Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2022

[Recenzja] Björk - "Fossora" (2022)

Obraz
To może być najlepszy piątek od dawna pod względem płytowych premier. Czekałem szczególnie na dwa tytuły. Nowy album grupy Magma niestety nie pojawił się jeszcze w streamingu, dlatego dziś będzie recenzja artystki, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Björk należy do moich ulubionych twórców popu. Zarówno ze względu na fantastyczne umiejętności wokalne, jak i fakt, że będąc przedstawicielką mainstreamu, w dodatku odnoszącą wielkie sukcesy komercyjne, w jej twórczości były też zawsze obecne pewne artystyczne ambicje. O ile na tych najsłynniejszch płytach, opublikowanych na przełomie wieków, przeważało bardziej komercyjne nastawienie, tak gdzieś z grubsza przed dekadą Islandka porzucoła duży przemysł fonograficzny, a jednocześnie zwróciła się w mniej kompromisowym kierunku. Tegoroczna "Fossora" jest na to kolejnym dowodem. Wprawdzie dominują tu nagrania o wyraźnie zaznaczonych liniach melodycznych, jednak jest też miejsce na wiele eksperymentów w sferze aranżacji, brzmienia i

[Recenzja] Horace Tapscott Quintet - "The Giant Is Awakened" (1969)

Obraz
Przed kilkoma dniami zmarł jeden z ostatnich wielkich jazzmanów, saksofonista Pharoah Sanders. Nie będzie z tej okazji poświęconej mu recenzji, bo już wcześniej zdążyłem opisać te najciekawsze  dokonania, tak w roli lidera, jak i sidemana. Ciekawe, że jednym z tych albumów jest zeszłoroczny "Promises", stworzony z elektronicznym producentem Floating Points i ze wsparciem Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej. Płyta ta pokazała, że nawet w okolicach osiemdziesiątki można pozostać muzykiem otwartym na zupełnie nowe wyzwania i przy okazji nagrać jedno ze swoich najbardziej udanych dzieł. Tak wspaniałe zwieńczenie kariery nie zdarza się często. W przypadku Sandersa jest to tym bardziej niezwykle, że chociaż w początkach kariery grał u boku Johna Coltrane'a, Sun Ra czy Michaela Mantlera w jego The Jazz Composer's Orchestra, sam nie był w żadnym razie nowatorem. Nic nie ujmując jego umiejętnościom instrumentalnym - był przecież znakomitym tenorzystą i improwizatorem - jako twó

[Recenzja] Art Zoyd - "Symphonie pour le jour où brûleront les cités" (1976/1981)

Obraz
Obiecałem kiedyś omówić twórczość najważniejszych przedstawicieli ruchu Rock in Opposition i zamierzam ten cykl kontynuować. Do tej pory zrecenzowałem już najważniejsze płyty Henry Cow, Samla Mammas Manna, Univers Zero - trzech spośród pięciu grup założycielskich - oraz Art Bears, czyli de facto  okrojonego o część muzyków Henry Cow. Dwóch pozostałych inicjatorów tej opozycyjnej dla mainstreamu organizacji, czyli włoski Stormy Six i francuski Etron Fou Leloublan, uważam za niewystarczająco interesujących, by poświęcać im więcej miejsca. Zostają więc tak naprawdę dwa zespoły z drugiego rzutu, belgijski Aksak Maboul i francuski Art Zoyd, które zgłosiły swój akces do RiO pod koniec 1978 roku, kilka miesięcy po pierwszym festiwalu z udziałem oryginalnej piątki. Za twórczość Belgów prawdopodobnie zabiorę się w przyszłości, natomiast już teraz przyjrzę się bliżej dokonaniom Francuzów. Historia Art Zoyd, początkowo z nazwą pisaną jako Art Zöyd, zaczęła się już pod koniec lat 60., jednak wówcz

[Recenzja] Coil - "Horse Rotorvator" (1986)

Obraz
Chodzi mi po głowie od pewnego czasu zrobienie przeglądu najlepszych płyt lat 80., bo to muzycznie była świetna dekada, a niezasłużenie ma dość kiepską opinię. Wynika to w znacznej mierze stąd, że tych naprawdę ciekawych rzeczy trzeba szukać przede wszystkim poza ówczesnym mainstreamem, choć i w jego obrębie zdarzały się naprawdę udane dzieła. Gdybym miał przygotować listę najlepszych, powiedzmy, stu płyt tamtego dziesięciolecia, to z całą pewnością nie zabrakłoby na niej miejsca dla "Horse Rotorvator", drugiego długogrającego wydawnictwa duetu Coil. To album doskonale reprezentujący tę dekadę, zawierający w sobie co najlepsze z tamtego okresu, a jednocześnie całkiem pozbawiony tego, za co najłatwiej go krytykować, czyli brzmieniowo-aranżacyjnego kiczu. Jest to w dodatku album, który z pewnością nie mógłby powstać we wcześniejszych dziesięcioleciach, ale później, nawet w bieżącym roku, to już jak najbardziej. Pierwsze, co zwraca uwagę, to pastoralna okładka, przedstawiająca a

[Recenzja] Chico Freeman - "Kings of Mali" (1978)

Obraz
Chico Freeman, saksofonista z Chicago, w pierwszych latach swojej profesjonalnej działalności zdecydowanie nie próżnował. Tylko w okresie od 1977 do 1984 roku wydał ponad tuzin albumów. Z czasem jednak coraz rzadziej publikował nową muzykę, co z pewnością zaważyło na jego stosunkowo niewielkiej rozpoznawalności, nawet wśród miłośników jazzu. Niektóre z jego płyt do dziś nie doczekały się ani wydania na kompakcie, ani obecności w serwisach streamingowych. Los ten podzielił nawet jeden z jego najlepszych albumów, "Kings of Mali", opublikowany przez India Navigation w 1978 roku w Stanach i dwa lata później w Japonii. Do dziś są to jedyne autoryzowane edycje tego materiału. Liderowi, grającemu tu na tenorze, sopranie, różnych fletach oraz afrykańskim balafonie, towarzyszą tak zacni muzycy, jak Anthony Davis, Cecil McBee czy Jay Hoggard i Don Moye, odpowiadający za mniej i bardziej egzotyczne instrumenty perkusyjne. A te odgrywają tu niemałą rolę. Album, zainspirowany średniowiecz

[Recenzja] The Lounge Society - "Tired of Liberty" (2022)

Obraz
Trzy najlepsze współczesne zespoły rockowe - black midi, Squid oraz Black Country, New Road - mają zaskakująco zbieżne ze sobą biografie. Wszystkie te grupy powstały w ciągu kilku ostatnich lat w Wielkiej Brytanii, a rozpoznawalność przyniosły im występy w londyńskim klubie Windmill Brixton oraz współpraca z wytwórnią Speedy Wunderground Dana Careya, który także produkował ich pierwsze nagrania. Dokładnie tak samo zaczyna się historia kwartetu The Lounge Society, który właśnie zaprezentował swój debiutancki album "Tired of Liberty". Czy to kolejne wielkie dzieło tej sceny? W porównaniu z "Ants From Up There", "Bright Green Field" czy "Cavalcade" i "Hellfire", pierwsze długogrające wydawnictwo Salonu Towarzyskiego wypada na pewno niezbyt oryginalnie. Stylistycznie najbliżej tu do Squid - i to chyba niekoniecznie ze względu na wspólną inspirację twórczością Talking Heads - jednak brakuje tego szaleństwa, precyzji oraz kreatywności w rozwi

[Recenzja] Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi - "Trzy siostry" (2022)

Obraz
Trudno uwierzyć, że materiał na to wydawnictwo powstał już w zeszłym roku. Okładka zdaje się nawiązywać do wojny w Ukrainie, a w połączeniu z fragmentem jednego z tekstów - zainspirowanym sztuką Antoniego Czechowa - brzmiącym  Trzy siostry lecą do Moskwy , nabiera bardzo dosłownego znaczenia. I zaskakująco koresponduje z trwającą właśnie kontrofensywą Ukrainy. Sama muzyka też nieźle pasuje do obecnej sytuacji geopolitycznej. Chociaż działający już od kilku lat projekt Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi tworzą muzycy na co dzień związani ze sceną blackmetalową - udzielający się w takich zespołach, jak Furia, Odraza czy Gruzja - to zawartość EP "Trzy siostry" wpisuje się w estetykę zimnofalową. Tego typu klimat doskonale odzwierciedlał niegdyś nastroje z czasów zimnej wojny. Czemu więc nie miałby się sprawdzić teraz, gdy stosunki na linii Wschód-Zachód znów uległy, eufemistycznie mówiąc, ochłodzeniu, a do tego stoimy właśnie u progu kryzysu związanego z brakiem surowców energetycznych i g

[Recenzja] Jockstrap - "I Love You Jennifer B" (2022)

Obraz
W 2022 roku wyjątkowo dobrze ma się muzyka art-popowa. W serwisach streamingowych niezwykłą popularnością cieszy się stary przebój Kate Bush, "Running Up That Hill", niedawno przypomniany w serialu "Stranger Things". Niedługo odbędzie się premiera nowego albumu Björk, "Fossora", a już jakiś czas temu Perfume Genius wydał bardzo dobry "Ugly Season". Żeby jednak mówić o prawdziwym renesansie tej stylistyki, potrzeba też nowych, uzdolnionych twórców. I w tym miejscu wchodzi, cała na biało, grupa Jockstrap, która właśnie opublikowała swój debiutancki longplay "I Love You Jennifer B". Zespół współtworzy dwoje młodych twórców: niemający póki co większych osiągnięć Taylor Skye oraz Georgia Ellery, którą możecie kojarzyć z gry na instrumentach smyczkowych w Black Country, New Road. Pochodzący z różnych regionów Wielkiej Brytanii muzycy poznali się w londyńskiej Guildhall School of Music & Drama, gdzie Ellery uczyła się w klasie jazzowych sk

[Recenzja] The Smiths - "The Queen Is Dead" (1986)

Obraz
W ostatnich dniach temat śmierci Elżbiety II nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych wszelkiego typu. Wiele się o niej pisze i mówi, choć niekoniecznie w kontekście wpływu na popkulturę. A ten był przecież ogromny. Weźmy tylko samą muzykę rozrywkową. Grupy Gentle Giant czy Queen nagrały swoje interpretacje hymnu "God Save the Queen", który przez ostatnie dekady kojarzył się wyłącznie z tą jedną królową, zaś własne utwory jej poświęcone stworzyli m.in. The Beatles, Sex Pistols czy The Smiths. Dwóch ostatnich zdecydowanie nie można nazwać pochlebnymi - stanowią niezawoalowaną krytykę monarchistycznego ustroju. W tym samym czasie, gdy w rządzonej przez komunistów Polsce każda piosenka przed publikacją lub emisją musiała zostać dopuszczona przez cenzurę, na Zachodzie można było bez konsekwencji śpiewać o czymkolwiek. Nawet oskarżać cieszącą się powszechnym szacunkiem głowę państwa o faszystowski reżim  i odmawiać jej człowieczeństwa, jak czynili Pistolsi, albo zdecydowanie

[Recenzja] Dead Can Dance - "Toward the Within" (1994)

Obraz
Pierwszej - a przez kolejne dwie dekady także jedynej - koncertówki Dead Can Dance nie należy traktować wyłącznie jako dodatku do podstawowej dyskografii. To zapis występów w kalifornijskim Mayfair Theatre z listopada 1993 roku, niedługo przed jego uszkodzeniem w wyniku trzęsienia ziemi, po którym nadawał się już tylko do rozbiórki. Duet Lisy Gerrard i Brendana Perry, wsparty przez kilku dodatkowych muzyków, zaprezentował wówczas głównie materiał nieobecny na żadnej ze swoich studyjnych płyt. Z piętnastu utworów zawartych na "Toward the Within" tylko cztery pojawiły się na wcześniejszych wydawnictwach: "Cantara" na "Within the Realm of a Dying Sun", "The Song of the Sybil" na "Aion", natomiast "Yulunga (Spirit Dance)" i "The Wind That Shakes the Barley" na "Into the Labyrinth". Pozostałych jedenaście nagrań to zarówno premierowe kompozycje Perry'ego lub Gerrard, jak i aranżacje tradycyjnych pieśni. Więk

[Recenzja] Steve Reich & Musicians - "Music for 18 Musicians" (1978)

Obraz
Wytwórnia fonograficzna ECM kojarzona jest przede wszystkim z muzyką jazzową - przede wszystkim z jej specyficzną odmianą, którą powszechnie określa się mianem jazzu w stylu ECM, choć w początkach dominowały bardziej awangardowe formy. Jednak katalog labelu nie ogranicza się wyłącznie do tego gatunku. Bardzo dobrze prosperował też dział muzyki klasycznej, który na dobre wystartował w połowie lat 80., jako The ECM New Series, jednak zainaugurował go wydany już w 1978 roku "Music for 18 Musicians" Steve'a Reicha. To znaczące dzieło minimalizmu i ogólnie XX-wiecznej poważki, które odniosło też sukces komercyjny. Sto tysięcy sprzedanych egzemplarzy to wynik, jakiego można by się spodziewać raczej po muzyce rozrywkowej. Steve Reich zaliczany jest do pionierów minimalizmu. W młodości fascynował go jednak przede wszystkim jazz. Pod wpływem nagrań Milesa Davisa, Johna Coltrane'a oraz Charliego Parkera chciał zostać bopowym bębniarzem. Z czasem coraz bardziej pociągała go muzy

[Recenzja] Soft Machine - "Grides" (2006)

Obraz
Koncertowa część dyskografii Soft Machine jest naprawdę obszerna, co wielu słuchaczy może zniechęcać do jej zgłębiania. Na pewno warto podejść do tego tematu w zorganizowany sposób. Sięganie po losowe pozycje w przypadkowej kolejności nie ma wiele sensu. Istnieje ryzyko trafienia na nagranie kiepskiej jakości, co zniechęci do dalszych eksploracji. Niekoniecznie dobrym pomysłem jest także słuchanie według dat wydania, co zamiast pogłębić wiedzę o rozwoju zespołu, wprowadzi tylko więcej chaosu. Teoretycznie dobrym rozwiązaniem wydaje się poznawanie tych archiwaliów zgodnie z datami rejestracji, najlepiej pomiędzy płytami studyjnymi, bo wtedy wspaniale słychać, jak stopniowo zmieniał się styl Soft Machine. To jednak raczej propozycja dla tych, którzy już są zaangażowanymi miłośnikami grupy. Tym mniej przekonanym proponowałbym zacząć od którejś z najbardziej cenionych pozycji. Najlepiej od "Grides" - możliwe, że najlepszej pozycji w tym nieprzebranym stosie archiwalnych wydawnict

[Recenzja] Brian Eno - "Ambient 4: On Land" (1982)

Obraz
Cztery lata po zainaugurowaniu serii "Ambient" kultowym "Music for Airports", ukazała się czwarta i - jak pokazał czas - ostatnia odsłona tetralogii Briana Eno. W przeciwieństwie do dwóch środkowych albumów, "On Land" artysta firmuje wyłącznie własnym nazwiskiem. Jednak w nagraniach wspomogło go kilku gości: Bill Laswell i Michael Beinhorn, czyli producencki duet Material, a także trębacz Jon Hassell czy gitarzyści Axel Gros i Michael Brook. Za produkcję ponownie odpowiada Eno, natomiast rolę jednego z inżynierów dźwięku objął Daniel Lanois, co rozpoczęło wieloletnią współpracę tej dwójki. Polegała ona zarówno na tworzeniu własnej muzyki - z bardzo dobrym skutkiem - jak i na objęciu produkcyjnej pieczy nad najsłynniejszymi albumami grupy U2, co już niekoniecznie jest dla nich powodem do dumy. Skupmy się zatem na "Ambient 4: On Land". Osiem kompozycji lidera - jedynie rozpoczynający album "Lizard Point" powstał przy pomocy muzyków Materi

[Recenzja] Kali Malone - "Living Torch" (2022)

Obraz
Kim jest Kali Malone? Choć wielu osobom jej nazwisko nic nie powie, jest to jedna z najważniejszych postaci we współczesnej muzyce eksperymentalnej. Ta mieszkająca od dziesięciu lat w Szwecji Amerykanka, adeptka sztokholmskiej Royal College of Music na kierunku kompozycji elektroakustycznej, zasłynęła swoimi minimalistycznym kompozycjami na organy piszczałkowe. Blisko dwugodzinny "The Sacrificial Code" był jednym z najszerzej komentowanych niemainstreamowych albumów 2019 roku. Tegoroczny, choć nagrany już na przełomie lat 2020/21, "Living Torch" nie jest bezpośrednią kontynuacją tamtego dzieła, a próbą innego podejścia do tematu. To wciąż muzyka o bardzo minimalistycznym, dronowym charakterze, lecz sięgająca po zupełnie nowe dla artystki brzmienia. Miejsce organów zajęły syntezatory, w tym klasyczny modularny ARP 2500. Możemy usłyszeć tu także także dęciaki: puzon Matsa Äleklinta, muzyka znanego chociażby z Angles i Fire! Orchestra, a także klarnet basowy Isaka Hedt