Posty

Wyświetlam posty z etykietą jazz fusion

[Recenzja] Soft Machine - "Virtually" (1998)

Obraz
W drugiej połowie lat 90. do firm wydających archiwalny materiał Soft Machine dołączyła amerykańska wytwórnia Cuneiform Records. Na pierwszy ogień poszedł recenzowany już "Spaced" - płyta z pewnością interesująca, bo poszerzająca wiedzę na temat stylistycznego rozwoju grupy, ale niekoniecznie porywająca pod względem czysto muzycznym. W przypadku kolejnego "Virtually" zdecydowanie nie można już postawić takiego zarzutu. Tu jednak mamy do czynienia z koncertowym wcieleniem najsłynniejszego składu grupy - z Robertem Wyattem, Mikiem Ratledge'em, Hugh Hopperem oraz Eltonem Deanem - który na scenie charakteryzował się niesamowitą interakcją oraz kreatywnością, dzięki której znane kompozycje za każdym razem wypadały zupełnie inaczej. Nie inaczej było 23 marca 1971 roku podczas występu w bremeńskim Gondel Filmkunsttheater. Był to ostatni koncert w ramach trasy promującej czwarty album zespołu, o wszystko mówiącym tytule "Fourth". W repertuarze znalazły się wsz

[Recenzja] Landon Caldwell & Flower Head Ensemble - "Simultaneous Systems" (2021)

Obraz
Jazzmani nie mają obecnie lekko. Grając taką muzykę nie mogą liczyć na prawdziwy sukces komercyjny. Trudno też w gatunku istniejącym od ponad stu lat zaprezentować coś naprawdę wybitnego, a jednocześnie świeżego. Poniekąd udało się to Landowi Caldwellowi na jego najnowszym albumie "Simultaneous Systems". To niewątpliwie jazz na miarę 2021 roku. Nawet pod względem sposobu, w jaki powstawał materiał. Ze względu na sytuację epidemiologiczną Caldwell i towarzyszący mu muzycy zarejestrowali ten album zdalnie, przebywając w czterech różnych amerykańskich miastach: w Indianapolis, Chicago, San Francisco oraz Ascheville. Skomponowany przez lidera materiał posłużył za punkt wyjścia do dość swobodnych improwizacji. Ogólny klimat całości przywodzi na myśl te faktycznie ciche fragmenty "In a Silent Way" Milesa Davisa. To granie równie subtelne, wyciszone, prawie całkowicie pozbawione gwałtowności, nie tak odległe od koncepcji ambientu. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Nie

[Recenzja] Miles Davis - "Champions: Rare Miles from The Complete Jack Johnson Sessions" (2021)

Obraz
Seria "Rare Miles", publikowana w ramach Record Store Day, właśnie doczekała się kolejnej odsłony. Jej założenie jest bardzo proste. Na kolejne wydawnictwa cyklu trafiają te nagrania Milesa Davisa, które do tej pory były dostępne wyłącznie w obszernych boksach "Complete Sessions". Po "Early Minor" sprzed dwóch lat oraz "Double Image" z zeszłego roku - zbierających odpowiednio materiał zarejestrowany w okresie prac nad "In a Silent Way" i "Bitches Brew" - przyszła pora na przypomnienie mniej znanych fragmentów "The Complete Jack Johnson Sessions". Wybrano sześć utworów, które wytłoczono na żółtym winylu i wzbogacono okładką ze słynnym zdjęciem amerykańskiego fotografa Jima Marshalla, przedstawiającym Davisa na ringu bokserskim. Nienajlepszą informacją jest jednak nakład tego wydawnictwa, ograniczony do zaledwie 1250 sztuk. W przypadku "Early Minor" było przecież 3500 egzemplarzy, a "Double Image" -

[Recenzja] Terje Rypdal - "Terje Rypdal" (1971)

Obraz
Aktualnie cykle recenzji poświęcone wydawnictwom z katalogu ECM oraz jazzowym gitarzystom stwarzają doskonałą okazję, by powrócić do omawiania dyskografii Terjego Rypdala. W tym miesiącu będzie zatem tylko jedna recenzja łącza obie te serie, zamiast dwóch oddzielnych. Z bardzo bogatej dyskografii norweskiego gitarzysty pisałem już o jego solowym debiucie "Bleak House", efemerycznych projektach Min Bul oraz Morning Glory, a także nagranym z kwintetem Jana Garbarka "Sart". Recenzowane tu eponimiczne dzieło to drugi album Rypdala w roli lidera, a zarazem pierwsze jego wydawnictwo dla labelu Manfreda Eichera. Pod pewnymi względami jest to kontynuacja wspomnianego, niedawno recenzowanego "Sart". W nagraniach wzięli udział wszyscy instrumentaliści odpowiedzialni za tamten materiał - oprócz Rypdala i Garbarka także Bobo Stenson, Arild Andersen i Jon Christensen - tutaj w towarzystwie kilku dodatkowych muzyków. Ponadto, w repertuarze znalazła się druga odsłona kom

[Recenzja] Laboratorium ‎- "Modern Pentathlon" (1976)

Obraz
Historia polskiego Weather Report - jak często nazywa się grupę Labolatorium - sięga 1970 roku. To właśnie wtedy, w Krakowie, uformował się pierwszy skład. Od samego początku występowali w nim klawiszowiec Janusz Grzywacz, saksofonista Marek Stryszkowski oraz perkusista Mieczysław Górka, zaś pozostali muzycy regularnie się zmieniali. Początkowo zespół grał podobno muzykę bliższą rocka progresywnego. Dopiero spotkanie z kwintetem Tomasza Stańki, zakończone wspólnym jamowaniem, spowodowało zwrot w bardziej jazzowym kierunku. Niedługo później zespół dokonał natomiast kilku nagrań z udziałem Zbigniewa Seiferta, instrumentalisty grupy Stańki. W epoce wydano je wyłącznie na płycie dla członków Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego (wraz z fragmentem warszawskiego występu kwintetu Cannonballa Adderleya), obecnie można je znaleźć także na kompilacji "Anthology 1971 - 1988, Nagrania Wszystkie (No... Prawie Wszystkie)". Pokazują zespół grający całkiem oryginalną mieszankę rocka progresywn

[Recenzja] Jaubi - "Nafs at Peace" (2021)

Obraz
Muzyka hindustańska i jazz wywodzą się z całkiem odmiennych kręgów kulturowych, lecz wielokrotnie już dochodziło do ich fuzji. Zazwyczaj polegało to na inkorporacji elementów indyjskiej muzyki klasycznej przez przeróżnych jazzmanów, by wspomnieć tylko Johna i Alice Coltrane'ów czy Pharoaha Sandersa. Niejednokrotnie dochodziło też do spotkań muzyków reprezentujących obie te tradycje. Przykłady można mnożyć, począwszy od projektu "Jazz Meets India" Irene Schweizer, przez grupę Shakti Johna McLaughlina, aż po ekipę Saagara Wacława Zimpla. Teraz doliczyć trzeba do nich "Nafs at Peace", debiutanckie dzieło pakistańskiego kwartetu Jaubi. Grupa istnieje od kilku lat, a w 2016 roku zadebiutowała EPką "The Deconstructed Ego". Wypełniający ją materiał zdradza przede wszystkim wpływy hindustańskie, a brzmienie zdominowały typowo indyjskie instrumenty, jak sarangi i tabla. Dzięki partiom gitary oraz perkusji słychać też jednak pewne nawiązania do muzyki zachodniej

[Recenzja] Błoto - "Kwasy i zasady" (2021)

Obraz
Grupa Błoto to tak naprawdę doskonale znany stałym czytelnikom tej strony EABS, tylko w składzie okrojonym do czterech muzyków. W kwartecie znaleźli się jednak ci najważniejsi muzycy: klawiszowiec Marek Pędziwiatr, saksofonista Olaf Węgier, basista Paweł Stachowiak oraz perkusista Marcin Rak, skrywając się pod wymyślnymi pseudonimami. Błoto zadebiutowało w kwietniu zeszłego roku albumem "Erozję", a korzystając z wymuszonej przerwy od koncertowania muzycy szybko przygotowali materiał na kolejną płytę, opublikowaną we wrześniu pod tytułem "Kwiatostan". Tempa bynajmniej nie zwalniają, choć w międzyczasie został przecież jeszcze nagrany w pełnym składzie "Discipline of Sun Ra". Niemal dokładnie rok po debiucie kwartet zaprezentował kolejne wydawnictwo. Sesja nagraniowa "Kwasy i zasady" zajęła ponoć jeden dzień, a do rejestracji materiału wykorzystano tylko kilka mikrofonów oraz magnetofon. Album ukazał się na winylu, kompakcie oraz w streamingu. Tytu

[Recenzja] Extra Ball - "Birthday" (1976)

Obraz
Przed pięcioma laty rozpoczęto wznawianie serii Polish Jazz. Wśród tytułów opublikowanych w pierwszym rzucie, oprócz takich pewniaków, jak "Astigmatic" Krzysztofa Komedy czy "TWET" Tomasza Stańki, znalazło się też miejsce dla albumu "Birthday" grupy Extra Ball. Bynajmniej nie było w tym przypadku. To jedna z najbardziej cenionych polskich grup fusion. Założona została w połowie lat 70. przez gitarzystę Jarosława Śmietanę. Jego głównym współpracownikiem był klawiszowiec Władysław Sendecki, współautor całego materiału. Składu początkowo dopełnili perkusista Benedykt Radecki, basista Andrzej Pawlik oraz saksofonista Piotr Prońko. Jednak miejsce dwóch ostatnich wkrótce zajęli Jan Cichy i Andrzej Olejniczak. Tak ukształtował się zespół, który można usłyszeć na "Birthday", będący - zgodnie ze swoim tytułem - debiutanckim wydawnictwem kwintetu. Nagrania na tym albumie powstały pod ewidentnym wpływem ówczesnego mainstreamu. Słychać tu przede wszystkim wp

[Recenzja] Sun Ra - "Sleeping Beauty" / "On Jupiter" / "Strange Celestial Road" (1979/80)

Obraz
Na przestrzeni 1979 roku Sun Ra, wraz ze swoją licząca wówczas ponad trzydziestu muzyków Arkestrą, odbył co najmniej trzy sesje nagraniowe. Zarejestrowany wówczas materiał wymieszano i rozproszono na trzech różnych albumach. Są to opublikowane we własnym labelu El Saturn "Sleeping Beauty" i "On Jupiter", a także wydany nieco później, nakładem Rounder Records, "Strange Celestial Road". Dwa pierwsze były później wznawiane także pod innymi tytułami, odpowiednio "Doors of the Cosmos" lub "Springtime Again", a także "UFO" albo "Seductive Fantasy". W przypadku trzeciego wszystkie edycje noszą ten sam tytuł, jednak warto dodać, że w przeciwieństwie do wcześniejszych nie był wznawiany już od ponad trzydziestu lat. Zdecydowałem się omówić wszystkie te wydawnictwa w grupowej recenzji, ponieważ łączy je nie tylko czas nagrania. Każdy album składa się z trzech utworów, trwających w sumie po około pół godziny. Przede wszystkim łą

[Recenzja] Larry Coryell - "Barefoot Boy" (1971)

Obraz
Okładka tego albumu nie obiecuje wiele. Skład też nie jest już tak gwiazdorski, jak na poprzednim dziele Larry'ego Coryella, "Spaces", nie licząc Roya Haynesa na bębnach. Jednak to naprawdę świetny materiał, bijący na głowę wcześniejsze dokonania gitarzysty. "Barefoot Boy" zarejestrowano w nowojorskim studiu Jimiego Hendrixa Electric Ladyland, pod nadzorem inżyniera dźwięku Eddiego Kramera, który zresztą ściśle z Hendrixem współpracował. Mocno przesterowane brzmienie gitary Coryella nie pozostawia wątpliwości, że był to celowy wybór. Ogólnie mamy tu raczej do czynienia z bardziej jazzową stroną fusion. Jednak niewykluczone, że rockowi ortodoksi też znajdą tu coś dla siebie. Na pewno powinni spróbować, aby przekonać się, jak finezyjna może być gra na gitarze. Longplay znakomicie otwiera rozbudowana do dwunastu minut interpretacja "Gypsy Queen" Gábora Szabó. Tutaj lider pokazuje swoje najbardziej hendrixowskie oblicze, zarówno gdy jedynie akompaniuje typ

[Recenzja] Nils Petter Molvær - "Khmer" (1997)

Obraz
Zdarzają się opinie, że z katalogu wciąż działającej wytwórni ECM warto sięgać jedynie po płyty z lat 70. Takie przekonanie nie bierze się znikąd. Po tym okresie Manfred Eicher faktycznie poszedł w kierunku czegoś, co eufemistycznie określiłbym jako muzykę tła. Jednak poza tą główną linią programową ukazywały się też płyty w innym stylu, wśród których można znaleźć trochę interesujących tytułów. Niewątpliwie należy do nich "Khmer", debiutanckie dzieło Nilsa Pettera Molvaera, norweskiego trębacza i współtwórcy future jazzu. Zaprezentowane na tym albumie połączenie jazzowych solówek ze współczesną - jak na lata 90. - elektroniką, wykorzystując na szeroką skalę sample i inne technologiczne nowinki, okazało się zaskakująco udanym pomysłem na granie, ale też sposobem na odświeżenie wówczas już mocno skostniałego gatunku. Sądzę, że do dość podobnego efektu mógłby dojść Miles Davis, gdyby pożył parę lat dłużej i kontynuował ścieżkę obraną w latach 80. Zawsze inspirowały go przecież

[Recenzja] Krzysztof Sadowski and His Group - "Three Thousands Points" (1975)

Obraz
Początki muzyki fusion w Polsce nie były może jakoś bardzo imponujące - by przypomnieć recenzowane albumy Adama Makowicza czy Spisku Sześciu - jednak wkrótce i ten nurt dogonił światowy poziom. Jednym z najlepszych tego dowodów album "Three Thousands Points" sygnowany przez Krzysztofa Sadowskiego i jego Grupę Organową. Materiał rozwija pomysły ze starszego o trzy lata "Na kosmodromie" (wydanego poza serią Polish Jazz), jeszcze odważniej - i nieco ciekawiej - wykorzystując możliwości elektrycznego instrumentarium. W porównaniu z poprzednikiem, longplay jest także spójniejszy, bardziej konsekwentny stylistycznie. Kluczem do sukcesu okazał się również trafiony dobór własnych i cudzych kompozycji. Ponadto trzeba wspomnieć o znakomitym składzie. A w zasadzie dwóch. Trafiły tu bowiem nagrania dokonane podczas dwóch różnych okazji na przestrzeni ośmiu miesięcy, w całkiem innych okolicznościach. Całą pierwszą stronę płyty winylowej wypełnia trzyczęściowa "Suita trzy ty

[Recenzja] Larry Coryell - "Spaces" (1970)

Obraz
Cykl poświęcony jazzowym gitarzystom powiększa się o kolejne nazwisko, którego nie powinno w nim zabraknąć. Larry Coryell nie od razu wiązał swoją przyszłość z byciem muzykiem. Rozpoczął studia dziennikarskie, granie na gitarze traktując jako dodatkowe zajęcie. Wkrótce jednak postanowił poświęcić się wyłącznie muzyce. Najpierw trafił do zespołu Chico Hamiltona, a następnie nawiązał współpracę z Garym Burtonem. W tym samym okresie - była to druga połowa lat 60. - wielkie wrażenie zrobił na nim Jimi Hendrix. Pod jego wpływem zmienił swój sposób gry, stając się jednym z pionierów fuzji jazzu i rocka. Album "Out of Sight and Sound" z 1967 roku, nagrany przez założoną przez Coryella grupę The Free Spirits, bywa uznawany za pierwszą płytę jazz-rockową (jego historyczne znaczenie nie idzie jednak w parze z artystyczną wartością). Gitarzysta trzymał się stylistyki fusion przez znaczną część kariery, grając m.in. u boku Michała Urbaniaka czy Jacka Bruce'a, choć zdarzały mu się tak

[Recenzja] Barre Phillips ‎- "Mountainscapes" (1976)

Obraz
Wśród najważniejszych muzyków współpracujących z niemiecką wytwórnią ECM wspomnieć należy o Barre Phillipsie. To jeden z największych wirtuozów kontrabasu. Karierę zaczynał u progu lat 60. w rodzimym San Francisco. Wkrótce przeniósł się do Nowego Jorku, a pod koniec dekady wyemigrował do Europy, gdzie mieszka do dziś. Właśnie tutaj zdobył zasłużone uznanie, stając się jednym z czołowych przedstawicieli europejskiej sceny muzyki improwizowanej. Nagrywał płyty na instrument solo, w duetach (np. z Davidem Hollandem) oraz małych składach (jak wpływowe The Trio z Johnem Surmanem i Stu Martinem), a także w większych zespołach, na czele z dowodzoną przez Barry'ego Guya The London Jazz Composers' Orchestra. W trakcie swojej długoletniej kariery współpracował też z takimi muzykami, jak Eric Dolphy, Ornette Coleman, Peter Brötzmann, Evan Parker, Paul Bley, Terje Rypdal czy Derek Bailey. Dla ECM nagrał wiele płyt, wśród których szczególną estymą cieszy się "Mountainscapes" z 197

[Recenzja] Spisek Sześciu - "Complot of Six" (1975)

Obraz
W połowie lat 70. fusion całkowicie zdominowało jazzowy mainstream, także w Polsce. To wtedy debiutowały takie grupy, jak np. Extra Ball, Laboratorium czy Spisek Sześciu. Ostatnia z nich powstała w 1972 roku z inicjatywy saksofonisty Włodzimierza Wińskiego. Zgodnie z nazwą był to sekstet, którego składu dopełnili trębacz Zbigniew Czwojda, puzonista Leszek Paszko, klawiszowiec Bogusław Razik i basista Andrzej Pluszcz, a także kilku kolejnych bębniarzy. Muzycy zaczynali od grania hard-bopu i funku, sięgając też po elementy korzennych pieśni afroamerykańskich. Z czasem jednak odkryli elektryczne albumy Milesa Davisa, Herbiego Hancocka czy Weather Report, co skierowało ich w stronę muzyki fusion, o lekko freejazzowych naleciałościach. W tym okresie nagrali swój jedyny, jak się okazało, album "Complot of Six". Już w następnym roku zespół się rozpadł. Wiński i Paszko kontynuowali działalność z innymi współpracownikami pod skróconym szyldem Spisek, a pozostali założyli grupę Crash.

[Recenzja] Sun Ra - "Lanquidity" (1978)

Obraz
"Lanquidity" to album szczególny w dyskografii Sun Ra. Artysta wyraźnie zwrócił się tutaj w stronę głównego nurtu i stylistyki fusion. Powstało jedno z najbardziej przystępnych dzieł w jego karierze, które jednak nie popada w przesadną komercyjność. Wręcz przeciwnie, to wciąż bardzo wysmakowana muzyka, która do tego wydaje się całkiem logiczną kontynuacją poprzednich albumów rzekomego przybysza z Saturna. Tu wciąż jest obecny ten kosmiczny klimat, a także zachowane zostało wiele innych elementów. Lider nie zrezygnował chociażby z bigbandowego składu - sama sekcja dęta liczy ośmiu muzyków, a to tylko połowa całego zespołu. Część instrumentalistów współpracowała z Sun Ra już od dawna, więc nie powinno dziwić, że powracają tu pewne rozwiązania z wcześniejszych płyt. Choć tym razem wszystko wydaje się bardziej poukładane i subtelniejsze. Zresztą wszystko zaczyna się od najbardziej nastrojowego nagrania tytułowego. Klawiszowy wstęp na elektrycznym pianinie nasuwa skojarzenia z &q

[Recenzja] Adam Makowicz - "Unit" (1973)

Obraz
Adam Makowicz, a właściwie Matyszkowicz, to jeden z niewielu polskich jazzmanów, którym faktycznie udało się zaistnieć na całym świecie. Muzykiem został właściwie przypadkiem. Fortepianem zainteresował się w dzieciństwie, gdy instrument ten trafił do rodzinnego domu zamiast jednej z wypłat dla jego ojca. Makowicz zaczynał od grania Chopina i innych klasycznych kompozytorów, jednak z czasem zafascynował go jazz. W okresie studenckim grał w jednym zespole z Tomaszem Stańko, do czasu gdy trębacz pod wpływem Ornette'a Colemana zrezygnował z pianisty w składzie. Następnie współpracował z Andrzejem Kurylewiczem, a także ze Zbigniewem Namysłowskim, z którym odbył swoją pierwszą albumową sesję. Zarejestrowany wówczas "Zbigniew Namysłowski Quartet" opublikowano w 1966 roku jako 6. pozycję serii Polish Jazz. W tym samym okresie Makowicz rozpoczął współpracę z Novi Singers, a następnie z Urszulą Dudziak i Michałem Urbaniakiem. W połowie lat 70. coraz częściej występował za granicą,