Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

[Recenzja] Eric Dolphy - "Out to Lunch!" (1964)

Obraz
Rok 1964 rozpoczął się niezwykle obiecująco dla Erica Dolphy'ego. Muzyk podpisał kontrakt z prestiżową wytwórnią Blue Note. Pod koniec lutego zarejestrował dla niej sesję, której efektem jest album powszechnie uważany za jego największe osiągnięcie, "Out to Lunch!". Niespełna miesiąc później wziął udział w nagraniu albumu "Point of Departure" Andrew Hilla. Planował też nagrania z freejazzowym pianistą Cecilem Taylorem. Wcześniej jednak wyruszył do Europy, gdzie koncertował u boku Charlesa Mingusa, a także pod własnym nazwiskiem (z pomocą mało wówczas znanych, lokalnych muzyków). Zupełnie niespodziewanie, 29 czerwca, świat obiegła informacja o śmierci Dolphy'ego. Muzyk zapadł w śpiączkę insulinową, a w szpitalu, do którego został przewieziony nie udzielono mu właściwej pomocy, uznając jego stan za efekt zażycia narkotyków (od których zawsze trzymał się z daleka). W tak głupi sposób zakończyła się krótka, lecz wybitna kariera tego genialnego muzyka. Przer

[Recenzja] Dennis - "Hyperthalamus" (1975)

Obraz
Pod tą nieciekawą nazwą kryje się całkiem interesujący projekt. Dennis nigdy nie był pełnoprawnym zespołem. A jego jedyny album, "Hyperthalamus", to po prostu pamiątka po kilku spontanicznych jamach, które perkusista Carsten Bohn (ex-Frumpy) odbył z zaprzyjaźnionymi muzykami - członkami takich grup, jak Xhol Caravan, Thirsty Moon, Tomorrow's Gift czy Frumpy. Za każdym razem skład był inny. Nagrań dokonano na przestrzeni trzydziestu miesięcy, jak informuje okładkowy opis. Z fragmentów tych sesji skompletowano album. W chwili pisania tej recenzji, longplay posiada tylko dwa wydania: winylowe z 1975 roku, stanowiące kolekcjonerski rarytas, a także kompaktowe wznowienie z 2017 roku, dostępne wyłącznie jako część pięciopłytowego boksu "Krautrock 3" z serii "Original Album Classics" (zawierającego ponadto po jednym albumie grup Popol Vuh, Gila, Doldinger's Motherhood i Diez & Bischof). "Hyperthalamus" nie jest spójnym albumem. Charak

[Recenzja] Weather Report - "Heavy Weather" (1977)

Obraz
Trudno nie zacząć tej recenzji od podkreślenia wielkiego sukcesu komercyjnego, jaki osiągnęło to wydawnictwo. "Heavy Weather", siódmy longplay w studyjnej dyskografii Weather Report, to jeden z najlepiej sprzedających się albumów w historii jazzu. Wyprzedzają go tylko "Kind of Blue" Milesa Davisa, "Head Hunters" Herbiego Hancocka i "Time Out" Dave'a Brubecka (choć to ostatnie nie jest do końca pewne). W samym 1977 roku rozszedł się w ilości pół miliona egzemplarzy. Do dziś w samych Stanach pokrył się platyną. Jest to najwyżej notowany album zespołu w USA (30. miejsce na liście Billboard 200, 1. na Billboard Jazz) i w Wielkiej Brytanii (43. pozycja). Do dzisiaj zajmuje miejsca w przeróżnych rankingach i zestawieniach - chociażby w książce "1001 Albumów", jako jedyne wydawnictwo Weather Report i jeden z bardzo nielicznych przedstawicieli jazz fusion. Jednocześnie jest to jeden z najbardziej szkodliwych albumów w historii jazzu.

[Recenzja] Gang of Four - "Entertainment!" (1979)

Obraz
Wkładu Gang of Four w gitarową muzykę lat 80. i 90. nie da się przecenić. R.E.M., Red Hot Chili Peppers, Rage Against the Machine i Nirvana to tylko niektóre spośród najbardziej znanych grup przyznających się do inspiracji brytyjskim zespołem. Trudno zliczyć wszystkich wykonawców, u których słychać jego wpływ. Założony w Leeds kwartet zadebiutował w 1978 roku wydanym przez niezależną wytwórnię singlem "Damaged Good". Na fali tzw. punkowej rewolucji nagranie zdobyło przychylność brytyjskich mediów, w tym słynnego prezentera BBC, Johna Peela. Ten sukces zaowocował z kolei podpisaniem kontraktu z EMI Records. Współpraca z fonograficznym gigantem kłóciła się z zaangażowanymi, skrajnie lewicowymi poglądami głoszonymi przez zespół, z czego muzycy tłumaczyli się, że chcą rozwalić system od środka . Nie udało się. Powstało za to kilka udanych albumów, z których najważniejszy jest ten pierwszy - "Entertainment!". Longplay składa się z dwunastu krótkich utworów, z któr

[Recenzja] Magma - "Magma" (1970)

Obraz
Francuska Magma to zespół prawdziwie kultowy w kręgu wielbicieli rockowej awangardy, zaś poza nim praktycznie nieznany. Taki stan rzeczy absolutnie nie dziwi w przypadku twórczości tak oryginalnej i wymagającej. O ile sama warstwa muzyczna - inspirowana XX-wieczną muzyką poważną, awangardowym jazzem i ambitnym rockiem progresywnym - nie była czymś zupełnie oderwanym od tego, co działo się w muzyce na początku lat 70., tak warstwa wokalna była jedyna w swoim rodzaju. W nagraniach Magmy zamiast pojedynczego wokalisty zwykle słychać cały chór, wyraźnie inspirowany twórczością Carla Orffa, śpiewający teksty w wymyślonym języku. Pomijając dość liczne, choć również nieistniejące w świadomości większości słuchaczy, grono naśladowców, muzyka Magmy do dziś brzmi niezwykle oryginalnie i niepowtarzalnie. Pomysłodawcą zespołu był Christian Vander, klasycznie wykształcony perkusista. To właśnie on odpowiada za całą pozamuzyczną otoczkę - charakterystyczny image, logo, za stworzenie całej his

[Recenzja] Don Cherry - "Eternal Rhythm" (1969)

Obraz
Pod koniec lat 60. Don Cherry wyruszył w podróż po Europie, Azji i Afryce, w trakcie której zafascynowała go muzyka z różnych stron świata. Postanowił nauczyć się grać na jak największej ilości egzotycznych instrumentów. A efekt tego jest słyszalny na całej jego późniejszej dyskografii, począwszy od albumu "Eternal Rhythm". Materiał na niego został zarejestrowany w dniach 11-12 listopada 1968 roku, podczas występów na Berlin Jazz Festival (nie słychać tu jednak odgłosów publiczności). Cherry'emu towarzyszył międzynarodowy skład, złożony z muzyków pochodzenia niemieckiego (puzonista Albert Mangelsdorff, pianiści Karl Berger i Joachim Kühn), szwedzkiego (puzonista Eje Thelin, saksofonista Bernt Rosengren), norweskiego (basista Arild Andersen), francuskiego (perkusista Jacques Thollot) i amerykańskiego (gitarzysta Sonny Sharrock). Oprócz instrumentów typowych dla zachodniej muzyki, słychać tutaj także cały szereg egzotycznych perkusjonaliów (w tym indonezyjskie met

[Recenzja] Gong - "Flying Teapot" (1973)

Obraz
Rok 1972 grupa Gong spędziła na szalonych koncertach (niektóre trwały nawet po sześć godzin) i nie mniej intensywnych zmianach składu. Trzon zespołu pozostawał bez zmian. Niestrudzenie tworzyli go Daevid Allen, Gilli Smyth, Didier Malhebe i Christian Tritsch. Ten ostatni w pewnym momencie postanowił jednak porzucić gitarę basową na rzecz sześciu strun. Miejsce basisty na krótko zajął Bill MacCormick (ex-Quiet Sun), zanim objął je Francis Moze, były członek francuskiej grupy Magma. Większe roszady miały miejsce na stołku perkusisty. Po odejściu Pipa Pyle'a kolejno zasiadali na nim Laurie Allan, Mac Poole, Charles Hayward (ex-Quiet Sun, później w This Heat, Camberwell Now i Massacre), Rob Tait, a podczas niektórych występów nawet sam Robert Wyatt. Gdy ten ostatni na dobre rozstał się z Soft Machine, wydawało się prawdopodobne, że dołączy do Gong na stałe. Muzyk jednak zdecydował się na stworzone własnej grupy, Matching Mole, do której zaprosił m.in. wspomnianego wyżej MacCormick

[Recenzja] Sonny Rollins - "Saxophone Colossus" (1957)

Obraz
Walter Theodore "Sonny" Rollins to jeden z najwybitniejszych saksofonistów tenorowych i jeden z ostatnich wciąż żyjących wielkich jazzmanów. Karierę zaczynał pod koniec lat 40. Pierwszy zespół prowadził jeszcze w szkole średniej, a w jego skład wychodzili szkolni koledzy: Jackie McLean, Kenny Drew i Art Taylor (każdy z nich zrobił później karierę). Wkrótce Sonny zaczął współpracować z tak uznanymi muzykami, jak Miles Davis (mało brakowało, a to właśnie on, a nie John Coltrane, zostałby członkiem tzw. Pierwszego Wielkiego Kwintetu), Theloniousem Monkiem czy Maxem Roachem. Największe sukcesy odnosił w latach 50. To wtedy zyskał takie przydomki, jak   Saxophone Colossus ,  New Bird  czy  Bird of the Tenor  - dwa ostatnie nawiązują, oczywiście, do Charliego "Birda" Parkera, jednego z najbardziej cenionych i inspirujących jazzowych saksofonistów. Również Sonny pozostawał początkowo pod wielkim wpływem Birda. Niestety, nie tylko muzycznym - za jego sprawą zainteresow

[Recenzja] Tangerine Dream - "Rubycon" (1975)

Obraz
W styczniu 1975 roku Edgar Froese, Peter Baumann i Christopher Franke powrócili do studia The Manor, by nagrać następcę przełomowej - zarówno pod względem stylistycznym, jak i komercyjnym - "Phaedry". W nagraniach ponownie wykorzystane na szeroką skalę zostały syntezatory i sekwencery, ale nie zapomniano o bardziej tradycyjnych instrumentach, jak pianina akustyczne i elektryczne, organy, melotron, gitara czy gong (część z nich została jednak specjalnie spreparowana). Pojawiają się też chóry. Początkowo w sesji miał wziąć udział prawdziwy chór, jednak okazało się to zbyt problematyczne z przyczyn organizacyjnych i technicznych. Ostatecznie muzycy sami nagrali te partie, a następnie odpowiednio przetworzyli je za pomocą syntezatorów, aby osiągnąć pożądany efekt. "Rubycon", jak zatytułowano album, składa się tylko z dwóch utworów, trwających po siedemnaście minut z sekundami. Choć zatytułowano je odpowiednio "Rubycon (Part One)" i "Rubycon (Part T

[Recenzja] Return to Forever - "Romantic Warrior" (1976)

Obraz
"Romantic Warrior", trzeci i ostatni album najsłynniejszego składu Return to Forever, to wydawnictwo pełne kuriozalnych sprzeczności. Już sam tytuł to oksymoron. Z kolei nawiązująca do niego okładka jest tak samo kiczowata i banalna, co pretensjonalna. Średniowieczna tematyka przewija się również w tytułach utworów, a także w nich samych, w postaci nawiązujących do tamtej epoki motywów, które kontrastują z brzmieniem typowym dla muzyki fusion z drugiej połowy lat 70. XX wieku. Motywy te same w sobie mają ewidentnie humorystyczny charakter (a przynajmniej taką mam nadzieję), jednak w połączeniu z plastikowym brzmieniem i ogólnym patosem, wywołują raczej żenujące wrażenie. Muzycy kontynuują upraszczanie swojej twórczości, nierzadko zbliżając się do konwencjonalnego funku lub rocka, a jednocześnie nie wyzbyli się skłonności do instrumentalnego onanizmu. Dotychczasowym słuchaczom nie podobało się oddalanie od jazzu i coraz mniej wyrafinowane próby zwrócenia uwagi rockowej

[Recenzja] Talking Heads - "Remain in Light" (1980)

Obraz
Twórcze apogeum Talking Heads. "Remain in Light" to także najbardziej ambitne i eksperymentalne dzieło zespołu. Zmiany pojawiły się już na etapie tworzenia materiału. Tym razem muzycy nie pracowali nad praktycznie gotowymi kompozycjami przyniesionymi przez Davida Byrne'a. W końcu zaczęli tworzyć w prawdziwie zespołowy sposób, wspólnie improwizując. Punktem wyjścia do tych jamów był zwykle utwór "I Zimbra" z ich poprzedniego longplaya, "Fear of Music". Nic zatem dziwnego, że nowa muzyka ma podobny charakter. W większości utworów wyraźnie jest słyszana inspiracja muzyką afrykańską, szczególnie twórczością Feli Kutiego. Bardzo ważną rolę odgrywa również produkcja Briana Eno (współpracującego z zespołem po raz trzeci i, niestety, ostatni). Wykorzystuje tu on swoja ideę studia jako narzędzia kompozytorskiego - dzięki licznym dodatkowym ścieżkom instrumentalnym i wokalnym, utwory zyskują zupełnie nowy charakter. Istotny jest też udział gości, wśród któr

[Recenzja] Albert Ayler - "In Greenwich Village" (1967)

Obraz
Psychodeliczna okładka "Albert Ayler in Greenwich Village" (z pewnością wyglądająca znajomo dla fanów pewnego polskiego artysty) wprowadzić może w błąd. Zawarta tu muzyka to najczystszy free jazz. Nagrania pochodzą z dwóch występów, jakie Ayler dał w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village: 18 grudnia 1966 roku w The Village Vanguard i 26 lutego 1967 roku w The Village Theatre. Podczas pierwszego towarzyszyli mu jego brat, trębacz Donald Ayler, grający na skrzypcach Michael Sampson, basiści Bill Folwell i Henry Grimes, a także perkusista Beavier Harris. Podczas drugiego występu doszedł wiolonczelista Joel Friedman, a miejsce Grimesa zajął Alan Silva. Wśród widowni na lutowym koncercie był ponoć obecny sam John Coltrane. I to właśnie on przekonał przedstawicieli Impulse! Records - dla której sam nagrywał - aby pierwszy album Aylera dla tej wytwórni był koncertówką. Albert odwdzięczył się tytułując jeden z utworów "For John Coltrane". Więcej nagrań z obu w

[Recenzja] National Health - "D.S. Al Coda" (1982)

Obraz
W chwili, gdy powstał ten album, zespół praktycznie nie istniał. Niedługo po wydaniu przez niego drugiego albumu, "Of Queues and "Cures", ze składu odszedł Dave Stewart. Klawiszowiec postanowił przejść do grupy Bruford, założonej przez byłego perkusistę Yes i King Crimson (ale też przez krótki czas National Health), Billa Bruforda. Gdy jednak w 1981 roku zmarł na białaczkę Alan Gowen - lider zespołów Gilgamesh i Soft Heap, a także współzałożyciel National Health - Stewart zdecydował się ponownie połączyć siły z  Philem Millerem, Pipem Pyle'em i Johnem Greavesem, by nagrać album w hołdzie dla zmarłego kolegi. W nagraniach wspomogli ich zresztą liczni zaprzyjaźnieni muzycy ze sceny Canterbury, jak np. saksofonista Elton Dean (ex-Soft Machine, The Keith Tippett Group), flecista Jimmy Hastings (współpracownik m.in. Caravan), wokalistki Amanda Parsons i Barbara Gaskin, a także Richard Sinclair (tym samym, w utworze z jego udziałem występuje cały skład nieistniejącego

[Recenzja] Eric Dolphy - "Conversations" (1963)

Obraz
"Conversations" na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie kompilacji. Każdy z czterech zamieszczonych tu utworów został nagrany w innym składzie. W rzeczywistości jest to materiał zarejestrowany podczas dwóch nieodległych w czasie sesji. Pierwsza z nich odbyła się 1 lipca 1963 roku, w zaledwie dwuosobowym składzie: Ericowi Dolphy'emu towarzyszył jedynie basista Richard Davis. Druga sesja odbyła się dwa dni później, z udziałem znacznie już większej grupy instrumentalistów. Jednak w dwóch zarejestrowanych wówczas utworach Dolphy'ego wspiera zupełnie inny zestaw muzyków, a w trzecim gra solo. Więcej nagrań z tych dwóch dni wydano w 1968 roku na albumie zatytułowanym "Iron Man". "Conversations" był natomiast wznawiany pod wieloma alternatywnymi tytułami, jak "The Eric Dolphy Memorial Album", "Eric Dolphy 1928-1964" czy "Music Matador". Pierwszą stronę winylowego wydania wypełniają dwa utwory nagrane w bardziej rozbudowa

[Recenzja] Embryo - "Rocksession" (1973)

Obraz
"Rocksession" to już ostatni z serii albumów zarejestrowanych przez Embryo na przełomie lat 1971/72. Jako jedyny z nieformalnej trylogii - tworzonej wraz z wydanymi wcześniej "Father, Son and the Holy Ghosts" i "Steig Aus" - nie został zarejestrowany w rodzimym Monachium, lecz w studiu Dietera Dierksa mieszczącym się nieopodal Kolonii. Zespół już wcześniej miał okazję współpracować z Dierksem, lecz było to zanim ten ostatni stał się jednym z najbardziej cenionych i rozchwytywanych inżynierów dźwięku w ówczesnym RFN. Skład podczas tej sesji był niemal identyczny, jak podczas nagrywania "Steig Aus". Oprócz współzałożycieli grupy, Christiana Burcharda i Edgara Hofmanna, wystąpili na niej klawiszowcy Mal Waldron i Jimmy Jackson, a także basiści Dave King i Jörg Evers. Jedynie funkcja gitarzysty przypadła tym razem nie Romanowi Bunce, a Siegfriedowi Schwabowi (który wraz z Burchardem, Hofmannem i Kingiem brał udział w nagraniu "Father, Son a

[Recenzja] Weather Report - "Black Market" (1976)

Obraz
Zgodnie z niepisaną tradycją, Weather Report wszedł do studia nagraniowego w zmienionym - względem poprzedniego albumu - składzie. Tym razem problem okazał się poważniejszy, bowiem już w trakcie sesji skład znów się posypał. Nagrania rozpoczęły się z nowym perkusistą, Chesterem Thompsonem (byłym członkiem Mothers of Invention Franka Zappy, późniejszym współpracownikiem Genesis) i perkusjonalistą Donem Aliasem (wystąpił już na debiucie grupy, ponadto grał z Milesem Davisem). Wkrótce jednak ich miejsca zajęli, odpowiednio, Narada Michael Walden (znany ze współpracy z Mahavishnu Orchestra i Jeffem Beckiem) oraz Alex Acuña. Basista Alphonso Johnson, zmęczony ciągłymi zmianami perkusistów i koniecznością zgrywania się z nowymi muzykami, również zdecydował się opuścić zespół w trakcie nagrań. Na jego miejsce ściągnięto Johna "Jaco" Pastoriusa, który jakiś czas wcześniej przedstawił się Joemu Zawinulowi jako najlepszy basista na świecie  - pomimo początkowej niechęci, klawiszow