Posty

Wyświetlam posty z etykietą impulse!

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

Obraz
Aż trudno uwierzyć, że przy tylu jazzowych archiwaliach, ile ukazuje się każdego roku, do tej pory nie było żadnego wydawnictwa Alice Coltrane. To w końcu jedna z niewielu instrumentalistek w tym gatunku, którym w ubiegłym wieku udało się zrobić całkiem imponującą karierę. Na pewno pomogło w tym nazwisko i granie u boku słynnego męża, ale to po jego śmierci nagrała swoje najbardziej znaczące dzieła. Twórczo rozwinęła na nich koncepcje Trane'a, jeszcze silniej zanurzając się w muzyce Dalekiego Wschodu. Fantastycznym uzupełnieniem tych pierwszych prób znalezienia własnego stylu jest właśnie wydany nakładem Impulse! materiał koncertowy. "The Carnegie Hall Concert" to zapis występu z 21 lutego 1971 roku w tytułowej nowojorskiej sali, zorganizowanego na rzecz Integral Yoga Institute hinduskiego guru Swamiego Satchidanandy. Koncert zbiegł się z premierą albumu "Journey in Satchidanda" - pierwszego, na którym Alice, dotychczas znana przede wszystkim jako pianistka, ucz

[Recenzja] Irreversible Entanglements - "Protect Your Light" (2023)

Obraz
Choć Irreversible Entanglements debiutuje tą płytą w pomarańczowo-białych barwach Impulse Records! - jednej z największych i najbardziej renomowanych wytwórni jazzowych - to założenia projektu się nie zmieniają. "Protect Your Light" pozostaje wyrazem buntu w stopniu nie mniejszym niż w czasach, gdy piątka muzyków zebrała się po raz pierwszy, aby wspólnie wziąć udział w jednym z licznych protestów przeciwko brutalności amerykańskiej policji. Od tamtej pory minęło już osiem lat, a współuczestnictwo w manifestacji przerodziło się we wspólne muzykowanie, którego efektem jest już czwarty album pod tym mało przyjaznym, ale jak się okazuje całkiem trafnym szyldem. Nie tylko skład pozostaje niezmienny, ale też stylistyka - to wciąż granie zakorzenione w jazzowej awangardzie sprzed ponad półwiecza, z naciskiem na twórczość Art Ensemble of Chicago czy Sun Ra, uzupełnione poezją stojącej na czele kwintetu Camae Ayewy, czyli Moor Mother. Czytaj też:  [Recenzja] Irreversible Entanglements

[Recenzja] John Coltrane with Eric Dolphy - "Evenings at the Village Gate" (2023)

Obraz
Niesamowite, jak wiele jazzowych nagrań przez dekady tkwiło w ukryciu, by zostać przypadkiem odkryte. Taśmy z zapisem występów, jakie kwartet Johna Coltrane'a i wspomagający go Eric Dolphy dali gdzieś w połowie 1961 roku, podczas rezydencji w nowojorskim klubie Village Gate, przez sześćdziesiąt lat znajdowały się w posiadaniu New York Public Library, zapomniane przez wszystkich. Rejestracji nie dokonano bowiem w celu przyszłej publikacji, a przetestowania nowego systemu nagłośnieniowego, jaki właśnie zainstalowano w klubie. Na szczęście taśmy w końcu trafiły tam, gdzie ich miejsce - do siedziby Impulse! Records, wytwórni fonograficznej, z którą Trane związał się w maju 1961 roku. W ostatnich latach Impulse! opublikowała wiele interesujących archiwaliów wybitnego saksofonisty, a  "Evenings at the Village Gate" należy do najciekawszych z nich. Album wydano z wielkim pietyzmem, z piękną okładką nawiązującą do płyt z epoki oraz kilkoma esejami, w tym napisanymi przez ówczesne

[Recenzja] John Coltrane - "A Love Supreme: Live In Seattle" (2021)

Obraz
W grudniu 1964 roku John Coltrane - wsparty przez swój klasyczny kwartet z Elvinem Jonesem, McCoyem Tynerem oraz Jimmym Garrisonem - zarejestrował jeden z najsłynniejszych albumów jazzowych. Niemal pięćdziesiąt siedem lat później "A Love Supreme" wciąż brzmi niesamowicie świeżo i cieszy się niesłabnącą popularnością wśród słuchaczy oraz krytyków. Na longplay składają się cztery kompozycje, tworzące swego rodzaju suitę, na wskroś przepełnioną uduchownionym nastrojem. Co ciekawe, Trane nieczęsto wykonywał swoje arcydzieło podczas koncertów, a tym samym nie zachowało się wiele rejestracji. Do tej pory można było w zasadzie zapoznać się jedynie z wykonaniem, do którego doszło 26 lipca 1965 roku na Festival Mondial du Jazz Antibes. Zapis opublikowano w 2015 roku na specjalnej, rozszerzonej edycji "A Love Supreme" z okazji 50-lecia wydania albumu. Teraz, sześć lat później, w sprzedaży pojawiło się wydawnictwo o wiele mówiącym tytule "A Love Supreme: Live in Seattle&q

[Recenzja] Archie Shepp - "The Way Ahead" (1968)

Obraz
W Impulse! Records trzymano rękę na pulsie. Choć w drugiej połowie lat 60. wytwórnia specjalizowała się w awangardowych odmianach jazzu, jej szefostwo nie pozostało obojętne na ówczesną popularność rocka psychodelicznego. Oczywiście, nie zaczęto nagle wydawać płyt w tym stylu. Jednak próbowano wzbudzić zainteresowanie jego odbiorców. W materiałach promocyjnych pośmiertnego albumu Johna Coltrane'a "Om" podkreślano, że muzycy nagrali go będąc na kwasie. Z kolei opublikowany w tym samym roku "The Way Ahead" Archie'ego Sheppa ozdobiono bardzo psychodeliczną grafiką. Bynajmniej nie sprawiło to, że hipisi zaczęli masowo kupować albumy z free jazzem. A może powinni, bo słuchanie ówczesnych wydawnictw Impulse! może wprowadzić w stan podobny ponoć do tego po zażyciu psychodelików. A poza tym znalazła się na nich naprawdę świetna muzyka. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro na takim "The Way Ahead" Sheppowi towarzyszą Ron Carter, Roy Haynes, Bea

[Recenzja] Archie Shepp - "The Magic of Ju-Ju" (1967)

Obraz
Archie Sheep, po wydaniu "Mama Too Tight" - oraz wcześniejszym występie na "Ascension" Johna Coltrane'a - miał już ugruntowaną pozycję na freejazzowej scenie. Dlatego też nie musiał obawiać się kolejnych eksperymentów. Album "The Magic of Ju-Ju" nie przypadkiem nawiązuje swoim tytułem do tradycyjnych wierzeń afrykańskich ludów. Muzyka zawarta na tym longplayu - skomponowana samodzielnie przez Sheppa - zdradza silny wpływ afrykańskich ceremoniałów rytualnych, odwołuje się wprost do ich pierwotnej duchowości. I przenosi je na bardziej jazzowy grunt. W wykonaniu mniej utalentowanych muzyków efekt mógłby być bardzo naiwny lub wręcz ocierać się o kicz. Ale saksofonista zebrał tu naprawdę zacną ekipę, w skład której wchodzili trębacz Martin Banks, puzon Michael Zwerin, basista Reggie Workman, perkusiści Beaver Harris i Norman Connors, a także grający na afrykańskich perkusjonaliach Ed Blackwell oraz Denis i Frank Charlesowie. Podczas sesji, mającej mi

[Recenzja] Mingus - "Mingus Mingus Mingus Mingus Mingus" (1964)

Obraz
Charles Mingus w trakcie swojej kariery nagrywał dla niemal wszystkich spośród najbardziej prestiżowych wytwórni jazzowych. Współpraca z Impulse! Records nie trwała długo. Skończyła się na trzech albumach, jednak aż dwa z nich przeszły do absolutnego kanonu. Niesamowicie mocnym rozpoczęciem tego etapu był "The Black Saint and the Sinner Lady", a niemal równie wspaniałym zakończeniem - longplay z pięciokrotnie powtórzonym nazwiskiem basisty w tytule. To dość specyficzne wydawnictwo, gdyż składa się głównie z kompozycji Mingusa znanych już z płyt zarejestrowanych przez niego dla innych wytwórni (w większości pod nowymi tytułami, na co wpływ zapewne miały kwestie prawne). Wszystkie utwory zostały jednak na nowo opracowane, z pomocą Boba Hammera, na potrzeby większego składu instrumentalnego. Ściślej mówiąc, składy były dwa, bo materiał zarejestrowano podczas dwóch odległych w czasie sesji - 20 stycznia oraz 20 września 1963 roku. Nie będę wymieniał wszystkich zaangażowany

[Recenzja] Pharoah Sanders - "Village of the Pharoahs" (1973)

Obraz
#zostańwdomu i słuchaj dobrej muzyki Pomimo wydawania co najmniej jednego albumu rocznie, Pharoah Sanders potrafił, przynajmniej do pewnego momentu, utrzymać wysoki poziom swojej muzyki. "Village of the Pharoahs" to kolejne bardzo udane dzieło saksofonisty. Longplay zawiera nagrania dokonane na przestrzeni niemal dwóch lat. Najstarszy w zestawie "Mansion Worlds" został zarejestrowany w Van Gelder Studio w New Jersey już 8 grudnia 1971 roku - dokładnie dwa tygodnie po nagraniu albumu "Black Unity". W obu sesjach wziął udział bardzo podobny skład, nieco tylko okrojony podczas tej późniejszej: saksofoniście towarzyszyli wówczas pianista Joe Bonner, basiści Cecil McBee i Stanley Clarke, perkusista Norman Connors, a także grający na perkusjonaliach "Hannibal" Marvin Peterson (na co dzień trębacz) i Lawrence Killian. "Memories of Lee Morgan" to z kolei nagranie z 22 listopada 1972 roku w nowojorskim A & R Studios, dedykowane zmarł

[Recenzja] Elvin Jones and Richard Davis - "Heavy Sounds" (1968)

Obraz
Gdyby była to strona poświęcona wyłącznie muzyce jazzowej, nie musiałbym tłumaczyć kim są Elvin Jones i Richard Davis, ani jak wielkie są ich dokonania. Niestety, nazwiska te niewiele - jeśli cokolwiek - mówią osobom, które z jazzem do czynienia mają mało lub wcale. Dlatego zacznę od kilku słów na ich temat. Elvin Jones był jednym z najwybitniejszych perkusistów. Pamiętany jest przede wszystkim za sprawą kilkuletniej obecności w kwartecie Johna Coltrane'a, m.in. na albumach "A Love Supreme" i "Ascension". Na sesje zapraszali go także tacy muzycy, jak Miles Davis, Kenny Burrell, Sonny Rollins, Freddie Hubbard, Andrew Hill, Wayne Shorter, Joe Henderson, Larry Young, McCoy Tyner czy Ornette Coleman. Wydawał też płyty pod własnym nazwiskiem. Z kolei Richard Davis (niespokrewniony z Milesem) to bardzo ceniony basista, z którego pomocy korzystali m.in. Eric Dolphy, Milt Jackson, Andrew Hill, Tony Williams, Joe Henderson, Bobby Hutcherson, Cannonball Adderley, Jak

[Recenzja] Sam Rivers - "Streams" (1973)

Obraz
Sam Rivers w latach 70. skupiał się na prowadzeniu własnego klubu jazzowego w Nowym Jorku, a także na współpracy najpierw z Cecilem Taylorem, a następnie z Dave'em Hollandem. Znalazł też czas na występowanie i nagrywanie pod własnym nazwiskiem. Na tym etapie zdążył już opuścić wytwórnię Blue Note i przenieść się pod skrzydła Impulse!, której przedstawiciele znacznie przychylniej patrzyli na jego awangardowe skłonności. "Streams" to jego pierwszy album dla nowego wydawcy. Materiał został zarejestrowany 6 lipca 1973 roku podczas Montreux Jazz Festival w Szwajcarii. Lider wystąpił w trio, z kontrabasistą Cecilem McBee (znanym ze współpracy m.in. z Andrew Hillem, Pharoahem Sandersem i Alice Coltrane) oraz perkusistą Normanem Connorsem (także mającym na koncie granie z Sandersem, jak również z Archiem Sheppem). "Streams" to tak naprawdę jedna długa improwizacja, podzielona na dwie części odpowiadające stronom płyty winylowej, trwające po około dwadzieścia pięć

[Recenzja] Elvin Jones / Jimmy Garrison Sextet - "Illumination!" (1964)

Obraz
Elvin Jones, Jimmy Garrison i McCoy Tyner przez kilka lat współtworzyli najsłynniejszy kwartet Johna Coltrane'a. Latem 1963 roku, wykorzystując chwilową przerwę od wspierania wielkiego saksofonisty, postanowili nagrać coś na boku. Sesja odbyła się 8 sierpnia w studiu Rudy'ego Van Geldera. Oprócz wspomnianej trójki, w nagraniach wzięła udział rozbudowana sekcja dęta: Sonny Simmons i Prince Lasha (w tamtym czasie bardzo często ze sobą współpracujący, na własnych albumach, ale też jako sidemani m.in. Erica Dolphy'ego) oraz Charles Davis (mający już za sobą współpracę m.in. z Sun Ra, Artem Blakeyem i Kennym Dorhamem, później sideman m.in. Archiego Sheppa i Cecila Taylora). Materiał został wydany na albumie "Illumination!", sygnowanym długą nazwą Elvin Jones / Jimmy Garrison Sextet featuring McCoy Tyner. Co ciekawe, jest to jedyny album, na którym Garrison wystąpił w roli (współ)lidera - do czego częściowo przyczyniła się jego aktywność na sesjach innych muzyków,

[Recenzja] John Coltrane - "Blue World" (2019)

Obraz
Kariera Johna Coltrane'a trwała krótko, zaledwie dwie dekady, ale artysta maksymalnie wykorzystał ten czas. Przez pierwsza połowę tego okresu występował u boku wielkich jazzmanów, jak Dizzy Gillespie, Miles Davis i Thelonious Monk. Pod koniec lat 50. rozpoczął działalność pod własnym nazwiskiem. Przed niespodziewaną śmiercią w 1967 roku zdążył wydać ponad dwadzieścia albumów, z których wiele okazało się dziełami wybitnymi. Zapewniły one Trane'owi status jednego z najwybitniejszych jazzmanów i największych saksofonistów w dziejach. Mogłoby się wydawać, że działalność tak prominentnej postaci została już doskonale udokumentowana i nie kryje żadnych tajemnic. Tymczasem pięć dekad po jego śmierci wciąż odkrywane są nieznane dotąd nagrania. Zaledwie rok temu ukazał się album "Both Directions at Once", zawierający zapis zapomnianej sesji z 1963 roku. W tym roku wytwórnia Impulse! zaskoczyła wydaniem materiału z jeszcze jednej sesji, o której nikt nie pamiętał. Rezultat

[Recenzja] Archie Shepp - "Mama Too Tight" (1967)

Obraz
Saksofonista Archie Shepp to bez wątpienia jedna z najważniejszych postaci sceny freejazzowej. Profesjonalną karierę muzyka rozpoczął na początku lat 60., grając m.in. z Cecilem Taylorem, Billem Dixonem i grupą New York Contemporary Five (w której występował u boku m.in. Dona Cherry'ego). Nawiązał też znajomość z Johnem Coltrane'em, który zainteresował swojego wydawcę, Impulse! Records, młodym muzykiem. Wkrótce doszło do podpisania kontraktu. Pierwsze płyty Sheppa były stylistycznie zawieszone między tradycją hardbopową, a bardziej awangardowym podejściem. W czerwcu 1965 roku Shepp wziął jednak udział w nagraniu pierwszego w pełni freejazzowego albumu Coltrane'a, "Ascension", co znacząco wpłynęło na jego dalszą twórczość. Album "Mama Too Tight" został zarejestrowany 19 sierpnia 1966 roku w Van Gelder Studio. Zainspirowany prawdopodobnie sesją "Ascension", Shepp postanowił wzorem swojego mentora wykorzystać w nagraniach mocno rozbudowaną

[Recenzja] Albert Ayler - "In Greenwich Village" (1967)

Obraz
Psychodeliczna okładka "Albert Ayler in Greenwich Village" (z pewnością wyglądająca znajomo dla fanów pewnego polskiego artysty) wprowadzić może w błąd. Zawarta tu muzyka to najczystszy free jazz. Nagrania pochodzą z dwóch występów, jakie Ayler dał w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village: 18 grudnia 1966 roku w The Village Vanguard i 26 lutego 1967 roku w The Village Theatre. Podczas pierwszego towarzyszyli mu jego brat, trębacz Donald Ayler, grający na skrzypcach Michael Sampson, basiści Bill Folwell i Henry Grimes, a także perkusista Beavier Harris. Podczas drugiego występu doszedł wiolonczelista Joel Friedman, a miejsce Grimesa zajął Alan Silva. Wśród widowni na lutowym koncercie był ponoć obecny sam John Coltrane. I to właśnie on przekonał przedstawicieli Impulse! Records - dla której sam nagrywał - aby pierwszy album Aylera dla tej wytwórni był koncertówką. Albert odwdzięczył się tytułując jeden z utworów "For John Coltrane". Więcej nagrań z obu w

[Recenzja] Pharoah Sanders - "Black Unity" (1972)

Obraz
Na swoim poprzednim albumie, "Thembi", Pharoah Sanders postawił na krótsze utwory. "Black Unity" składa się natomiast z jednej tylko kompozycji. Trwające trzydzieści osiem minut (na wydaniu winylowym podzielone na dwa utwory) nagranie zostało zarejestrowane 24 listopada 1971 roku. Zgodnie ze swoim zwyczajem, Sanders zaprosił na sesję zarówno sprawdzonych muzyków (Cecil McBee, Billy Hart), jak i takich, którzy do tamtej pory nie wystąpili na żadnym z jego albumów. W tym przypadku byli to: saksofonista Carlos Garnett (znany ze współpracy z Milesem Davisem), trębacz "Hannibal" Marvin Peterson, pianista Joe Bonner, basista Stanley Clarke (późniejszy członek Return to Forever), perkusista Norman Connors, a także grający na przeróżnych perkusjonaliach Lawrence Killian. Pod względem stylistycznym jest to typowy Pharoah. Użyte instrumentarium i uduchowiony klimat bezpośrednio nawiązują do słynnego "The Creator Has a Master Plan" z albumu "Kar

[Recenzja] Pharoah Sanders - "Thembi" (1971)

Obraz
Album "Thembi" przynosi zmianę wypracowanej formuły. Tym razem Pharoah Sanders postawił na krótsze utwory, nieprzekraczające dziesięciu minut, czasem ledwo pięć. Poszerzył za to instrumentarium, dodając m.in. elektryczne klawisze, skrzypce, afrykański balafon (odmiana marimby) czy japońskie koto. W składzie, oprócz mniej lub bardziej stałych współpracowników - Lonniego Listona Smitha, Cecila McBee, Clifforda Jarvisa i Roya Hayensa - znalazł się także Michael White (znany m.in. z recenzowanych już albumów "Recorded Live" Johna Handy'ego i "The Elements" Joego Hendersona) oraz liczni perkusjonaliści. Na perkusjonaliach grają tu zresztą wszyscy. Dziwić może, że współproducentem albumu, obok sprawdzonego Eda Michela, został Bill Szymczyk (kojarzony raczej z mało ambitnym rockiem w rodzaju The Eagles, choć mający na koncie również współpracę z B.B. Kingiem). Sesja nagraniowa odbyła się w dwóch turach, w listopadzie 1970 i styczniu 1971 roku. Materiał