Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2020

[Recenzja] Last Exit - "Last Exit" (1986)

Obraz
Co może powstać z połączenia free jazzu i noise rocka? Pozwalają się o tym przekonać dokonania kwartetu Last Exit, który obrał sobie za cel zrobienie na jazzowej scenie dokładnie tego samego, co dekadę wcześniej punk uczynił z rockiem. Inicjatorem tego przedsięwzięcia był Bill Laswell, człowiek niezwykle otwarty na różne rodzaje muzyki. W samych latach 80. współpracował, jako producent, z tak różnymi wykonawcami, jak Herbie Hancock, Mick Jagger, Fela Kuti, Afrika Bambaataa,  Public Image Ltd czy  Motörhead. Był też basistą łączącego jazz, funk i post-punk Material oraz należącego do nurtu no wave Massacre, w którym występowali też m.in. Fred Firth i Charles Hayward. Pod szyldem Last Exit również zebrał mocarną ekipę. Saksofonista  Peter Brötzmann to jeden z czołowych europejskich free-jazzmanów, autor słynnego "Machine Gun", czyli jednej z najbardziej radykalnych płyt lat 60. Gitarzysta Sonny Sharrock grywał m.in. z Pharoahem Sandersem i Milesem Davisem, a jako solista zwró

[Recenzja] Univers Zero - "Ceux Du Dehors" (1981)

Obraz
Univers Zero był jednym z tych zespołów, które najdalej przesunęły granice rocka, praktycznie całkiem zrywając z rozrywkowym charakterem tej muzyki, proponując własną wersję XX-wiecznej poważnej kameralistyki. Muzycy oparli swoje brzmienie przede wszystkim na takich instrumentach, jak skrzypce, altówka, obój, fagot, fisharmonia czy organy, wspartych jednak przez grającą z rockową dynamiką sekcję rytmiczną. Na dwóch pierwszych albumach, eponimicznym debiucie (znanym też jako "1313") oraz "Heresie", dochodziły do tego jeszcze sporadyczne partie gitary. Jednak w związku z odejściem Rogera Trigaux, trzeci w dyskografii "Ceux Du Dehors" pozbawiony jest tego instrumentu. Nowym członkiem zespołu został Andy Kirk, który w przeciwieństwie do swojego poprzednika grał wyłącznie na instrumentach klawiszowych. W tym także na melotronie - instrumencie nadużywanym przez niektórych przedstawicieli głównego nurtu rocka progresywnego, przeważnie w celu uzyskania symfoniczne

[Recenzja] Sonic Youth - "EVOL" (1986)

Obraz
"EVOL" to z kilku powodów jeden z najważniejszych albumów w dyskografii Sonic Youth. To właśnie tutaj zadebiutował najbardziej trwały skład, z Kim Gordon, Thurstonem Moore'em, Lee Ranaldo oraz nowym bębniarzem Steve'em Shelleyem. Ta czwórka tworzyła zespół do samego końca (choć przez ostanie kilkanaście lat towarzyszył im jeszcze piąty muzyk). Pod względem muzycznym jest to natomiast album przejściowy, pomiędzy tym bezkompromisowym, eksperymentalnym Sonic Youth z pierwszych wydawnictw, a tym z późniejszych płyt, bardziej przystępnym, odnoszącym nawet komercyjne sukcesy. Już na poprzednim w dyskografii "Bad Moon Rising" spod gitarowego zgiełku zaczęły nieśmiało przebijać się wyraźniej zaznaczone melodie. Na "EVOL" to często jazgot musi przedzierać się przez zdecydowanie bardziej melodyjne granie. Utwory w rodzaju "Tom Violence", "Green Light" i singlowego "Star Power" (nie wspominając już o przeróbce " Bubblegum&qu

[Recenzja] Sun Ra - "Astro Black" (1973)

Obraz
Po wielu latach publikowania albumów w małych, sprzedawanych podczas koncertów nakładach, Sun Ra podpisał w końcu kontrakt z Impulse! Records. Wytwórnią wyspecjalizowaną w awangardowych formach jazzu, choć bynajmniej nie ograniczającą się do nich, w której katalogu znajdowały się już płyty m.in. Johna Coltrane'a, Alberta Aylera, Archiego Sheppa czy Pharoaha Sandersa. Pierwszym efektem tej współpracy było wznowienie kilku starszych albumów klawiszowca, jak "The Magic City" czy "Atlantis", które w końcu zyskały szansę dotarcia do nieco szerszej publiczności. W ramach kontraktu przygotowano też kilka zupełnie nowych wydawnictw. Pierwsza sesja Sun Ra pod okiem ówczesnego szefa Impulse!, Eda Michela, odbyła się prawdopodobnie 7 maja 1972 roku. Zarejestrowany wówczas materiał został wydany rok później pod tytułem "Astro Black". W Stanach album ukazał się w miksie kwadrofonicznym (dostępna była też wersja dwukanałowa na tzw. kartridżu), natomiast w Europie zd

[Recenzja] Third Ear Band - "Alchemy" (1969)

Obraz
Third Ear Band był prawdopodobnie najdziwniejszym wykonawcą w katalogu specjalizującej się w ambitnym roku wytwórni Harvest. Początki miał jednak całkiem normalne. Grupa powstała z inicjatywy perkusisty Glena Sweeneya około 1967 roku, a jej wczesne dokonania wpisywały się w popularny w tamtym czasie nurt rocka psychodelicznego, z pewnymi naleciałościami jazzu. Zespół zdobywał popularność grając w różnych klubach, m.in. w kultowym londyńskim UFO, gdzie regularnie gościli też inni obiecujący przedstawiciele brytyjskiego podziemia, jak Pink Floyd czy Soft Machine, ale też gwiazdy większego formatu, jak Jimi Hendrix. Muzycy zapamiętali jednak przede wszystkim występ w Middle Earth Club, po którym skradziono im większość sprzętu. Wydarzenie to zniechęciło do dalszej kariery ówczesnego gitarzystę, jednak reszta składu zdecydowała się kontynuować działalność. Problemem był brak instrumentów oraz wzmacniaczy, a także funduszy na zakup nowych. Wówczas pojawił się pomysł, aby przerzucić się na c

[Recenzja] Kult - "Posłuchaj to do Ciebie" (1987)

Obraz
Drugi albumu Kultu, "Posłuchaj to do Ciebie", dzieli swój tytuł z utworem zamieszczonym na eponimicznym debiucie grupy (patent ten powtórzono z zawartym tutaj "Spokojnie" i kolejnym longplayem zespołu). Można to odebrać jako deklarację kontynuowania zaprezentowanej tam stylistyki. I tak faktycznie jest. Jednak w ciągu kilku miesięcy, dzielących te wydawnictwa, sporo się zmieniło. Na drugim albumie lepsze jest zarówno brzmienie, jak i same kompozycje. A tych na najbardziej znanej wersji "Posłuchaj to do Ciebie", obowiązującej od początku lat 90. i pierwszego wydania kompaktowego, jest aż osiemnaście. Wśród nich znalazła się "Piosenka młodych wioślarzy" z wydanej przez Tonpress składanki różnych wykonawców, "Piloci" i "Do Ani" z debiutanckiego singla, trzy kawałki odrzucone przez cenzurę ("Polska", "Babilon", "Taniec wielki"), a także nieznacznie inna, głównie instrumentalna, dodatkowa wersja "

[Recenzja] The Jazz Composer's Orchestra - "The Jazz Composer's Orchestra" (1968)

Obraz
  Od samego początku we free jazzie normą były zarówno składy kameralne, średnie, jak i liczące kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu muzyków. Na przełomie lat 60. i 70. dość dużą popularnością cieszyły się freejazzowe orkiestry. Do najciekawszych przedsięwzięć tego typu należała The Jazz Composer's Orchestra. Jej twórcą był Michael Mantler, urodzony w Wiedniu trębacz i kompozytor. Na początku lat 60. wyjechał do Stanów, gdzie kontynuował naukę w bostońskim Berklee College of Music. Następnie przeniósł się do Nowego Jorku, by wkrótce dołączyć do Jazz Composers Guild - założonej przez Billa Dixona organizacji zrzeszającej ambitnych jazzmanów działających poza głównym nurtem. Należeli do niej między innymi Cecil Taylor, Archie Sheep czy Roswell Rudd. Cały projekt szybko upadł, ale Mantler powołał na jego miejsce własną The Jazz Composer's Orchestra, będącą jednocześnie organizacją wspierającą muzyków, którzy byli zbyt odważni dla wytwórni płytowych, jak i grupą muzyczną o bardzo l

[Recenzja] Autechre - "SIGN" (2020)

Obraz
Brytyjski duet Autechre już od trzydziestu lat należy do najbardziej ekscytujących i wpływowych twórców muzyki elektronicznej. Wśród powołujących się na niego artystów można wskazać chociażby Radiohead, którego twórczość od czasu "Kid A" faktycznie wiele zawdzięcza muzyce Seana Bootha i Roba Browna. Obecnie Autechre wciąż przeciera nowe szlaki w elektronice. A duet bynajmniej nie próżnuje, wydając ogromne ilości muzyki. Pomijam już nawet to, że w latach 2019-20 opublikowano zapisy ponad dwudziestu koncertów. Był przecież jeszcze pięciopłytowy cykl "elseq" z 2016 roku czy cztery dwugodzinne części "NTS Sessions" z 2018 roku. Przebrnięcie przez ten cały materiał jest tym trudniejsze, że zdecydowanie nie jest to łatwa w odbiorze muzyka. Duet już w latach 90. zaczął podążać w coraz bardziej eksperymentalne rejony, stawiając na skomplikowane rytmy, porzucając melodię i harmonię, skupiając się na dekonstrukcji dźwięku, który rozbrzmiewa w sposób wręcz przeczący

[Recenzja] My Bloody Valentine - "Loveless" (1991)

Obraz
"Loveless" to jeden z najsłynniejszych i najbardziej inspirujących albumów lat 90., być może najświetniejsze dokonanie ówczesnego mainstreamu. My Bloody Valentine, a właściwie Kevin Shields, doprowadził tutaj do perfekcji stylistykę znaną już debiutanckiego "Isn't Anything" i okolicznych EPek. To tutaj osiągnięty został doskonały balans pomiędzy zgiełkiem a przystępnością, eksperymentem i przebojowością, nostalgią oraz żywiołowością. Dojście do takiego efektu pochłonęło znacznie więcej czasu niż spodziewał się wydawca, planujący dla zespołu pięciodniowy pobyt w studiu. Sesje ciągnęły się przez blisko trzy lata, od lutego 1989 do września 1991 roku, w dziewiętnastu różnych studiach i z pomocą licznych inżynierów dźwięku. Muzycy jednak nie próżnowali, bo w międzyczasie z nagrywanego materiału dało się wykroić dwie EPki: "Glider" (kwiecień 1990) i "Tremolo" (luty 1991). Obie zostały bardzo dobrze przyjęte i rozbudziły apetyt na pełnowymiarow

[Recenzja] Soft Machine - "Live in France" (1995)

Obraz
Z recenzowaniem dyskografii Soft Machine zmagam się, z przerwami, już od blisko czterech lat. Wciąż jednak pozostaje wiele ciekawego materiału do opisania. Ktoś może się zastanawiać, po co recenzować tyle archiwalnych koncertówek, które w dodatku często mają podobny repertuar. Otóż nawet jeśli zespół grał kompozycje doskonale znane z regularnych albumów, to za każdym razem prezentował je w zupełnie inny sposób. Ponadto, muzyka stale zmieniającej skład grupy nieustannie ewoluowała, często drastycznie zmieniając się z płyty na płytę. Koncertowe albumy pozwalają dokładniej prześledzić, co działo się pomiędzy poszczególnymi sesjami nagraniowymi; dowiedzieć się, w jaki sposób przebiegały zmiany w muzyce Soft Machine. Nie inaczej jest w przypadku "Live in France", znanego też pod tytułem "Live in Paris May 2nd, 1972". Na dwie płyty kompaktowe trafił kompletny zapis występu z 2 maja 1972 roku w paryskiej Olympii. Zespół był już po nagraniu, ale jeszcze przed wydaniem a

[Recenzja] Frank Zappa - "Zoot Allures" (1976)

Obraz
Frank Zappa w swojej karierze nagrał dziesiątki albumów, wielokrotnie zmieniając stylistykę, a raczej mieszając w przeróżny sposób rozległe inspiracje. "Zoot Allures" - prawdopodobnie zatytułowany tak od francuskiego wyrażenia zut alors! , oznaczającego zdumienie - pokazuje najbardziej, jak do tej pory, rockowe oblicze Zappy. Longplay został zarejestrowany już po definitywnym rozpadzie ostatniego wcielenia The Mothers. Jak to często bywa w przypadku płyt tego artysty, także to wydawnictwo jest mieszanką nowych nagrań, odrzutów z przeszłości, a także materiału zarejestrowanego na żywo. Oryginalna koncepcja zakładała wydanie dwupłytowego albumu, jednak ostatecznie Frank zdecydował się część utworów pominąć, część skrócić, w wyniku czego całość została skondensowana do jednej płyty. Jest to jedyne wydawnictwo Zappy opublikowane nakładem Warner Bros., ponieważ ze względu na ówczesny konflikt artysty z byłym menadżerem, niemożliwe było wydanie we własnej wytwórni. "Zoot Allur

[Recenzja] Bob Dylan - "Blood on the Tracks" (1975)

Obraz
Po zakończeniu prac na albumem "Planet Waves", Bob Dylan i The Band wyruszyli na bardzo dobrze przyjętą trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Było to ogromne wydarzenie, ponieważ poprzednie występy Dylana odbyły się w połowie lat 60., po wydaniu "Blonde on Blonde". W dodatku koncerty wypadły bardzo dobrze, o czym można przekonać się dzięki dokumentowi w postaci dwupłytowego albumu "Before the Flood". Trasa trwała do lutego 1974 roku, a następnie Dylan zrobił sobie kilkumiesięczną przerwę. We wrześniu rozpoczął pracę nad nowym materiałem, nie angażując do nagrań żadnego członka The Band, lecz korzystając z pomocy muzyków sesyjnych. Album był gotowy do wydania pod koniec roku, a Columbia wypuściła nawet partię promocyjnych kopii. Jednak w grudniu twórca postanowił nagrać pięć utworów na nowo, zmieniając aranżacje, a nawet część tekstów, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło. Poprawione wersje trafiły na oficjalne wydanie "Blood on the Tracks&

[Recenzja] Pat Martino - "Baiyina (The Clear Evidence)" (1968)

Obraz
Życiorys Pata Martino mógłby posłużyć za scenariusz filmu lub książki. Nie cieszący się nigdy wielką popularnością, ale ceniony wśród krytyków i słuchaczy gitarzysta jazzowy cierpiał na zaniki pamięci. Zdarzało się, że podczas występów nagle przestawał grać. W drugiej połowie lat 70. napady amnezji, ale też inne dolegliwości, jak osłabienie, bóle głowy, a nawet halucynacje, jeszcze bardziej się nasiliły. Pod sam koniec dekady u muzyka zdiagnozowano tętniaka mózgu, który mógł nawet doprowadzić do jego śmierci. Skomplikowana operacja, podczas której gitarzysta stracił znaczną część lewej półkuli, doprowadziła do całkowitej utraty pamięci, w tym także umiejętności muzycznych. Jednak na tym historia wcale się nie kończy. Martino stopniowo odzyskiwał pamięć, a nawet ponownie nauczył się grać na gitarze i już w 1987 roku wydał album o wymownym tytule "The Return". Muzyk do dziś pozostaje aktywny. W pierwszych latach działalności Martino współpracował głównie z jazzowymi orga

[Recenzja] Present - "Triskaidékaphobie" (1980)

Obraz
Bohater tej recenzji jest ściśle powiązany z inną belgijską grupą, recenzowaną już wcześniej Univers Zero, która pod koniec lat 70. dała się poznać jako jeden z ciekawszych przedstawicieli awangardowego rocka. Zespół wydał wówczas dwa bardzo interesujące albumy - eponimiczny debiut (na reedycjach noszący tytuł "1313") oraz szczególnie ceniony "Heresie" - a także wziął udział w dwóch edycjach festiwalu Rock in Opposition. Wykonując trudną w odbiorze, bezkompromisową muzykę, grupa była jednak skazana na wyłącznie niszową sławę. Aby muzycy mogli zarobić choćby na swoje utrzymanie, konieczne było dawanie jak największej ilości występów. Organizowanie ich nie było jednak łatwe, o czym boleśnie przekonał się Roger Trigaux, gitarzysta zespołu, który wziął też na siebie obowiązki menadżera. Gdy sytuacja finansowa stała się naprawdę trudna, co prowadziło do wielu konfliktów w zespole, muzyk zdecydował się z niego odejść. Nie zamierzał jednak całkiem rezygnować z grania

[Recenzja] David Bowie - "Diamond Dogs" (1974)

Obraz
Po blisko dwóch latach wcielania się w postać Ziggy'ego Stardusta, wypełnionych intensywnym promowaniem albumów "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" i "Aladdin Sane", David Bowie miał już serdecznie dość swojego alter ego. Zwieńczeniem tamtego etapu w jego działalności jest nagrany na szybko "Pin Ups". Album okazał się kompletnie nijakim zbiorem przeróbek rockowych hitów z połowy lat 60., przearanżowanych na glamową modłę. Już to wydawnictwo przyniosło pewną zmianę w składzie. Miejsce Micka Woodmanseya, oryginalnego perkusisty Pająków z Marsa, zajął sam Aynsley Dunbar - utalentowany bębniarz, który dał się już poznać jako członek zespołów Johna Mayalla, Franka Zappy i Lou Reeda. Niedługo po tamtej sesji, chcąc definitywnie zerwać z wizerunkiem Ziggy'ego, Bowie pozbył się pozostałych Pająków, gitarzysty Micka Ronsona i basisty Trevora Boldera, a także współodpowiedzialnego za niedawne sukcesy producenta Kena Scotta.

[Recenzja] The Włodzimierz Nahorny Trio - "Heart" (1968)

Obraz
Włodzimierz Nahorny to klasycznie wyszkolony klarnecista, grający też na wielu innych instrumentach dętych oraz na pianinie. Jako saksofonista i flecista współpracował z pierwszą polską grupą rockową, Breakout, a już wcześniej dał się poznać na scenie jazzowej. Będący przedmiotem tej recenzji album "Heart" to jego debiut w roli lidera, wydany jako 15. pozycja fonograficznego cyklu "Polish Jazz". Nahorny już wcześniej był obecny w tej serii, jako członek zespołów Andrzeja Trzaskowskiego ("Seant") oraz Andrzeja Kurylewicza ("Ten + Eight"). Zresztą od tego ostatniego pożyczył sekcję rytmiczną, basistę Jacka Ostaszewskiego i perkusistę Sergiusza Perkowskiego, którzy towarzyszyli mu podczas pierwszej własnej sesji nagraniowej, w listopadzie 1967 roku. Album wypełniają autorskie kompozycje lidera. Część z nich nie była wcześniej znana Ostaszewskiemu i Perkowskiemu. Nahorny z premedytacją przyniósł do studia nowe tematy, które postanowił zarejest