[Recenzja] Frank Zappa - "Zoot Allures" (1976)

Frank Zappa - Zoot Allures


Frank Zappa w swojej karierze nagrał dziesiątki albumów, wielokrotnie zmieniając stylistykę, a raczej mieszając w przeróżny sposób rozległe inspiracje. "Zoot Allures" - prawdopodobnie zatytułowany tak od francuskiego wyrażenia zut alors!, oznaczającego zdumienie - pokazuje najbardziej, jak do tej pory, rockowe oblicze Zappy. Longplay został zarejestrowany już po definitywnym rozpadzie ostatniego wcielenia The Mothers. Jak to często bywa w przypadku płyt tego artysty, także to wydawnictwo jest mieszanką nowych nagrań, odrzutów z przeszłości, a także materiału zarejestrowanego na żywo. Oryginalna koncepcja zakładała wydanie dwupłytowego albumu, jednak ostatecznie Frank zdecydował się część utworów pominąć, część skrócić, w wyniku czego całość została skondensowana do jednej płyty. Jest to jedyne wydawnictwo Zappy opublikowane nakładem Warner Bros., ponieważ ze względu na ówczesny konflikt artysty z byłym menadżerem, niemożliwe było wydanie we własnej wytwórni. "Zoot Allures" ukazał się w październiku 1976 roku, a na okładce znalazł się ówczesny zespół Franka, w którym towarzyszyli mu perkusista Terry Bozzio, klawiszowiec Eddie Jobson oraz basista Patrick O'Hearn. Dwaj ostatni dołączyli jednak dopiero po zakończeniu prac nad albumem.

Brzmienie "Zoot Allures" jest zdecydowanie zdominowane przez gitarę lidera. Zawsze towarzyszy jej mocny podkład sekcji rytmicznej, czasem pojawiają się klawiszowe tła, natomiast znacznie mniejszą rolę odgrywają dęciaki. Utwory zdradzają silny wpływ bluesa, hard rocka czy wczesnych form metalu, choć nie brakuje też delikatnych nawiązań do bardzo popularnego w tamtym czasie disco. Całość ma oczywiście ewidentnie pastiszowy charakter. Nie brakuje tu też prawdziwie wirtuozerskiego grania, choć ze względu na obrany kierunek, występuje ono w mniejszych ilościach. Znaczna część materiału została zarejestrowana w 1976 roku. "Black Napkins" to koncertowe nagranie z 3 lutego w Osace. Zappie towarzyszyli wówczas saksofonista Napoleon Murphy Brock (w tym utworze udzielający się tylko wokalnie), klawiszowiec Andre Lewis, basista Roy Estrada (z oryginalnego wcielenia The Mothers of Invention), a także perkusista Terry Bozzio. Podczas studyjnej sesji w kalifornijskim Record Plant Studios na przełomie maja i czerwca, Frank sam zarejestrował nie tylko wszystkie partie gitarowe, ale także basowe oraz klawiszowe. W nagraniach wspierał go głównie Bozzio. Wkład Lewisa i Estrady ograniczył się jedynie do chórków. Wykorzystano za to - przede wszystkim w "Friendly Little Finger" i "Wonderful Wino" - partie instrumentalne zarejestrowane w latach 1972-75, dzięki czemu na płycie można usłyszeć też takich muzyków, jak Ruth i Ian Underwoodowie, Captain Beefheart, Sal Marquez czy Bruce Fowler.

Trzy utwory z tej płyty weszły na dłużej do koncertowego repertuaru Zappy. Były to wspomniany już "Black Napkins", a także "The Torture Never Stops" i tytułowy "Zoot Allures". Pierwszy z nich praktycznie w całości składa się z porywającej solówki lidera o zdecydowanie bluesowym zabarwieniu, której towarzyszą nieco soulowe chórki Brocka, Estrady i Lewisa, organowe tło, a także wyraźnie zaznaczająca swoją obecność sekcja rytmiczna. W "The Torture Never Stops" nastrój zmienia się na bardziej jazzowy za sprawą brzmienia klawiszy. Lider ponownie zachwyca swoją grą na gitarze, jednak tym razem solówki pełnią jedynie rolę dodatku. Pojawia się za to fajna, nieco teatralna partia wokalna Zappy, a także... jęki torturowanej kobiety (której nazwisko nie pojawia się w opisie albumu). Trudno uniknąć skojarzeń z wokalizą z floydowskiego "The Great Gig in the Sky", choć tutaj miejsce patosu zajmuje humor. Całkowicie już instrumentalne nagranie tytułowe również jest bardzo klimatyczne, choć to już właściwie czysto rockowy utwór. Także w tym przypadku uwagę przyciągają gitarowe popisy lidera, nieco bardziej subtelne niż w dwóch poprzednich kawałkach. Trzeba też wspomnieć o udziale gości: wyrazistej partii basu Dave'a Parlato oraz ubarwiających końcówkę dźwiękach harfy Lu Ann Neil i marimby Ruth Underwood.

Z pozostałych utworów wyróżnia się na pewno "Friendly Little Finger" - kolejny instrumental z porywającą solówką gitary na pierwszym planie, ale też bardziej złożoną warstwą rytmiczną, w stylu dokonań Franka z pierwszej połowy dekady. Nie powinno to dziwić, skoro ponownie pojawia się marimba Underwood, choć świetną robotę zrobili też Zappa na basie i Bozzio. Pewnym zaskoczeniem mogą być dwa kawałki tworzące klamrę albumu. Rozpędzony, niemalże punkowy "Wind Up Workin' in a Gas Station", a także łączący rock'n'rollowy riff gitary z celowo tandetnymi partiami syntezatora "Disco Boy" to najbardziej humorystyczne nagrania na tym longplayu, oba z kompletnie zwariowanym duetem nisko śpiewającego Zappy i Daveya Moiré odpowiadającego za falset parodiujący wokalistów muzyki disco. Bardzo pastiszowy charakter mają także "Ms. Pinky" i "Find Her Right", pierwszy z quasi-metalową gitarą, drugi zdecydowanie łagodniejszy i mniej gitarowy, za to oba z zabawnymi partiami wokalnymi oraz bluesową harmonijką Beefhearta. Całości dopełnia ostry, najbardziej hardrockowy, choć wzbogacony skromnym udziałem sekcji dętej i humorystycznym wokalem, "Wonderful Wino" - nowa wersja kompozycji Zappy i Jeffa Simmonsa, która w 1969 roku ukazała się na albumie "Lucille Has Messed My Mind Up" tego drugiego.

"Zoot Allures" to jeden z tych albumów Franka Zappy, które przynajmniej teoretycznie najłatwiej załapać rockowym słuchaczom - właśnie ze względu na dominująca rolę typowo rockowych patentów, a także praktycznie całkowity brak nawiązań do jazzu lub muzyki poważnej. Inna sprawa, że wiele osób z pewnością odstraszy spora dawka humoru, od którego nie jest wolny żaden utwór. "Zoot Allures" trafia więc przede wszystkim do wielbicieli bardzo specyficznej twórczości Zappy, spotykając się zwykle z kompletnym niezrozumieniem fanów zwykłego rocka. To jednak naprawdę świetna muzyka, której warto dać szansę. Przede wszystkim jest to jeden z najwspanialszych popisów Franka jako gitarzysty.

Ocena: 8/10



Frank Zappa - "Zoot Allures" (1976)

1. Wind Up Workin' in a Gas Station; 2. Black Napkins; 3. The Torture Never Stops; 4. Ms. Pinky; 5. Find Her Finer; 6. Friendly Little Finger; 7. Wonderful Wino; 8. Zoot Allures; 9. Disco Boy

Skład: Frank Zappa - gitara, gitara basowa (1,3-7,9), instr. klawiszowe (1,3-5,7,9), wokal (1,3-5,7,9), dodatkowy wokal; Terry Bozzio - perkusja, dodatkowy wokal (5,9); Davey Moiré - wokal (1), dodatkowy wokal (1,9); Andre Lewis - organy (2), wokal (2), dodatkowy wokal (5,9); Roy Estrada - gitara basowa (2,6), wokal (2), dodatkowy wokal (4,5,9); Napoleon Murphy Brock - wokal (2); Ruth Underwood - syntezator (4,6,7), marimba (6,8); Captain Beefheart - harmonijka (4,5); Ruben Ladron de Guevara - dodatkowy wokal (5); Ian Underwood - saksofon (7); Sal Marquez - trąbka (7); Bruce Fowler - puzon (7); Dave Parlato - gitara basowa (8); Lu Ann Neil - harfa (8); Sparky Parker - dodatkowy wokal (9)
Producent: Frank Zappa


Komentarze

  1. Mimo że w swoim czasie miałem naprawdę fioła na punkcie Franka Zappy, miałam na półce 33 jego płyty (teraz mam tylko Hot Rats) i oczywiście Zoot Allures też miałem, jednak jakoś nigdy mnie nie porwała i rzadko lądowała w odtwarzaczu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym torturowaniem kobiety to chyba przesada. Tak naprawdę chodzi o tortury miłosne w łóżku. Na płycie studyjnej Zappa musiał się trochę kamuflować z tymi jękami ekstazy miłosnej, ale ten sam utwór w wersjach koncertowych idzie już na całość, wraz ze szczytowaniem na końcu.
    Ja bardzo lubię tę płytę i często ją słucham. Uważam, że te elementy humoru są na niej, w porównaniu z wieloma innymi płytami, dość oszczędne. A gitara rzeczywiście pierwszorzędna. Dla mnie tylko jedna płyta Zappy bije solówką na głowę inne jego płyty. To bootleg koncertowy "Unmitigated Audacity" grany na Notre Dame University 12 Maja 1974, tuż po koncercie, który znalazł się na recenzowanej przez Pawła "Roxy & Elsewhere". Grane bez przerwy dwa kawałki 'Oh No' i 'More Trouble Every Day' to pokaz ekstatycznej gry na gitarze Zappy i całego zespołu, orientalne motywy w drugiej części przypominają grę M. Bloomfielda na płycie East-West z Paul Butterfield Blues Band. Jedyną i dużą wadą tego bootlegu jest kiepska jakość zapisu, najgorsza ze wszystkich oficjalnych bootlegów. Zappa kiedyś w wywiadzie powiedział, że mimo jego perfekcjonizmu w nagrywaniu płyt zezwolił na opublikowanie tego nagrania gdyż nigdy nie udało mu się powtórzyć tak odlotowego grania jak na tym koncercie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)