Posty

Wyświetlam posty z etykietą free jazz

[Recenzja] Trevor Dunn's Trio-Convulsant avec Folie à Quatre - "Séances" (2022)

Obraz
Trevor Dunn zaczynał karierę basisty u boku Mike'a Pattona w początkowo metalowym, później eklektycznym Mr. Bungle. W kolejnych latach miewał epizody zarówno bardziej rockowe - przewinął się przez inne projekty Pattona (Fantômas, Tomahawk) czy skład Melvins - jak i zdecydowanie jazzowe. Szczególnie często wspomaga Johna Zorna, chociażby w jego najciekawszym chyba projekcie Electric Masada. Prowadzi też własne Trio-Convulsant, w którego oryginalnym wcieleniu znaleźli się mało znani gitarzysta Adam Levy i perkusista Kenny Wollesen. Album "Debutantes & Centipedes" z 1999 roku wydawał się efemerycznej projektem, ale Dunn powrócił do tej nazwy pięć lat później, przy okazji "Sister Phantom Owl Fish", nagranego już z Mary Halvorson na gitarze oraz Chesem Smithem na bębnach. Ten sam skład wraca na trzeciej, tegorocznej płycie "Séances", chociaż wzbogacony o dodatkowy kwartet - w połowie smyczkowy (Carla Kihlstedt na skrzypcach i altówce, Mariel Roberts na

[Recenzja] James Blood Ulmer - "Free Lancing" (1981)

Obraz
James Blood Ulmer jako gitarzysta i wokalista musiał być pod wielkim wpływem Jimiego Hendrixa, natomiast jako kompozytora ukształtowały go harmolodyczne idee Ornette'a Colemana. Najwyraźniej lubił też pobujać się przy muzyce Funkadelic. Takie wpływy wydają się oczywiste na jego trzecim autorskim albumie, "Free Lancing". Muzyk miał już wówczas spore doświadczenie. Od połowy lat 60. grywał w kapelach rhythm'n'bluesowych w rodzimym Detroit, a po przeprowadzce do Nowego Jorku na początku kolejnej dekady otrzymał angaż do Jazz Messengers Arta Blakeya. Wówczas mocno związał się ze sceną jazzową, grając też u boku chociażby Rashieda Aliego, Larry'ego Younga, Joego Hendersona czy Arthura Blythe'a. Niezwykle istotna była też znajomość ze wspomnianym Colemanem, który nawet wziął udział w nagraniu debiutanckiego albumu Ulmera, "Tales of Captain Black" z 1979 roku, rozwijającego koncepcję takich dzieł saksofonisty, jak "Dancing in Your Head" czy &q

[Recenzja] Soft Machine - "Drop" (2008)

Obraz
Wśród licznych archiwaliów Soft Machine "Drop" jest albumem niepowtarzalnym. To jedyne koncertowe nagrania grupy z okresu tuż po rozstaniu z oryginalnym bębniarzem (i wokalistą) Robertem Wyattem, a jeszcze przed dołączeniem Johna Marshalla, który pozostał na stanowisku do rozpadu zespołu (i bierze udział w jego niepotrzebnych reaktywacjach). W międzyczasie Mike Ratledge, Hugh Hopper i Elton Dean, za namową tego ostatniego, zaangażowali do składu Phila Howarda. Kwartet zarejestrował razem kilka utworów w studiu - nagrania z tej sesji wypełniły pierwszą stronę winylowego wydania albumu "Fifth" - oraz kilka kolejnych dla BBC, jednak koncerty uświadomiły muzykom, że taki układ personalny nie działa. Howard próbował pociągnąć Soft Machine w zdecydowanie bardziej freejazzowym kierunku, znajdując sojusznika w osobie Deana, co nie powinno dziwić, gdyż obaj współtworzyli także grupę Just Us. Pozostała dwójka nie czuła się dobrze grając z perkusistą, który pozwalał sobie na z

[Recenzja] Chico Freeman - "The Outside Within" (1981)

Obraz
Można polemizować, który album Chico Freemana zasługuje na tytuł tego najlepszego. "The Outside Within" to jeden z najbardziej prawdopodobnych zwycięzców w takim ewentualnym sporze. I mój osobisty faworyt. Album stanowi potwierdzenie instrumentalnego oraz kompozytorskiego kunsztu tego nieco zapomnianego saksofonisty, wspieranego tu przez trzech innych mocarzy: pianistę Johna Hicksa, basistę Cecila McBee oraz bębniarza Jacka DeJohnette'a. Materiał musiał swoje odczekać, zanim trafił do odbiorców - nagrania odbyły się w 1978 roku, a płytowa premiera dopiero w 1981. Za to, w przeciwieństwie do wielu innych wydawnictw na labelu India Navigation, doczekał się kompaktowych wznowień i obecności w streamingu. Przy okazji poprawiono jedną z nielicznych wad oryginału, czyli kolejność utworów. W przypadku pierwotnego wydania winylowego ograniczenia czasowe tego formatu wymusiły umieszczenie na jednej stronie najdłuższej, blisko dwudziestominutowej kompozycji "Undercurrent"

[Recenzja] Angles - "A Muted Reality" (2022)

Obraz
Nie zanosi się na to, by w tym roku pojawił się nowy pełnowymiarowy album Fire! lub Fire! Orchestra. To pierwsza taka sytuacja od pięciu lat. Wprawdzie wiosną premierę miała EPka "Requiēs", efekt współpracy tria z Stephenem O'Malley i Davidem Sandströmem, jednak było to ściśle limitowane wydawnictwo, dostępne wyłącznie na winylu. Pewnym wynagrodzeniem okazuje się niedawno wypuszczony trzeci studyjny, a dziewiąty w ogóle, album Angles (dawniej Angles 9), kolejnej jazzowej kapeli ze Szwecji, która obraca się w podobnych klimatach, a nawet dzieli z Fire! część składu. Jeszcze do niedawna w obu zespołach udzielali się basista Johan Berthling i perkusista Andreas Werliin, jednak na "A Muted Reality" usłyszymy już tylko tego pierwszego. To jeden z najwierniejszych współpracowników saksofonisty Martina Küchena, który niestrudzenie dowodzi tym projektem o bardzo płynnym składzie. Dziś pod szyldem Angles kryje się oktet, obejmujący także dwóch trębaczy, puzonistę, klawis

[Recenzja] Anthony Davis - "Variations in Dream-Time" (1983)

Obraz
Jedną z największych porażek w historii fonografii jest fakt, że album taki, jak "Variations in Dream-Time" doczekał się tylko jednego wydania. W 1983 roku album Anthony'ego Davisa ukazał się na winylu nakładem niezależnej amerykańskiej wytwórni India Navigation. Materiał ten nigdy, przynajmniej w momencie pisania tej recenzji, nie trafił na płytę kompaktową ani nawet do oficjalnego streamingu. To, oczywiście, nie jedyny tego typu przypadek, jednak mówimy tu o jednym z najwspanialszych dzieł jazzu przedostatniej dekady XX wieku. To w zasadzie rozwinięcie wcześniejszych koncepcji tego wybitnego pianisty na łączenie ambitnego jazzu ze współczesną poważką, po m.in. w pełni solowym "Lady of the Mirrors" oraz nagranym w dużym składzie "Epistēmē". "Variations in Dream-Time" można potraktować jako ich bezpośrednie rozwinięcie. Tym razem ilość muzyków została ograniczona do sekstetu. Oprócz lidera powrócili George Lewis, Abdul Wadud, basista Rick Roz

[Recenzja] Tim Berne - "Fulton Street Maul" (1987)

Obraz
Tim Berne należy do tych muzyków, których nazwisk absolutnie nie wolno pomijać w kontekście jazzu powstałego na przestrzeni ostatnich czterech dekad. To jeden z najważniejszych przedstawicieli nowojorskiej awangardy przełomu lat 70./80. oraz późniejszego okresu. Na saksofonie nauczył się grać stosunkowo późno, bo dopiero w wieku dziewiętnastu lat, za to lekcji udzielał mu sam Julius Hemphill. Właśnie po usłyszeniu jego albumu "Dogon A.D.", Berne zainteresował się saksofonem i jazzem. Do tego stopnia, że postanowił udać się do Nowego Jorku i odnaleźć tam Hemphilla. Niedługo potem zaczął tworzyć własną muzykę. Pierwsze autorskie płyty nagrywał na Zachodnim Wybrzeżu, z lokalnymi muzykami, jednak z czasem przeniósł się na stałe do Nowego Jorku, gdzie nawiązał współpracę z takimi instrumentalistami, jak Bill Frisell, Paul Motian czy John Zorn. Jednak kariera Berne'a zaczęła spowalniać, a on sam został zmuszony do podjęcia pracy jako sprzedawca. Jego los odmieniło przypadkowe s

[Recenzja] The Pyramids - "Aomawa: The 1970s Recordings" (2022)

Obraz
O grupie The Pyramids wspominałem już przed dwoma laty, przy okazji premiery ostatniego jak dotąd albumu "Shaman!". Właśnie wydany boks "Aomawa: The 1970s Recordings" tworzy świetną okazję, by cofnąć się do najstarszych nagrań zespołu. W latach 70. ukazały się pod tym szyldem trzy albumy, po czym słuch o projekcie zaginął, aż do drugiej dekady XXI wieku, gdy oryginalny saksofonista Idris Ackamoor zaprezentował nowe wcielenie The Pyramids. To w zasadzie dwa różne zespoły. Ten dzisiejszy wychyla się o wiele dalej poza jazzowy idiom, stawia na większą komunikatywność, a odwołania do afrykańskiego dziedzictwa mają raczej skomercjalizowany wymiar. Dawniej muzyka zespołu odwoływała się do przeszłości w bardziej uduchowiony sposób, zachowując przy tym jazowy charakter i nie dbając specjalnie o przystępność. "Aomawa: The 1970s Recordings" to zbiór czterech płyt kompaktowych lub winylowych - po jednym dysku na każdy z trzech klasycznych albumów: "Lalibela"

[Recenzja] Anthony Davis - "Epistēmē" (1981)

Obraz
Swój poprzedni album, "Lady of the Mirrors", Anthony Davis nagrał zupełnie samodzielnie. Na  "Epistēmē" pianiście towarzyszy dla odmiany bardzo rozbudowany skład. Artysta otoczył się innymi przedstawicielami nowojorskiej sceny freejazzowej, przy czym dokonał bardzo interesującego doboru instrumentalistów. A byli to George Lewis na puzonie, Dwight Andrews na fletach i klarnecie basowym, Shem Guibbory na skrzypcach, Abdul Wadud na wiolonczeli, Rick Rozie na kontrabasie, Pheeroan Aklaff na perkusji i gongu, a także Warren Smith oraz Jay Hoggard na wibrafonach, marimbach i innych perkusjonaliach. Do tego jeszcze Mark Helias w roli dyrygenta, aby zapanować nad tym przedziwnym zespołem. Jak można się domyślić, nie jest to zwyczajny jazz. Jazz jest tu, oczywiście, jedną ze składowych, ale na równych prawach z elementami współczesnej muzyki poważnej, free improvisation czy balijskiego gamelanu. Ten album to przede wszystkim dwie odsłony kompozycji "Wayang", opatrz

[Recenzja] George Russell - "Electronic Sonata for Souls Loved by Nature" (1971/1980)

Obraz
W połowie lat 60. George Russell był coraz bardziej zniechęcony tym, jak niewielkim zainteresowaniem cieszyła się jego muzyka, co poniekąd wynikało z ogólnej sytuacji czarnoskórych jazzmanów w Stanach Zjednoczonych. W 1964 roku postanowił przenieść się do Europy, gdzie pozostał niemal do samego końca dekady. W tym czasie mieszkał głównie w Szwecji, ale podróżował po całej Skandynawii, a także do Niemiec czy Francji. Zajmował się głównie komponowaniem, w większości na zlecenie Bossa Broberga, prowadzącego jazzową orkiestrę Szwedzkiego Radia. Russell grywał także koncerty, na których mógł w praktyce sprawdzać swoje pomysły. Jego najważniejsze dzieło z tego okresu to bez wątpienia "Electronic Sonata for Souls Loved by Nature", do którego chętnie powracał także w późniejszym czasie. Pierwotna wersja została zarejestrowana na przełomie lat 1966/67 w bigbandowym składzie, liczącym ponad dwudziestu muzyków z różnych krajów, w którym znaleźli się m.in. pochodzący z Norwegii Jan Garba

[Recenzja] Anthony Davis - "Lady of the Mirrors" (1980)

Obraz
Można powiedzieć, że Anthony Davis zaczął swoją muzyczną karierę od odrzucenia propozycji dołączenia do składu Grateful Dead. Jak sam później przyznawał, mógłby tego nie przeżyć, nawiązując do tego, jak potoczyły się losy wielu klawiszowców tamtej grupy. Dwudziestoletni wówczas pianista zamiast uczestniczyć w niekończących się trasach, postanowił kontynuować studia muzyczne. Chociaż muzyka klasyczna odgrywała ważną rolę w jego życiu i twórczości - dziś jest najbardziej znany ze swoich nagradzanych prestiżowymi nagrodami oper - to w nie mniejszym stopniu ukształtował go jazz. Jeszcze jako student prowadził freejazzową grupę Advent, w której składzie znalazł się m.in. puzonista George Lewis - obaj muzycy mieli w przyszłości wielokrotnie ze sobą współpracować. W drugiej połowie lat 70. i na początku kolejnej dekady Davis występował na płytach takich twórców, jak Wadada Leo Smith, Anthony Braxton, Barry Altschul, Marion Brown czy David Murray. W miedzyczasie nagrywał też autorski materiał.

[Recenzja] David Murray Octet - "Ming" (1980)

Obraz
Zbieżność nazwisk z gitarzystą Iron Maiden jest zupełnie przypadkowa. Ten David Murray to amerykański saksofonista, przez część krytyków uważanego za najważniejszego tenorzystę swoich czasów. Instrumentem zainteresował się jako nastolatek, a pierwsze doświadczenia w grupach jazzowych zdobywał podczas studiów muzycznych na kalifornijskim Pomona College. Po zakończeniu nauki przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie trafi akurat w czasach rozwoju sceny loftowej i szybko stał się jej częścią. Na początku prowadził własne trio z Fredem Hopkinsem i Phillipem Wilsonem, a także współtworzył World Saxophone Quartet. W tamtym czasie był jeszcze pod silnym wpływem freejazzowych saksofonistów w rodzaju Alberta Aylera czy Archiego Sheppa, jednak z czasem zaczął kierować się w stronę tradycji, inspirując się grą Colemana Hawkinsa, Bena Webstera czy Paula Gonsalvesa. Pod koniec lat 70. utworzył orkiestrę, która szybko przerodziła się w oktet. Właśnie z oktetem Murray dokonał swoich najsłynniejszych nagra

[Recenzja] George Lewis - "Homage to Charles Parker" (1979)

Obraz
Przełom lat 70. i 80. był, pod względem artystycznym, kiepskim czasem dla jazzowego mainstreamu, a zarazem bardzo dobrym okresem dla jazzowego podziemia. A w zasadzie należałoby raczej mówić o jazzowych loftach. Ówczesne podziemie, sprzeciwiające się postępującej komercjalizacji gatunku i niechętnie widziane w bardziej prestiżowych miejscówkach, przeniosło się na poddasza poprzemysłowych budynków Nowego Jorku, gdzie organizowano spotkania, nagrania oraz koncerty. Z nurtem loft jazzu utożsamiani byli zarówno muzycy o już wtedy ugruntowanej pozycji - jak Anthony Braxton, Lester Bowie, Cecil Taylor, Sam Rivers, Henry Threadgill czy Julius Hemphill - jak i przedstawiciele młodszego pokolenia, w rodzaju Anthony'ego Davisa, Davida Murraya oraz George'a E. Lewisa. Puzonista George Emanuel Lewis karierę muzyczną rozpoczął na początku lat 70., gdy w wieku dziewiętnastu lat dołączył do organizacji Association for the Advancement of Creative Musicians. Jeszcze przed końcem tamtej dekady m

[Recenzja] Old and New Dreams - "Old and New Dreams" (1979)

Obraz
Pod nazwą Old and New Dreams ukrywał się efemeryczny kwartet złożony z trębacza Dona Cherry'ego, saksofonisty Deweya Redmana, basisty Charliego Hadena oraz perkusisty Eda Blackwella. Muzyków już wcześniej łączyła współpraca z Ornette'em Colemanem. Cała czwórka pojawiła się co prawda tylko na albumach "Science Fiction" i "Broken Shadows", zarejestrowanych zresztą podczas jednej sesji, jednak poszczególnych członków kwartetu można usłyszeć na wielu innych wydawnictwach twórcy free jazzu. Szczególnie z Cherrym i Hadenem, a od pewnego momentu także Blackwellem, Coleman upodobał sobie współpracę. Nic dziwnego, muzycy znakomicie się rozumieli, co miało ogromne znacznie podczas improwizacji. W drugiej połowie lat 70. Ornette zaprezentował jednak całkowicie nowy zespół, Prime Time, w którym otoczył się młodszymi instrumentalistami i odświeżył swoją muzykę o wpływy funku czy rocka. Wówczas jego dawni współpracownicy założyli własną grupę, w której kontynuowali wcześn

[Recenzja] Binker and Moses - "Feeding the Machine" (2022)

Obraz
Binker and Moses to brytyjski duet jazzowy, w skład którego wchodzą saksofonista Binker Golding oraz perkusista Moses Boyd. Pomysł niewątpliwie został zaczerpnięty z "Interstellar Space" oraz innych duetów Johna Coltrane'a z Rashidem Alim lub Elvinem Jonesem. Na przestrzeni ostatniej dekady Brytyjczycy wydali już kilka studyjnych i koncertowych płyt, utrzymanych gdzieś pomiędzy przystępniejszym free, a mniej mistycznym spiritualem. Wśród licznych gości pojawiał się na nich sam Evan Parker, żywa legenda europejskiej sceny muzyki improwizowanej, co świadczy o pewnej renomie duetu w branży. Na najnowszym, trzecim studyjnym albumie towarzyszy im wyłącznie odpowiadający za elektroniczne i taśmowe efekty Max Luthert. Longplay składa się z zaledwie sześciu, za to w większości dość rozbudowanych nagrań, dzięki czemu osiąga długość niemal pięćdziesięciu minut. W nastrój całości wprowadza ponad jedenastominutowy "Asynchronous Intervals", zbudowany na dość swobodnej, lecz

[Recenzja] Toruńska Orkiestra Improwizowana - "SE02" (2021)

Obraz
Zapewne już niedługo zacznę opisywać premierowe wydawnictwa z 2022 roku. Na razie jednak wrócę jeszcze na chwilę do poprzedniego, aby zaprezentować jeszcze jeden ciekawy album wydany w trakcie minionych dwunastu miesięcy. "SE02", jak tytuł wskazuje, to część większego projektu, znanego pod nazwą "S3RI4L NVMB3RS". Zgodnie z opisem wydawcy, seria ma prezentować, a także promować improwizowane oraz eksperymentalne nagrania, dokonane przez efemeryczne składy złożone z reprezentantów niezależnej sceny. Seria ruszyła w listopadzie, wraz z albumem "SE01", firmowanym przez trio Kowalski/Kowalski/Zadrużyński, czyli gitarzystę Daniela Kowalskiego, perkusistę Damiana Kowalskiego oraz grającego na syntezatorze i bębnach Wojtka Zadrużyńskiego. Cała trójka powraca na opublikowanym po około miesiącu "SE02". Tym razem w towarzystwie wielu innych instrumentalistów i pod szyldem Toruńskiej Orkiestry Improwizowanej. Historia TOI jest nieco dłuższa od projektu płyto

[Recenzja] Irreversible Entanglements - "Open the Gates" (2021)

Obraz
Wspominałem o tym nie raz, że nie jestem zwolennikiem muzyki z przekazem . Przy mocno zaangażowanych społecznie czy politycznie tekstach sama muzyka często spychana jest na dalszy plan i nierzadko nie przedstawia żadnych wartości artystycznych. Zapewne po części wynika to z chęci zaprezentowania swojego przekazu jak największej liczbie odbiorców, a tym samym warstwa instrumentalna musi być jak najbardziej przystępna, nieinwazyjna, najlepiej w ogóle nie zwracająca uwagi. Zdarzają się wszakże sytuacje, gdy zaangażowanym tekstom towarzyszy ciekawszy, bezkompromisowy akompaniament. Takim przypadkiem jest filadelfijski kwintet Irreversible Entanglements, który niedawno wydał swój trzeci album. Muzycy wprost odwołują się tutaj do freejazzowych tradycji, choć równoważąc jego pierwotną brutalność melodyjnością (z wyraźną przewagą tego drugiego) i nie zapominając, w jakim wieku żyjemy. W przeciwieństwie do dwóch wcześniejszych płyt kwintetu, które charakteryzują się winylową długością, "

[Recenzja] Anna Webber - "Idiom" (2021)

Obraz
Rok 2021 dobiega końca, a wciąż zostało trochę ciekawych tegorocznych premier do zaprezentowania. Dlatego ten ostatni miesiąc planuję poświęcić przede wszystkim na recenzje nowości, o ile można tak jeszcze nazwać albumy nierzadko wydane już przed paroma miesiącami. Takie opóźnienia wynikają jednak przede wszystkim ze względu na moje niedbalstwo, a nie jakość zawartego na nich materiału. Przykładowo, z wydanym pół roku temu najnowszym albumem kompozytorki, saksofonistki i flecistki Anny Webber zapoznałem się dopiero w ostatnich tygodniach. Longplay ten nie ustępuje jednak wielu płytom, o których pisałem tuż po premierze, a od części z nich ma do zaoferowania niewątpliwie więcej. Anna Webber w trakcie trwającej od niewiele ponad dekady profesjonalnej działalności zdążyła już prowadzić kilka jazzowych składów, jak Simple Trio z pianistą Mattem Mitchellem i perkusistą Johnem Hollenbeckiem, czy Percussive Mechanics opierający swoją twórczość na współpracy dwóch bębniarzy. Największy rozgłos