[Recenzja] Herbie Hancock - "Secrets" (1976)
"Secrets" otwiera nowy rozdział w karierze Herbiego Hancocka. W nagraniach nie wspiera go już grupa Head Hunters, nie licząc udziału Benniego Maupina i Paula Jacksona. Ponadto w sesji wzięli udział gitarzyści Wah Wah Watson i Ray Parker oraz perkusiści James Levi, James Gadson i Kenneth Nash. Bardziej istotne są jednak zmiany, jakie zaszły w samej muzyce. Właśnie tym albumem klawiszowiec całkowicie przeszedł na stronę mainstreamu. To już nie fusion z elementami funku, a praktycznie czysty funk, czasem zahaczający o fusion. Materiał został w większości skomponowany przez Hancocka, Watsona i Jacksona, choć znalazło się tu także po jednej samodzielnej kompozycji Herbiego i Maupina, oraz jednej autorstwa gitarzystów. Brzmienie albumu zdominowane jest przez proste, taneczne partie sekcji rytmicznej (z świetnie uwypuklonym, głębokim basem) i gitarzystów, którym towarzyszą łagodne i też niezbyt wyrafinowane solówki na klawiszach (głównie syntezatorach) i dęciakach. Zdecydowan