[Recenzja] The Jazz Composer's Orchestra - "The Jazz Composer's Orchestra" (1968)

 
Od samego początku we free jazzie normą były zarówno składy kameralne, średnie, jak i liczące kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu muzyków. Na przełomie lat 60. i 70. dość dużą popularnością cieszyły się freejazzowe orkiestry. Do najciekawszych przedsięwzięć tego typu należała The Jazz Composer's Orchestra. Jej twórcą był Michael Mantler, urodzony w Wiedniu trębacz i kompozytor. Na początku lat 60. wyjechał do Stanów, gdzie kontynuował naukę w bostońskim Berklee College of Music. Następnie przeniósł się do Nowego Jorku, by wkrótce dołączyć do Jazz Composers Guild - założonej przez Billa Dixona organizacji zrzeszającej ambitnych jazzmanów działających poza głównym nurtem. Należeli do niej między innymi Cecil Taylor, Archie Sheep czy Roswell Rudd. Cały projekt szybko upadł, ale Mantler powołał na jego miejsce własną The Jazz Composer's Orchestra, będącą jednocześnie organizacją wspierającą muzyków, którzy byli zbyt odważni dla wytwórni płytowych, jak i grupą muzyczną o bardzo luźnym składzie - w koncertach i sesjach studyjnych uczestniczyli muzycy, którzy akurat mieli czas i byli w pobliżu.

The Jazz Composer's Orchestra zadebiutował w 1965 roku albumem "Communication", nagranym 18-osobowym składzie. Wydawnictwo przeszło bez większego echa, a dziś kojarzą je tylko najbardziej wtajemniczeni wielbiciele wyzwolonego jazzu. Mantler jednak się nie poddawał i zorganizował jeszcze większe przedsięwzięcie. Pomiędzy styczniem a lipcem 1968 roku odbywały się nagrania, w które zaangażowanych było w sumie niemal czterdziestu muzyków, wśród których pojawiło się wiele naprawdę uznanych nazwisk. Nie będę ich wszystkich tutaj wymieniał - zresztą pełna lista znajduje się pod recenzją - natomiast warto wspomnieć przynajmniej o tych, którzy wystąpili w roli solistów: Cecil Taylor, Don Cherry, Pharoah Sanders, Larry Coryell, Roswell Rudd, Gato Barbieri, Steve Swallow. Już te nazwiska zachęcają, by sięgnąć po ten album. Co ciekawe, sam Mantler nie zagrał tu ani dźwięku - w międzyczasie doszedł do wniosku, że od grania na trąbce bardziej interesuje go komponowanie. Jego wkład polegał na dostarczeniu materiału, dyrygowaniu instrumentalistami, a także produkcji albumu "The Jazz Composer's Orchestra", który ukazał się własnym sumptem jeszcze w 1968 roku, zyskując dużo większe zainteresowanie od swojego poprzednika.

Na dwupłytowy album złożyło się pięć dość zróżnicowanych kompozycji. W każdej z nich udziela się od jednego do dwóch solistów - za każdym razem innych - a także liczne grono akompaniujących muzyków. Trwający blisko kwadransa otwieracz, "Communications #8", pomimo bardzo dużej swobody, wydaje się także wyjątkowo poukładany i niepozbawiony całkiem melodyjnych motywów. Oczywiście, instrumentaliści unikają prostych harmonii, ale wciąż jest to wyjątkowo przystępne oblicze free jazzu. Na pierwszym planie rozbrzmiewają fantastyczne solówki Cherry'ego i Barbieriego, ale dużo ciekawego dzieje się też na innych płaszczyznach. Niesamowicie wypada niemal o połowę krótszy "Communications #9" z udziałem Coryella. Jego partie na gitarze elektrycznej doskonale uzupełniają się z grą innych instrumentalistów, tworząc unikalne połączenie fusion i free jazzu. I to w czasach, gdy tak naprawdę stylistyka fusion dopiero powoli się krystalizowała. Szkoda, że to jedyny utwór tego typu na albumie. Ale dalej też jest ciekawie.

Znów bardziej rozbudowany "Communications #10" rozpoczyna się od intrygującego wstępu z kontrabasem Swallowa i delikatnym, burdonowym tłem dęciaków, które z czasem wychodzą na pierwszy plan, grając melodyjny temat. Nagranie jednak stopniowo nabiera bardziej swobodnego charakteru, a poszczególne instrumenty coraz częściej się rozchodzą, oczywiście w kontrolowany sposób. Popis swoich umiejętności daje tu przede wszystkim Rudd - puzonista, którego możecie znać chociażby z "Mama Too Tight" Archiego Sheppa. Puzon również nie należy do częstych instrumentów solowych we free jazzie, więc i ten utwór brzmi bardzo oryginalnie. Jest to już jednak nagranie bardziej wymagające od poprzednich, a album jeszcze bardziej radykalizuje się w "Preview". Z czasem trwania poniżej czterech minut jest to właściwie miniaturka, w całości wypełniona wyjątkowo agresywnym i intensywnym solem Sandersa. Niestety, to najmniej ciekawe nagranie.

Całą drugą płytę winylowego wydania wypełnia natomiast ponad półgodzinny "Communications #11", z przyczyn technicznych podzielony na dwie części. Jednym solistą jest tutaj Cecil Taylor, więc również należy spodziewać się bardzo gwałtownego, brutalnego oraz bezkompromisowego grania. Jednak w przeciwieństwie do "Preview", dzieje się tu znacznie więcej. Pianista, w charakterystyczny dla siebie sposób, prezentuje tu różne, dość zaawansowane techniki gry, zarówno jazzowe, jak i zaczerpnięte z XX-wiecznej muzyki poważnej. Pozostałym instrumentalistom, którym przypadło w udziale trudne zadanie podążania za Taylorem, znakomicie się z niego wywiązują. Charakter nagrania regularnie ulega nieznacznym zmianom, jednak cały czas jest to niesamowicie intensywna, nieco przytłaczająca muzyka. Czego osobiście na pewno nie uważam za wadę.

Nie będzie przesadą, jeśli uznam "The Jazz Composer's Orchestra" za jedno z najciekawszych dokonań we freejazzowym nurcie. Michael Mantler zaproponował interesujące, zróżnicowane kompozycje, zebrał niesamowity skład i doskonale zapanował nad tym potężnym aparatem wykonawczym, który pomimo dużej swobody, zdaje się także bardzo dobrze zdyscyplinowany. Może całość jest nieco zbyt długa, jak na tak bardzo intensywne - zwłaszcza w drugiej połowie - granie, jednak na pewno bym nie wyrzucił ani nie skrócił żadnego z tytułowych utworów, a pominięcie "Preview" i tak by praktycznie nic nie zmieniło. Lepiej zresztą, że album ukazał się w takiej formie, niżby nie ukazał się wcale. Bez niego freejazzowy nurt byłby jednak uboższy.

Ocena: 8/10



The Jazz Composer's Orchestra - "The Jazz Composer's Orchestra" (1968)

LP1: 1. Communications #8; 2. Communications #9; 3. Communications #10; 4. Preview
LP2: 1. Communications #11 (Part 1); 2. Communications #11 (Part 2)

Skład: Michael Mantler - dyrygent; Don Cherry - kornet (LP1: 1); Gato Barbieri - saksofon tenorowy (LP1: 1, LP2); Larry Coryell - gitara (LP1: 2); Roswell Rudd - puzon (LP1: 3); Steve Swallow - kontrabas (LP1); Pharoah Sanders - saksofon tenorowy (LP1: 4); Cecil Taylor - pianino (LP2); Gene Hull - saksofon altowy (LP1: 1); Jimmy Lyons - saksofon altowy (LP2); Bob Donovan - saksofon altowy (LP1: 2-4); Frank Wess - saksofon altowy (LP1: 2-4); Lew Tabackin - saksofon tenorowy; George Barrow - saksofon tenorowy (LP1);  Al Gibbons - saksofon sopranowy (LP1: 1); Steve Lacy - saksofon sopranowy (LP1: 1); Steve Marcus - saksofon sopranowy (LP1: 2-4, LP2); Charles Davis - saksofon barytonowy; Lloyd Michels - skrzydłówka (LP1: 1); Randy Brecker - skrzydłówka (LP1: 1); Stephen Furtado - skrzydłówka (LP1: 2-4, LP2); Jimmy Knepper - puzon; Jack Jeffers - puzon basowy; Robert Northern - waltornia; Julius Watkins - waltornia (LP1: 2-4, LP2); Howard Johnson - tuba; Carla Bley - pianino (LP1); Kent Carter - kontrabas (LP1); Ron Carter - kontrabas (LP1: 1); Richard Davis - kontrabas (LP1: 1); Reggie Workman - kontrabas (LP1: 1); Charlie Haden - kontrabas (LP1: 2-4); Eddie Gomez - kontrabas (LP1: 2-4); Andrew Cyrille - perkusja (LP1: 1, LP2); Beaver Harris - perkusja (LP1: 2-4)
Producent: Michael Mantler 


Komentarze

  1. Właśnie słucham po raz pierwszy. Brzmi przede wszystkim poteżnie, czuć, że zaangażowanych było naprawdę wielu muzyków. Robi wrażenie!

    Album jest faktycznie długi, ale przy takiej jakości to nie przeszkoda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)