[Recenzja] Soft Machine - "Live in France" (1995)



Z recenzowaniem dyskografii Soft Machine zmagam się, z przerwami, już od blisko czterech lat. Wciąż jednak pozostaje wiele ciekawego materiału do opisania. Ktoś może się zastanawiać, po co recenzować tyle archiwalnych koncertówek, które w dodatku często mają podobny repertuar. Otóż nawet jeśli zespół grał kompozycje doskonale znane z regularnych albumów, to za każdym razem prezentował je w zupełnie inny sposób. Ponadto, muzyka stale zmieniającej skład grupy nieustannie ewoluowała, często drastycznie zmieniając się z płyty na płytę. Koncertowe albumy pozwalają dokładniej prześledzić, co działo się pomiędzy poszczególnymi sesjami nagraniowymi; dowiedzieć się, w jaki sposób przebiegały zmiany w muzyce Soft Machine.

Nie inaczej jest w przypadku "Live in France", znanego też pod tytułem "Live in Paris May 2nd, 1972". Na dwie płyty kompaktowe trafił kompletny zapis występu z 2 maja 1972 roku w paryskiej Olympii. Zespół był już po nagraniu, ale jeszcze przed wydaniem albumu "Fifth". I są to jedyne oficjalnie wydane koncertowe nagrania składu, który można usłyszeć na drugiej połowie tamtego longplaya, czyli kwartetu złożonego z Mike'a Ratledge'a, Hugh Hoppera, nowego wówczas w składzie Johna Marshalla, a także Eltona Deana, który niedługo później podjął decyzję o odejściu. Występ był transmitowany przez francuską stację radiową Europe 1. Niestety, zachował się tylko monofoniczny zapis, który po raz pierwszy opublikowano właśnie na tym wydawnictwie. Dźwięk jest tu jednak całkiem dobry, jak przystało na oficjalne wydawnictwo.

Na repertuar składają się niemal wszystkie utwory z "Fifth" (do kompletu zabrakło "Bone"), trzy kompozycje ze słynnego "Third" i nic z pozostałych albumów, nawet z wciąż jeszcze świeżego "Fourth". Zespół zagrał za to trzy utwory, które nigdy nie doczekały się studyjnej premiery, a nawet nie istnieją żadne inne koncertowe rejestracje. "Plain Tiffs", "And Sevens" i szczególnie udany "At Sixes" (ze bardzo ładnymi, choć niepozbawionymi ostrości partiami Deana na saksofonie) wskazują już kierunek, w jakim zespół podążył w kolejnych miesiącach, zwracając się w stronę nieco bardziej komunikatywnego grania. W praktyce oznacza to rezygnację z elementów freejazzowych, które jeszcze parę miesięcy wcześniej - w krótkim okresie, gdy za bębnami zasiadał Phil Howard - dominowały w muzyce grupy (o czym można przekonać się dzięki późniejszej koncertówce "Drop").

Zmiany jeszcze bardziej słychać na przykładzie kompletnie przearanżowanego "Facelift", opartego na brzmieniu dwóch elektrycznych fortepianów - oprócz Ratledge'a gra też Dean, który w tamtym okresie coraz częściej zasiadał za klawiaturą, niezadowolony z brzmienia swojego saksofonu podczas koncertów. Instrument ten pojawia się w dalszej części wykonania, ale gra Deana jest całkiem pozbawiona brutalności wersji z "Third". Zresztą cały zespół gra tutaj w bardziej jakby uporządkowany sposób, kładąc większy nacisk na melodię. Kompletnie odmieniło to charakter tego utworu, powstało coś zupełnie innego, niekoniecznie lepszego, ale też wspaniałego. Ogromnie zmienił się też "Slightly All the Time", zagrany wolniej i subtelniej, bardziej w klimacie "In a Silent Way" Milesa Davisa niż jazz-rocka z "Third". Jeśli chodzi o utwory z tamtego albumu, jedynie "Out-Bloody-Rageous" zachował swój pierwotny charakter, choć oczywiście zrezygnowano z sekcji opartych na manipulacjach taśmami. Tu również kwartet sporo improwizuje, pokazując świetne zgranie, choć przecież ta konfiguracja zespołu istniała ledwie parę miesięcy.

Utwory z "Fifth" nie różnią się drastycznie od wersji studyjnych, co przecież nie powinno dziwić, skoro zespół dopiero co zakończył prace nad tamtym wydawnictwem. Znacznie rozbudowany został "L B O", czyli solowy popis bębniarskich umiejętności Marshalla, ponadto "As If" ma mniej eksperymentalny charakter ze względu na brak kontrabasu Roya Babbingtona. Poza tym całkiem inaczej wypadł "M.C.", w tej wersji skrócony i pozbawiony perkusji. W przypadku "All White", "Drop" i "Pigling Bland" różnice są już kosmetyczne. Jednak te energetyczne, a nawet na swój sposób chwytliwe utwory prezentują się jak zwykle - o czym można przekonać się też na wielu innych koncertówkach zespołu - porywająco. I już tylko dla nich warto zapoznać się z tym wydawnictwem. Ale największą atrakcją są tu, oczywiście, trzy unikalne kompozycje oraz całkiem odmienione utwory z "Third". Właśnie ze względu na nie "Live in France" to obowiązkowa pozycja dla wszystkich wielbicieli Soft Machine.

Ocena: 8/10



Soft Machine - "Live in France" / "Live in Paris May 2nd, 1972" (1995)

CD1: 1. Plain Tiffs; 2. All White; 3. Slightly All the Time; 4. Drop; 5. M.C.; 6. Out-Bloody-Rageous
CD2: 1. Facelift; 2. And Sevens; 3. As If; 4. L B O; 5. Pigling Bland; 6. At Sixes

Skład: Mike Ratledge - elektryczne pianino i organy; Elton Dean - saksofon altowy, saxello, elektryczne pianino; Hugh Hopper - gitara basowa; John Marshall - perkusja
Producent: -


Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)