[Recenzja] Horace Tapscott Quintet - "The Giant Is Awakened" (1969)

Horace Tapscott - The Giant Is Awakened


Przed kilkoma dniami zmarł jeden z ostatnich wielkich jazzmanów, saksofonista Pharoah Sanders. Nie będzie z tej okazji poświęconej mu recenzji, bo już wcześniej zdążyłem opisać te najciekawsze  dokonania, tak w roli lidera, jak i sidemana. Ciekawe, że jednym z tych albumów jest zeszłoroczny "Promises", stworzony z elektronicznym producentem Floating Points i ze wsparciem Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej. Płyta ta pokazała, że nawet w okolicach osiemdziesiątki można pozostać muzykiem otwartym na zupełnie nowe wyzwania i przy okazji nagrać jedno ze swoich najbardziej udanych dzieł. Tak wspaniałe zwieńczenie kariery nie zdarza się często. W przypadku Sandersa jest to tym bardziej niezwykle, że chociaż w początkach kariery grał u boku Johna Coltrane'a, Sun Ra czy Michaela Mantlera w jego The Jazz Composer's Orchestra, sam nie był w żadnym razie nowatorem. Nic nie ujmując jego umiejętnościom instrumentalnym - był przecież znakomitym tenorzystą i improwizatorem - jako twórca okazywał się bardzo powtarzalny. Nie zliczę, ile jego utworów brzmi jak kolejna odsłona "The Creator Has a Master Plan", który sam w sobie to poniekąd wariacja na temat trejnowego "A Love Supreme".

Muzykiem wielu talentów był natomiast od dawna już nieżyjący Horace Tapscott - pianista, kompozytor i aranżer, a przy okazji twórca Underground Musicians Association, jednej z pierwszych organizacji zrzeszających i wspierających czarnoskórych muzyków. Przełomowym momentem dla jego kariery okazał się album "Sonny's Dream (The Birth of the Cool)", co prawda sygnowany nazwiskiem Sonny'ego Crissa, jednak będący dziełem głównie Tapscotta, który dostarczył kompozycje, opracował aranżacje i poprowadził rozbudowany skład jako dyrygent. Jego praca nie została niezauważona, dzięki czemu już wkrótce podpisał swój pierwszy kontrakt. Tak trafił do nowo powstałej wytwórni Flying Dutchman, założonej przez Boba Thiele'a, którego dziś pamięta się przede wszystkim jako producenta płyt Johna Coltrane'a i Pharoah Sandersa dla Impulse! Records. Współpraca Tapscotta z Thiele'em nie trwała długo. Przez lata sądzono, że zakończyła się na albumie "The Giant Is Awakened". Niedawno jednak odkryto taśmy z materiałem na jego następcę. Na początku września bieżącego roku wydano go pod tytułem "The Quintet".

Tymczasem wróćmy jednak do albumu, który rozpoczął karierę Horace'a jako lidera. "The Giant Is Awakened" zarejestrowano w małym składzie - kwintecie z dwoma basistami, Davidem Bryantem i Walterem Savage'em, perkusistą Everettem Brownem oraz saksofonistą Arthurem Blythe'em. Ten ostatni miał później nieco przerosnąć sławą Tapscotta, ale warto pamiętać, że jego kariera rozpoczęła się właśnie na tej płycie. Można dodać, że rozpoczęła się naprawdę udanie. Blythe jest tu nawet autorem jednej z czterech kompozycji, najkrótszej wprawdzie "For Fats". To niespełna dwuipółminutowa miniatura, z gęstą, repetycyjną grą sekcji rytmicznej oraz saksofonem na zmianę jakby od niej niezależnym, a wchodzącym w idealną harmonię. Nagranie rozpoczyna drugą stronę winyla, na której znajdziemy jeszcze dwa dłuższe utwory. "The Dark Tree" opiera się na niemalże tanecznym motywie, lecz nie brakuje momentów skręcających w bardziej awangardowe rejony, na czele z bliską free solówką lidera. Z kolei "Niger's Theme", jak można wnioskować już z samego tytułu, czerpie z tradycji spiritual jazzu, ale tego jeszcze wyraźnie osadzonego w jazzie free. Nie zaznamy tu jednak żadnych radykalnych odlotów - utwór, jak i cała płyta, okazuje się wyjątkowo przystępny.

Najważniejszym momentem jest tu niewątpliwie tytułowy "The Giant Is Awakened", blisko osiemnastominutowy kolos ze strony A. Uzasadnione wydaje się skojarzenie z kompozycją Johna Coltrane'a "Ole" - nagraną jeszcze w czasach sprzed współpracy z Pharoah Sandersem, za to z udziałem Erika Dolphy'ego, który był zresztą dobrym znajomym Tapscotta i ponoć to właśnie on wprowadził go w muzykę Trane'a. Podobieństwa między dwoma utworami to nie tylko zbliżona długość, ale też słyszalny wpływ muzyki hiszpańskiej, nieco uduchowiony nastrój oraz pomysł zaangażowania dwóch niedublujących swoich partii basistów. Poza tym są to oczywiście dwa zdecydowanie różne nagrania, na które silnie indywidualne piętno odcisnęli całkiem inni instrumentaliści. W "The Giant Is Awakened" każdy muzyk ma szansę zabłysnąć, począwszy od Tapscotta, który prezentuje całe spektrum swoich inspiracji - od Theloniousa Monka, przez McCoy Tynera, po Cecila Taylora - oraz grającego w zdecydowanie freejazzowy sposób Blythe'a, a kończąc na basistach i bębniarzu, którzy dostali nawet kilka minut wyłącznie dla siebie. A pomimo tego, że każdy z tej piątki tak wyraźnie zaznacza swoją obecność, to jednak nadrzędna okazuje się fantastyczna gra zespołowa.

Czy "The Giant Is Awakened" to faktycznie przebudzenie olbrzyma? Można w ten sposób odczytywać tytuł, że to pierwsza płyta, na której profesjonalnie aktywny już kilka lat wstecz Horace Tapscott zaprezentował w pełni swoją wszechstronność, jednocześnie jako znakomity instrumentalista, kompozytor i aranżer, a także lider doskonale panujący nad zespołem. Jednak uwaga bynajmniej nie skupia się tu wyłącznie na nim - pozostali muzycy mają wystarczająco swobody, by wielokrotnie czymś zabłysnąć. Trudno też chyba wskazać inną podobną płytę, tak wyraźnie osadzoną we free jazzie - szczególnie podczas niektórych solówek Tapscotta i Blythe'a - a jednocześnie tak bardzo komunikatywną. Spokojnie można się brać za tę muzykę będąc nawet dopiero na etapie znajomości kilku najpopularniejszych albumów jazzowych.

Ocena: 8/10



Horace Tapscott Quinted - "The Giant Is Awakened" (1969)

1. The Giant Is Awakened; 2. For Fats; 3. The Dark Tree; 4. Niger's Theme

Skład: Horace Tapscott - pianino; Arthur Blythe - saksofon altowy; David Bryant - kontrabas; Walter Savage Jr. - kontrabas; Everett Brown Jr. - perkusja
Producent: Bob Thiele


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024