Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2021

[Recenzja] Deep Purple - "Turning to Crime" (2021)

Obraz
Ostrzeżenie: tekst powstał wyłącznie w celu zwiększenia liczby wyświetleń, z czego nie mam żadnych korzyści, oraz ilości komentarzy, z których większość i tak nie będzie się nadawać do opublikowania.   Jakiś czas temu przypadkiem natknąłem się na recenzję singla zapowiadającego najnowszy album Deep Purple, składającego się wyłącznie z przeróbek cudzych kompozycji. Abstrahując już od dziwnego pomysłu recenzowania pojedynczego nagrania, równie mocno zdumiało mnie, że autor bezwstydnie przyznaje się do nieznajomości utworów Boba Dylana czy Raya Charlesa, Fleetwood Mac kojarzy mu się tylko z mdłymi piosenkami z płyty "Rumours" , a o dość ważnej przecież dla rozwoju muzyki rockowej grupie Love nawet nie słyszał. Takich osób - fanów popularnego zespołu, którzy nie znają nawet absolutnych podstaw reprezentowanego przez niego gatunku - jest z pewnością więcej. Dlatego pomyślałem sobie, że fajnie byłoby wykorzystać fakt wydania "Turning to Crime", by przybliżyć nieco twórców

[Recenzja] Cluster & Eno - "Cluster & Eno" (1977)

Obraz
Do tej współpracy musiało w pewnym momencie dojść. Choć Brian Eno i duet Cluster wyszli z zupełnie innych punktów na muzycznej mapie - ten pierwszy zaczynał od art-rockowych quasi-piosenek, drudzy natomiast od grania mocno eksperymentalnego - to z czasem ich twórczość coraz bardziej się do siebie zbliżała. W grę niewątpliwie wchodziły wzajemne inspiracje. Brytyjczyk otwarcie przyznawał się do fascynacji dokonaniami Dietera Moebiusa i Hans-Joachima Roedeliusa pod szyldem Cluster, natomiast niemiecki zespół... a kto wówczas z muzyków eksplorujących elektroniczne brzmienia nie był pod wpływem Eno? Muzycy po raz pierwszy nawiązali współpracę w 1976 roku, wówczas jeszcze jako Harmonia i z udziałem Michaela Rothera. Jako trio spotkali się w czerwcu następnego roku, czego wynikiem jest ten album, nagrywany pod nadzorem Conny'ego Planka i z udziałem kilku gości, jak Holger Czukay, basista Can. Jak na takie nazwiska, "Cluster & Eno" nieco rozczarowuje. Po takiej współpracy ocz

[Recenzja] Low - "HEY WHAT" (2021)

Obraz
Choć trudno w to uwierzyć, za jeden z najciekawszych tegorocznych albumów odpowiada rockowy zespół z blisko trzydziestoletnim stażem. Zdecydowana większość przedstawicieli tego gatunku w tak późnym okresie działalności ma już długą tradycję bycia własnym coverbandem. Zupełnie inaczej potoczyły się losy Low, który tak naprawdę dopiero niedawno zaczął się naprawdę rozwijać. I to w bardzo ciekawym kierunku. Wydany przed trzema latami "Double Negative" przyniósł drastyczną zmianę brzmienia, a najnowszy "HEY WHAT" idzie jeszcze o parę kroków dalej. W międzyczasie skład grupy zredukował się duetu, który tworzą Alan Sparhawk i Mimi Parker (prywatnie małżeństwo), choć nie mniej ważnym twórcą tego materiału okazuje się ponownie producent BJ Burton. Podobnie, jak poprzednio, kompozycje Low zyskały imponującą, a zarazem intrygującą oprawę brzmieniową. Z jednej strony pełno tu wszelkiego rodzaju zniekształceń, szumów, przesterów, zgiełku, glitchów i sam nie wiem czego jeszcze,

[Recenzja] Kate Bush - "The Kick Inside" (1978)

Obraz
Twórczość Kate Bush stanowi doskonały przykład ambitnej muzyki pop. Z jednej strony jest to wciąż pop, czyli granie łatwe w odbiorze, o dużych walorach rozrywkowych. Z drugiej zaś bardziej obyci słuchacze mogą docenić wokalny oraz kompozytorski kunszt artystki, a także wykraczające poza popowe schematy aranżacje. Bush zaczęła tworzyć własny repertuar już pod koniec lat 60., w wieku jedenastu lat. Przez długi czas nie udawało się jednak zainteresować nim nikogo z muzycznego przemysłu. Wszystko zmieniło się w połowie następnej dekady, gdy taśmy z demówkami nastoletniej wokalistki, pianistki i kompozytorki trafiły do Davida Gilmoura. Rekomendacja gitarzysty Pink Floyd, zaledwie kilkanaście miesięcy po ogromnym sukcesie "The Dark Side of the Moon", zachęciła przedstawicieli EMI do przyjęcia artystki pod własne skrzydła. Z podpisaniem kontraktu postanowili poczekać jednak, aż osiągnie pełnoletność. W rezultacie debiutancki album Bush ukazał się dopiero w 1978 roku. "The Kick

[Recenzja] Menace Ruine - "The Die Is Cast" (2008)

Obraz
Menace Ruine, tajemniczy duet z Kanady, zaczynał od grania black metalu. Muzycy szybko jednak się tym stylem znudzili i już na swoim trzecim albumie zaproponowali muzykę wymykającą się próbom łatwego zaszufladkowania. Black metalu nie ma tutaj praktycznie wcale, są za to drone'owe, doomowe riffy, noise'owa produkcja, klimat niczym z najlepszych płyt neoclassical darkwave czy wpływy średniowiecznej muzyki klasycznej. Przedstawiając to bardziej obrazowo, "The Die Is Cast" sprawia wrażenie, jakby na jednej sesji spotkali się Nico, instrumentaliści Dead Can Dance, Sun O))) i może jeszcze wczesnego Black Sabbath, a za brzmienie odpowiadał Kevin Shields. Przedziwne, jedyne w swoim rodzaju połączenie, które mogło dać kuriozalny efekt, a okazuje się całkiem sensowne i intrygujące. Album konsekwentnie realizuje jeden pomysł na granie, jednak jest to idea na tyle elastyczna, że pozwala choć na drobne zróżnicowanie. W rozpoczynającym całość, blisko ośmiominutowym "One Too M

[Recenzja] Faust vs. Dälek - "Derbe Respect, Alder" (2004)

Obraz
Współpraca rockowego zespołu ze składem hip-hopowym, jak pokazały liczne przykłady, to przepis na katastrofę. No chyba, że tym pierwszym będzie jeden z największych wizjonerów lat 70., krautrockowa legenda Faust, a drugim - jeden z najbardziej kreatywnych przedstawicieli niezależnego hip-hopu, grupa Dälek. Cieszy, że po tylu latach muzycy Faust - choć z pierwotnego składu pozostali jedynie klawiszowiec Hans Joachim Irmler i perkusista Werner Diermaier - okazali się otwarci na zupełnie nowe muzyczne idee. Praca nad "Derbe Respect, Alder" wyglądała w ten sposób, że najpierw Niemcy zarejestrowali swoje partie instrumentalne, a następnie Amerykanie dokonali ich obróbki. Na warsztat trafił też starszy utwór "T-Electronique", wydany pierwotnie na albumie "Ravvivando" z 1999 roku. Typowo hip-hopowa produkcja oraz pojawiający się w wielu utworach rap sprawiają, że siłą rzeczy ostateczny efekt siłą rzeczy wydaje się bliższy dokonań Dälek. Szczególnie nowa wersja &q

[Recenzja] Ill Considered - "Liminal Space" (2021)

Obraz
Ill Considered w ostatnim czasie nieco zwolnił tempo. Istniejąca od 2017 roku grupa do marca 2020 roku zdołała wydać aż jedenaście albumów. A potem nagle zamilkła, by dopiero teraz powrócić z kolejnym wydawnictwem, studyjnym "Liminal Space". To jednak pierwszy materiał zespołu, który nie powstał rzutem na taśmę . Do tej pory muzycy po prostu rejestrowali swoje jamy, które bez żadnej obróbki ani selekcji trafiły do streamingu i na fizyczne nośniki. Tym razem postanowili skorzystać z możliwości studia i poświęcić na nagrania nieco więcej czasu. Takie podejście zaowocowało prawdopodobnie najlepszym z dotychczasowych wydawnictw. Ill Considered to obecnie trio, złożone z saksofonisty Idrisa Rahmana, perkusisty Emre'a Ramazanoglu oraz nowego basisty Lirana Donina. Po nagraniu swoich partii poprosili jednak o zarejestrowanie kolejnych ścieżek zaprzyjaźnionych instrumentalistów z młodej londyńskiej sceny jazzowej, grających na różnych dęciakach oraz perkusjonaliach. Dzięki nim mu

[Recenzja] Robert Fripp - "Exposure" (1979)

Obraz
Po rozwiązaniu King Crimson w 1974 roku, Robert Fripp na pewien czas kompletnie wycofał się z muzycznej sceny. Szybko jednak na nią powrócił, choć w drugiej połowie dekady działał głównie jako muzyk wspierający. W tym okresie współpracował z takimi twórcami, jak Brian Eno, Peter Gabriel, David Bowie, Daryl Hall, Talking Heads czy Blondie. Szczególnie istotny był jego wkład w drugi eponimiczny album Gabriela, nieoficjalnie znany jako "Scratch", oraz "Sacred Songs" Halla, na których wystąpił także w roli producenta i współautora niektórych utworów. Fripp postrzegał te wydawnictwa jako próbę połączenia ówczesnego mainstreamu z bardziej artystycznymi ambicjami. Postanowił rozwinąć tę koncepcję już na własny rachunek, przygotowując trzecią część nieformalnej trylogii. Tak doszło do nagrania "Exposure", pierwszego solowego albumu lidera King Crimson. Głównym współpracownikiem Frippa miał być Hall, który znacznie pomógł w pisaniu materiału, zagrał też na pianinie

[Recenzja] Madvillain - "Madvillainy" (2004)

Obraz
Współpraca kalifornijskiego producenta Otisa Jacksona Jr. oraz nowojorskiego rapera Daniela Dumile'a - lepiej znanych pod pseudonimami Madlib i MF Doom - to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się w hip-hopie. Mało brakowało, a w ogóle by do niej nie doszło. Madlib od jakiegoś czasu marzył o nagraniu płyty z Doomem. Ten drugi chętnie na to przystał po usłyszeniu przykładowych podkładów stworzonych przez producenta, o którym wcześniej nawet nie słyszał. Problemem była jednak podróż na drugie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, która zdawała się przewyższać finansowe możliwości Dumile'a. Na szczęście udało mu się zebrać niezbędne środki i wspólne nagrania mogły dojść do skutku. Wkrótce jednak pojawiła się kolejna przeszkoda. Część nagranego materiału wyciekła do sieci, przez co obaj artyści zwątpili w sens projektu i zajęli innymi sprawami. Dopiero pozytywne opinie osób, które zapoznały się z przeciekami, zachęciły ich do dalszej pracy. Sygnowany szyldem Madvillain album &qu

[Recenzja] New Order - "Power, Corruption & Lies" (1983)

Obraz
Można powiedzieć, że to właściwy debiut New Order. "Power, Corruption & Lies" to już nie Joy Division pod inną nazwą, lecz prawdziwy początek nowego zespołu. Bernard Sumner, Peter Hook i Stephen Morris wyraźnie próbowali odnaleźć własną tożsamość. Pomogły im w tym technologiczne nowinki, z syntezatorami oraz elektroniczną perkusją na czele. Wystarczy posłuchać takich utworów, jak "The Village", "Ecstasy", a zwłaszcza "5 8 6". To już nie ten depresyjny,  gotycki post-punk, lecz granie pełne radości, o tanecznym wręcz charakterze i zdecydowanie ejtisowym brzmieniu. Grupa idzie tu drogą wyznaczoną pod koniec poprzedniej dekady przez Kraftwerk czy Gorgio Morodera, lecz na swoich własnych zasadach. Rozpoznawalnym elementem, pamiętającym jeszcze działalność pod poprzednim szyldem, pozostają basowe partie Hooka, które w większym stopniu są nośnikiem melodii, a w mniejszym rytmiczną podstawą. Ponadto w mocno gitarowych "Age of Consent" i

[Recenzja] Samla Mammas Manna & Gregory Allan FitzPatrick - "Snorungarnas Symfoni" (1976)

Obraz
"Snorungarnas Symfoni" to album wyjątkowy w dyskografii Samla Mammas Manna. Szwedzki kwartet, poszerzony o dwuosobową sekcję dętą, pełni tutaj w zasadzie rolę podobną do tej, jaką mają muzycy w orkiestrach symfonicznych. Główną postacią jest natomiast Gregory Allan FitzPatrick, amerykański muzyk, który podczas wycieczki do Finlandii postanowił na stałe osiedlić się w północnej Europie. To on skomponował i zaaranżował cały materiał, a także poprowadził instrumentalistów jako dyrygent. Muzyka zawarta na "Snorungarnas Symfoni" ma jednak wiele wspólnego z wcześniejszą twórczością Samla Mammas Manna. I pewnie właśnie dlatego - a także ze względu na jej rozpoznawalność w ojczyźnie kwartetu - na okładce pojawia się nazwa grupy, napisana większymi literami, niż nazwisko FitzPatricka. Album to praktycznie jeden długi utwór, podzielony na cztery części, co dobitnie potwierdzają tytuły poszczególnych ścieżek. Stylistycznie mamy tu do czynienia z mieszanką proga, jazz-rocka, mu

[Recenzja] John Abercrombie, Dave Holland, Jack DeJohnette - "Gateway" (1975)

Obraz
Na płytach wydawanych przez ECM w latach 70. doszło do wielu ciekawych kooperacji. Jedną z nich było trio Gateway, składające się z amerykańskich instrumentalistów Johna Abercrombiego i Jacka DeJohnette'a oraz Brytyjczyka Dave'a Hollanda. Muzycy już wcześniej mieli okazje ze sobą współpracować. Dwaj ostatni przez wiele miesięcy tworzyli trzon koncertowej grupy Milesa Davisa, a także wzięli udział w wielu jego sesjach. Cala trójka po raz pierwszy zagrała razem na albumie "Sorcery" DeJohnette'a, który zresztą wkrótce potem wziął udział w sesji "Timeless" Abercrombiego. Najwyraźniej grało im się ze sobą tak dobrze, że postanowili zrobić coś razem, bez udziału innych muzyków. Stworzyli w sumie materiał na cztery płyty, z których dwie pierwsze powstały w połowie lat 70., a pozostałe dopiero dwie dekady później. Debiutancki album tria sygnują jeszcze nazwiska muzyków. Nazwę Gateway przyjęli później, inspirując się tytułem tej płyty. Na repertuar składają się g

[Recenzja] Radiohead - "Kid A Mnesia" (2021)

Obraz
Radiohead postanowił uczcić dwudziestolecie swoich najbardziej ambitnych albumów, "Kid A" i "Amnesiac". Choć zaprezentowany na nich materiał był tworzony równolegle, oryginalnie zostały wydane jako osobne wydawnictwa, w odstępie siedmiu miesięcy. Pierwszy trafił do sprzedaży jeszcze w poprzednim stuleciu, w październiku 2000 roku, natomiast drugi już w XXI wieku, w maju 2001 roku. Teraz w końcu ukazują się razem, wraz z dodatkowym materiałem. Jak przystało na tego rodzaju wydawnictwo, "Kid A Mniesia" dostępny jest w kilku formatach: wersji cyfrowej, na trzech płytach kompaktowych, na trzech płytach winylowych (do wyboru w różnych wariantach kolorystycznych), a także na dwóch kasetach magnetofonowych. Co najbardziej dla mnie zaskakujące, tylko w tej ostatniej wersji znalazło się dodatkowo pięć utworów ze stron B singli, które pominięto w innych wydaniach. Prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem renesansu kaset, które pod względem jakości brzmienia, trwałości o

[Recenzja] Nala Sinephro - "Space 1.8" (2021)

Obraz
Okładka i tytuł "Space 1.8" wywołują skojarzenia z wydawanymi własnym sumptem płytami Sun Ra. Jak mają się takie skojarzenia do zawartej tutaj muzyki? Debiutanckie dzieło Nali Sinephro, belgijskiej artystki o karaibskich korzeniach, również eksploruje kosmiczne klimaty, a dominującym instrumentem jest obsługiwany przez liderkę syntezator modularny. Innym punktem odniesienia może być twórczość Alice Coltrane, zarówno ze względu na pojawiające się tu czy ówdzie partie harfy - także w wykonaniu samej Sinephro - jak i charakterystycznego dla spiritual jazzu uduchowienia. Na tym jednak ewidentne podobieństwa się kończą. Niewątpliwie od razu daje się usłyszeć, że to album nagrany w XXI wieku, sięgający po inspiracje do bardziej współczesnych nurtów. "Space 1.8" to bardzo winylowy album pod tym względem, że składa się z zaledwie ośmiu utworów o łącznym czasie trwania niespełna czterdziestu pięciu minut. Co ciekawe, lepiej wypadają tu te fragmenty, w których Sinephro gra