[Recenzja] Landon Caldwell & Flower Head Ensemble - "Simultaneous Systems" (2021)



Jazzmani nie mają obecnie lekko. Grając taką muzykę nie mogą liczyć na prawdziwy sukces komercyjny. Trudno też w gatunku istniejącym od ponad stu lat zaprezentować coś naprawdę wybitnego, a jednocześnie świeżego. Poniekąd udało się to Landowi Caldwellowi na jego najnowszym albumie "Simultaneous Systems". To niewątpliwie jazz na miarę 2021 roku. Nawet pod względem sposobu, w jaki powstawał materiał. Ze względu na sytuację epidemiologiczną Caldwell i towarzyszący mu muzycy zarejestrowali ten album zdalnie, przebywając w czterech różnych amerykańskich miastach: w Indianapolis, Chicago, San Francisco oraz Ascheville. Skomponowany przez lidera materiał posłużył za punkt wyjścia do dość swobodnych improwizacji.

Ogólny klimat całości przywodzi na myśl te faktycznie ciche fragmenty "In a Silent Way" Milesa Davisa. To granie równie subtelne, wyciszone, prawie całkowicie pozbawione gwałtowności, nie tak odległe od koncepcji ambientu. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Niemal zupełnie inne jest chociażby instrumentarium. Oprócz Caldwella - grającego przede wszystkim na różnych klawiszach, ale też tak nietypowym dla jazzu instrumencie, jak fletnia pana - w nagraniach udział wzięli saksofoniści altowi Mac Blackout i Tom Lageveen, trębacz Nick Yeck-Stauffer, skrzypaczka Kristen Dylan Edrich, perkusista Thom Nguyen oraz grający na syntezatorze Mooga i wibrafonie Mark Tester. To połączenie mniej i bardziej typowych dla gatunku brzmień wypada całkiem oryginalnie, a przy tym bardzo współcześnie.

Trwający niespełna trzy kwadranse album, pomimo idealnej dla winylowego wydania długości, dotąd został opublikowany jedynie cyfrowo oraz w limitowanym nakładzie na kasecie magnetofonowej. Składają się na niego zaledwie trzy nagrania. Ponad dwudziestominutowy otwieracz "Reaching Out" przywołuje klimat hindustańskich rag, posługując się jednak przede wszystkim jazzowymi środkami wyrazu oraz mocno zelektryfikowanym brzmieniem. Uwagę zwracają jakby niezależne od siebie partie instrumentalistów, które jednak doskonale się ze sobą spajają, budując razem bardzo ładny, uduchowiony i trochę oniryczny nastrój. "Life Underground" chyba najdalej odchodzi od jazzowego idiomu w stronę brzmiącej całkiem współcześnie i zarazem oldskulowo elektroniki. W klawiszowe pejzaże bardzo zgrabnie wtapiają się dźwięki wibrafonu, skrzypiec oraz dęciaków. Charczące saksofony na początku "Woven Realm" przywołują freejazzowe reminiscencje, jednak wkrótce dołączają subtelne brzmienia klawiszowe oraz inne instrumenty, dzięki którym stopniowo powraca ten pastoralny charakter wcześniejszych utworów, a całość brzmi konsekwentnie i spójnie.

"Simultaneous Systems" to jeden z tych rzadkich albumów, które udowadniają, że wciąż można tworzyć świeżą i oryginalną muzykę w ramach jazzu. Cieszę się, ze po raz kolejny w tym roku - po płytach Fire!, Jaubi, Natural Information Society oraz wspólnym wydawnictwie Pharoaha Sandersa i Floating Points - mogę z czystym sumieniem polecić album z tego gatunku, który został wydany współcześnie, a nie zawiera archiwalnego materiału. 

Ocena: 8/10



Landon Caldwell & Flower Head Ensemble - "Simultaneous Systems" (2021)

1. Reaching Out; 2. Life Underground; 3. Woven Realm

Skład: Landon Caldwell - elektryczne pianino, organy, syntezator, fletnia pana, głos; Mac Blackout - saksofon altowy; Tom Lageveen - saksofon altowy; Nick Yeck-Stauffer - trąbka; Kristen Dylan Edrich - instr. smyczkowe; Thom Nguyen - perkusja i instr. perkusyjne; Mark Tester - wibrafon, syntezator
Producent: Landon Caldwell & Flower Head Ensemble


Komentarze

  1. Ciekawe nagranie. Czy to jazz na miarę 2021 roku? Nie sądzę. Patrząc na to, co robią producenci hip-hopowi to bardzo konserwatywne wykorzystanie muzyki elektronicznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale czy przy pójciu jeszcze dalej w elektronikę lub hop hop, byłby to wciąż jazz?

      Usuń
    2. Dobre pytanie! Jeśli miałbym wskazać, co jest konieczne by mówić o jazzie to pewnie byłaby to improwizacja i jakaś łączność z jazzową tradycją. Może nie jest tak źle i takie próby mogą nadal być jazzem? Istotnym problemem jest tylko to, czy techniki muzyki elektronicznej i hip-hopu mogą być wykorzystywane poza studiem nagraniowym. Techniki "live mixing" dają nadzieję na takie zastosowania.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)