[Recenzja] Soft Machine - "Drop" (2008)

Soft Machine - Drop


Wśród licznych archiwaliów Soft Machine "Drop" jest albumem niepowtarzalnym. To jedyne koncertowe nagrania grupy z okresu tuż po rozstaniu z oryginalnym bębniarzem (i wokalistą) Robertem Wyattem, a jeszcze przed dołączeniem Johna Marshalla, który pozostał na stanowisku do rozpadu zespołu (i bierze udział w jego niepotrzebnych reaktywacjach). W międzyczasie Mike Ratledge, Hugh Hopper i Elton Dean, za namową tego ostatniego, zaangażowali do składu Phila Howarda. Kwartet zarejestrował razem kilka utworów w studiu - nagrania z tej sesji wypełniły pierwszą stronę winylowego wydania albumu "Fifth" - oraz kilka kolejnych dla BBC, jednak koncerty uświadomiły muzykom, że taki układ personalny nie działa. Howard próbował pociągnąć Soft Machine w zdecydowanie bardziej freejazzowym kierunku, znajdując sojusznika w osobie Deana, co nie powinno dziwić, gdyż obaj współtworzyli także grupę Just Us. Pozostała dwójka nie czuła się dobrze grając z perkusistą, który pozwalał sobie na zbyt wiele swobody i ekspresji, zaburzając wszelkie niuanse muzyki zespołu.

Czy rzeczywiście było aż tak źle? Zarejestrowany jesienią 1971 roku w RFN - dokładna data i miejsce nie są znane - "Drop" faktycznie pokazuje bardzo radykalne oblicze grupy, pełne freejazzowych improwizacji zdających się łamać niemal wszystkie muzyczne reguły, a także z wysuwającą się nie raz na pierwszy plan perkusją. Gra Howarda często wydaje się jakby zupełnie niezależna od pozostałych instrumentalistów, zamiast być trzymającą wszystko w ryzach podstawą rytmiczną. Sprawia to, że czasem trudno rozpoznać poszczególne utwory, choć przecież są to doskonale, z dzisiejszej perspektywy, znane kompozycje. Aż pięć utworów pochodzi z (wówczas jeszcze nienagranego) "Fifth", dwa kolejne z "Third". W repertuarze jest też obecny "Neo Caliban Grides" - stały punkt koncertów Soft Machine, ale po raz pierwszy wydany na autorskim debiucie Deana, a de facto grupy Just Us - a także dwie unikalne improwizacje, perkusyjną "Dark Swing" i zespołową "Intropigling". Nawet te najbardziej wyraziste melodycznie kompozycje, jak "All White", "Slightly All The Time", tytułowy "Drop" czy "Pigling Bland", w tutejszych wersjach mogą okazać się dość wymagające dla niejednego słuchacza. Odbioru nie ułatwia dość średnia jakość rejestracji, z mogącymi drażnić wysokimi tonami.

Czy to wszystko sprawia, że "Drop" jest nieudanym wydawnictwem? Bynajmniej. Wciąż słychać tutaj tę przeogromną kreatywność instrumentalistów, a interesującym doświadczeniem okazuje się możliwość zapoznania się z tak mocno zradykalizowanym wcieleniem Soft Machine. Podczas koncertów z Howardem grupa doszła do swojego absolutnego ekstremum - od tamtej pory muzyka zespołu już tylko konsekwentnie stawała się coraz bardziej komunikatywna. Nie jest to wprawdzie najciekawsze wcielenie tego wybitnego przedstawiciela sceny Canterbury, jednak bardzo istotnie wzbogaca wiedzę na jego temat.

Ocena: 7/10



Soft Machine - "Drop" (2008)

1. Neo Caliban Grides; 2. All White; 3. Slightly All the Time; 4. Drop; 5. M.C.; 6. Out-Bloody-Rageous; 7. As If; 8. Dark Swing; 9. Intropigling; 10. Pigling Bland

Skład: Mike Ratledge - organy, elektryczne pianinino; Elton Dean - saksofon altowy, saxello, elektryczne pianino; Hugh Hopper - gitara basowa; Phil Howard - perkusja
Producent: -


Komentarze

  1. Generalnie rzecz biorąc, mam podobne odczucia. „Drop” to faktycznie dość kontrowersyjny album. Jesienią 1971 roku fani zespołu mieli mieszane uczucia, niektórzy byli mocno skonfundowani ewolucją ich muzyki. W czasie koncertów nierzadko zdarzały się sytuacje głośnego niezadowolenia widowni. W tym czasie zanotowano mniejszą frekwencję niż się spodziewano, co doprowadziło do tego, że promotorzy trasy zapłacili artystom mniejszą gażę, pokrywając w ten sposób część strat.

    Tym razem chyba nie do końca właściwie wyważono proporcje. Wedle mojego przekonania głównym problemem jest jednak Phil Howard, który sprawia wrażenie, jakby chciał być free jazzową wersją Tony’ego Williamsa. Niestety, brakuje mu wszechstronności, finezji, subtelności i techniki słynnego współpracownika Milesa Davisa. Istotna jest również otwartość na grę innych instrumentalistów. W takiej formie muzykowania interakcja jest jedną z fundamentalnych rzeczy. Tymczasem gęsta, dynamiczna i przede wszystkim głośna gra Howarda sprawia, że muzyka traci sporo ze swojej subtelności, zatracają się gdzieś interakcje między partiami saksofonu i instrumentów klawiszowych. Nie słychać nici porozumienia między poszczególnymi elementami sekcji rytmicznej. Howard jakby nie potrafił wsłuchać się w to, co grają inni. Jego nazbyt autonomiczna gra sprawia, że cała architektura kompozycji ulega dezintegracji i niejednokrotnie pogrąża się w chaosie.

    Kontrowersje budzą niektóre rozwiązania aranżacyjne i interpretacje znanych już kompozycji. W czasie trasy koncertowej szybko okazało się, iż de facto grupa podzieliła się na dwa duety. Dean i Howard forsowali bardziej swobodną grę, utrzymaną w konwencji dość ortodoksyjnego free. Z kolei Ratledge i Hopper, nie będąc bynajmniej przeciwnikami free jazzu, uważali, iż kompozycje powinny posiadać rozimprowizowany charakter, jednak z pewnymi ograniczeniami. Pomimo pewnych słabości, „Drop” to jednak dość ciekawy album, aczkolwiek muszę przyznać, że na przestrzeni lat wracałem do niego znacznie rzadziej niż do innych koncertowych archiwaliów.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)