Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

[Recenzja] Joy Division - "Still" (1981)

Obraz
Po sukcesie, który nadszedł po śmierci Iana Curtisa, kolejne wydawnictwa Joy Division były wyłącznie kwestią czasu. Oczywiście, stworzenie nowego materiału nie wchodziło w grę. Ale w archiwach pozostało sporo niewydanych nagrań. I właśnie część z nich wypełnia dwupłytową (w wersji winylowej) kompilację "Still". Ściślej mówiąc, znalazły się tutaj dwa wcześniej wydane - ale nie na regularnych albumach - utwory, siedem wcześniej niepublikowanych, a także dwanaście zarejestrowanych na żywo. Pierwszą płytę wypełniają głównie nagrania studyjne, zarejestrowane pomiędzy październikiem 1978, a styczniem 1980 roku. Choć pochodzą z różnych sesji, styl zespołu jest na tyle charakterystyczny, że tworzą dość spójną całość. Jednak i tak trochę szkoda, że nie zdecydowano się na przedstawienie ich w kolejności chronologicznej. Najstarszym utworem z zestawu jest "Glass", znany już z EPki różnych wykonawców "A Factory Sample". Brzmienie jest tu nieco surowsze, niemal

[Recenzja] Morning Glory - "Morning Glory" (1973)

Obraz
Morning Glory to efemeryczny projekt Johna Surmana. Saksofonista zaprosił do niego innych brytyjskich muzyków jazzowych - puzonistę Malcolma Griffithsa, pianistę Johna Taylora, basistę Chrisa Laurence'a i perkusistę Johna Marshalla (znanego z Soft Machine i Nucleus) - a także norweskiego gitarzystę Terjego Rypdala. 12 marca 1973 roku w kanterberyjskim Marlowe Theatre odbyła się jedyna sesja nagraniowa tego składu. Materiał jeszcze w tym samym roku trafił na eponimiczny album projektu. Słuchając jego zawartości niemal od razu staje się jasne, dlaczego Surman nie sygnował tego albumu własnym nazwiskiem. Saksofonista w tamtym czasie był związany przede wszystkim ze stylistyką freejazzową, tymczasem ten materiał jest wyraźnie inspirowany davisowskim fusion. Słuchać tu podobieństwa i do "In a Silent Way", i "Bitches Brew", i "Jacka Johnsona". W instrumentarium pojawia się elektryczne pianino, klarnet basowy i gitara, której partie nie są bardzo odleg

[Recenzja] National Health - "Of Queues and Cures" (1978)

Obraz
Drugi album National Health powstał już całkowicie bez udziału współzałożyciela grupy, Alana Gowena. Nastąpiła też zmiana na stanowisku basisty - miejsce Neila Murraya, który odszedł do Whitesnake, zajął John Greaves, znany przede wszystkim z Henry Cow. Wyszło zdecydowanie na dobre, gdyż jego sposób gry i muzyczne doświadczenia zdecydowanie bardziej pasowały do tego zespołu. W sesji nagraniowej - odbywającej się w lipcu 1968 roku w Ridge Farm Studio - wzięli udział też liczni goście, w tym rozbudowana sekcja dęta, składająca się ze stałego współpracownika kanterberyjskich grup Jimmy'ego Hastingsa na klarnetach i flecie, trębacza Phila Mintona, puzonisty Paula Niemana i oboisty Keitha Thompsona, ponadto wystąpiła tu ówczesna basistka Henry Cow, Georgie Born - tutaj grająca na wiolonczeli - oraz inny muzyk związany niegdyś z tą grupą, Peter Blegvad, a także perkusjonalista Selwyn Baptiste i basista Rick Biddulph (zastępuje Greavesa we fragmencie "Dreams Wide Awake").

[Recenzja] Oliver Nelson - "The Blues and the Abstract Truth" (1961)

Obraz
Oliver Nelson nie jest może wymieniany wśród najważniejszych i najlepszych saksofonistów, jednak jego album "The Blues and the Abstract Truth" należy do najbardziej cenionych wydawnictw bopowych. Wystarczy zresztą spojrzeć, w jakim składzie został nagrany, by nie mieć żadnych wątpliwości co do jego jakości. Eric Dolphy, Freddie Hubbard, Bill Evans, Paul Chambers i Roy Haynes to muzycy, których nie trzeba przedstawiać, ich nazwiska mówią za siebie same. Dodatkowo, w sesji mającej miejsce 23 lutego 1961 roku w Van Gelder Studio, wziął udział mniej znany George Barrow, grający na saksofonie barytonowym. Jego nazwisko nie znalazło się na froncie okładki, a na albumie nie zagrał żadnej solówki, jednak jego instrument odgrywa ważną rolę w brzmieniu całości. Zawarta tu muzyka jest w pewnym sensie kontynuacją "Kind of Blue" Milesa Davisa czy "Blue Train" Johna Coltrane'a (Chambers grał na obu tych albumach, Evans na pierwszym). Zbliżony jest klimat tych

[Recenzja] John Mayall - "Nobody Told Me" (2019)

Obraz
Można pozazdrościć formy 85-letniemu Johnowi Mayallowi. Muzyk wciąż aktywnie koncertuje i nagrywa nowe albumy. Zaledwie dwa lata temu ukazał się udany "Talk About That", a do sprzedaży właśnie trafia jego następca, "Nobody Told Me" - 36. studyjny longplay w dyskografii ojca brytyjskiego bluesa. W nagraniach wzięła udział sprawdzona sekcja rytmiczna - basista Greg Rzab i perkusista Jay Davenport - a także gitarzysta rytmiczny Billy Watts. Wszystkie solowe partie gitar zostały natomiast wykonane przez mniej lub bardziej znanych gości, jak Joe Bonammasa, Carolyn Wonderland, Larry McCray i Steven Van Zandt, ale także niekojarzących się z bluesem Alexa Lifesona i Todda Rundgrena. "Nobody Told Me" pod względem muzycznym nie przynosi żadnych zaskoczeń. John Mayall po raz kolejny cofa się do swoich korzeni i stylistyki znanej z takich albumów, jak "Blues Breakers", "A Hard Road" czy "Crusade". Pod dostatkiem tutaj typowo blueso

[Recenzja] Embryo - "Embryo's Rache" (1971)

Obraz
Niektórzy wykonawcy już od pierwszego albumu zachwycają swoją dojrzałością i kreatywnością. Innym zajmuje nieco więcej czasu, by zaproponować coś naprawdę wartościowego. Grupa Embryo zdecydowanie nie zalicza się do tej pierwszej kategorii. Tworząc swój debiutancki longplay "Opal", muzycy nie byli do końca pewni w jakim pójść kierunku, a rezultat okazał się niezbyt spójny i nieco pozbawiony własnego stylu. Jednak zespół w niedługim czasie poczynił znaczne postępy. Jego kolejne wydawnictwo, wydany w następnym roku "Embryo's Rache", to już album bardziej dojrzały, i przemyślany, oryginalniejszy. Zapewne nie bez znaczenia jest fakt, że w międzyczasie doszło do zmiany składu. Basista Ralph Fischer został zastąpiony przez Romana Bunke, ale co ważniejsze, odszedł też gitarzysta John Kelly, a na jego miejsce przyjęto... grającego na flecie i perkusjonaliach Hansiego Fischera (który wcześniej przewinął się przez skład Xhol Caravan). W sesji nagraniowej drugiego al

[Recenzja] Weather Report - "Sweetnighter" (1973)

Obraz
Weather Report zaczynał jako dość demokratyczny zespół, by z czasem dowodzenie nad nim zdecydowanie przejął Joe Zawinul. Postanowił on skierować muzykę grupy w bardziej komercyjne rejony. Odejść od rozbudowanych improwizacji na bazie krótkich tematów na rzecz skomponowanych utworów. W tamtym czasie zaczął interesować się syntezatorami i muzyką funkową, co znacząco wpłynęło na charakter jego utworów. Przy czym bliżej im było do dokonań Herbiego Hancocka z Head Hunters, niż awangardowych eksperymentów Milesa Davisa z "On the Corner". Na albumie "Sweetnighter" Weather Report nie odchodzi jeszcze całkiem od stylu wypracowanego na poprzednich longplayach, jednak słychać już tutaj nowe podejście i wspomniane inspiracje. Album został zarejestrowany w ciągu pięciu dni, pomiędzy 3-7 lutego 1973 roku, w Connecticut Recording Studio. Choć podstawowy skład jest tutaj dokładnie taki sam, jak na wydanych rok wcześniej "I Sing the Body Electric" i "Live in To

[Recenzja] Joy Division - "Closer" (1980)

Obraz
Wiosną 1980 roku Joy Division stał u progu światowej kariery. Europejscy fani wyczekiwali premiery singla "Love Will Tear Us Apart" (znanego już za sprawą radiowej sesji dla Johna Peela) i drugiego pełnowymiarowego albumu, a zespół szykował się do swojej pierwszej amerykańskiej trasy. W przeddzień wyjazdu Ian Curtis postanowił jednak zakończyć swoje życie. Pozostali muzycy zdawali sobie sprawę, że nie można zastąpić najważniejszego, najbardziej rozpoznawalnego członka zespołu i podjęli jedyną słuszną decyzję - zakończyli działalność pod szyldem Joy Division (i kontynuowali współpracę pod nazwą New Order). Śmierć wokalisty sprawiała jednak, że przynajmniej w Europie zespół stał się niezwykle popularny - debiutancki "Unknown Pleasures" nagle zaczął pojawiać się na listach sprzedaży, a wkrótce dołączył do niego nowy album, zatytułowany "Closer". Nie da się pisać o tym longplay pomijając powyższy kontekst. To jeden z najbardziej depresyjnych i ponurych

[Recenzja] Frank Lowe - "Black Beings" (1973)

Obraz
"Black Beings" to debiutancki album saksofonisty Franka Lowe'a, znanego ze współpracy m.in. z Sun Ra, Alice Coltrane, Donem Cherrym, Johnem McPhee czy Jazz Composer's Orchestra. Materiał został zarejestrowany podczas koncertu, w marcu 1973 roku. Na scenie Lowe'a (grającego na tenorze) wspomogli saksofonista Joseph Jarman (grający na sopranie i alcie), basista William Parker, perkusista Rashid Sinan, a także Raymong Lee Chang na skrzypcach. Na potrzeby oryginalnego, winylowego wydania nagrania zostały skrócone do całkowitej długości 45 minut. Na kompaktowych reedycjach przywrócono im oryginalny kształt, wydłużając album do godziny. Tytuł pierwszego utworu, "In Trane's Name", zapowiada czego się spodziewać. To hołd dla Johna Coltrane'a, inspirowany jego późnymi dokonaniami w rodzaju "Ascension", "Meditations" i "Om". To dwadzieścia pięć (trzydzieści trzy w wersji kompaktowej) minut agresywnego, bezkompromisowego

[Recenzja] Art Bears - "The World as It Is Today" (1981)

Obraz
Nagrywając swój trzeci longplay, muzycy Art Bears przypomnieli sobie, że sztuka powinna być młotem . I w rezultacie powstał album bardzo mocno zaangażowany politycznie, o czym świadczą już same tytuły w rodzaju "Freedom" czy "Democracy". Tym samym warstwa muzyczna schodzi na nieco dalszy plan, a materiał sprawia dość jednorodne wrażenie. Co ma też swoje zalety. Jedenaście utworów, o łącznym czasie ledwo przekraczającym trzydzieści minut, tworzy bardzo spójną całość. W przeciwieństwie do dość różnorodnych "Hopes and Fears" i "Winter Songs", "The World as It Is Today" nawiązuje muzycznie przede wszystkim do kameralnej awangardy. Pod koniec albumu, w utworach od siódmego do dziesiątego, dochodzi do tego wpływ piosenki kabaretowej, co nasuwa skojarzenia z twórczością pierwszej grupy Dagmar Krause, Slapp Happy. Ogólnie zawarta tutaj muzyka nie jest zbyt radykalna - nie licząc dzikich wrzasków Krause w "Freedom" i zbliżającego

[Recenzja] Charles Mingus - "Blues & Roots" (1960)

Obraz
Pod koniec lat 50. Charles Mingus był już bardzo uznanym muzykiem. Niektórzy krytycy zarzucali mu jednak zbyt ociężały, niezbyt swingujący styl gry. Stąd pomysł Nesuhiego Ertegüna z Atlantic Records, aby basista nagrał dla jego wytwórni album zawierający muzykę o zdecydowanie bardziej bujającym charakterze. Mingus na to przystał. Tworząc nowy materiał (postawił wyłącznie na autorski repertuar) postanowił sięgnąć do swoich muzycznych korzeni - do bluesa i gospel, z którymi miał do czynienia już jako dziecko, za pośrednictwem kościoła. Stąd też tytuł wydawnictwa, "Blues & Roots". Sesja nagraniowa odbyła się 4 lutego 1959 roku w nowojorskim Atlantic Studios (trzy miesiące przed nagraniem dla innej wytwórni "Mingus Ah Um", który ukazał się wcześniej). Mingus lubił pracować z dość rozbudowanymi składami - nie inaczej było tym razem. W nagraniach wzięło udział czterech saksofonistów: John Handy i Jackie McLean na altach, Booker Ervin na tenorze oraz Pepper Adam

[Recenzja] Ashra - "Blackouts" (1978)

Obraz
Drugi album Manuela Göttschinga wydany pod szyldem Ashra rozwija pomysły z "New Age of Earth" i wcześniejszego, solowego "Inventions for Electric Guitar". Także tym razem muzyk nie skorzystał z niczyjej pomocy i całość zarejestrował zupełnie samodzielnie, za pomocą gitary, klawiszy i studyjnego sprzętu. Studyjna obróbka odgrywa tu bowiem nie mniejszą rolę, niż nagrane partie instrumentalne. Kompozycje są tworzone w podobny sposób, jak robili to minimalistyczni twórcy w rodzaju Terry'ego Rileya czy Steve'a Reicha - poprzez nakładanie kolejnych ścieżek z zapętlonymi dźwiękami. "Blackouts" dość istotnie różni się jednak od poprzednich albumów, będąc próbą połączenia technik minimalizmu z bardziej rockowym podejściem. Próbą naprawdę udaną. Album wypełniają głównie stosunkowo krótkie (rzadko przekraczające siedem minut) utwory. W nagraniach ze strony A winylowego wydania - "77 Slightly Delayed", "Midnight on Mars" oraz połączo

[Recenzja] Return to Forever - "Hymn of the Seventh Galaxy" (1973)

Obraz
"Hymn of the Seventh Galaxy" rozpoczyna nowy etap w działalności Chicka Corei i Return to Forever. Z poprzedniego składu, oprócz lidera, został tylko basista Stanley Clarke. W nowej wersji zespołu dołączyli do nich perkusista Lenny White (najbardziej znany z udziału w nagraniu "Bitches Brew") i gitarzysta Bill Connors. Wiązało się to z wyraźną zmianą stylu na bardziej jazz-rockowy. Corea najwidoczniej pozazdrościł Johnowi McLaughlinowi i jego Mahavishnu Orchestra wielkich komercyjnych sukcesów i postanowił spróbować sił w takiej stylistyce. Na album składa się sześć utworów (pięć kompozycji lidera i jedna Clarke'a), opartych na partiach zelektryfikowanych klawiszy, gitary i basu oraz mocnej, w rockowy sposób uproszczonej perkusji. Brzmienie całości jest dość ostre, wywołuje raczej skojarzenia z muzyką rockową. Same kompozycje mają oczywiście bardziej swobodny charakter i otwarte struktury. Ale czy aż tak bardzo różnią się od instrumentalnych fragmentów w

[Recenzja] Joy Division - "Unknown Pleasures" (1979)

Obraz
Jeden z najsłynniejszych post-punkowych i nowofalowych zespołów, będący zarazem całkiem reprezentatywnym dla tej mniej eksperymentalnej odmiany tych nurtów. Pomysł na założenie zespołu pojawił się zresztą podczas występu Sex Pistols, w którym uczestniczyli Bernard Sumner i Peter Hook - późniejsi gitarzysta i basista Joy Division. Koncert przekonał ich, ze nie trzeba wielkich umiejętności, by grać w zespole i podbijać tłumy. Wkrótce jednak dołączył do nich wokalista Ian Curtis, który miał nieco ambitniejsze inspiracje - The Velvet Underground, The Doors, Davida Bowiego, a nawet krautrockowe Neu! i Kraftwerk. Skierował on zespół w mniej punkowe rejony. Po wypróbowaniu kilku perkusistów, stanowisko to ostatecznie objął Stephen Morris. W kwietniu 1979 roku zespół wszedł do studia, by w ciągu niespełna tygodnia zarejestrować materiał na swój debiutancki album, "Unknown Pleasures". Zespół zaprezentował tutaj całkiem oryginalny, rozpoznawalny styl. Spora w tym zasługa produce

[Recenzja] Pharoah Sanders - "Deaf Dumb Blind (Summun Bukmun Umyun)" (1970)

Obraz
Jak przystało na jazzowe standardy, nie trzeba było długo czekać na następcę nieco rozczarowującego albumu "Jewels of Thought". Pharoah Sanders jeszcze w tym samym roku wydał kolejny album, "Deaf Dumb Blind" (podtytuł "Summun Bukmun Umyun" znaczy dokładnie to samo w języku arabskim). Trafił na niego materiał zarejestrowany 1 czerwca 1970 roku w nowojorskim A & R Studios. Liderowi w nagraniach ponownie towarzyszyli pianista Lonnie Liston Smith i basista Cecil McBee, a ponadto saksofonista Gary Bartz, trębacz Woody Shaw, perkusista Clifford Jarvis oraz perkusjoniści Nathaniel Bettis i Anthony Wiles. Na perkusjonaliach grają zresztą prawie wszyscy instrumentaliści, stanowią one podstawę brzmienia tego albumu. "Deaf Dumb Blind" jest bowiem silnie inspirowany muzyką afrykańską, jej pierwotnym klimatem i polirytmią. Album składa się z dwóch długich utworów: ponad dwudziestominutowej kompozycji Sandersa "Summun, Bukmun, Umyun" na st