Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2021

[Artykuł] 50 lat temu... 1971

Obraz
Na początku lat 70., a nawet później, mówiło się o zmierzchu rocka. Podobne opinie były związane z rozpadem The Beatles, a także śmiercią takich muzyków, jak Jimi Hendrix, Janis Joplin czy - już w 1971 roku - Jim Morrison i Duane Allman. W rzeczywistości doszło jedynie do zmiany warty. Nie miał racji Joachim Ernst Berend w swojej książce "Od raga do rocka. Wszystko o jazzie" - swoją drogą bardzo pomocnej pozycji dla osób chcących lepiej zorientować się w jazzie - pisząc, że muzyka rockowa  nagle straciła swój rozpęd. Nie pojawiały się żadne nowe wybitne grupy . Było zupełnie na odwrót. Rok 1971 to prawdziwy rozkwit tej bardziej ambitnej strony rocka. Jedne ze swoich najlepszych płyt wydali wówczas m.in. Gentle Giant ("Acquiring the Taste"), King Crimson ("Islands") czy Van der Graaf Generator ("Pawn Hearts"), rozwijały się też takie nurty, jak scena Canterbury czy krautrock, a także debiutowali nowi, bardzo interesujący i oryginalni twórcy, jak C

[Recenzja] Brian Eno - "Before and After Science" (1977)

Obraz
Zanim Brian Eno całkowicie pogrążył się w ambiencie, przygotował jeszcze jeden album o bardziej piosenkowym charakterze. Materiał na "Before and After Science" powstawał przez dwa lata, w trakcie których artysta pracował też nad innymi projektami. Z myślą o tej płycie napisał, jak sam twierdzi, blisko sto kompozycji, z których ostatecznie wybrał dziesięć. Podczas nagrań towarzyszył mu naprawdę imponujący zestaw instrumentalistów. Niektórzy - jak Robert Fripp, Robert Wyatt (tutaj występujący jako Shirley Williams), Phil Collins, Phil Manzanera, Bill MacCormick czy Hans-Joachim Roedelius i Dieter Moebius - mieli już sposobność współpracować z Eno przy różnych okazjach. Inni, jak Fred Frith z Henry Cow oraz Jaki Liebezeit z Can, dopiero na tej sesji połączyli z nim siły. "Before and After Silence" wyraźnie dzieli się na dwie, nierówne części. Pierwsze sześć utworów to granie silnie oparte na rytmie, natomiast w czterech pozostałych akompaniament sprowadza się do bliski

[Recenzja] Peter Gabriel - "Passion" (1989)

Obraz
Po ogromnym sukcesie komercyjnym albumu "So" z pewnością czekano na kolejne hity Petera Gabriela. Jednak kolejna płyta z piosenkowym materiałem ukazała się dopiero sześć lat później. W międzyczasie artysta przygotował jednak drugi w swojej karierze soundtrack. "Passion" to, przynajmniej w jakiejś części, ścieżka dźwiękowa do filmu "Ostatnie kuszenie Chrystusa" w reżyserii Martina Scorsese. Ciekawe, że ani tytuł, ani okładka, nie wskazują na bezpośrednie powiązanie z tym obrazem. Dopiero na rewersie koperty dopisano pod tytułem mniejszymi literami informację:  Music for The Last Temptation of Christ . Znajduję dwa powody, dla których autor muzyki mógł próbować oddzielić swoje dzieło od filmu. Pierwszy z nich jest taki, że artysta mógł się wystraszyć kontrowersji wokół "Ostatniego kuszenia Chrystusa". Film powstał na podstawie głośnej książki Nikosa Kazandzakisa o tym samym tytule, którą Watykan wpisał na swą listę ksiąg zakazanych. Z kolei sam aut

[Recenzja] Dominik Strycharski Core / Orkiestra Dęta Ursus - "Symfonia fabryki Ursus" (2021)

Obraz
Polski niezal nie dostarczył mi w tym roku wielu wrażeń, niemniej jednak parę płyt wartych uwagi się ukazało. A to jedna z nich. "Symfonia fabryki Ursus" to ścieżka dźwiękowa tak samo zatytułowanego filmu, eksperymentalno-artystycznego dokumentu Jaśminy Wójcik o nieistniejących już Zakładach Przemysłu Ciągnikowego Ursus. Przedstawia dawnych pracowników, którzy odgrywają swój typowy dzień pracy w zrujnowanej fabryce. Zadanie przygotowania odpowiedniej oprawy dźwiękowej otrzymał Dominik Strycharski, twórca poruszający się swobodnie bo wielu gatunkach muzycznych. Przypadło mu trudne zadanie stworzenia podkładu pod konkretne sceny, ściśle zsynchronizowanego z obrazem. Filmu co prawda nie widziałem, dlatego nie jestem w stanie potwierdzić, jak to wszystko ze sobą współgra. Natomiast rezultat pracy Strycharskiego broni się sam w sobie, jako autonomiczne dzieło muzyczne, które działają na wyobraźnię, tworząc w niej obrazy fabryk i pracujących w nich robotników. Aby uzyskać taki efek

[Recenzja] Bruno Pernadas - "Private Reasons" (2021)

Obraz
Z tą recenzją spóźniałem się wyjątkowo mocno. Album ukazał się pod koniec kwietnia, po raz pierwszy słuchałem go na początku maja, a zawarta na nim muzyka najlepiej musi brzmieć latem. "Private Reasons" to czwarty solowy album portugalskiego multiinstrumentalisty Bruno Pernadasa, który choć odebrał staranne jazzowe wykształcenie, postanowił realizować się na gruncie muzyki popularnej. Co jednak nie znaczy, że to muzyka pozbawiona artystycznych ambicji. Wręcz przeciwnie - przyjemne, chwytliwe melodie zostały tutaj obudowane całkiem złożonymi aranżacjami, a ich budowa często wykracza poza piosenkowe struktury. "Private Reasons" to z jednej strony album jednego bohatera - Pernandas samodzielnie skomponował wszystkie utwory, opracował aranżacje, zajął się produkcją i stroną graficzną albumu, zagrał na wielu instrumentach i wykonał cześć partii wokalnych - a z drugiej efekt z pewnością nie byłby tak imponujący, gdyby nie udział wielu dodatkowych muzyków, w tym sekcji dęt

[Recenzja] Irreversible Entanglements - "Open the Gates" (2021)

Obraz
Wspominałem o tym nie raz, że nie jestem zwolennikiem muzyki z przekazem . Przy mocno zaangażowanych społecznie czy politycznie tekstach sama muzyka często spychana jest na dalszy plan i nierzadko nie przedstawia żadnych wartości artystycznych. Zapewne po części wynika to z chęci zaprezentowania swojego przekazu jak największej liczbie odbiorców, a tym samym warstwa instrumentalna musi być jak najbardziej przystępna, nieinwazyjna, najlepiej w ogóle nie zwracająca uwagi. Zdarzają się wszakże sytuacje, gdy zaangażowanym tekstom towarzyszy ciekawszy, bezkompromisowy akompaniament. Takim przypadkiem jest filadelfijski kwintet Irreversible Entanglements, który niedawno wydał swój trzeci album. Muzycy wprost odwołują się tutaj do freejazzowych tradycji, choć równoważąc jego pierwotną brutalność melodyjnością (z wyraźną przewagą tego drugiego) i nie zapominając, w jakim wieku żyjemy. W przeciwieństwie do dwóch wcześniejszych płyt kwintetu, które charakteryzują się winylową długością, "

[Recenzja] Portico Quartet - "Terrain" / "Monument" (2021)

Obraz
Wokół nazwy Portico Quartet narosła legenda, jakoby odnosiła się do czasów, gdy zespół występował na ulicy, chroniąc się przed deszczem pod portykami. W rzeczywistości taka sytuacja wydarzyła się raz i to nie podczas ulicznego występu, lecz festiwalu na świeżym powietrzu. Prawdą są natomiast późniejsze sukcesy grupy, zdobywanie prestiżowych nagród, sesji w Abbey Road, czy nagrywania dla wytwórni samego Petera Gabriela. Trochę problematyczny jest dziś natomiast drugi człon nazwy, gdyż grupa zredukowała się do duetu. Tegoroczne albumy "Terrain" i "Monument" - nagrywane równolegle, lecz wydane osobno w odstępie pół roku - zostały skomponowane, zaaranżowane, zarejestrowane oraz wyprodukowane przez Duncana Bellamy i Jacka Wyllie'ego, jedynie z drobną pomocą kilku gości. Wydanie dwóch około-czterdziestominutowych albumów, zamiast jednego dłuższego, to decyzja jak najbardziej uprawniona. Oba wydawnictwa przynoszą materiał o wyraźnie odmiennym charakterze, choć w obu p

[Recenzja] Injury Reserve - "By the Time I Get to Phoenix" (2021)

Obraz
O tym albumie musiało być głośno. Nie tylko dlatego, że zawsze tak się dzieje, gdy umiera muzyk odpowiedzialny za dany projekt. Injury Reserve zaledwie dwa lata wcześniej zwrócili na siebie uwagę eponimicznym debiutem, który ukazywał amerykańskie trio jako obiecującą nadzieję niezależnego hip-hopu. W zeszłym roku, z nieujawnionych powodów, zmarł jeden z tworzących grupę raperów, Jordan Groggs, profesjonalnie znany jako Stepa J. Groggs. Zdążył jednak zarejestrować jeszcze kilka partii, które pozostała dwójka - raper Ritchie with a T (wł. Nathaniel Ritchie) i producent Parker Corey - wykorzystała na swoim tegorocznym dziele, "By the Time I Get to Phoenix". Tytuł zasugerował ponoć zmarły muzyk w jednej z ostatnich rozmów z resztą składu, zainspirowany jednym z utworów Isaaca Hayesa. Zapewne gdyby nie śmierć Groggsa, o Injury Reserve wiedziałoby dziś trochę mniej osób. Jednak nawet wtedy drugi album tria - oczywiście gdyby przybrał taki sam kształt, a przecież strata jednego z mu

[Recenzja] New Order - "Low-Life" (1985)

Obraz
"Low-Life" jest tym ze studyjnych albumów New Order, który chyba najlepiej definiuje jego stylistykę. A w każdym razie to, jak zespół postrzega się na podstawie jego największych singlowych hitów. Jeszcze poprzedni w dyskografii "Power, Corruption & Lies" świadczy przecież o pewnym niezdecydowaniu muzyków, którzy miotali się wówczas pomiędzy mocno gitarowym post-punkiem, a bardziej elektronicznym, tanecznym graniem. Sukces singla "Blue Monday" okazał się katalizatorem, który pomógł w znalezieniu właściwej ścieżki rozwoju. Muzycy nie musieli nawet rezygnować z żadnego z dotychczasowych elementów swojej twórczości, dokonując po prostu ich udanej syntezy. Zachowali gitarowe brzmienia, wzbogacając je jeszcze większą ilością syntezatorów i perkusji z automatu, przy okazji jeszcze bardziej uwypuklając taneczny charakter. Dwa utwory nieco się tu wyłamują, choć bez szkody dla całego materiału. Energetyczny, najbardziej optymistyczny na płycie "Love Vigila

[Recenzja] Can - "Live In Brighton 1975" (2021)

Obraz
Opublikowany pół roku temu "Live In Stuttgart 1975" - pierwszy album koncertowy z prawdziwego zdarzenia w dyskografii zasłużonej grupy Can - zainaugurował nową serię wydawniczą. Jeszcze w tym roku do sprzedaży trafił zapis kolejnego występu niemieckiego zespołu. Ponownie jest to materiał pochodzący z prywatnej kolekcji Andrew Halla, fana zespołu, który w latach 1973-77, częściowo za przyzwoleniem muzyków, zarejestrował wiele ich koncertów. "Live In Brighton 1975", jak zdradza już sam tytuł, to fragment tej samej trasy koncertowej, co poprzednio ujawnione nagrania. Tym razem przenosimy się jednak do Wielkiej Brytanii i występu z 19 listopada '75 w Brighton. Siłą rzeczy są to podobne do siebie wydawnictwa. Pierwsza różnica, jaka zwróciła moją uwagę, to nieco słabsze brzmienie, które już w przypadku zapisu ze Stuttgartu nie jest przecież idealne. Czy warto zatem zapoznawać się z koncertem z Brighton? Jasne, że tak! Każdy występ Can był zupełnie inny. Koncerty na tr

[Recenzja] Vijay Iyer / Linda May Han Oh / Tyshawn Sorey - "Uneasy" (2021)

Obraz
Najlepszy okres wytwórni ECM to bez wątpienia lata 70., jednak do dziś w jej katalogu pojawiają się interesujące wydawnictwa. Takie, jak "Uneasy", najnowszy album amerykańskiego pianisty o indyjskich korzeniach, Vijaya Iyera. Trafiły tu głównie jego autorskie kompozycje, tworzone na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat i częściowo znane już z wcześniejszych płyt. Samych nagrań dokonano już dwa lata temu, w grudniu 2019 roku, jednak dopiero w kwietniu br. całość trafiła do sprzedaży. Iyer postanowił wrócić tu do formuły tria, z którą chyba najbardziej jest kojarzony. To istotna odmiana po jego poprzednim dziele, znakomitym "Far From Over" sprzed czterech lat, nagranym w sekstecie. Z tamtego składu oprócz lidera powtarza się jedynie perkusista Tyshawn Sorey, a nowego tria dopełniła basistka Linda May Han Oh, z którą Iyer nie miał dotąd okazji nagrywać. Chociaż Vijay Iyer występuje tu w roli lidera oraz głównego kompozytora (repertuaru dopełnia jazzowy standard "N

[Recenzja] GAS - "Der Lange Marsch" (2021)

Obraz
Jeden z najważniejszych współczesnych twórców muzyki elektronicznej, pochodzący z Kolonii producent Wolfgang Voigt, ma na koncie niezliczoną ilość płyt, opublikowanych pod ponad trzydziestoma różnymi nazwami. Tym najważniejszym projektem, który przyniósł mu największe uznanie i w ramach którego osiągnął najwyższe wyżyny artystyczne, niewątpliwie należy uznać GAS. W tym roku minęło dokładnie ćwierć wieku, odkąd Voigt wydał pierwszy, eponimiczny album pod tym szyldem. Już tam artysta próbował połączyć ze sobą nurty ambient i minimal techno. Z dość jeszcze przeciętnym efektem. Prawdziwym sukcesem, przede wszystkim na polu artystycznym, okazał się wydany dwa lata później "Zauberberg". To właśnie tamten album wytyczył ścieżkę dla kolejnych wydawnictw GAS. Zarówno jeśli chodzi o okładkę - od tamtej pory wszystkie płyty projektu opatrzone są zdjęciem lasu, z umieszczoną na środku nazwą projektu - jak i charakter samej muzyki. Opisując ją bardziej technicznie, stanowi połączenie ambi

[Recenzja] Marcin Stańczyk - "Acousmatic Music" (2021)

Obraz
Muzyka akusmatyczna wywodzi się z musique concrète i ma wiele wspólnego z muzyką elektroakustyczną. Czasem zresztą używa się tych pojęć zamiennie. W obu przypadkach proces komponowania polega na elektronicznej obróbce dźwięków, które mogą - ale nie muszą - powstawać za pomocą tradycyjnych instrumentów lub głosu ludzkiego. W muzyce akusmatycznej utworów nie komponuje się z myślą o wykonaniu na żywo, lecz prezentowaniu publiczności za pomocą głośników. W ten sposób słuchacze, nie widząc oryginalnego źródła dźwięków, mogą skupić się na samym brzmieniu, pozbywając się konkretnych skojarzeń. Powszechnie wykorzystywane jest także zjawisko dyfuzji, czyli rozprzestrzenienia się dźwięku. Termin akusmatyczny wywodzi się ponoć od Pitagorasa i opisuje stosowany przez niego sposób nauczania zza kotary, aby uczniowie skupili się na jego słowach, a nie nim samym. Do opisania podobnych praktyk na gruncie muzycznym po raz pierwszy zastosował go Pierre Schaeffer, francuski kompozytor muzyki konkretnej

[Recenzja] Anna Webber - "Idiom" (2021)

Obraz
Rok 2021 dobiega końca, a wciąż zostało trochę ciekawych tegorocznych premier do zaprezentowania. Dlatego ten ostatni miesiąc planuję poświęcić przede wszystkim na recenzje nowości, o ile można tak jeszcze nazwać albumy nierzadko wydane już przed paroma miesiącami. Takie opóźnienia wynikają jednak przede wszystkim ze względu na moje niedbalstwo, a nie jakość zawartego na nich materiału. Przykładowo, z wydanym pół roku temu najnowszym albumem kompozytorki, saksofonistki i flecistki Anny Webber zapoznałem się dopiero w ostatnich tygodniach. Longplay ten nie ustępuje jednak wielu płytom, o których pisałem tuż po premierze, a od części z nich ma do zaoferowania niewątpliwie więcej. Anna Webber w trakcie trwającej od niewiele ponad dekady profesjonalnej działalności zdążyła już prowadzić kilka jazzowych składów, jak Simple Trio z pianistą Mattem Mitchellem i perkusistą Johnem Hollenbeckiem, czy Percussive Mechanics opierający swoją twórczość na współpracy dwóch bębniarzy. Największy rozgłos

[Zapowiedź] "Lizard" nr 43 w przedsprzedaży

Obraz
The 13th Floor Elevators, The Rolling Stones, Breakout, Joe Henderson czy przegląd polskiego fusion - to tylko niektóre z tematów poruszonych w nadchodzącym, 43. numerze magazynu "Lizard". Ze swojej strony polecam także autorski tekst na temat reprezentujących scenę Canterbury zespołów Hatfield and the North i National Health. To właśnie ich dokonania ostatecznie zdefiniowały wspomniany nurt, biorąc co najlepsze od wcześniejszych przedstawicieli. W artykule skupiam się na licznych roszadach personalnych kanterberyjskich zespołów, które ostatecznie doprowadziły do powstania Hatfield and the North, a następnie jego przegrupowania pod szyldem National Health. Opisuję w nim również wszystkie regularne albumy tych grup. Pełen spis zawartości znajduje się na stronie internetowej magazynu , natomiast zamówienia można składać bezpośrednio u wydawcy .