ostatnich koncertów, a Rickard współpracował z zespołem jako techniczny. Twórczość Camberwell Now stanowi bezpośrednią kontynuację dokonań poprzedniej grupy Haywarda - wystarczy porównać to charakterystyczne podejście do rytmu i harmonii, ale też proces tworzenia muzyki - a jednocześnie ich rozwiniecie, w dokładnie takim kierunku, jaki wytyczały kolejne wydawnictwa This Heat. Dźwiękowe

[Recenzja] Hawkwind - "Hall of the Mountain Grill" (1974)

Obraz
Po doskonałym podsumowaniu dotychczasowych dokonań koncertówką "Space Ritual", grupa Hawkwind zabrała się do pracy nad nowym materiałem. W międzyczasie ze składu odszedł odpowiedzialny za elektroniczne efekty dźwiękowe Michael Davies, lepiej znany pod pseudonimem Dik Mik. Jego miejsce zajął Simon House, były członek właśnie rozwiązanego High Tide. Choć nowy muzyk nie miał szczególnie dużego udziału w procesie komponowania, jego wkład w ostateczny kształt albumu jest nieoceniony. Jego partie na syntezatorze, melotronie i skrzypcach znacznie urozmaiciły brzmienie zespołu oraz nadały mu trochę bardziej progresywnego charakteru. Wydawnictwo zostało zatytułowane "Hall of the Mountain Grill", nawiązując do słynnej kompozycji "W grocie Króla Gór" (org. "In the Hall of the Mountain King") Edvarda Griega, ale też do ulubionej kawiarni muzyków, The Mountain Grill. Dwa spośród dziewięciu zamieszczonych tutaj utworów zostały zarejestrowane na żywo, w

[Recenzja] Mingus - "Mingus Mingus Mingus Mingus Mingus" (1964)

Obraz
Charles Mingus w trakcie swojej kariery nagrywał dla niemal wszystkich spośród najbardziej prestiżowych wytwórni jazzowych. Współpraca z Impulse! Records nie trwała długo. Skończyła się na trzech albumach, jednak aż dwa z nich przeszły do absolutnego kanonu. Niesamowicie mocnym rozpoczęciem tego etapu był "The Black Saint and the Sinner Lady", a niemal równie wspaniałym zakończeniem - longplay z pięciokrotnie powtórzonym nazwiskiem basisty w tytule. To dość specyficzne wydawnictwo, gdyż składa się głównie z kompozycji Mingusa znanych już z płyt zarejestrowanych przez niego dla innych wytwórni (w większości pod nowymi tytułami, na co wpływ zapewne miały kwestie prawne). Wszystkie utwory zostały jednak na nowo opracowane, z pomocą Boba Hammera, na potrzeby większego składu instrumentalnego. Ściślej mówiąc, składy były dwa, bo materiał zarejestrowano podczas dwóch odległych w czasie sesji - 20 stycznia oraz 20 września 1963 roku. Nie będę wymieniał wszystkich zaangażowany

[Recenzja] Kraftwerk - "Kraftwerk" (1970)

Obraz
Niedawna śmierć Floriana Schneidera trochę zmieniła moje recenzenckie plany. Bo choć nie zamierzałem na razie pisać o Kraftwerk, to trudno o lepszą motywację. Elektrownia, bo tak należy tłumaczyć nazwę niemieckiego zespołu, to jeden z najważniejszych twórców muzyki elektronicznej z lat 70., uważany za jednego z głównych prekursorów synth-popu oraz electronic dance music, z jej różnymi odmianami jak techno i house. Podobnie jednak jak w przypadku innego słynnego przedstawiciela ówczesnej elektroniki, Tangerine Dream, korzenie Kraftwerk to krautrock. Jednak już od dawna muzycy niechętnie przyznają się do swoich wczesnych dokonań. Trzy pierwsze albumy ostatnich oficjalnych wznowień doczekały się na przełomie lat 70. i 80., a więc jeszcze przed popularyzacją płyt kompaktowych (na które trafiły wyłącznie w formie bootlegów). Ta wczesna twórczość przedstawia się jednak całkiem interesująco i bynajmniej nie jest powodem do wstydu. Eponimiczny debiut Kraftwerk został zarejestrowany wk

[Recenzja] Magma - "Les Voix (Concert 1992 Douarnenez)" (1992)

Obraz
Po wydaniu "Merci" Christian Vander porzucił szyld Magma, by następnie kontynuować działalność w zbliżonym składzie, ale już pod nazwą Offering. Nie było to bynajmniej pozbawione sensu. Nowy zespół zwrócił się w stronę jazzu i bardziej akustycznego brzmienia, nie rezygnując jednak z rytmicznych i wokalnych rozwiązań charakterystycznych dla zeuhlu. Stąd też można odnieść wrażenie, że pomimo pewnego odświeżenia formuły, Vander coraz bardziej popadał w stagnację. I z tego też względu dokonania Offering można polecić chyba tylko największym miłośnikom takiej stylistyki. Zespół nagrał w sumie trzy albumy studyjne: "Offering Part 1 - Part 2", "Offering III - IV" oraz "A Fïïèh". Ostatni z nich został zarejestrowany pod koniec 1992 roku. Znaczna część muzyków biorących udział w jego nagraniu, parę miesięcy wcześniej, 2 sierpnia, wzięła udział w występie na francuskim festiwalu Jazz en Baie w Douarnenez. Tyle tylko, że pod szyldem... Magma. Fragme

[Playlista] Eric Dolphy & Richard Davis - "Alone and Together"

Obraz
Kiedy słucham tych nieco mniej znanych albumów Erica Dolphy'ego - jak "Far Cry", "Conversations" i "Iron Man" - największe wrażenie robią na mnie te nagrania, które wybitny jazzman nagrał samodzielnie lub w duecie z basistą Richardem Davisem. Chętnie usłyszałbym cały album zarejestrowany tylko przez tę dwójkę. Jak wiadomo, takie dzieło nie powstało i już nie powstanie. Postanowiłem więc zebrać dostępne utwory i skompilować z nich playlistę, by przekonać się, jak taki longplay mógłby się prezentować. Większość nagrań to efekt sesji, jaką Dolphy i Davis odbyli 1 lipca 1963 roku w nowojorskim Music Maker's Studios. Utwór "Alone Together" - który zainspirował tytuł playlisty - został oryginalnie wydany na "Conversations" (1963), natomiast "Come Sunday" i "Ode to Charlie Parker" - na "Iron Man" (1968). Z tej samej sesji pochodzi także "Muses for Richard Davis", który ukazał się dopiero w bo

[Recenzja] Tangerine Dream - "Thief" (1981)

Obraz
W trakcie swojej długoletniej kariery muzycy Tangerine Dream wielokrotnie otrzymywali propozycje stworzenia ścieżek dźwiękowych do obrazów filmowych. Jednym z ciekawszych soundtracków zespołu jest "Thief", czyli muzyka do filmu "Złodziej" Michaela Manna. Jest to pierwsze dzieło, w którym objawił się charakterystyczny styl późniejszego reżysera "Czerwonego smoka" (tego z 1986 roku), "Gorączki" (nie tylko moim zdaniem najlepszego filmu sensacyjnego, jaki kiedykolwiek nakręcono), "Informatora" czy "Zakładnika". Album ze ścieżką dźwiękową ukazał się w dwóch wariantach. Tzw. "wersja A", przeznaczona na rynek amerykański, zawiera siedem utworów Tangerine Dream, a także nagranie "Confrontation", które zostało skomponowane i wykonane przez Craiga Safana, ponieważ zespół był już na trasie, gdy okazało się, że Mann potrzebuje jeszcze utworu do finałowej sceny. Ogólnoświatowa "wersja B" zamiast niego za

[Recenzja] Bob Dylan - "Nashville Skyline" (1969)

Obraz
"Nashville Skyline" to kolejne przełomowe wydawnictwo w dorobku Boba Dylana. Wyraźną sugestią na temat jego zawartości jest tytuł. Nashville to miasto kojarzone przede wszystkim z muzyką country. Dziewiąty album Dylana został nagrany właśnie tam i utrzymany jest właśnie w takiej stylistyce. Artysta zaadoptował nie tylko sposób komponowania, brzmienie, ale także dostosował technikę śpiewania. Nie podobało się to przedstawicielom wytwórni, którzy wciąż pamiętali reakcję wielbicieli Dylana na jego wcześniejsze eksperymenty stylistyczne. Nalegali przynajmniej na skrócenie tytułu do samego "Skyline", jednak muzyk postawił na swoim. Wbrew obawom, nie zaszkodziło to wynikom sprzedaży, które były bardzo satysfakcjonujące (3. miejsce w amerykańskim notowaniu, szczyt brytyjskiego). Reakcje krytyków również były na ogół pozytywne, choć zdarzały się także skrajnie negatywne opinie. Dziś jednak album uznawany jest za jedno z najlepszych wydawnictw artysty. To bardzo krótk

[Recenzja] Henry Grimes Trio - "The Call" (1966)

Obraz
Dopiero zbierając informacje do tej recenzji, dowiedziałem o niedawnej śmierci Henry'ego Grimesa. Basista zmarł 15 kwietnia, po komplikacjach wywołanych zarażeniem koronawirusem. Grimes był bardzo interesującą postacią. Karierę muzyczną zaczynał pod koniec lat 50., w czasach popularności hard bopu. Grywał w tamtym okresie m. in. z Theloniousem Monkiem, Charlesem Mingusem, Sonnym Rollinsem, Gerrym Mulliganem oraz McCoyem Tynerem. Był niezwykle rozrywanym sidemanem. Podczas  edycji słynnego Newport Jazz Festival z 1958 roku wystąpił aż w sześciu różnych składach. Z czasem zainteresował się bardziej awangardową muzyką i stał jednym z prominentnych przedstawicieli free jazzu. Współpracował wówczas z takimi muzykami jak Albert Ayler, Cecil Taylor, Don Cherry, Archie Shepp czy Pharoah Sanders. Nagrał też solowy album "The Call". Pod koniec lat 60. - prawdopodobnie na początku 1967 roku, tuż po słynnych koncertach z Aylerem uwiecznionych na albumie "In Greenwich Vill

[Recenzja] The Mothers - "Over-Nite Sensation" (1973)

Obraz
Frank Zappa zakończył swoją przymusową rekonwalescencję i pod koniec 1972 roku wrócił do koncertowania. Początkowo towarzyszyła mu okrojona wersja składu z "The Grand Wazoo", ale szybko wymienił większość muzyków. Właściwie wymieniał ich niemalże z występu na występ, zapraszając zarówno starszych, jak i zupełnie nowych współpracowników. Przez jego zespół przewinęli się wówczas m. in. tacy instrumentaliści jak Ian i Ruth Underwoodowie, Sal Marquez, saksofonista Napoleon Murphy Brock, George Duke, Jean-Luc Ponty, Tom Fowler, a także perkusiści Chester Thompson i Ralph Humphrey. Większość z tych muzyków można usłyszeć też na albumie "Over-Nite Sensation", nagrywanym przez znaczną część 1973 roku (podczas tych samych sesji powstała też znaczna część "Apostrophe (')", wydanego już w następnym roku). W nagraniach można usłyszeć także różnych wokalistów, w tym żeński chórek złożony z Tiny Turner i innych członkiń grupy The Ikettes, lecz główny wokal nale

[Recenzja] Faust - "So Far" (1972)

Obraz
Choć skład nie zmienił się znacząco w porównaniu z eponimicznym debiutem - odszedł tylko jeden z dwóch perkusistów, Arnulf Meifert - muzyka Faust przeszła drastyczną metamorfozę. Na "So Far" miejsce awangardowych kolaży i jamów zajęły zdecydowanie krótsze, bardziej poukładane i melodyjne kawałki. Nie znaczy to jednak, że mamy tu do czynienia z konwencjonalnymi piosenkami.  Utwory w rodzaju "It's a Rainy Day, Sunshine Girl", tytułowego "So Far", "Mamie Is Blue", a także "No Harm" (pomijając trzyminutową introdukcję) polegają na obsesyjnym powtarzaniu jednego motywu, dokładając do niego partie wokalne, solowe, a także różne dodatkowe dźwięki. Wszystkie z tych utworów charakteryzują się hipnotyczną grą sekcji rytmicznej, na ogół zgiełkliwymi partiami gitary, jazzującymi dęciakami, organowym tłem oraz niezbyt czystymi wokalami. Innymi słowy, jest to krautrock w najczystszej postaci. Niewątpliwie właśnie te nagrania są najmocn

[Recenzja] Ornette Coleman & Pat Metheny - "Song X" (1986)

Obraz
"Song X" to jedna z najdziwniejszych kooperacji w historii fonografii. Ornette Coleman i Pat Metheny. Jeden z największych innowatorów jazzu, grający muzykę nie najłatwiejszą w odbiorze oraz jeden z największych smęciarzy w muzyce okołojazzowej (bo z jazzem mającą często niewiele wspólnego), którego twórczość jest przystępna nawet dla zupełnie przypadkowych słuchaczy. Na szczęście, na "Song X" zdecydowanie więcej jest Colemana. To on samodzielnie skomponował równo połowę utworów i jest współautorem wszystkich pozostałych (razem z Methenym). Stylistycznie znacznie bliżej im do harmolodycznego free jazzu Prime Time niż do smooth-jazzowego smęcenia Pat Metheny Group. Nawet składu dopełnili głównie muzycy już wcześniej współpracujący z saksofonistą: jego syn Denardo oraz Charlie Haden. Występuje tu także Jack DeJohnette, a więc kolejny muzyk kojarzony raczej z ambitniejszym graniem - pamiętany przede wszystkim jako członek zespołu Milesa Davisa (grał np. na "B

[Recenzja] David Bowie - "David Bowie" (1969)

Obraz
Niespecjalnie podzielam zachwyty na temat Davida Bowie. Ale rozumiem, skąd bierze się jego fenomen. Był prawdziwą osobistością, niezwykle charyzmatycznym artystą. Ponadto grał w tak wielu stylach, że chyba każdy znajdzie w jego twórczości coś dla siebie. Mnie najbardziej przekonują te eksperymentalne dokonania w rodzaju "Low" i "Blackstar", podczas gdy zachwyt wielbicieli klasycznego rocka budzi zwykle "Ziggy Stardust", zwolennicy bardziej tanecznej muzyki mogą się pobujać przy ejtisowym "Let's Dance" lub nowocześniejszym "Earthling", a miłośnicy archaicznego popu mogą się zasłuchiwać w eponimicznym debiucie z 1967 roku. Dość powszechnie za właściwy debiut muzyka uznaje się jednak wydany dwa lata później album, który pierwotnie również nie posiadał tytułu. Najwyraźniej Bowie szybko zdał sobie sprawę, że jego pierwsze wydawnictwo było raczej wstydliwym początkiem kariery. Dlatego kolejny album ponownie podpisał tylko własnym

[Recenzja] This Heat - "Deceit" (1981)

Obraz
"Deceit" to jeden z najdoskonalszych zapisów strachu, jaki towarzyszył ludzkości w trakcie tzw. zimnej wojny. Niepokój, wywołany obawą o wybuch kolejnej wojny światowej, która doprowadzi do nuklearnej zagłady, znalazł tu odzwierciedlenie zarówno w tekstach, jak i samej muzyce. Tym razem muzycy This Heat zaproponowali jednak materiał o nieco bardziej piosenkowym  charakterze, z wyraźnie zaznaczonymi liniami melodycznymi. Nierzadko jest to granie bliskie typowego post-punka. Zdecydowanie więcej tutaj śpiewu, a wielogłosowe partie wokalne mogą kojarzyć się z chociażby z Talking Heads. To jednak wciąż muzyka bardzo intensywna, nerwowa, złowieszcza, niepozbawiona dysonansów i innych nieprzyjemnych brzmień, wykorzystująca niekonwencjonalne techniki tworzenia dźwięku i nagrywania. Trio zachowuje tu status jednego z najbardziej unikalnych i bezkompromisowych wykonawców (nie tylko) tamtych czasów, jednocześnie prezentując trochę większą przystępność. Do wcześniejszych dokonań T