Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2023

[Recenzja] Have a Nice Life - "Deathconsciousness" (2008)

Obraz
Nie lubię tak długich płyt. Choć 85 minut "Deathconsciousness" nie wydaje się znów tak długie, gdy dopiero co wróciło się z pięciogodzinnego seansu "Barbenheimera", swoją drogą zaskakująco udanego. A sam album, debiut amerykańskiego duetu Have a Nice Day, to jedno z najbardziej kultowych wydawnictw XXI wieku. Dwupłytowy album koncepcyjny, skupiony wokół tematyki śmierci i opowiadający o średniowiecznej sekcie, został nagrany w amatorskich warunkach, z budżetem wynoszącym niecały tysiąc dolarów. Pierwsza, niezależna edycja, licząca jakieś sto egzemplarzy, za to interesująco wydana w formie książki z fragmentem XVIII-wiecznego obrazu Jacques-Louisa Davida jako okładką, nie wzbudziła większego zainteresowania. Szybko jednak album stał się internetowym viralem, a jego sława dotarła do niektórych mediów muzycznych. Sami muzycy, widząc swoje dzieło w różnych podsumowaniach, byli zdziwieni, że ktoś traktuje ich jak prawdziwy zespół. Tom Macuga i Dan Barrett nie ukrywają sw

[Recenzja] U2 - "The Joshua Tree" (1987)

Obraz
Nadal nie znalazłem tego, czego szukam - śpiewa Bono w refrenie jednego z największych przebojów z tej płyty i całej kariery U2. Ale to właśnie na "The Joshua Tree" zespół znalazł to, czego najpewniej zawsze szukał - sposobu na sprzedaż płyt w wielomilionowych nakładach. To ten album okazał się pierwszym tak ogromnym sukcesem irlandzkiego kwartetu, okupując szczyt notowań niemal całej cywilizowanej części ówczesnego świata, w tym tych najważniejszych rynków zbytu. Muzycy - po raz drugi wsparci przez Briana Eno oraz Daniela Lanois - nie dokonali tu jednak żadnej rewolucji w swoim stylu. Ta płyta to raczej efekt konsekwentnego, stopniowego oddalania się od punkowych korzeni, tym razem już niekoniecznie w stronę nieco bardziej wyrafinowanego grania - jak jeszcze na poprzednim w dyskografii "The Unforgettable Fire" - a raczej w kierunku popowego mainstreamu, choć także z wpływami amerykańskich tradycji muzycznych, słyszalnych szczególnie w drugiej połowie longplaya. Ju

[Recenzja] Slowdive - "Souvlaki" (1993)

Obraz
Pierwotnie miał to być zupełnie inny album. Pierwsze utwory tworzone z myślą o następcy debiutanckiego "Just for a Day" zdradzały silny wpływ dokonań Joy Division oraz "Trylogii Berlińskiej" Davida Bowie. Materiał został jednak odrzucony przez wydawcę. A chociaż w późniejszym czasie muzycy dostali od wytwórni całkowitą swobodę artystyczną, do oryginalnego pomysłu już nie wrócili. "Souvlaki" zamiast tego kontynuuje dreampopowy kierunek debiutu, ponownie skazując Slowdive na porównania z Cocteau Twins, nawet jeśli inspiracje są tym razem szersze. Zwraca też uwagę trochę bardziej pogodny, choć wciąż melancholijny nastrój. Jest to także album bardziej dojrzały i lepiej przemyślany, pomimo napiętej sytuacji wewnątrz zespołu - niedługo wcześniej doszło do rozstania Rachel Goswell i Neila Halsteada, przez co prace nad płytą często odbywały się w niepełnym składzie. Do produkcji albumu kwintet planował zaangażować samego Briana Eno. Ten wprawdzie odmówił - podobni

[Recenzja] Marvin Gaye - "What's Going On" (1971)

Obraz
Kiedy w 2020 roku magazyn "Rolling Stone" zaprezentował odświeżoną wersję swojej listy 500 albumów wszech czasów, podniosło się sporo głosów krytycznych. Najbardziej absurdalne zarzuty skupiały się na rzekomej nadreprezentacji płyt nagranych przez czarnoskórych, kobiety i czarnoskóre kobiety. No bo przecież tylko biali mężczyźni potrafią tworzyć muzykę… Na szczęście tego typu podejście w XXI wieku przestało być dominujące, a na współczesny muzyczny kanon składają się już nie tylko rockowe klasyki. Oczywiście, lista "Rolling Stone" nie jest idealna, jak każdy inny tego typu przegląd, w którym punktują tytuły popularne, a niekoniecznie istotne. Nierzadko jednak obie te rzeczy idą w parze, czego doskonałym przykładem aktualny numer jeden rankingu - "What's Going On" Marvina Gaye'a. To także jeden z najlepszych dowodów na jakość afroamerykańskiej sztuki. Błędem byłoby skupiać się tu wyłącznie na warstwie muzycznej, choć ta jest znakomita sama w sobie.

[Recenzja] John Coltrane with Eric Dolphy - "Evenings at the Village Gate" (2023)

Obraz
Niesamowite, jak wiele jazzowych nagrań przez dekady tkwiło w ukryciu, by zostać przypadkiem odkryte. Taśmy z zapisem występów, jakie kwartet Johna Coltrane'a i wspomagający go Eric Dolphy dali gdzieś w połowie 1961 roku, podczas rezydencji w nowojorskim klubie Village Gate, przez sześćdziesiąt lat znajdowały się w posiadaniu New York Public Library, zapomniane przez wszystkich. Rejestracji nie dokonano bowiem w celu przyszłej publikacji, a przetestowania nowego systemu nagłośnieniowego, jaki właśnie zainstalowano w klubie. Na szczęście taśmy w końcu trafiły tam, gdzie ich miejsce - do siedziby Impulse! Records, wytwórni fonograficznej, z którą Trane związał się w maju 1961 roku. W ostatnich latach Impulse! opublikowała wiele interesujących archiwaliów wybitnego saksofonisty, a  "Evenings at the Village Gate" należy do najciekawszych z nich. Album wydano z wielkim pietyzmem, z piękną okładką nawiązującą do płyt z epoki oraz kilkoma esejami, w tym napisanymi przez ówczesne

[Recenzja] Six Organs of Admittance - "Dark Noontide" (2002)

Obraz
Six Organs of Admittance to najbardziej znany projekt Bena Chasny'ego, gitarzysty wywodzącego się ze sceny alternatywnej i noise-rockowej. Pod koniec lat 90. zainteresowała go jednak amerykański prymitywizm, a szczególnie charakterystyczne dla tego nurtu połączenie amerykańskiej tradycji gitarowego grania z wpływami hindustańskich rag. Zainspirowany muzyką Johna Faheya, Sandy'ego Bulla czy Robbiego Basho, stworzył jednoosobowy zespół, w ramach którego kontynuował ich dzieło. Nie miał jednak zamiaru jedynie kopiować muzyki swoich poprzedników. Zamiast tego postanowił odświeżyć ich stylistykę o wpływy m.in. psychodelii, noise'u i drone'ów, tworząc unikalną mieszankę. W liczącej już kilkadziesiąt pozycji dyskografii  Six Organs of Admittance "Dark Noontide" jest albumem, który spotkał się największym uznaniem. Zasadniczo zawarte tu utwory można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to kawałki o quasi-piosenkowym charakterze, z partiami wokalnymi. Do nich należy znako

[Recenzja] Talk Talk - "Spirit of Eden" (1988)

Obraz
To jedna z tych płyt, które wprowadziły muzykę rockową w lata 90. Niewiele jednak brakowało, by "Spirit of Eden" w ogóle się nie ukazał. Decydenci EMI, po zapoznaniu się z materiałem, nalegali na muzyków Talk Talk, żeby spróbowali nadać mu przystępniejszej formy lub przygotowali nowy, bardziej komercyjny repertuar. Artyści nie chcieli jednak o tym słyszeć, co doprowadziło do pogłębiającego się konfliktu z wydawcą i ostatecznie do procesu, który pozwolił zespołowi uwolnić się z kontraktu. Trudno dziwić się takiej postawie Marka Hollisa i reszty składu. Intensywne prace nad tymi sześcioma utworami zajęły blisko rok. W tym czasie sprawdzano każdą możliwą aranżację, dzięki czemu ostateczne wersje kompozycji zostały dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Dla muzyków był to niezwykle wyczerpujący proces, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Na to drugie mogła też mieć pewien wpływ atmosfera panująca w studiu - nagrania zwykle odbywały się w zaciemnionych pomieszczen

[Zapowiedź] Premiery płytowe lipiec 2023

Obraz
W sezonie wakacyjnym z reguły mniej dzieje się na rynku fonograficznym, jednak w najbliższych tygodniach nie zabraknie wartych uwagi premier muzycznych. Najbardziej ekscytująco zapowiada się archiwalna koncertówka Johna Coltrane'a z Erikiem Dolphym, ale pojawią się też współczesne wydawnictwa m.in. African Head Charge, Aphex Twina, Blur, George'a Clantona, Jima O'Rourke'a, Johna Zorna, Morta Garsona, PJ Harvey czy Voivod. Wiem, że i tak najbardziej czekacie na nową Gretę Van Fleet - od razu uprzedzam, że nie zamierzam tej płyty ani recenzować, ani nawet słuchać. A jeśli kogoś rozczarowała mniejsza ilość publikowanych tekstów w ostatnim czasie, to zachęcam do zakupu czerwcowego numeru magazynu "Lizard" (49) z moim artykułem o Royu Harperze oraz solidną porcją recenzji. Lipcowe premiery muzyczne - co warto posłuchać w lipcu 2023? 3 lipca: Tchicai / Skovbakke / Pasborg - The Blue Giant  EP (archiwalia) 7 lipca: African Head Charge - A Trip to Bolgatanga  ANOHNI a