[Recenzja] Jaubi - "Nafs at Peace" (2021)



Muzyka hindustańska i jazz wywodzą się z całkiem odmiennych kręgów kulturowych, lecz wielokrotnie już dochodziło do ich fuzji. Zazwyczaj polegało to na inkorporacji elementów indyjskiej muzyki klasycznej przez przeróżnych jazzmanów, by wspomnieć tylko Johna i Alice Coltrane'ów czy Pharoaha Sandersa. Niejednokrotnie dochodziło też do spotkań muzyków reprezentujących obie te tradycje. Przykłady można mnożyć, począwszy od projektu "Jazz Meets India" Irene Schweizer, przez grupę Shakti Johna McLaughlina, aż po ekipę Saagara Wacława Zimpla. Teraz doliczyć trzeba do nich "Nafs at Peace", debiutanckie dzieło pakistańskiego kwartetu Jaubi. Grupa istnieje od kilku lat, a w 2016 roku zadebiutowała EPką "The Deconstructed Ego". Wypełniający ją materiał zdradza przede wszystkim wpływy hindustańskie, a brzmienie zdominowały typowo indyjskie instrumenty, jak sarangi i tabla. Dzięki partiom gitary oraz perkusji słychać też jednak pewne nawiązania do muzyki zachodniej. Następnie ukazał się singiel "Lahore State of Mind", zdradzający inspirację hip-hopem. A później przyszła pora na współpracę z dwoma jazzmanami.

Brytyjski saksofonista i flecista Edward Cawthrone, lepiej znany pod pseudonimem Tenderlonious, a także polski klawiszowiec Marek Pędziwiatr, znany z zespołów EABS i Błoto, współpracowali ze sobą już przy okazji albumu "Slavic Spirits" pierwszej z wspomnianych grup. Obaj są też związani z wytwórnią Astigmatic, która wydała EPkę Jaubi, co z pewnością ułatwiło współpracę z kwintetem. W kwietniu 2019 obaj udali się do Lahauru w Pakistanie, gdzie dokonali pierwszych wspólnych nagrań. Część tego materiału - zarejestrowana w pięcioosobowym składzie, bez perkusisty Qammara Abbasa - trafiła na wydany w zeszłym roku album Tenderloniousa, "Ragas from Lahore". Wówczas, już w pełnym składzie, powstała także większość utworów na album "Nafs at Peace". Dwa dodatkowe nagrania (pierwsze i ostatnie) to już wynik sesji z sierpnia 2019 roku w Oslo. W przeciwieństwie do zachowawczego longplaya sygnowanego przez Brytyjczyka, na którym ograniczono się do imitowania muzyki hindustańskiej, pełnowymiarowe dzieło Jaubi to bardzo interesujące połączenie indyjskich rag, różnych form nowoczesnego jazzu, brzmień elektronicznych oraz hip-hopowej lub rockowej rytmiki.

Jak wypada ta mieszanka? To właśnie jest tu najlepsze, że zróżnicowanie. Muzycy nie mają jednego schematu, lecz w każdym utworze inaczej zestawiają te wszystkie elementy. To zresztą bardzo spontaniczne granie, którego podstawą jest improwizacja, a nie przygotowane kompozycje. Czasem bliżej tu do czystej muzyki hindustańskiej, jak w pełniącym rolę intra "Seek Refuge" opartym wyłącznie na delikatnych partiach gitary akustycznej i sarangi, którym towarzyszy jedynie subtelna wokaliza norweskiego chóru Vox Humana. Albo na początku "Raga Gujri Todi", który jednak z czasem nabiera bardzo nowoczesnej rytmiki; z czasem dochodzą też ostre, prawie freejazzowe dźwięki saksofonu sopranowego. Kiedy indziej muzyka przyjmuje ewidentnie jazzowy charakter, jak w tytułowym "Nafs at Peace", w którym dominującą rolę pełną partie akustycznego fortepianu, wsparte odpowiednio dopasowanymi dźwiękami sopranu, gitary oraz perkusji; dopiero pod koniec rozbrzmiewa solówka Zohaiba Hassana Khana na sarangi, świetnie dopełniając uduchowiony klimat utworu.

Najczęściej jednak różne wpływy przeplatają się na przestrzeni całego nagrania. I wtedy efekt jest najbardziej interesujący. Fantastycznie wypada "Insia" z jakby hip-hopową warstwą rytmiczną, jazzującymi partiami gitary Aliego Riaza Baquara, nastrojowym fletem Tenderloniousa, oldskulowym syntezatorem Pędziwiatra oraz orientalnymi wstawkami. Z kolei "Mosty" - jedyne nagranie, którego autorstwo przypisano Pędziwiatrowi - kojarzy się ze stylistyką downtempo, jednak o silnym zabarwieniu hindustańskim i ze szczyptą jazzowania. Również dwa bardziej pastoralne nagrania, "Straight Path" oraz "Zari", charakteryzują wyważone proporcje między indyjską tradycją, a nowszym graniem z naszego obszaru. W tym pierwszym ciekawie wypada połączenie syntezatora z akustycznymi instrumentami, a drugim zestawienie melancholijnego klimatu z żywszą rytmiką o zdecydowanie nowoczesnym charakterze. Ponadto, w obu tych nagraniach uwagę zwracają bardziej rozbudowane solówki na sarangi - popularnym na subkontynencie indyjskim, szczególnie w muzyce hindustańskiej, instrumencie strunowym, na którym gra się przy pomocy smyczka. 

"Nafs at Peace" to kolejny dowód na to, że w dzisiejszych czasach wciąż można tworzyć nie tylko naprawdę dobrą, ale też całkiem oryginalną muzykę, czerpiącą wprawdzie z doskonale znanych wzorców, ale zestawiając je w sposób dotąd nieznany. Pakistański kwartet, brytyjski saksofonista oraz polski klawiszowiec tchnęli świeżość w bardzo dawną tradycję, co  zaowocowało prawdziwie intrygującym materiałem, który z miejsca dołączył do najlepszych tegorocznych wydawnictw, mimo panującego w czołówce ścisku. Polecam ten album każdemu miłośnikowi muzyki otwartemu na różnorodne doświadczenia.

Ocena: 8/10



Jaubi - "Nafs at Peace" (2021)

1. Seek Refuge; 2. Insia; 3. Raga Gurji Todi; 4. Straight Path; 5. Mosty; 6. Zari; 7. Nafs at Peace

Skład: Ali Riaz Baqar - gitara; Zohaib Hassan Khan - sarangi; Qammar "Vicky" Abbas - perkusja; Kashif Ali Dhani - tabla, wokal (4); Edward "Tenderlonious" Cawthorne - flet, saksofon sopranowy; Marek "Latarnik" Pędziwiatr - fortepian, elektryczne pianino, klawinet, syntezatory
Gościnnie: The Vox Humana Chamber Choir - wokal (1)
Producent: Jaubi


Komentarze

  1. Super! Bardzo lubię takie połączenia - orientalizm w muzyce zawsze ze mną rezonował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię wpływy muzyki etnicznej w muzyce, czy to w rocku, czy w jazzie, wręcz uwielbiam.

      Usuń
  2. Pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu miks hip hopu z jazzem i muzyką hindustańską wydawałby mi się nieśmiesznym żartem. Cieszę się, że już tak nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wy też słyszycie na tym albumie "chwilami rzępolenie"? 😄
    "Do tego zmienny rytm, brak zespolenia (nuty prowadzącej) w samym nagraniu i pomiędzy nimi, to takie granie jak improwizacja na bieżąco, a te słyszałem o wiele lepsze." - czy tylko mi to wydaje się baaardzo dziwnie napisane? 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd żeś takie bzdury wytrzasnął? Przypomina mi to wypociny pewnego komentującego, mającego dożywotni ban na tej stronie, czyli coś, do czego nawet nie warto się odnosić. Ten ktoś tez ewidentnie nie ma pojęcia o komentowanej przez siebie muzyce, choć próbuje odwoływać się do teorii.

      Usuń
    2. A sama płyta bardzo dobra, podobało mi się.

      Usuń
    3. A, na pewnym forum o sprzęcie audio. Jest tam zakładka, temat - "Czego słuchasz?"
      Wkleiłem link z Youtube do tego albumu, i jedna osoba odpisała właśnie to, co przeczytałeś powyżej :D
      Dodał jeszcze - "PS. Wiedziałem, że ta propozycja naszego kolegi będzie ... lekko ... dyskusyjna, bo ani to super realizacja, ani muzyka dla każdego, ooot, muza z dodatkami muzyki etnicznej, coś podobnego zrobił ostatnio Jean Michael Jarre płytą Amazônia"
      Słuchałeś może tej płyty Jarre?

      Usuń
    4. Tak na marginesie, może mówią Ci coś nazwy zespołów jazzowych, których ta osoba słucha?
      Aurelio / Tingvall Trio / Bell X1 / Portico Quartet / Marcin Wasilewski Trio / Matija Dedic / Tom Hickox / Hollie Stephenson / Michel Godard / Hannah Peel.

      Usuń
    5. No, tym post scriptum rozwiał wszelkie wątpliwości w kwestii swojej ignorancji. Ragi to nie żadna muzyka etniczna, tylko tamtejsza muzyka klasyczna. A na rzeczonym albumie nie są dodatkiem, tylko stanowią podstawę, uzupełnioną elementami jazzu czy hip-hopu.

      Jarre'a nie słuchałem, obawiam się sięgać po współczesne płyty starych dziadów.

      Pierwszy raz widzę na oczy te nazwy.

      Usuń
    6. "Ragi to nie żadna muzyka etniczna, tylko tamtejsza muzyka klasyczna. A na rzeczonym albumie nie są dodatkiem, tylko stanowią podstawę, uzupełnioną elementami jazzu czy hip-hopu." - sam tego nie wiedziałem...
      Skoro jesteśmy przy muzyce jazzowej, właśnie słucham Tony Allen - The Source (2017) - ładnie sobie płynie :)
      W końcu postanowiłem się wziąć za przesłuchanie ciekawych albumów, polecanych przez Ciebie, z trzech ostatnich lat :) Będę miał co słuchać w weekend.

      Usuń
    7. Może i nie wiedziałeś, ale pewnie przynajmniej nie chwaliłeś się swoją niewiedzą, pozując na znawcę. Właśnie na tym polega ignorancja, a nie na samym braku wiedzy.

      Tony Allen to akurat jazz o zabarwieniu etnicznym.

      Usuń
  4. Przesłuchałem ten album kilka razy w okolicy premiery, dzisiaj jeszcze raz no i nie klei mi się to. Całość brzmi jak wycinek z jakiejś składanki Buddha Bar z początków 2000's. Taka muzyka szła w co drugiej knajpie w ~2005 ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)