[Recenzja] David Murray Octet - "Ming" (1980)

David Murray Octet - Ming


Zbieżność nazwisk z gitarzystą Iron Maiden jest zupełnie przypadkowa. Ten David Murray to amerykański saksofonista, przez część krytyków uważanego za najważniejszego tenorzystę swoich czasów. Instrumentem zainteresował się jako nastolatek, a pierwsze doświadczenia w grupach jazzowych zdobywał podczas studiów muzycznych na kalifornijskim Pomona College. Po zakończeniu nauki przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie trafi akurat w czasach rozwoju sceny loftowej i szybko stał się jej częścią. Na początku prowadził własne trio z Fredem Hopkinsem i Phillipem Wilsonem, a także współtworzył World Saxophone Quartet. W tamtym czasie był jeszcze pod silnym wpływem freejazzowych saksofonistów w rodzaju Alberta Aylera czy Archiego Sheppa, jednak z czasem zaczął kierować się w stronę tradycji, inspirując się grą Colemana Hawkinsa, Bena Webstera czy Paula Gonsalvesa.

Pod koniec lat 70. utworzył orkiestrę, która szybko przerodziła się w oktet. Właśnie z oktetem Murray dokonał swoich najsłynniejszych nagrań. W pierwotnym składzie grupy znaleźli się czołowi muzycy nowojorskiej sceny przełomu dekad, tacy jak saksofonista Henry Threadgill, puzonista George E. Lewis czy pianista Anthony Davis, a ponadto trębacz Olu Dara (ojciec popularnego rapera Nasa), perkusista Steve McCall oraz bracia Lawrence i Wilber Morris, grający odpowiednio na kornecie i kontrabasie. W lipcu 1980 roku muzycy zarejestrowali w Nowym Jorku materiał na swój debiutancki album "Ming". Wydawnictwo ukazało się nakładem włoskiej oficyny Black Saint, jednego z ostatnich bastionów ambitnego jazzu w tamtym okresie. Co istotne, nawet dziś można stosunkowo łatwo zdobyć fizyczną kopię - ukazało się kilka kompaktowych i winylowych wznowień. Można też poszukać boksu ze wszystkimi nagraniami David Murray Octet, w tym zarejestrowanego w identycznym składzie i równie dobrego "Home" z 1982 roku.

Na "Ming" mieszają się ze sobą różne jazzowe style i epoki, od tradycyjnych orkiestr w stylu Duke'a Ellingtona, przez zespoły Charlesa Mingusa, po duże składy jazzu free. Pięć autorskich kompozycji lidera bazuje przede wszystkim na kolektywnej improwizacji całego składu. Chociaż tematy wydają się bardzo tradycyjne, to wykonanie idzie już w zdecydowanie nowocześniejszym kierunku. Często bardzo dużo dzieje się tu na raz, jakby wszyscy jednocześnie chcieli grać solo, ale też te poszczególne partie świetnie się ze sobą zazębiają. Przykład takiego podejścia słychać nie tylko w tych bardziej żywiołowych momentach, jak niezwykle intensywny otwieracz "The Fast Line" czy nieco mu ustępujący "Dewey's Circle", ale też w wolniejszym i do pewnego momentu nastrojowym "The Hill", w którego drugiej połowie chyba najbliżej do freejazzowej kakofonii. Z drugiej strony, w tytułowym "Ming", opartym na najładniejszym temacie, a także w bardziej energetycznym "Jasvan", partie muzyków zdają się bardziej poukładane w myśl klasycznych zasad.

Debiutancki album oktetu Davida Murraya jest mocno zanurzony w przeszłości - tej wówczas już bardzo odległej, jak i tej mniej odległej, sięgającej kilkanaście lat wstecz. Jednak czerpiąc z różnych form jazzu, muzycy stworzyli coś nieco odmiennego, niemającego w przeszłości ewidentnego odpowiednika. A przede wszystkim nagrali świetną płytę, zgrabnie wykorzystują jazzowe dziedzictwo oraz umiejętności wszystkich zaangażowanych instrumentalistów - w przypadku lidera także kompozytorskie. Może tylko trochę zawodzi produkcja, faworyzująca dęciaki kosztem sekcji rytmicznej.

Ocena: 8/10



David Murray Octet - "Ming" (1980)

1. The Fast Life; 2. The Hill; 3. Ming; 4. Jasvan; 5. Dewey's Circle

Skład: David Murray - saksofon tenory, klarnet basowy; Henry Threadgill - saksofon altowy; Olu Dara - trąbka; Lawrence "Butch" Morris - kornet; George E. Lewis - puzon; Anthony Davis - pianino; Wilber Morris - kontrabas; Steve McCall - perkusja
Producent: Kunle Mwanga


Komentarze

  1. Świetna płytka, choć z tego składu to chyba Anthony Davis najbardziej w swojej karierze zabłysnął. Jego album "Adventures in Dream Time" to coś fantastycznego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście miało być "Variations in Dream Time" - pomyliło mi się z innym albumem

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Recenzja] SBB - "SBB" (1974)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)