[Recenzja] Sonic Youth - "EVOL" (1986)



"EVOL" to z kilku powodów jeden z najważniejszych albumów w dyskografii Sonic Youth. To właśnie tutaj zadebiutował najbardziej trwały skład, z Kim Gordon, Thurstonem Moore'em, Lee Ranaldo oraz nowym bębniarzem Steve'em Shelleyem. Ta czwórka tworzyła zespół do samego końca (choć przez ostanie kilkanaście lat towarzyszył im jeszcze piąty muzyk). Pod względem muzycznym jest to natomiast album przejściowy, pomiędzy tym bezkompromisowym, eksperymentalnym Sonic Youth z pierwszych wydawnictw, a tym z późniejszych płyt, bardziej przystępnym, odnoszącym nawet komercyjne sukcesy. Już na poprzednim w dyskografii "Bad Moon Rising" spod gitarowego zgiełku zaczęły nieśmiało przebijać się wyraźniej zaznaczone melodie. Na "EVOL" to często jazgot musi przedzierać się przez zdecydowanie bardziej melodyjne granie.

Utwory w rodzaju "Tom Violence", "Green Light" i singlowego "Star Power" (nie wspominając już o przeróbce "Bubblegum" Kima Fowleya, dołączonej na reedycjach) zaskakują niemalże konwencjonalnymi, całkiem melodyjnymi partiami wokalnymi, a także wyjątkowo dużą, przynajmniej do pewnego momentu, kontrolą instrumentalistów nad hałasem. Jeszcze bardziej słychać to na przykładzie łagodniejszych fragmentów "Shadow of a Doubt", z wyjątkowo delikatnym brzmieniem gitar i szeptem Gordon, bardzo mocno kontrastujących z ostrzejszą częścią środkową, gdy wokalistka przechodzi do wrzasku. A jest jeszcze finałowy "Expressway to Yr. Skull", znany również pod tytułami "Madonna, Sean and Me" i "The Crucifixion of Sean Penn", który też rozpoczyna się prawie piosenkowo, by z czasem podążyć w bardziej eksperymentalne, ale dość klimatyczne rejony. Na oryginalnym wydaniu winylowym długość tego utworu została opisana znakiem nieskończoności, ponieważ jego końcówka się zapętla, więc teoretycznie nigdy się nie kończy. Jeśli chodzi o takie bardziej nastrojowe granie, to trzeba też wspomnieć o fantastycznym "Marilyn Moore", kojarzącym się z co lepszymi fragmentami poprzednich płyt, gdy zespół zwalniał tempo i stawiał na budowanie klimatu. Podobnie jest tutaj, ale eksperymentalnym dźwiękom towarzyszy bardziej śpiewna niż dotąd partia wokalna Moore'a. Zespół wciąż jednak potrafi zagrać bez żadnych kompromisów i dbania o komunikatywność, czego dowodem "In the Kingdom # 19" (trochę w stylu najbardziej zakręconych kawałków King Crimson z lat 80.), "Secret Girl" oraz instrumentalny "Death to Our Friends".

Sonic Youth doskonale pogodził na tym albumie wcześniejszy styl z większą, ale nienachalną i niewymuszoną przystępnością, nie tracąc swoich dotychczasowych atutów, a jednocześnie zyskując nowe. A przy tym wszystkim "EVOL" należy do czołówki najlepszych płyt zespołu.

Ocena: 8/10



Sonic Youth - "Evol" (1986)

1. Tom Violence; 2. Shadow of a Doubt; 3. Star Power; 4. In the Kingdom # 19; 5. Green Light; 6. Death to Our Friends; 7. Secret Girl; 8. Marilyn Moore; 9. Expressway to Yr. Skull

Skład: Thurston Moore - gitara, syntezator, wokal (1,5,8,9); Lee Ranaldo - gitara, wokal (4); Kim Gordon - gitara basowa, gitara, pianino (2), wokal (2,3,7); Steve Shelley - perkusja, programowanie
Gościnnie: Mike Watt - gitara basowa (4)
Producent: Sonic Youth i Martin Bisi


Komentarze

  1. Tak poza tym albumem- nie uważasz, że The Cure to jest trochę przynudnawy zespół? Każdy album, który dotychczas słyszałem, brzmiał podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie tak. Gdybym usłyszał jakiś utwór i nie pamiętał z którego jest albumu, to chyba nie potrafiłbym przypisać go do konkretnego wydawnictwa. Choć z czasem ich płyty odchodziły stopniowo od post-punku w stronę rocka gotyckiego, a potem popu, to jednak cały czas jest to podobne granie, z trochę poprzestawianymi akcentami.

      Sonic Youth wraz z kolejnymi płytami zmieniał się o wiele bardziej. Przejście od no wave i noise rocka do niemal indie rocka, a potem powrót do mniej przystępnego grania to jednak bardzo radykalne zmiany ;)

      Usuń
    2. TO trzecie zdanie już chyba nieaktualne?

      Usuń
    3. Znaczy, że dziadki z babcią się reaktywowali? Lepiej nie.

      Usuń
    4. Pytanie raczej tyczyło się trzeciego zdanie komentarzao The Cure, a nie recenzji.

      Sonic Youth na szczęście nie reaktywuje się.

      Usuń
    5. Właśnie zdanie wzięte z Wikipedii:

      In January 2022, a new single: "In & Out" was released ahead of the March release of the rarities album In/Out/In.

      budzi pewne obawy i podejrzenia.

      Chociaż na RYM jest "archival" https://rateyourmusic.com/release/single/sonic-youth/in-and-out/

      Usuń
    6. Dokładnie tak, to tylko archiwalne nagrania.

      Usuń
  2. Zostając w temacie post-punku (dlatego mam nadzieję, że nie będzie to odbierane jako spam), jestem dość zaskoczony wysoką oceną "Świni" MWNH - w sumie dlatego że Perfect z lat 80., w którym też grał Hołdys, niezbyt wysoko cenisz (chętnie poznam powody :) ), choć wiem że to nieco inny rodzaj muzyki. Czym wyróżnia się ta płyta na tle innych z tego gatunku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyróżnia się tym, że choć to ewidentnie post-punk, to tak naprawdę nie przypomina niczego konkretnego. Muzycy wykazali się kreatywnością, by zagrać całkiem po swojemu i fajnie im to wyszło. Zupełnie inne podejście niż w Perfekcie (swoją drogą grał tam nie tylko Hołdys, ale 3/4 MWNH), gdzie inspiracja np. The Police (za którym w oryginale też nie przepadam) jest bardzo silna.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)