[Recenzja] George Russell - "Ezz-thetics" (1961)
George'a Russella zwykle nie wymienia się wśród tych najwybitniejszych jazzmanów. Jego wpływ na jazz nowoczesny jest jednak trudny do przecenienia. Istotną rolę odegrał nie jako instrumentalista, ale kompozytor, a przede wszystkim teoretyk. Początkowo wiązał swoją przyszłość z perkusją. Już w wieku piętnastu lat zaczął grywać z lokalnymi grupami z rodzinnego Cincinnati, co kontynuował także po rozpoczęciu studiów na Wilbeforce University. W 1941 roku zapadł jednak na gruźlicę, w wyniku czego na pół roku trafił do szpitala. Właśnie tam, dzięki innemu pacjentowi, poznał podstawy harmonii, kompozycji oraz aranżacji. Nowo zdobytą wiedzę wykorzystał wkrótce po zakończeniu hospitalizacji. Swój pierwszy utwór, "New World", wykonywał z chicagowską orkiestrą saksofonisty Benny'ego Cartera, w której na jakiś czas zakotwiczył. Zdecydował się jednak porzucić bębny po tym, jak usłyszał Maxa Roacha, który ostatecznie wszedł na jego miejsce w grupie Cartera. Russell postanowił skupi