[Recenzja] Pat Martino - "Baiyina (The Clear Evidence)" (1968)



Życiorys Pata Martino mógłby posłużyć za scenariusz filmu lub książki. Nie cieszący się nigdy wielką popularnością, ale ceniony wśród krytyków i słuchaczy gitarzysta jazzowy cierpiał na zaniki pamięci. Zdarzało się, że podczas występów nagle przestawał grać. W drugiej połowie lat 70. napady amnezji, ale też inne dolegliwości, jak osłabienie, bóle głowy, a nawet halucynacje, jeszcze bardziej się nasiliły. Pod sam koniec dekady u muzyka zdiagnozowano tętniaka mózgu, który mógł nawet doprowadzić do jego śmierci. Skomplikowana operacja, podczas której gitarzysta stracił znaczną część lewej półkuli, doprowadziła do całkowitej utraty pamięci, w tym także umiejętności muzycznych. Jednak na tym historia wcale się nie kończy. Martino stopniowo odzyskiwał pamięć, a nawet ponownie nauczył się grać na gitarze i już w 1987 roku wydał album o wymownym tytule "The Return". Muzyk do dziś pozostaje aktywny.

W pierwszych latach działalności Martino współpracował głównie z jazzowymi organistami, ale wkrótce zwrócił się w całkiem innym kierunku. Pod koniec lat 60. zainteresował się Koranem, a także wschodnią muzykę i jej mistycyzmem. Pod wpływem takich inspiracji nagrał w 1968 roku dwa albumy, które przy okazji doskonale wpisały się w ówczesną modę na psychodelię:  "East!" oraz "Baiyina (The Clear Evidence)". Choć zarejestrowano je w takiej właśnie kolejności, ten późniejszy ukazał się wcześniej. Jest też ciekawszym z tej dwójki, ponieważ Martino zaszedł na nim dalej w swoich poszukiwaniach, dodając do zachodniego instrumentarium brzmienia wywodzące się z hindustańskich tradycji: tamburę i tablę. Na pierwszym z tych instrumentów zagrał Khalil Balakrishna, późniejszy współpracownik Milesa Davisa. Jego udział w tych nagraniach jest nieoceniony: praktycznie przez cały czas zapewnia stały, burdonowy akompaniament, uzupełniany przez ostinatowe partie kontrabasu Richarda Davisa (najbardziej znanego muzyka z tego składu - grał m.in. z Erikiem Dolphym, Tonym Williamsem i Andrew Hillem), a także perkusję i table. Na takim tle rozbrzmiewają porywające solówki lidera, a także nieco już mniej ekscytujące partie drugiego gitarzysty Boba Rose'a oraz grającego na flecie i saksofonie Gregory'ego Herberta. Trudno uniknąć skojarzeń z dokonaniami, co prawda późniejszymi, Alice Coltrane lub Phaoroaha Sandersa. Jest tu dokładnie ten sam, mistyczny i lekko psychodeliczny nastrój. Z kolei pierwszoplanowa rola gitary elektrycznej - fakt, że używanej i brzmiącej w typowo jazzowy sposób - przywodzi też na myśl stylistykę fusion.

"Baiyina (The Clear Evidence)" to album wizjonerski, zapowiadających to, co działo się w jazzie w kolejnych latach, choć niestety pozostający niesłusznie w cieniu wielu innych wydawnictw - może i ciekawszych, ale jednak późniejszych. Nagranie takiego albumu w 1968 roku świadczy o ogromnej kreatywności Pata Martino. Nie była to co prawda pierwsza próba połączenia jazzu z muzyką hindustańską - podejmowano je już od dobrych kilku lat, a ledwie rok wcześniej ukazał się przecież doskonały "Jazz Meets India", nagrany przez indyjsko-europejski kolektyw. Martino podszedł jednak do tematu po swojemu, w bardzo oryginalny sposób. W dodatku jest to płyta nie tylko dla wielbicieli jazzu. Wszechobecna gitara i psychodeliczny klimat to coś, co powinno zainteresować także rockowych słuchaczy. I być może zachęci do dalszych eksploracji.

Ocena: 8/10



Pat Martino - "Baiyina (The Clear Evidence)" (1968)

1. Baiyina; 2. Where Love's a Grown Up God; 3. Israfel; 4. Distant Land

Skład: Pat Martino - gitara; Bob Rose - gitara; Gregory Herbert - saksofon altowy, flet; Richard Davis - kontrabas; Khalil Balakrishna - tambura; Charlie Persip - perkusja; Reggie Ferguson - tabla
Producent: Don Schlitten


Komentarze

  1. Niewielu dotąd gitarzystów jazzowych recenzowałeś na swojej stronie. Martino to dobry wybór!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Uświadomiłem to sobie niedawno, recenzując "Search for the New Land" Morgana, na którym moja uwagę zwróciły świetne partie Granta Greena. Pomyślałem, że pora poświęcić więcej miejsca jazzowym gitarzystom. A że akurat odświeżyłem sobie ten album Martino, to padło na niego.

      Usuń
    2. Znasz "Ego" Tonego Williamsa? To taki psychodeliczny jazz fusion z znakomitymi partiami gitary Teda Dunbara.

      Usuń
    3. Słuchałem, ale musiałbym sobie odświeżyć, bo było to parę lat temu.

      Usuń
  2. Słucham sobie właśnie na YouTube utworu ''Baiyina'' - strasznie zaraźliwy motyw muzyczny, wchodzi do głowy i tam już pozostaje na dłużej. :) Idę na RYM poszukać coś więcej na temat Pata Martino...

    PS. W stopce recenzji, w etykietach, zabrakło nazwiska muzyka - czy to celowy zabieg, czy może pomyłka?

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własne etykiety dostają wykonawcy, którzy mają lub będą mieć więcej niż jedną recenzję. W przypadku Martino nie mam na tę chwilę planów, by opisywać więcej jego płyt.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)