[Recenzja] Brian Eno - "Ambient 4: On Land" (1982)

Brian Eno - Ambient 4: On Land


Cztery lata po zainaugurowaniu serii "Ambient" kultowym "Music for Airports", ukazała się czwarta i - jak pokazał czas - ostatnia odsłona tetralogii Briana Eno. W przeciwieństwie do dwóch środkowych albumów, "On Land" artysta firmuje wyłącznie własnym nazwiskiem. Jednak w nagraniach wspomogło go kilku gości: Bill Laswell i Michael Beinhorn, czyli producencki duet Material, a także trębacz Jon Hassell czy gitarzyści Axel Gros i Michael Brook. Za produkcję ponownie odpowiada Eno, natomiast rolę jednego z inżynierów dźwięku objął Daniel Lanois, co rozpoczęło wieloletnią współpracę tej dwójki. Polegała ona zarówno na tworzeniu własnej muzyki - z bardzo dobrym skutkiem - jak i na objęciu produkcyjnej pieczy nad najsłynniejszymi albumami grupy U2, co już niekoniecznie jest dla nich powodem do dumy. Skupmy się zatem na "Ambient 4: On Land".

Osiem kompozycji lidera - jedynie rozpoczynający album "Lizard Point" powstał przy pomocy muzyków Material i Grosa - prezentuje zdecydowanie najmroczniejsze oblicze cyklu, jakże odległe od relaksacyjnego klimatu dwóch pierwszych i mistycyzmu trzeciego. Co ciekawe, zamysłem twórcy było odtworzenie za pomocą dźwięków wrażeń z dzieciństwa, zapamiętanych miejsc i krajobrazów. Eno pragnął zrobić za pomocą muzyki to samo, co uskuteczniali malarze figuratywni, przenoszący na płótna realne kształty. I chyba właśnie tutaj udało się najlepiej zrealizować koncepcję ambientu - stworzyć muzykę, która nie tylko wtapia się w otoczenie, a wręcz naśladuje dźwięk otoczenia. W instrumentarium dominują syntezatory, a nawet jeśli pojawiają się dźwięki tradycyjnych instrumentów, to mocno przetworzone za pomocą elektroniki, co potęguje wrażenie, jakby ta muzyka powstała bez udziału czynnika ludzkiego. Częściowo tak zresztą faktycznie jest, gdyż w całość wpleciono także nagrania terenowe z dźwiękami przyrody. Proces powstawania zawartej tu muzyki polegał na ciągłym miksowaniu, łączeniu ze sobą kolejnych ścieżek, zarejestrowanych na przestrzeni kilku lat - najstarsze pochodzą z września 1978 roku, z okresu prac nad "Music for Airports" - ale też odejmowaniu tych, które okazywały się jednak nie pasować. Ta typowo studyjna, żmudna robota całkowicie zastąpiła tradycyjny proces komponowania.

"Ambient 4: On Land" stanowi znakomite zwieńczenie tego zasłużonego dla muzyki cyklu. Brian Eno rozwija tutaj swoje koncepcje z poprzednich płyt, doprowadzając je do najbardziej doskonałej i dojrzałej na tamten moment formy. I choć ta muzyka idealnie wpisuje się we wcześniejsze koncepcje, to niewątpliwie stanowi także coś nowego w twórczości artysty, który nigdy wcześniej nie proponował tak sugestywnego, posępnego klimatu. Warto dodać, że w przeciwieństwie do wcześniejszych odsłon, "On Land" już w chwili wydania odniósł pewien sukces, dochodząc do 93. miejsca brytyjskiej listy najlepiej sprzedających się albumów.

Ocena: 9/10

PS. Więcej na temat Briana Eno i tetralogii "Ambient" przeczytasz w moim artykule z nadchodzącego 46. numeru magazynu "Lizard".

Lizard Magazyn



Brian Eno - "Ambient 4: On Land" (1982)

1. Lizard Point; 2. The Lost Day; 3. Tal Coat; 4. Shadow; 5. Lantern Marsh; 6. Unfamiliar Wind (Leeks Hills); 7. A Clearing; 8. Dunwich Beach, Autumn, 1960

Skład: Brian Eno - różne instrumenty; Axel Gros - gitara (1); Bill Laswell - gitara basowa (1); Michael Beinhorn - syntezator (1); Jon Hassell - trąbka (4); Michael Brook - gitara (8); Daniel Lanois - efekty (8)
Producent: Brian Eno


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)