[Recenzja] The Rolling Stones - "Hackney Diamonds" (2023)
Od ostatniego albumu The Rolling Stones z całkowicie premierowym, autorskim materiałem, a więc od czasu wydania "A Bigger Bang", minęło już osiemnaście lat. W międzyczasie wprawdzie ukazał się jeszcze "Blue and Lonesome", wypełniony jednak wyłącznie interpretacjami starych standardów bluesowych. Trochę szkoda, że na tym muzycy nie poprzestali, bo byłoby to ładne zwieńczenie dyskografii zespołu, który w pierwszych latach działalności grał niemal wyłącznie przeróbki cudzych kompozycji. Jednak "Hackney Diamonds" w roli ostatniego albumu - choć muzycy sugerują, że ostatnim nie będzie - też się całkiem nieźle sprawdza. Chociaż wypełniają go niemal wyłącznie własne, napisane współcześnie kawałki, to wyraźnie nawiązują one do sześciedziesięcioletniego dziedzictwa grupy, a wieńczący całość "Rolling Stones Blues" to kompozycja Muddy'ego Watersa, z której tytułu muzycy zaczerpnęli nazwę zespołu. Materiał był nagrywany na przestrzeni pięciu ostatnich la