[Recenzja] Björk - "Fossora" (2022)

Björk - Fossora


To może być najlepszy piątek od dawna pod względem płytowych premier. Czekałem szczególnie na dwa tytuły. Nowy album grupy Magma niestety nie pojawił się jeszcze w streamingu, dlatego dziś będzie recenzja artystki, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Björk należy do moich ulubionych twórców popu. Zarówno ze względu na fantastyczne umiejętności wokalne, jak i fakt, że będąc przedstawicielką mainstreamu, w dodatku odnoszącą wielkie sukcesy komercyjne, w jej twórczości były też zawsze obecne pewne artystyczne ambicje. O ile na tych najsłynniejszch płytach, opublikowanych na przełomie wieków, przeważało bardziej komercyjne nastawienie, tak gdzieś z grubsza przed dekadą Islandka porzucoła duży przemysł fonograficzny, a jednocześnie zwróciła się w mniej kompromisowym kierunku. Tegoroczna "Fossora" jest na to kolejnym dowodem. Wprawdzie dominują tu nagrania o wyraźnie zaznaczonych liniach melodycznych, jednak jest też miejsce na wiele eksperymentów w sferze aranżacji, brzmienia i produkcji.

Dziesiąty album w oficjalnej dyskografii Björk to efekt współpracy m.in. ze znaną już z "Utopii" grupą flecistek Viibra, ale też po raz pierwszy z sekstetem Murmuri grającym na klarnetach basowych. Uwielbiam niskie, głębokie brzmienie tego instrumentu, który dotąd jednak kojarzył mi się głównie z jazzem czy avant-progiem. Tymczasem równie wspaniałe wypada w połączeniu z nowoczesną elektroniką  w stylu gabber i charakterystycznym, wciąż tak samo plastycznym śpiewem Björk. Dowodem tego takie nagrania jak całkiem przebojowy, mimo dość eksperymentalnego charakteru, singiel "Atopos", bardziej subtelny "Victimhood", czy mieszcząca się gdzieś pomiędzy nimi tytułowa "Fossora". Ale aerofony występują tu też w bardziej kameralnej roli, jak w "Allow" i "Her Mother's Horse", gdzie ich partie tylko delikatnie ulegają elektronicznym przetworzeniom. Więcej różnorodnych brzmień wykorzystano w "Fungal City", który ma w sobie coś z muzyki dawnej, Takie skojarzenia pojawiają się tu nie raz, by wspomnieć jeszcze o dwóch uroczych miniaturach: nawiązującej do islandzkiego folku "Fagurt Er i Fjörôum" oraz śpiewanej a cappella, ale z pomocą chóru, "Sorrowfull Soil". Podobnie zaczyna się też "Trölla-Gabba", jednak tutaj do głosów dołączają post-industrialne efekty dźwiękowe. "Mycella" to z kolei eksperymentalny przerywnik ze zgliczowanym wokalem. W "Freefall" usłyszymy natomiast nawiązania do muzyki współczesnej, a "Ancestress" udanie łączy jedną z najbardziej tu chwytliwych melodii z dość kameralną, niekomercyjną aranżacją; był to zresztą trzeci promujący album singiel. Na drugim wydano zaś "Ovule", kolejny wyrazisty melodycznie utwór, wprawdzie najbliższy konwencjonalnej piosenki, lecz wciąż wyprodukowany w sposób niebanalny. 

Pomimo bardzo obiecujących singli, nie spodziewałem się, że Björk na tym etapie kariery nagra aż tak dobry album. Nie przeszkadza mi nawet to, że "Fossora" trwa stosunkowo długo, zbliżając się do pełnej godziny. Nie znajduję tu bowiem żadnego utworu, który nadawałby się do wyrzucenia, ponieważ każdy coś tutaj wnosi, przyciąga uwagę jakimiś ciekawymi pomysłami z zakresu aranżacji i produkcji,  często inkorporując wpływy niezbyt spodziewane w muzyce pop. Jednocześnie jest to wydawnictwo bardzo spójne, w zasadzie album koncepcyjny o jakże aktualnym i ważnym, pro-ekologicznym przesłaniu. W parze z warstwą tekstową idzie tu także konsekwencja muzyczna, dopuszczająca jednak spore zróżnicowanie materiału w ramach konwencji. Niewątpliwie jest to jedno z najbardziej ambitnych przedsięwzięć artystki, a przy tym ciągle album o wysokich walorach użytkowych. Niedawno, przy okazji debiutu duetu Jockstrap, wspominałem, że art pop w 2022 roku ma się świetnie, a "Fossora" jest tego kolejnym potwierdzeniem.

Ocena: 8/10



Björk - "Fossora" (2022)

1. Atopos; 2. Ovule; 3. Mycelia; 4. Sorrowful Soil; 5. Ancestress; 6. Fagurt Er í Fjörðum; 7. Victimhood; 8. Allow; 9. Fungal City; 10. Trölla-Gabba; 11. Freefall; 12. Fossora; 13. Her Mother's House

Skład: Björk; Murmuri Sextet - klarnety basowe; Viibra - flety; Siggi String Quartet Ensemble - instr. smyczkowe; Hamrahlíð Choir - wokal; Kasimyn (1,10,12); Sindri Eldon - wokal (5); Emilie Nicolas - wokal (8); Serpentwithfeet - wokal (9); Ísadóra Bjarkardóttir Barney - wokal (13)
Producent: Björk


Komentarze

  1. Można się spodziewać recenzji jej wcześniejszych albumów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak najbardziej można. Na razie jednak skupiam się na roku 2022 i latach sprzed 1990, ale w końcu będą też recenzje płyt z lat 90. i wtedy Björk pojawi się prędzej niż później.

      Usuń
  2. Po raz kolejny Björk pokazała się od niezwykle dobrej strony i po raz kolejny udowodniła, że poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Islandka w ogóle ma dar, że mimo częstego braku wyraźniej, chwytliwej melodii w swoich kompozycjach, nagrywa albumy popowe, których świetnie się słucha. Co prawda jej pop nijak się ma, do tego co słychać w radiu, ale jednak dalej jest to pop.
    Czekam z niecierpliwością na recenzję wcześniejszych albumów, bo jestem ciekaw czy mamy podobne na ich temat opinie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024