[Recenzja] Anthony Davis - "Lady of the Mirrors" (1980)

Anthony Davis - Lady of the Mirrors


Można powiedzieć, że Anthony Davis zaczął swoją muzyczną karierę od odrzucenia propozycji dołączenia do składu Grateful Dead. Jak sam później przyznawał, mógłby tego nie przeżyć, nawiązując do tego, jak potoczyły się losy wielu klawiszowców tamtej grupy. Dwudziestoletni wówczas pianista zamiast uczestniczyć w niekończących się trasach, postanowił kontynuować studia muzyczne. Chociaż muzyka klasyczna odgrywała ważną rolę w jego życiu i twórczości - dziś jest najbardziej znany ze swoich nagradzanych prestiżowymi nagrodami oper - to w nie mniejszym stopniu ukształtował go jazz. Jeszcze jako student prowadził freejazzową grupę Advent, w której składzie znalazł się m.in. puzonista George Lewis - obaj muzycy mieli w przyszłości wielokrotnie ze sobą współpracować. W drugiej połowie lat 70. i na początku kolejnej dekady Davis występował na płytach takich twórców, jak Wadada Leo Smith, Anthony Braxton, Barry Altschul, Marion Brown czy David Murray. W miedzyczasie nagrywał też autorski materiał.

"Lady of the Mirrors", pierwsze z wielkich dzieł pianisty, to album solowy w każdym znaczeniu tego słowa. Davis samodzielnie skomponował wszystkie z pięciu utworów (sześciu, licząc dodany na kompaktowych wznowieniach i w streamingu "Whose Life?"), a w studiu nie towarzyszyli mu inni instrumentaliści. Tym samym nie trudno uniknąć skojarzeń z albumami Keitha Jarretta oraz Cecila Taylora na fortepian solo. O ile jednak dzieła tamtej dwójki - dajmy na to te najsłynniejsze, "The Köln Concert" i "Silent Tongues" - można nazwać swoim przeciwieństwem, tak "Lady of the Mirrors" zawiera momenty kojarzące się z tak z pierwszym, jak i drugim. Jest to jednak dzieło na tyle oryginalne, że wypada uznać je raczej za trzecią drogę, niż skrzyżowanie tamtych dwóch. Davis ze swobodą łączy tu różne nurty jazzu, ale nie boi się też wykraczać poza bopowy idiom. przypominając, że jest klasycznie wyszkolonym muzykiem. Szczególnie wyraźny wydaje się wpływ Claude'a Debussy'ego i ogólnie impresjonizmu, choć prawdopodobne wydają się także inspiracje spoza zachodniego kręgu kulturowego.

Wspaniale się to wszystko zaczyna. "Beyond Reason" to jakby połączenie charakterystycznej dla Dalekiego Wschodu medytacyjnej transowości, w postaci powtarzalnych partii lewej ręki, ze swobodnym przetwarzaniem impresjonistycznego motywu przez prawą rękę. Idiom jazzowy jest tu chyba bardziej intuicyjnie wyczuwalny niż faktycznie słyszalny. Ale już kolejny na płycie utwór, tytułowy "Lady of the Mirrors", zawiera wyraźne nawiązania do jazzu free, chwilami przywołując skojarzenia z najbardziej brutalnymi momentami Taylora, równoważąc je jednak bardziej oszczędnymi fragmentami o dość niepokojącym klimacie. "Five Moods from an English Garden", zgodnie zresztą ze swoim tytułem, oferuje kilka zmian nastroju, przegląd niezliczonych technik gry na fortepianie, a dodatkowo całkiem już zaciera granice pomiędzy gatunkami. Podobny zamysł prezentuje także "Under the Double Moon", tu jednak wyraźne odwracają się proporcje. Davis większy nacisk kładzie na budowanie klimatu niż ekspresyjną wirtuozerię - której także tu nie brakuje - co może sugerować też większy udział kompozycji w stosunku do improwizacji. W rzeczywistości trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, co na tym albumie zostało skomponowane, a co zaimprowizowane, bo ta granica także się zaciera. Trochę może natomiast dziwić finałowy "Man on a Turqoise Cloud", w którym artysta odwołuje się w zasadzie wyłącznie do bopowej tradycji opartej w bluesie. Może dobrze, że i takie nagranie się tutaj znalazło, bo pokazuje jeszcze większą wszechstronność Davisa, ukazując go jako muzyka potrafiącego grać na luzie. Jednak stylistycznie bardziej tu pasującym i ciekawszym utworem jest wspomniany bonus, "Whose Life?", dokonujący syntezy jazzu z impresjonizmem.

Piękny album, który przemawia do mnie chyba bardziej, niż "Silent Tongues" i "The Köln Concert". Czym zachwycali tam Taylor czy Jarrett, tym zachwyca też Anthony Davis na "Lady of the Mirrors", dodając też wiele elementów nieobecnych na wspomnianych dziełach i zdecydowanie bardziej oddalając się od jazzu w kierunku muzyki prawdziwie ponadgatunkowej.

Ocena: 9/10



Anthony Davis - "Lady of the Mirrors" (1980)

1. Beyond Reason; 2. Lady of the Mirrors; 3. Five Moods from an English Garden; 4. Under the Double Moon; 5. Man on a Turquoise Cloud

Skład: Anthony Davis - pianino
Producent: Anthony Davis


Komentarze

  1. Bardzo unikatowy, piękny album. Również cenię go wyżej niż dzieła Jarretta czy Taylora

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ płyta! Przyznam się szczerze, że jakoś mi umknęła - rzuciłem uchem na Youtubie - fantastyczna pianistyka, kopalnia pomysłów- i coś co bardzo mi odpowiada - dobry balans między tradycją i awangardą. Tak myślę, że ciekawsza i o od Jarretta i od Makowicza (Winter Flowers) i chyba nawet od Blessing Rubalcaby (ta jest w trio). Będę się w niąg wgryzał, ale najpierw muszę zamówić na CD. Dzięki za recenzję - bez niej pewnie bym na nią nie trafił

    OdpowiedzUsuń
  3. Poszedłem za ciosem i posłuchałem na YouTube kolejnych albumów = fascynująca muzyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze. Zdecydowanie warto się zagłębić w twórczość tego muzyka. Na przełomie lat 70./80. nagrał mnóstwo wspaniałej muzyki, zarówno w roli lidera, jak i jako sideman - choćby na opisywanych wcześniej płytach George'a Lewisa czy Davida Murraya.

      Usuń
    2. Jest jeden, ''mały'' problem = dostępność płyt (a właściwie jej brak). Czyżby artysta skazany na zapomnienie? :/

      Usuń
    3. To jest faktycznie problem, dotyczący zresztą nie tylko tego artysty, ale też wielu innych jazzmanów. "Lady of the Mirrors" jest przynajmniej obecny w oficjalnym streamingu, w przeciwieństwie do wielu pozostałych spośród najlepszych płyt Davisa, jak "Epistēmē", "Hemispheres" czy "Variations in Dream-Time". Jeżeli chodzi o fizyczne wydania, to wszystkie prócz ostatniego miały wydania kompaktowe, tyle że w latach 90., potem cisza. Nie wiem, może to kwestia praw autorskich.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)