[Recenzja] Soft Machine - "Grides" (2006)

Soft Machine - Grides


Koncertowa część dyskografii Soft Machine jest naprawdę obszerna, co wielu słuchaczy może zniechęcać do jej zgłębiania. Na pewno warto podejść do tego tematu w zorganizowany sposób. Sięganie po losowe pozycje w przypadkowej kolejności nie ma wiele sensu. Istnieje ryzyko trafienia na nagranie kiepskiej jakości, co zniechęci do dalszych eksploracji. Niekoniecznie dobrym pomysłem jest także słuchanie według dat wydania, co zamiast pogłębić wiedzę o rozwoju zespołu, wprowadzi tylko więcej chaosu. Teoretycznie dobrym rozwiązaniem wydaje się poznawanie tych archiwaliów zgodnie z datami rejestracji, najlepiej pomiędzy płytami studyjnymi, bo wtedy wspaniale słychać, jak stopniowo zmieniał się styl Soft Machine. To jednak raczej propozycja dla tych, którzy już są zaangażowanymi miłośnikami grupy. Tym mniej przekonanym proponowałbym zacząć od którejś z najbardziej cenionych pozycji. Najlepiej od "Grides" - możliwe, że najlepszej pozycji w tym nieprzebranym stosie archiwalnych wydawnictw.

"Grides" daje nie tylko możliwość posłuchania koncertowych możliwości Soft Machine, ale także zobaczenia muzyków w akcji. W zestawie zostało dołączone DVD z fragmentem występu w Gondel Filmkunsttheater w niemieckiej Bremie, który miał miejsce 23 marca 1971 roku. Pełny zapis tego samego koncertu w wersji audio ukazał się już w 1998 roku pod tytułem "Virtually". Główną atrakcją "Grides" jest jednak pierwsza płyta, na której możemy posłuchać zespołu grającego w amsterdamskim Concertgebouw, 25 października 1970 roku. To jedna z lepiej brzmiących rejestracji koncertowych Soft Machine, bez żadnych zakłóceń i w stereo, co niestety nie jest regułą w przypadku tego rodzaju wydawnictw. Nawet niektóre studyjne nagrania tej grupy - kłania się tu osławione brzmienie "Third" - nie mogą się równać jakością dźwięku z "Grides". Nie bez znaczenia jest też fakt, że gra tutaj ten najbardziej klasyczny skład zespołu, z Robertem Wyattem, Mikiem Ratledge'em, Hugh Hopperem oraz Eltonem Deanem, a muzycy byli wówczas w szczytowej formie.

"Grides" ukazuje ciekawy moment w historii Soft Machine, niedługo, bo zaledwie cztery miesiące po wydaniu przełomowego albumu "Third". Jednak kwartet już wtedy wyraźnie obrał kierunek, który znamy z kolejnej płyty, "Fourth". Nic dziwnego, zespół właśnie nad nią pracował, a podczas występu zaprezentował przedpremierowo utwory "Virtually" i "Teeth", w wersjach różniących się od studyjnych odpowiedników, co też nie powinno dziwić w przypadku zespołu, który opierał się głównie na improwizacji. Utwory z wcześniejszych płyt, "Volume Two" ("Esther's Nose Job") i "Third" ("Facelift", "Out-Bloody-Rageous" oraz zagrany dwukrotnie "Slightly All the Time"), także przeszły wyraźną ewolucję. Zespół w zasadzie całkiem już zerwał ze swoimi rockowymi korzeniami i zaprezentował się jak rasowy przedstawiciel jazz fusion, a momentami wręcz zelektryfikowanego jazzu free. Z "Esther's Nose Job" całkiem już zniknęły partie wokalne Wyatta - na wcześniejszych występach coraz skromniejsze w porównaniu ze studyjnym pierwowzorem. Zastąpiły je dodatkowe popisy instrumentalne o mocno jazzowym charakterze. Był to jeden z pierwszych koncertów, na których zespół grał całkowicie instrumentalnie. Nowością było także pojawienie się na scenie drugiego elektrycznego pianina, za którym zasiadał Dean, gdy nie grał na saksofonie. Pomogło to ciekawie wzbogacić fakturę kompozycji.

Kwartet gra z niesamowitą energią, czasem brzmi też naprawdę agresywnie - szczególnie w momentach ze sfuzzowanym basem Hoppera lub freejazzowym saksem Deana. Utwory, w porównaniu ze studyjnymi wykonaniami są bardziej zwarte, często tracąc istotne elementy (np. w "Facelift" całkiem pominięto organowy wstęp, a "Out-Bloody-Rageous" nie zawiera fragmentów inspirowanych minimalizmem), jednak wcale nie wydają się przez to uboższe. Zespół właściwie tworzy je na nowo, błyskotliwie improwizując wokół znanych motywów. Jest w tym graniu mnóstwo swobody, ale też znakomitej współpracy kwartetu. Każdy dźwięk wydaje się starannie zaplanowany, pojawia się w idealnym momencie. Dotyczy to nawet najbardziej radykalnie rozluźnionego, częściowo w już stricte freejazzowym stylu, "Neo-Caliban Grides". Chyba nie przypadkiem w tytule nawiązano właśnie do tego fragmentu. To prawdopodobnie najdłuższe i najlepsze wykonanie tego utworu, jakie zostało oficjalnie wydane.

"Grides" to kolejny dowód wielkości Soft Machine w tym właśnie składzie. Porywające, pełne pomysłowych rozwiązań improwizacje pokazują znakomity warsztat kwartetu, jednak wirtuozeria nie przykrywa tu innych aspektów, a jedynie stanowi środek do celu, nie cel sam w sobie. Wielka szkoda, że materiał ten nie ukazał się wkrótce po rejestracji. Wówczas byłby czymś więcej, niż tylko jedną z wielu koncertówek, wydanych dekady po rozwiązaniu zespołu. Może nawet jednym z najbardziej istotnych wydawnictw fusion z okresu największej prosperity stylu.

Ocena: 9/10



Soft Machine - "Grides" (2006)

CD (Concertgebouw, 25-10-70): 1. Facelift; 2. Virtually; 3. Out-Bloody-Rageous; 4. Neo-Caliban Grides; 5. Teeth: 6. Slightly All the Time; 7. Eamonn Andrews; 8. Esther's Nose Job; 9. Slightly All the Time / Noisette
DVD (Gondel Filmkunsttheater, 23-3-71): 1. Neo-Caliban Grides; 2. Out-Bloody-Rageous; 3. Robert Wyatt's Vocal Improvisation: 4. Eamonn Andrews: 5. All White

Skład: Mike Ratledge - elektryczne pianino, organy; Elton Dean - saksofon altowy, saxello, elektryczne pianino; Hugh Hopper - gitara basowa; Robert Wyatt - perkusja i instr. perkusyjne, wokal
Producent: -


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)