[Recenzja] The Smile - "Wall of Eyes" (2024)
Płyta tygodnia 26.01-1.02 To jeszcze nie ten moment, gdy można pisać o The Smile bez wspomnienia o Radiohead. Wydany w ostatni piątek drugi album tej pierwszej grupy udowadnia jednak - jeśli ktokolwiek jeszcze w to wątpił po premierze debiutu - że to coś więcej, niż tylko poboczny projekt. W zasadzie nie sądzę, by Thom Yorke i Jonny Greenwood, muzycy stanowiący główną siłę kreatywną obu grup, mieli jeszcze ochotę reanimować ich macierzystą kapelę, o ile nie zmusi ich do tego sytuacja finansowa. W The Smile mają znów pełną swobodę artystyczną, mogą grać co chcą i z kim chcą - np. z bardziej wszechstronnym perkusistą, jakim okazał się dopełniający składu Tom Skinner - a dodatkowy komfort zapewnia brak presji ze strony krytyki oraz publiczności, która od Radiohead oczekiwałaby grania w konkretny sposób lub kolejnych przełomów. Oczywiście względem The Smile pewne oczekiwania też musiały się pojawić, nie tylko ze względu na zaangażowane nazwiska, ale też wysoko postawioną poprzeczkę debiut