[Recenzja] deathcrash - "Return" (2022)
Młoda brytyjska scena rockowa rośnie w siłę. Na razie co prawda nie widać kolejnego zespołu, który mógłby równać się z wielką trójką współczesnego rocka - grupami black midi, Black Country, New Road oraz Squid - lecz to zapewne kwestia czasu. Potencjału na pewno nie brakuje londyńskiemu deathcrash, który pod koniec stycznia zadebiutował albumem o przewrotnym tytule "Return". Poprzedziły go jedynie dwie EPki (w tym naprawdę udana "People Thought My Windows Were Stars" z końcówki 2020 roku) oraz kilka singli. W przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej twórców, deathcrash kieruje się w raczej odmienne rejony stylistyczne, a jego inspiracje nie są tak szerokie. Na upartego można porównać klimat "Return" do wydanego siedem dni później drugiego albumu BC,NR - "Ants From Up There"; dość podobnie brzmią też partie wokalne, choć brakuje im ekspresji nieodżałowanego Isaaka Wooda. Ogólnie bliżej tutaj jednak do takich zespołów, jak Low, Duster czy Red Hous