Posty

Wyświetlam posty z etykietą windmill scene

[Recenzja] Ugly - "Twice Around the Sun" (2024)

Obraz
Brytyjska grupa Ugly należy do najbardziej obiecujących przedstawicieli sceny Windmill, którzy wciąż nie mają na koncie długogrającego albumu. Kapela istnieje od blisko dekady, ale wypuściła do tej pory jedynie kilkanaście singli i EPek. Najnowsze wydawnictwo, zgodnie z tytułem "Twice Around the Sun", zbiera nagrania z dwóch ostatnich lat. Do pięciu kawałków wypuszczonych już na singlach - od opublikowanych w 2022 roku "I'm Happy You're Here" oraz "Sha", przez zeszłoroczne "The Wheel" i "Hands of Man", po świeży "Shepherd's Carol", sprzed dwóch miesięcy - doszła tylko jedna nowa kompozycja, w dodatku znana z koncertowych wykonań. Jeśli więc ktoś śledził poczynania zespołu na bieżąco, to "Twice Around the Sun" nie przynosi żadnych zaskoczeń. W przypadku tej młodej brytyjskiej sceny trudno uniknąć porównań do jej głównych reprezentantów: black midi, Squid i Black Country, New Road. Tu najbliżej do tego osta

[Recenzja] Leather.head - "welded" (2023)

Obraz
Oczekiwania miałem spore. W zeszłym roku londyński kwintet Leather.head zrobił na mnie duże wrażenie singlami "Hordes" i "Mara" oraz EPką ze starymi nagraniami demo, "live and limp vol. 1". W recenzji tej ostatniej pisałem, że może to być kolejny wielki zespół sceny Windmill. Słuchając wydanej rok póżniej EPki "welded" nie jestem już tego aż tak pewien. Zauważam tu pewien zastój, a nawet regres. Melodie nie są już tak wyraziste, natomiast w charakterystycznym dla tej grupy łączeniu różnych stylów jest jakby mniej kreatywności, a więcej jazdy na autopilocie.  Można też poczuć się rozczarowanym faktem, że na tym blisko 20-minutowym, składającym się z pięciu ścieżek wydawnictwie, są w zasadzie tylko trzy pełnoprawne utwory - "flesh", tytułowy "welded" oraz "in guilts maw i". Pierwszy z nich pokazuje bardziej pogodne, wygładzone i prawie piosenkowe oblicze grupy, choć w pewnym momencie następuje przełamanie, po którym ut

[Recenzja] Squid - "O Monolith" (2023)

Obraz
Od tego albumu zależało, czy Squid ugruntuje swoją pozycję jednego z najlepszych zespołów na współczesnej scenie rockowej, czy okaże się tylko sensacją jednego sezonu. Pierwszy album, "Bright Green Field" sprzed dwóch lat, to moim zdaniem najlepszy jak dotąd rockowy debiut XXI wieku. Jednocześnie nie jest to płyta pozbawiona wad - przede wszystkim zbyt długa, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie każdy utwór wnosi tam coś unikalnego. Squid na "O Monolith" musiał udowodnić, że jest w stanie powtórzyć to, czego na swoich drugich albumach dokonały zaprzyjaźnione, wywodzące się z tej samej londyńskiej sceny grupy black midi i Black Country, New Road. "Cavalcade" oraz "Ants From Up There" stanowią znaczny postęp względem swoich poprzedników, przebijając je choćby muzyczną dojrzałością, większą wyrazistością kompozycji czy wypracowaniem bardziej idiomatycznego stylu. Czy to się tu udało? Squid niewątpliwie poczynił istotne postępy pod każdym prakty

[Recenzja] Opus Kink - "My Eyes, Brother!" (2023)

Obraz
Na Opus Kink, zespół ze sceny Windmill, zwróciłem już uwagę przy okazji zeszłorocznej EPki "'til the Stream Runs Dry". Właśnie opublikowany "My Eyes, Brother!" to wciąż jeszcze nie długogrające wydawnictwo, a kolejny minialbum. W międzyczasie stosunkowo niewiele zmieniło się w muzyce zespołu. Stylistycznie jest to wciąż energetyczna, intensywna mieszanka punk rocka z jazzującymi partiami trąbki i saksofonu oraz dodatkiem brzmień klawiszowych. Trochę poprawiła się muzyka zespołu od strony kompozytorskiej. Utwory wydają się odrobinę mocniejsze melodycznie, a na pewno bardziej nieprzewidywalne pod względem budowy, często zaskakując przejściami z jednej estetyki w drugą, jak choćby w "Dust", który płynie przeobraża się z art-punku w starego bluesa z obskurnej speluny. Zresztą cały album ma taki pubowy klimat, z pożnych godzin nocnych, kiedy już wszyscy - włącznie z przygrywającym zespołem - są porządnie wstawieni. O ile u innych twórców z kręgu Windmill da

[Recenzja] Maruja - "Knocknarea" (2023)

Obraz
Młode zespoły dołączające do sceny Windmill mają nieco ułatwiony start, a to ze względu na zainteresowanie wokół tego całego zjawiska. Z drugiej strony, muszą mierzyć się z porównaniami do tych kapel, którym już udało się wybić. W przypadku niedawno opisywanej przeze mnie debiutanckiej EPki "Epic the Movie" Cowboyy, faktycznie trudno uniknąć skojarzeń ze wczesnym black midi. Kolejnych debiutantów, pochodzącą z Manchesteru grupę Maruja, która w zeszłym miesiącu także wydała swój pierwszy minialbum, zestawia się często z Black Country, New Road. Czy słusznie? Chyba jednak nie do końca. EPka "Knocknarea" to nieco ponad dwadzieścia minut muzyki, w całości wydanej wcześniej na singlach. Przy czym kwartet wypuścił dotąd w sumie sześć utworów, a tutaj zebrano jedynie cztery najnowsze. Dwa pominięte, "Tao" i "Rage", pokazują, że już na tym najwcześniejszym etapie kariery zespół doskonale wiedział, co chce grać. Najprościej określić tę muzykę jako post-pu

[Recenzja] HMLTD - "The Worm" (2023)

Obraz
HMLTD - lub Happy Meal Ltd - wydawał się typowym drugorzędnym przedstawicielem sceny Windmill. Opublikowany w 2020 roku debiut "West of Eden" nie wyróżnia się szczególnie na tle pierwszych płyt innych grup z tego kręgu. Wypełniają go raczej konwencjonalne, na ogół bardzo przyjemne piosenki, obowiązkowo  osadzone w stylistyce post-punku, choć z lekkimi wpływami synthpopu oraz glamowej estetyki. W ciągu trzech kolejnych lat kwintet przeszedł jednak przedziwną ewolucję i to niemal beż żadnych zmian w składzie, choć wymiana klawiszowca Zachariego Cazesa na Setha Evansa - muzyka znanego ze współpracy z black midi - mogła odegrać pewną rolę w tym procesie. Album "The Worm" to zwariowana opera artrockowa, osadzona w alternatywnej wersji średniowiecznej Anglii i inspirowana staroangielskim, mediewalnym folklorem oraz dystopijnym science fiction, opowiadająca o gargantuicznym robaku pożerającym kraj. Z czasem jednak okazuje się, że narrator - wprost utożsamiany z wokalistą g

[Recenzja] Cowboyy - "Epic the Movie" (2023)

Obraz
Scena Windmill rozrasta się w naprawdę imponującym tempie. Co kilka miesięcy opisuję kolejnych debiutantów. "Epic the Movie" to pierwsze większe - choć jeszcze nie pełnowymiarowe - wydawnictwo założonej w zeszłym roku grupy Cowboyy. Na niespełna piętnastominutowe EP składa się pięć kawałków, łączących punkową energię, math-rockowe repetycje oraz nierzadko mówione partie wokalne. Muzycy mogą się wypierać inspiracji twórczością najsłynniejszego przedstawiciela sceny, ale jeśli komuś brakuje takiego black midi, jak na debiutanckim "Schlagenheim", to "Epic the Movie" powinien go zainteresować, nawet pomimo różnicy poziomu. Finałowy "Nothing" na też w sobie coś z "For the First Time" Black Country, New Road. Jest tu również ta charakterystyczna dla całej sceny nerwowość i niepewność, spowodowana być może faktem, że większość grup debiutowała już w czasie kryzysu związanego z brexitem oraz pandemią. W nagraniach nie dzieje się nic spektakular

[Recenzja] deathcrash - "Less" (2023)

Obraz
Mniej to czasem lepiej. I tak właśnie jest w przypadku drugiego albumu deathcrash o wszystko mówiącym tytule "Less". W porównaniu z zeszłorocznym "Return" jest to płyta niemal o połowę krótsza, zarówno pod względem ilości utworów, jak i całkowitego czasu trwania. Wówczas pisałem, że potencjał nie został w pełni wykorzystany. A w sumie wystarczyłoby ograniczyć się do tych czterdziestu, góra czterdziestu pięciu minut, zamiast pakować na płytę co popadnie . No i chyba ktoś podrzucił ten tekst muzykom - albo, co bardziej prawdopodobne, sami wyciągnęli odpowiednie wnioski - bo najnowsze wydawnictwo dobija ledwie do trzydziestu ośmiu minut. Jednak nie z samą długością tamtej płyty mam największy problem, a z nierówną jakością poszczególnych utworów, które bazując często na tych samych rozwiązaniach, nie zawsze wypadają wystarczająco charakterystycznie. Tym razem nagrań jest tylko siedem, za to każde prezentuje się stosunkowo wyraziście. Londyński kwartet nie dokonuje tu ż

[Recenzja] Black Country, New Road - "Live at Bush Hall" (2023)

Obraz
Nie spodziewałem się tak szybko nowego albumu Black Country, New Road. "Live at Bush Hall" to wprawdzie materiał nagrany podczas koncertów, ale składa się wyłącznie z kompozycji bez wcześniejszej premiery fonograficznej. W trakcie zeszłorocznej trasy zespół nie promował swojego znakomitego drugiego albumu "Ants From Up There" ze względu na rozstanie z dotychczasowym frontmanem Isaacem Woodem. To drugi raz, gdy muzycy musieli zaczynać właściwie od nowa. Wcześniej, po nagraniu jedynego albumu pod szyldem Nervous Conditions, rozstali się z oryginalnym wokalistą Connorem Browne'em ze względu na zarzuty kryminalne pod jego adresem. Wówczas następca znalazł się w zespole i znakomicie sprawdził się w tej roli, dzięki charyzmie, która uczyniła go najbardziej, jak się przynajmniej zdawało, rozpoznawalnym ogniwem zespołu. Kiedy Wood postanowił zrezygnować z powodu złego stanu zdrowia psychicznego, zdecydowano się na podobne rozwiązanie. Zastąpienie tak rozpoznawalnego i c

[Recenzja] Dry Cleaning - "Swampy" (2023)

Obraz
Najnowsze wydawnictwo Dry Cleaning to jedynie pięcioutworowa EPka. Składają się na nią dwa premierowe utwory, wydane już wcześniej na singlu, a także remiksy dwóch kawałków z zeszłorocznego "Stumpwork" oraz jedno nagranie demo. Najmocniejszym punktem całości jest tytułowy "Swampy", w warstwie wokalnej przynoszący typową dla Florence Shaw melodeklamację, jednocześnie wzbogacając warstwę instrumentalną o klimat amerykańskiego południa. Efekt jest naprawdę fajny i mogę śmiało zaliczyć ten kawałek do moich ulubionych w dorobku zespołu. "Sombre Two" to już tylko instrumentalna, nastrojowa miniaturka, za to pokazująca muzyków od bardziej subtelnej, nawet trochę jazzującej strony. Lepiej byłoby jednak rozwinąć ten pomysł w pełnoprawny utwór. Całkiem ciekawie wypada też remiks "Hot Penny Day", gdzie bez zmian pozostała warstwa wokalna, natomiast instrumentalnie nabrał bardziej elektronicznego charakteru. Całkiem odwrotnie postąpiono w przypadku "Gar

[Recenzja] Shame - "Food for Worms" (2023)

Obraz
Jedną rzeczy, które najbardziej imponują mi w scenie Windmill jest to, że jej poszczególni przedstawiciele  nie chcą stać w miejscu, a zamiast tego rozwijają się wraz z kolejnymi płytami. Dotąd największej ewolucji dokonały grupy black midi i Black Country, New Road na swoich drugich albumach. Niedługo przekonamy się, czy podobną niespodziankę szykuje Squid - na czerwiec zaplanowane jest jego drugie pełnowymiarowe wydawnictwo "O Monolith", a znakomity singiel "Swing" pokazuje pewien rozwój zespołu. Tymczasem trzeci album wydała grupa Shame i chociaż "Food for Worms" w żadnym wypadku nie przynosi jakiś bardzo drastycznych zmian, to ciekawie rozszerza stylistykę znaną z wydanego dwa lata temu "Drunk Tank Pink". Najbardziej zauważalne zmiany, jakie zaszły w muzyce Shame, to większa wyrazistość melodyczna, bogatsze aranżacje oraz więcej subtelności, przy jednoczesnym zachowaniu młodzieńczej energii. W rozwoju zespołu pewien udział mógł mieć Mark Elli

[Recenzja] Shame - "Drunk Tank Pink" (2021)

Obraz
Zmarł Tom Verlaine, śpiewający gitarzysta, klawiszowiec i kompozytor grupy Television. Jej debiutancki album "Marquee Moon" to jedno z największych dzieł muzyki około-punkowej, którego wpływ na cały nurt naprawdę trudno przecenić. Bez Verlaine'a i Television nie byłoby pewnie wielu innych grup. Może nie byłoby też tej całej potężnej dziś sceny Windmill, reprezentowanej m.in. przez zespół Shame, choć jego muzycy lubią powoływać się raczej na Davida Bowie czy The Stooges. Londyński kwintet zadebiutował już w 2018 roku płytą "Songs of Praise" - wyprzedzając tym samym nawet "Schlagenheim" black midi - ale większe uznanie zdobył po trzech latach, gdy istniała już i zdobywała popularność cała scena, wraz ze swoim drugim albumem "Drunk Tank Pink". Trochę wstyd przyznać, ale sam nie dostrzegłem wówczas w grupie większego potencjału. Podobnie miałem z Dry Cleaning, którego debiut pozostawił mnie obojętnym, ale dałem mu drugą szansę po usłyszeniu singl

[Recenzja] Leather.head - "live and limp vol. 1" (2022)

Obraz
Zapamiętajcie tę nazwę, bo to prawdopodobnie kolejny wielki zespół tej młodej brytyjskiej sceny rockowej, skupionej wokół londyńskiego klubu Windmill. Kiedy w 2019 roku debiutował black midi nawet nie przypuszczałem, że to początek tak ciekawego zjawiska. Dwa lata później zespół ten wydał drugi, niesamowicie rozwojowy względem pierwszego album, a równolegle zadebiutowały kolejne świetne grupy, jak Squid, Dry Cleaning czy Black Country, New Road. Lawina się rozpędza, bo właśnie kończący się rok przyniósł kolejne bardzo udane płyty tych grup - jedynie Squid nie wypuścił nic nowego - a także następne długogrające debiuty, wśród których zabrakło jednak czegoś naprawdę wyjątkowego. No, z wyjątkiem Jockstrap, który jednak mimo powiązań ze sceną, niekoniecznie łapie się do niej pod względem stylistycznym. Ale już w przyszłym roku może dojść do pewnych przetasowań na szczycie, jeśli doczekamy się pełnowymiarowego wydawnictwa Leather.head. W pierwszej połowie tego roku grupa opublikowała dwa po

[Recenzja] ブラック・ミディ- "ライヴ・ファイヤ" (2022)

Obraz
Chociaż jest to wydawnictwo przeznaczone przede wszystkim na rynek japoński, jako rodzaj promocji właśnie trwającej mini trasy black midi po Azji, warto poświęcić mu odrobinę uwagi. "Live Fire" - darujmy sobie zapis tytułu w katakanie - to po pierwsze niezłe podsumowanie dotychczasowej twórczości jednego z najbardziej ekscytujących przedstawicieli współczesnego rocka, a po drugie nienajgorszy pokaz tego, na co go stać na scenie. Swoją reprezentację mają tu wszystkie trzy dotychczasowe albumy, z naciskiem na wydany latem "Hellfire", ale  są też trzy kawałki z poprzedniego "Cavalcade" i dwa z debiutanckiego "Schlagenheim", a całości dopełnia jedno premierowe nagranie. Muzycy - podstawowe trio  Geordiego Greepa, Camerona Pictona i Morgana Simpsona wspiera tu wyłącznie klawiszowiec Seth Evans - na żywo grają z niesamowitą energią, nie mając przy tym żadnych problemów z dość skomplikowanymi partiami. Jeśli do czegoś trzeba się tu przyczepić, to na pew

[Recenzja] Dry Cleaning - "Stumpwork" (2022)

Obraz
Okładka "Stumpwork" może konkurować z "Together" grupy Duster o tytuł najmniej estetycznej tegorocznej oprawy graficznej albumu muzycznego. Na szczęście muzycznie prezentuje się znacznie lepiej, niż można by się spodziewać po samym wzrokowym kontakcie. Drugi album londyńskich post-punkowców Dry Cleaning to płyta na pewno lepsza od całkiem przecież dobrego zeszłorocznego "New Long Leg". Kwartet nie odchodzi daleko od wypracowanego stylu - opierającego się na zestawieniu bezemocjonalnych melodeklamacji Florence Shaw z intensywną grą instrumentalistów - choć nieco wzbogaca aranżacje. Nie jest to wprawdzie tak przełomowe i dojrzałe dzieło, jak "Cavalcade" czy "Ants From Up There" - drugie albumy najsłynniejszch przedstawicieli tej młodej brytyjskiej sceny, black midi i Black Country, New Road - ale niewątpliwie ugruntowuje pozycję Dry Cleaning jako jednego z bardziej interesujących zespołów we współczesnym rocku. Co na pewno zwraca uwagę, t

[Recenzja] The Lounge Society - "Tired of Liberty" (2022)

Obraz
Trzy najlepsze współczesne zespoły rockowe - black midi, Squid oraz Black Country, New Road - mają zaskakująco zbieżne ze sobą biografie. Wszystkie te grupy powstały w ciągu kilku ostatnich lat w Wielkiej Brytanii, a rozpoznawalność przyniosły im występy w londyńskim klubie Windmill Brixton oraz współpraca z wytwórnią Speedy Wunderground Dana Careya, który także produkował ich pierwsze nagrania. Dokładnie tak samo zaczyna się historia kwartetu The Lounge Society, który właśnie zaprezentował swój debiutancki album "Tired of Liberty". Czy to kolejne wielkie dzieło tej sceny? W porównaniu z "Ants From Up There", "Bright Green Field" czy "Cavalcade" i "Hellfire", pierwsze długogrające wydawnictwo Salonu Towarzyskiego wypada na pewno niezbyt oryginalnie. Stylistycznie najbliżej tu do Squid - i to chyba niekoniecznie ze względu na wspólną inspirację twórczością Talking Heads - jednak brakuje tego szaleństwa, precyzji oraz kreatywności w rozwi

[Recenzja] Jockstrap - "I Love You Jennifer B" (2022)

Obraz
W 2022 roku wyjątkowo dobrze ma się muzyka art-popowa. W serwisach streamingowych niezwykłą popularnością cieszy się stary przebój Kate Bush, "Running Up That Hill", niedawno przypomniany w serialu "Stranger Things". Niedługo odbędzie się premiera nowego albumu Björk, "Fossora", a już jakiś czas temu Perfume Genius wydał bardzo dobry "Ugly Season". Żeby jednak mówić o prawdziwym renesansie tej stylistyki, potrzeba też nowych, uzdolnionych twórców. I w tym miejscu wchodzi, cała na biało, grupa Jockstrap, która właśnie opublikowała swój debiutancki longplay "I Love You Jennifer B". Zespół współtworzy dwoje młodych twórców: niemający póki co większych osiągnięć Taylor Skye oraz Georgia Ellery, którą możecie kojarzyć z gry na instrumentach smyczkowych w Black Country, New Road. Pochodzący z różnych regionów Wielkiej Brytanii muzycy poznali się w londyńskiej Guildhall School of Music & Drama, gdzie Ellery uczyła się w klasie jazzowych sk

[Recenzja] Dry Cleaning - "New Long Leg" (2021)

Obraz
Już za dwa miesiące grupa Dry Cleaning opublikuje swój drugi album. To dobry moment, aby przypomnieć jej zeszłoroczny debiut. Chociaż kwartet nagrywa dla labelu 4AD - kojarzonego przede wszystkim z takimi nazwami, jak Dead Can Dance czy Cocteau Twins - grana przez niego muzyka mieści się w nieco innej kategorii. To przedstawiciel tej samej młodej sceny brytyjskiego rocka, co black midi, Black Country, New Road czy Squid. O ile jednak tamte zespoły bardzo kreatywnie czerpią z przeszłości, tworząc muzykę na miarę XXI, tak "New Long Leg" sprawia raczej wrażenie jakiejś zapomnianej płyty z lat 80., poddanej bardziej współczesnemu masteringowi. Co wcale nie znaczy, że nie jest to muzyka dobra na dzisiejsze czasy. Młodzi londyńczycy upodobali sobie granie post-punku z okolic Gang of Four, Public Image Ltd., The Raincoats, Wire czy nawet This Heat, z dużą domieszką noise rocka w stylu Sonic Youth, choć bez charakterystycznej dla tych grup skłonności do eksperymentu. Otrzymujemy tu z

[Recenzja] black midi - "Hellfire" (2022)

Obraz
Poprzedni rok był pod jednym względem absolutnie wspaniały. Tyle świetnych płyt, ile się wówczas ukazało, to prawdziwa rzadkość. Jednak po tych nieco ponad sześciu miesiącach roku 2022 mogę stwierdzić tyle, że jeśli ustępuje on poprzedniemu, to tylko nieznacznie. Pierwsze półrocze, wypełnione wieloma interesującymi dziełami, pięknie rozpoczął "Ants From Up There", drugi album Black Country, New Road. Równie potężne otwarcie drugiego półrocza zapewnia z kolei "Hellfire", trzeci longplay black midi. Obie grupy wywodzą się z tej samej sceny i tak samo wspaniale się rozwijają, choć w całkiem różnych kierunkach. Trójka black midi nie jest jednak takim przełomem, jakim był "Cavalcade" względem debiutanckiego "Schlagenheim". Jeżeli tamte płyty miały się do siebie tak, jak "Discipline" do poprzedzającego go "Red" (choć stylistycznie bardziej pasowałoby odwrotne porównanie), to "Hellfire" i "Cavalcade" są jak, trzym