[Recenzja] Sun Ra - "Sleeping Beauty" / "On Jupiter" / "Strange Celestial Road" (1979/80)

Sun Ra - Sleeping BeautySun Ra - On JupiterSun Ra - Strange Celestial Road


Na przestrzeni 1979 roku Sun Ra, wraz ze swoją licząca wówczas ponad trzydziestu muzyków Arkestrą, odbył co najmniej trzy sesje nagraniowe. Zarejestrowany wówczas materiał wymieszano i rozproszono na trzech różnych albumach. Są to opublikowane we własnym labelu El Saturn "Sleeping Beauty" i "On Jupiter", a także wydany nieco później, nakładem Rounder Records, "Strange Celestial Road". Dwa pierwsze były później wznawiane także pod innymi tytułami, odpowiednio "Doors of the Cosmos" lub "Springtime Again", a także "UFO" albo "Seductive Fantasy". W przypadku trzeciego wszystkie edycje noszą ten sam tytuł, jednak warto dodać, że w przeciwieństwie do wcześniejszych nie był wznawiany już od ponad trzydziestu lat. Zdecydowałem się omówić wszystkie te wydawnictwa w grupowej recenzji, ponieważ łączy je nie tylko czas nagrania. Każdy album składa się z trzech utworów, trwających w sumie po około pół godziny. Przede wszystkim łączy je jednak niemalże identyczna stylistyka.

Sun Ra eksploruje tu dalej pomysły zaprezentowane na "Lanquidity", ponownie zatapiając się w elektrycznych brzmieniach. Szczególnie w przypadku "Sleeping Beauty" i "On Jupiter" można mówić o bezpośredniej kontynuacji tamtego albumu - to muzyka równie komunikatywna, o stosunkowo niskim progu wejścia. Dominuje tutaj bardziej nastrojowe granie, z wręcz uduchowionymi partiami klawiszy i dęciaków, nierzadko z dodatkiem perkusjonalii i partii wokalnych inspirowanych afrykańską tradycją. Przykładem takiego podejścia są takie utwory, jak "Springtime Again", "Sleeping Beauty" czy bardziej akustyczny "Seductive Fantasy". Dla równowagi w ich repertuarze znalazły się też żywsze "Door of the Cosmos" i "UFO", w których muzycy podążają w bardziej taneczne rejony, z funkową rytmiką, nośnymi tematami sekcji dętej, a nawet gitarowymi solówkami. Nieco inaczej prezentują się utwory z "Strange Celestial Road", które co prawda też inkorporują elementy fusion i funku, ale mają bardziej swobodny charakter, co trochę zbliża je do wcześniejszych, bardziej eksperymentalnych dokonań Sun Ra. W finałowym "I'll Wait for You" powracają nawet eksperymenty z dość niekonwencjonalnie traktowanym syntezatorem, a dęciaki momentami brzmią bardzo freejazzowo, ale to już tylko urozmaicenia, a nie sedno.

U schyłku lat 70. twórczość Sun Ra nie była już tak innowacyjna i kreatywna, jak jeszcze parę lat wcześniej. Potwierdzają to niniejsze albumy. "Sleeping Beauty", a zwłaszcza "On Jupiter" okazują się zaskakująco przewidywalne i trochę za dalece idące w bardziej mainstreamowe rejony, chociaż to wciąż - szczególnie pierwszy z nich - bardzo przyjemne granie. Zdecydowanie najciekawiej z tej trójki prezentuję się jednak materiał zawarty na "Strange Celestial Road", który wprowadza do tej stylistyki więcej nieprzewidywalności. Był to już jednak chyba ostatni taki przebłysk kreatywności w twórczości Sun Ra.

Oceny: 8/10, 7/10, 8/10



Sun Ra - "Sleeping Beauty" (1979)

1. Springtime Again; 2. Door of the Cosmos; 3. Sleeping Beauty 

Sun Ra - "On Jupiter" (1979)

1. On Jupiter; 2. UFO; 3. Seductive Fantasy

Sun Ra - "Strange Celestial Road" (1980)

1. Celestial Road; 2. Say; 3. I'll Wait for You

Skład: Sun Ra - pianino, pianino elektryczne, organy, syntezator, wokal; John Gilmore - saksofon tenorowy, instr. perkusyjne, wokal; Hutch Jones - saksofon tenorowy, saksofon altowy; Kenny Williams - saksofon tenorowy, flet; Marshall Allen - saksofon altowy, flet; Knoel Scott - saksofon altowy, saksofon barytonowy, instr. perkusyjne; Julian Pressley - saksofon barytonowy; Danny Thompson - saksofon barytonowy, flet, instr. perkusyjne; Eloe Omoe - klarnet basowy, flet, instr. perkusyjne; Eddie Gale - trąbka; Walter Miller - trąbka; Curt Pulliam - trąbka; Michael Ray - trąbka, wokal; Tony Bethel - puzon; Craig Harris - puzon; Vlncent Chancey - waltornia; James Jackson - fagot, flet, instr. perkusyjne; Sylvester Baton - różne instr. dęte; Skeeter McFarland - gitara; Taylor Richardson - gitara; Steve Clark - gitara basowa; Richard Williams - gitara basowa, kontrabas; Luqrnan Ali - perkusja, wokal; Reg McDonald - perkusja; Eddie Thomas - perkusja; Eric Walker - perkusja; Damon Choice - wibrafon, wokal; Harry Wilson - wibrafon; Stanley Morgan (Atakatune) - instr. perkusyjne; Rhoda Blount - wokal; June Tyson - wokal
Producent: Sun Ra


Komentarze

  1. Springtime Again jest świetne, bardzo nastrojowy, wręcz romantyczny utwór ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, po co twórcy taki dziwny image? Wiem, wiem: czepiam się, ale jakoś mi to nie pasuje do prezentowanej jakości muzyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta cała otoczka, w tym image, doskonale pasuje do muzyki, która oddaje ten futurystyczno-starożytny klimat.

      Usuń
    2. Chyba jestem jakimś dziwolągiem, który woli słuchać muzyki w skupieniu (nie lubię koncertów, nienawidzę teledysków - czy może być coś gorszego, niż stetryczały, łysiejący Angus Young biegający po scenie ubrany w krótkie spodenki i tornister? albo zdziadziały Ozzy Osbourne ledwie chodzący, a udający młodzika i polewający widzów wodą z wiaderka?)
      Cienka jest granica pomiędzy oryginalnością, a śmiesznością i tandetą (a do tego czas jest nieubłagany).
      Choć muszę uszanować każdego, kto ma inne zdanie - to sprawa gustu (a o gustach podobno się nie dyskutuje).
      Niech gra muzyka. :)

      Usuń
    3. Ok, ale skoro interesuje Cię sama muzyka, to czemu skupiasz się na imagu artysty, zamiast napisać coś o jego twórczości? Czy ona cokolwiek traci przez stroje Sun Ra? Czy brzmiałaby inaczej, gdyby nosił garnitur?

      A że o gustach się nie dyskutuje, to wymysł tych, co gustu (dobrego) nie mają.

      Usuń
    4. Trudno sięgać po album i przymykać oczy na okładkę płyty.
      Jak mawia klasyk: to co się zobaczy, tego się nie da ''odzobaczyć'' (pewne rzeczy lądują w pamięci i powodują, takie czy inne, skojarzenia).

      Boję się jednego: niektórzy chcą zostać na siłę ekscentrykami, bo widzą tu szansę na wydojenie większych pieniędzy. No cóż: w sumie to ich sprawa (ale ocena należy do nas).

      Usuń
    5. Nie odpowiedziałeś na moje pytania. Dlaczego po prostu nie posłuchasz muzyki, sugerując się treścią recenzji, zamiast okładkami?

      Sun Ra to bardzo ciekawa postać. Niewątpliwie był ekscentrykiem, może nawet miał coś z głową (podawał się za przybysza z Saturna), a może tylko chciał zwrócić na siebie uwagę. Tego ostatniego nie potwierdza jednak jego twórczość, która była niewątpliwie bezkompromisowa, wizjonerska i nierzadko mało komunikatywna. Ewidentnie chodziło mu o realizowanie się jako artysta, a nie zyskanie sławy. Zresztą większość jego płyt ukazała się pierwotnie prywatnym nakładem, w najwyżej kilkuset egzemplarzach, rozprowadzanych na koncertach.

      Usuń
    6. Przecież nie napisałem słowa, w którym odniósłbym się krytycznie do jego muzyki (której już słuchałem i do której nie mam większych uwag).
      O ''pochodzeniu z Saturna'' nie napiszę już nic - nie mam sił...

      Usuń
    7. Image Sun Ra było kompleksową koncepcją, którą opisywał w traktatach pseudo filozoficznych. Stroje artystów były wzorowane na rekonstrukcjach badaczy zajmujących się "modą" starożytnego Egiptu (zwłaszcza sekty kapłańskiej). Również gadżety koncertowe były wzorowane na tych przedstawianych na malunkach staroegipskich. Napisałem, że te traktaty są traktowane jako pseudo filozoficzne, gdyż dużo w nich niespójności, brak ciągów logicznych i zwykłych kłamstw dotyczących życiorysu artysty. Były one więc bardziej artystyczną kreacją niż poważną koncepcją. Ale warto zaznaczyć, że Sun Ra był bardzo trzeźwym artystą, nie brał żadnych używek i nie pozwalał na to również muzykom swoich zespołów. Jednym słowem, jego ekscentryczność była całkiem serio. Niesprawiedliwe było sugerowanie, że coś mu tam nie grało z głową. Był też jak na czarnoskórego muzyka pochodzącego z przemysłowego miasta dobrze wykształcony, znał klasykę europejską i orientował się w nurtach jazzu spoza USA.
      Ja osobiście uważam, że on stworzył sobie taka bańkę, w której pomieszał marzenia z rzeczywistością i odcinał się w ten sposób od brutalnej prozy życia czarnoskórych muzyków w USA. Jego muzyka jest taką genialną mieszanką radości i egzystencjalnego smutku wynikającego z małości człowieka wobec ogromu i tajemniczości Kosmosu. Swoją filozofią chciał być bliżej zrozumienia tego wszystkiego, ale najlepiej wyrażał to poprzez wizjonerską muzykę.
      Nie był w takim ekscentrycznym scenicznym image prekursorem, miał dobre wzory w innych czarnoskórych artystach, zwłaszcza Screamin' Jay Hawkins mógł mieć na to jakiś wpływ. Był on w czasach młodości Sun Ra bardzo znanym artystą, chociaż dużo młodszym od Sun Ra.

      Usuń
    8. @blackwaterpark: Właśnie o to mi chodzi, że nie piszesz o muzyce, tylko skupiasz się na czymś mało istotnym. Z mojego poprzedniego komentarza chyba też nie wyciągnąłeś tego, co było jego sednem.

      Usuń
    9. A może naprawdę pochodził z Saturna. Skora ja pochodzę z K-PAX, to dlaczego on nie może pochodzić z Saturna?:D

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)