Posty

Wyświetlam posty z etykietą elektronika

[Recenzja] Autechre - "Tri Repetae" (1995)

Obraz
Ze wszystkich brakujących tu recenzji tej zapewne brakowało najbardziej. Przynajmniej jeśli za kryterium mam brać własne oceny. "Tri Repetae" to nie tylko najwyżej oceniany przeze mnie album Autechre, ale tez ścisła czołówka wydawnictw swojej dekady. Trudno o lepszy początek nowego, nieregularnego cyklu recenzji, w którym zamierzam skupić się na ambitniejszej elektronice lat 90. i kolejnych. Szczególnie tej z nurtu IDM, inteligentnej muzyki tanecznej, co jest nazwą o tyle kuriozalną, że to raczej takie techno do słuchania w domu niż do robienia za tło na klubową imprezę. Przed "Tri Repetae" duet Seana Bootha i Roba Browna dorobił się kilku EPek oraz dwóch albumów, "Incunabula" i "Amber" - naprawdę udanych, niewątpliwie lepszych na początek ze względu na wiekszą przystępność, ale to na swoim trzecim longplayu Brytyjczycy zaprezentowali niezwykle oryginalne, całkowicie własne podejście do muzyki. Czytaj też:  [Recenzja] Autechre - "SIGN"

[Recenzja] Björk - "Vespertine" (2001)

Obraz
Czy to najlepsza płyta Björk? Tak wynika chociażby z ocen użytkowników serwisu Rate Your Music, gdzie "Vespertine", z robiącą wrażenie średnią 4,25 na 5, zajmuje aktualnie dwudzieste miejsce na liście albumów. Plasuje się tam tuż za takimi dziełami, jak "The Velvet Underground & Nico", "A Love Supreme" i "Revolver", a przed "Paranoid", "Disintegration" czy nawet "Kind of Blue". O ile nie podzielam aż takiego uwielbienia dla tego wydawnictwa Islandki, to z jej własnej dyskografii też postawiłbym je najwyżej. Bez wątpienia to właśnie tutaj udało się jej znaleźć najlepsze proporcje pomiędzy popową atrakcyjnością, a artystycznymi ambicjami. Do tamtej pory przeważało to pierwsze, by późniejsze płyty zdominowało bardziej eksperymentalne podejście, które praktycznie pogrzebało komercyjną karierę artystki. Szanuję podejście, że mając możliwości monetyzowania swoich nieprzeciętnych umiejętności wokalnych, nie chciała ogra

[Recenzja] Lisel - "Patterns for Auto-Tuned Voices and Delay" (2023)

Obraz
Ten album na recenzję czekał równie długo, ile nasz stary rząd zwlekał z oddaniem władzy po wygranych  przez siebie wyborach. Choć tak naprawdę znacznie dłużej, jeśli wziąć pod uwagę nie moment, gdy pierwszy raz go usłyszałem, a lutową premierę. I pewnie zupełnie bym go przeoczył, gdyby nie rekomendacja jednego z Czytelników. O płycie nie było zbyt głośno, a na RYM zebrała raczej słabe oceny, ze średnią poniżej 3/5. Najpewniej dlatego, że nie dotarła do tych słuchaczy, do jakich powinna. Nie dziwię się, że longplay mógł odrzucić tych, których przyciągnął tag art pop - w sumie adekwatny, ale mało konkretny i zdecydowanie niewyczerpujący tematu - oraz wcześniejsze dokonania Elizy Bagg w indie-popowym Pavo Pavo. Bagg to jednak także klasycznie szkolona wokalistka, udzielająca się w operach czy różnych eksperymentalnych projektach. Na swoim trzecim albumie pod pseudonimem Lisel łączy wszystkie dotychczasowe doświadczenia. "Patterns for Auto-Tuned Voices and Delay" to połączenie t

[Recenzja] King Gizzard and the Lizard Wizard - "The Silver Cord" (2023)

Obraz
Zeszłoroczny październik przyniósł aż trzy nowe albumy King Gizzard & the Lizard Wizard. Tym razem ukazuje się tylko jeden. I zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, "The Silver Cord" to przeciwieństwo, a zarazem dopełnienie, opublikowanego w czerwcu "PetroDragonic Apocalypse". Oba wydawnictwa są jak yin i yang: poprzedni utrzymany w metalowej stylistyce, najnowszy - zarejestrowany wyłącznie przy pomocy przeróżnych instrumentów klawiszowych, syntezatorów, elektronicznych bębnów i automatów perkusyjnych. Wciąż aktualne pozostaje pytanie, kiedy muzycy znajdują czas nie tylko na nagrywanie takich ilości muzyki, ale też dokonywanie tych wszystkich przewrotów stylistycznych. Wiadomo, że podstawę "The Silver Cord" stanowią nagrania ze stycznia tego roku w australijskim studiu zespołu. Liczne nakładki rejestrowano natomiast od marca do lipca w busach, hotelach i na lotniskach podczas trasy po Stanach i Europie, w tym także w Polsce. Całość zmiksowano w Australii

[Recenzja] Oneohtrix Point Never - "Again" (2023)

Obraz
Najnowszy album Daniela Lopatina - jeśli nie kojarzycie go z wcześniejszej działalności pod szyldem Oneohtrix Point Never, to może chociaż ze ścieżki dźwiękowej "Nieoszlifowanych diamentów" lub pracy producenckiej dla takich wykonawców, jak ANOHNI, FKA twigs czy ostatnio The Weeknd - to jedna z pierwszych płyt nagranych przez popularnego twórcę, który przyznaje się do korzystania ze wsparcia sztucznej inteligencji. Nie znaczy to jednak, że "Again" został w całości wygenerowany przez modele uczenia maszynowego. Lopatin przyznaje zresztą, że nie jest pod wrażeniem tworzonej w ten sposób muzyki, ale fascynuje go jej niedoskonałość, która zainspirowała tu pewne rozwiązania rytmiczne. Ponadto wykorzystał narzędzia w rodzaju Jukebox czy Riffusion do stworzenia części partii wokalnych. Większość muzyki została jednak nagrana w bardziej konwencjonalny sposób, także z wykorzystaniem tradycyjnych instrumentów. Wśród gości występują tu m.in. Xiu Xiu, byli muzycy Sonic Youth -

[Recenzja] Björk - "Homogenic" (1997)

Obraz
Płytami "Debut" i "Post" Björk udowodniła, że nawet skrajnie eklektyczny materiał potrafi sprowadzić do wspólnego mianownika. Tym spajającym wszystko elementem jest, oczywiście, natychmiast rozpoznawalny, choć bardzo wszechstronny głos artystki. W warstwie instrumentalnej nie są to jednak płyty szczególnie wyróżniające się na tle ówczesnego mainstreamu. Są to raczej wydawnictwa absorbujące wszystko, co było wówczas modne; na tym wcześniejszym z dodatkiem kilku mniej konwencjonalnych momentów. Dopiero jednak "Homogenic" wydaje się płytą, na której Islandka próbuje odnaleźć własny styl i przykłada większą uwagę do muzycznej spójności. Pomysł na granie jest tu prosty, ale bardzo trafiony oraz zrealizowany na ogół z dobrym smakiem. Album łączy nowoczesne rozwiązania w sferze produkcyjno-brzmieniowej, we fragmentach zbliżając się nawet do stylistyki IDM, z bardziej klasycznym instrumentarium, przede wszystkim wszechobecnymi smyczkami (zaaranżowanymi częściowo p

[Recenzja] Föllakzoid - "V" (2023)

Obraz
Föllakzoid to rzadki, może unikalny na skalę światową, przykład retro-rockowej grupy, która po wydaniu kilku płyt zmieniła styl na zdecydowanie bardziej nowoczesny. Zespół powstał w 2007 roku w Chile, a w pierwotnym składzie znaleźli się gitarzyści Domingo García-Huidobro i Francisco Zenteno, basista Juan Pablo Rodríguez, bębniarz Diego Lorca oraz wokalista Gonzalo Laguna. Po wydaniu eponimicznego debiutu miejsce Zenteno i Laguny zajął klawiszowiec Alfredo Thiermann, który ze składu odszedł równie szybko, pomiędzy albumami "II" i "III". Na tamtym etapie twórczość Föllakzoid kierowała się wyraźnie w stronę space rocka w stylu Hawkwind, a zwłaszcza krautrocka z okolic NEU! czy Can. Trzeba przyznać, że to nieco ciekawiej niż u typowych pogrobowców klasycznego rocka, ale wciąż wtórnie i anachronicznie. Przełom nastąpił wraz z wydaną w 2019 roku płytą "I". Zgodnie z tytułem było to nowe otwarcie. Dotychczas muzycy po prostu nagrywali swoje wspólne jamy i wydawa

[Recenzja] Shackleton & Zimpel with Siddhartha Belmannu - "In the Cell of Dreams" (2023)

Obraz
Zdarzają się lata bez żadnej nowej muzyki od Wacława Zimpla, ale też takie, gdy co kilka miesięcy pojawiają się nowe wydawnictwa sygnowane jego nazwiskiem. "In the Cell of Dreams" to następca marcowego "Train Spotter", ale przede wszystkim powrót do współpracy z Samem Shackletonem. Polski artysta - dawniej przede wszystkim jazzowy klarnecista, a dziś twórca post-minimalistycznej elektroniki - oraz angielski producent, w ostatnich latach kojarzony głównie z ambientem o etnicznym zabarwieniu, już w 2020 roku wydali w duecie album "Primal Forms". Spotkali się tam mniej więcej w połowie drogi swoich własnych poszukiwań. Tym razem dołączył do nich jeszcze indyjski wokalista Siddhartha Belmannu, a muzyka zdecydowanie przesunęła się w stronę tribal ambientu i ewidentnych zapożyczeń z hindustańskiej muzyki klasycznej, co z kolei przypomina o innym projekcie Zimpla - Saagara. Niemal całkiem zniknęły natomiast, obecne prominentnie jeszcze na poprzedniej płycie duetu

[Recenzja] Underworld - "Second Toughest in the Infants" (1996)

Obraz
Pojawienie się na ścieżce dźwiękowej "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a kawałków "Born Slippy.NUXX" i remiksu "Dark & Long", pomogło grupie Underworld zdobyć ogólnoświatową rozpoznawalność. Zyskał na tym, pod względem komercyjnym, wydany w tym samym czasie album "Second Toughest in the Infants". I chociaż na drugiej płycie drugiego składu grupy nie ma żadnego z filmowych nagrań, to są na nim znacznie ciekawsze rzeczy. Przede wszystkim dwa pierwsze utwory, trwające nieco ponad kwadrans każdy. Trio znakomicie rozwija tu pomysł znany już z "Mmm… Skyscraper I Love You" ze swojego poprzedniego "Dubnobasswithmyheadman". Ich konstrukcja przypomina najlepsze czasy rocka progresywnego - składają się z różnych segmentów, połączonych w spójną całość - natomiast stylistycznie i brzmieniowo utrzymane są w dominujących w połowie lat 90. elektronicznych nurtach, z naciskiem na techno i house, choć wokalne i gitarowe partie Karla H

[Recenzja] Carbon Based Lifeforms - "Seeker" (2023)

Obraz
Premiera nowego albumu Carbon Based Lifeforms niemalże nie została odnotowana w mediach. Ale też twórcy "Seeker" chyba za bardzo nie zabiegali o promocję swojego najnowszego wydawnictwa, wrzucając je na serwisy streamingowe niespodziewanie, prawie bez zapowiedzi. Wprawdzie na przestrzeni ostatniego miesiąca ujawniono dwa single, jednak towarzyszyły im bardzo szczątkowe informacje, niesugerujące tak rychłej premiery. A mowa przecież o nowym dziele jednego z najważniejszych przedstawicieli psybientu - mieszanki psychodelicznej atmosfery, hipnotyzujących elektronicznych pętli i energetycznej rytmiki psytrance'u z wolniejszym tempem oraz melancholią ambientu. Szwedzki duet, złożony z Johannesa Hednerga i Daniela Ringstörma, istnieje od połowy lat 90., choć pierwszy album wydał niemal dokładnie dwadzieścia lat temu. "Seeker" to powrót do tej wyjściowej stylistyki po eksperymencie, jakim był wydany dwa lata temu "Stochastic", zawierający bardziej wyciszony,

[Recenzja] Heinali - "Kyiv Eternal" (2023)

Obraz
24 lutego minął rok od rozpoczęcia pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Dokładnie w rocznicę wybuchu wciąż trwającej wojny ukazał się album "Kyiv Eternal" ukraińskiego twórcy Oleha Shpudeiko, występującego pod pseudonimem Heinali. Muzyk postanowił w ten sposób oddać hołd stolicy bezzasadnie zaatakowanego kraju. W Kijowie spędził niemal cale życie; był tam także podczas jego oblężenia na samym początku inwazji. Po zakończeniu bitwy o Kijów wielu mieszkańców Kijowa zauważyło to dziwne uczucie - wspominał. To było tak, jakby miasto żyło, oddychało. Chcieliśmy je przytulić, chronić każdy centymetr przed uszkodzeniem . Na okładce albumu znalazło się zdjęcie zrobione w trakcie trwającej ofensywy na miasto. To jeden z wielu posągów, rzeźb i pomników w mieście, które zostały owinięte i zabezpieczone workami z piaskiem przed inwazją - wyjaśniał Shpudeiko. W pewnym sensie jest to metafora przytulania miasta i chronienia go przed krzywdą . Muzyka zawarta na "Kyiv Eternal"

[Recenzja] Björk - "Post" (1995)

Obraz
Jak na płytę artystki, która kilka lat później postanowiła świadomie pogrzebać karierę gwiazdy pop i praktycznie zniknąć z mainstreamu, "Post" jest albumem wyjątkowo zachowawczym. W zasadzie można go nazwać powtórką wydanego dwa lata wcześniej "Debut". Wszystko to, co przyczyniło się do sukcesu tamtego albumu, tutaj powraca ze zdwojoną siłą. Nawiązania do staromodnego popu oraz jazzu tradycyjnego? Są w "It's Oh So Quiet" i "You've Been Flirting Again". Inspiracje nowoczesną sceną klubową? Znajdziemy je przede wszystkim w "I Miss You", ale też chociażby w "Hyper-Ballad". Utwor ze skromniejszym, organicznym akompaniamentem nietypowego instrumentu? "Cover Me" opiera sie wyłącznie na dźwiękach dulcimera. Materiał na chwytliwe przeboje? Aż sześć kawałków - to trochę ponad połowa całego longplaya - całkiem nieźle radziło sobie w notowaniach, z czego trzy dotarły do pierwszej dziesiątki w Wielkiej Brytanii. Sam albu

[Recenzja] Tim Hecker - "No Highs" (2023)

Obraz
Nie często się zdarza, by jakiś album zachwycił mnie już od pierwszych sekund dziewiczego odsłuchu i trzymał w tym zachwycie do samego końca. A potem przy kolejnych przesłuchaniach wciąż robił wielkie wrażenie czy wręcz odsłaniał przed sobą kolejne warstwy. Takim wydawnictwem, katowanym przeze mnie w ostatnich dniach - swoją premierę miał w ostatni piątek - okazuje się "No Highs", najnowsze dzieło Tima Heckera. Pochodzący z Kanady muzyk to jeden z najzdolniejszych producentów XXI wieku, związany z kultową, zasłużoną szczególnie dla ambientu, niezależną wytwórnią Kranky. Mnie urzekł przede wszystkim swoim poprzednim tandemem płyt, "Kayoko" (2018) i "Anoyo" (2019), łączących nowoczesną elektronikę z elementami japońskiej muzyki dworskiej gagaku, której początki sięgają X wieku. Powszechne uznanie Kanadyjczykowi przyniosły jednak jego wcześniejsze, ambientowe dokonania, jak "Harmony in Ultraviolet" (2006), "Ravedeath, 1972" (2011) i "

[Recenzja] Dynasonic - "Dynasonic" (2023)

Obraz
Dynasonic był ostatnim wykonawcą, jaki pojawił się na labelu Instant Classic przed niespodziewanym zawieszeniem działalności krakowskiego wydawcy na początku pandemii. Sytuacja na rynku fonograficznym uległa jednak z czasem pewnej poprawie i wytwórnia wróciła do wydawania płyt, a jedną z pierwszych jest kolejne wydawnictwo Dynasonic. To jeden z bardziej oryginalnych projektów, nie tylko na polskiej i nie tylko na niezależnej scenie. Trio - złożone z perkusisty Mateusza Rychlickiego (Kristen), basisty Adama Sołtysika (Pogodno) oraz odpowiadającego za elektronikę Mateusza Rosińskiego - wymyśliło nawet własne określenie na swoją twórczość: dubwave. Podstawą tego stylu są zatem elementy zaczerpnięte ze stylistyki dub, jednak istotną rolę odgrywają również wpływy illbientu, techno i industrialu, a muzycy wymieniają też wśród swoich inspiracji jazzmanów w rodzaju Theloniousa Monka, Charlesa Mingusa czy Pharoah Sandersa. Eponimiczne wydawnictwo Dynasonic przez Instant Classic określane jest j

[Recenzja] Wacław Zimpel - "Train Spotter" (2023)

Obraz
Wacław Zimpel nie zawraca z drogi, którą obrał siedem lat temu na autorskim debiucie "Lines". Do tamtej pory z powodzeniem realizował się jako jazzowy klarnecista. W pewnym momencie postanowił jednak dać wyraz swojej fascynacji minimalizmem, co odbiło się na wszystkich późniejszych projektach. "Train Spotter" to pierwsze solowe wydawnictwo Zimpla od czasu "Massive Oscillations" i "Ebbing in the Tide" wydanych w 2020 roku. To jakby dźwiękowa ilustracja najważniejszych wydarzeń ostatnich trzech lat.  Punktem wyjścia do stworzenia materiału okazały się nagrania terenowe, rejestrujące dźwięki Warszawy. Tej opustoszałej, podczas lockdownów na początku pandemii. I tej zatłoczonej, najpierw podczas manifestacji przeciwko łamaniu przez władze praw człowieka, kobiet oraz społeczności LGBT w szczególności, a następnie w trakcie pojawienia się fal uchodźców z Ukrainy po rosyjskiej agresji na ten kraj. O tym wszystkim wspomina sam Zimpel w materiałach promoc

[Recenzja] Depeche Mode - "Memento Mori" (2023)

Obraz
Najnowszy, pierwszy od pięciu lat album Depeche Mode powstawał w specyficznych warunkach. Prace zaczęły się już w 2019 roku, tuż przed wybuchem pandemii, która spowolniła cały proces. W maju zeszłego roku niespodziewanie zmarł Andrew Fletcher, obecny w składzie od samego początku, jeszcze w czasach, gdy grupa nazywała się Composition of Sounds. Martin Gore i Dave Gahan zdecydowali się jednak kontynuować nagrania w duecie, zwłaszcza że nowy materiał zaskakująco pasował do sytuacji. Tytuł "Memento Mori" i teksty, nierzadko dotykające tematu śmierci, były już podobno gotowe przed odejściem Fletcha. Tradycyjnie głównym autorem materiału jest Gore, jednak tylko w przypadku pięciu utworów okazuje się wyłącznym kompozytorem. W czterech kolejnych wspomógł go Richard Butler z post-punkowego The Psychedelic Furs ("Ghosts Again", "Don't Say You Love Me", "My Favourite Stranger", "Caroline's Monkey"), a w jednym Gahan ("Wagging Tongue&