[Recenzja] GAS - "Der Lange Marsch" (2021)

GAS - Der Lange Marsch


Jeden z najważniejszych współczesnych twórców muzyki elektronicznej, pochodzący z Kolonii producent Wolfgang Voigt, ma na koncie niezliczoną ilość płyt, opublikowanych pod ponad trzydziestoma różnymi nazwami. Tym najważniejszym projektem, który przyniósł mu największe uznanie i w ramach którego osiągnął najwyższe wyżyny artystyczne, niewątpliwie należy uznać GAS. W tym roku minęło dokładnie ćwierć wieku, odkąd Voigt wydał pierwszy, eponimiczny album pod tym szyldem. Już tam artysta próbował połączyć ze sobą nurty ambient i minimal techno. Z dość jeszcze przeciętnym efektem. Prawdziwym sukcesem, przede wszystkim na polu artystycznym, okazał się wydany dwa lata później "Zauberberg". To właśnie tamten album wytyczył ścieżkę dla kolejnych wydawnictw GAS. Zarówno jeśli chodzi o okładkę - od tamtej pory wszystkie płyty projektu opatrzone są zdjęciem lasu, z umieszczoną na środku nazwą projektu - jak i charakter samej muzyki. Opisując ją bardziej technicznie, stanowi połączenie ambientowych, rozmytych plam dźwięku - przetworzonych nagrań muzyki klasycznej - którym przeważnie towarzyszy jednostajny, ulegający niewielu przetworzeniom rytm. Jednak ważniejsze w kontekście tej muzyki wydaje się to, do jakiego efektu prowadzą wspomniane wyżej środki. Słuchanie płyt GAS jest jak samotny spacer, a właściwie marsz przez las, w otoczeniu szumu liści, odłogów przepływającego nieopodal strumyka i innych dźwięków przyrody.

Choć opis ten pasuje równie dobrze do każdego albumu GAS, za wyjątkiem debiutu, to jednak każdy z nich zapewnia nieco inne wrażenia. Mroczniejsze w nastroju "Zauberberg" i jego bezpośredni następca "Königsforst" są jak spacer nocą, choć ten drugi nieco bliżej świtu, gdy możemy dostrzec więcej przepięknych widoków, co sugeruje bardziej majestatyczna muzyka. "Pop" to już spacer za dnia, w pogodny dzień - brzmienie stało się cieplejsze, bardziej leniwe. Często jakby stoimy w miejscu, bo ambientowym pejzażom tym razem tylko czasem towarzyszy rytm. Po wydaniu tych trzech płyt, tworzących nieformalną, leśną trylogię, Wolfgang Voigt porzucił szyld GAS. Najwyraźniej uznał, że pokazał już wszystko, na co pozwalała przyjęta formuła. Siedemnaście lat później, w 2017 roku, powrócił jednak z albumem "Narkopop", znów mroczniejszym i jakby właśnie przepełnionym bardziej narkotyczną atmosferą. Uwagę zwracają nieco wyraźniej poprowadzone melodie, ale też bardziej niż dotąd czytelne źródła dźwięków (gitara i pianino w szóstym utworze, chór w dziesiątym - nie wymieniam tytułów, ponieważ na żadnym albumie GAS ich nie ma). Rok później ukazał się podobny, choć jaśniejszy "Rausch", będący zarazem najdłuższym z dotychczasowych albumów projektu.

Dosłownie przed kilkoma dniami, 3 grudnia, doczekaliśmy się kolejnego wydawnictwa. Tytuł "Der Lange Marsch", długi marsz, można rozumieć dosłownie. Znów maszerujemy przez las, a długo, bo płyta trwa ponad godzinę, co akurat wpisuje się w standardy wcześniejszych. Można też rozumieć ten tytuł bardziej retrospekcyjnie, jako podsumowanie dwudziestopięcioletniej działalności pod szyldem GAS. Takie wyjaśnienie uprawdopodobnia fakt, że "Der Lange Marsch" to właśnie taka retrospekcyjna wycieczka po dobrze znanych ścieżkach. I w przenośni, i dosłownie, bo Voigt sampluje tu fragmenty poprzednich płyt projektu, tworząc na ich bazie nowe utwory. Porwała mnie ta muzyka od pierwszych sekund, wciągając swoim niemal onirycznym nastrojem, przestronnym brzmieniem oraz transową rytmiką. Tym razem przeważa pogodniejszy klimat, bliski muzyki zawartej na "Pop" - lecz jest to zarazem płyta bardziej zrytmizowana - ale nie brakuje też odrobinę mroczniejszych momentów. Pewnym paradoksem albumów GAS jest to, że brzmią jednocześnie minimalistycznie i monumentalnie. Nie inaczej jest tym razem. Całość ma niemal rozmach muzyki symfonicznej, z czym pozornie kontrastują proste repetycje beatu, lecz tak naprawdę wszystkie te elementy doskonale się uzupełniają. I tworzą muzykę jedyną w swoim rodzaju, dla której odpowiednim miejscem nie wydaje się ani filharmonia, ani klub techno, lecz oddalony od cywilizacji las.

Nie zostało wprost powiedziane, czy "Der Lange Marsch" został zaplanowany jako ostatni album dziś już sześćdziesięcioletniego Wolfganga Voighta pod szyldem GAS, na co mogłyby wskazywać odniesienia do poprzednich wydawnictw projektu. Jeśli to prawda, to trudno wyobrazić sobie lepsze pożegnanie. "Der Lange Marsch" stanowi piękne podsumowanie tych dwudziestu pięciu lat, w dodatku w niczym nie ustępując zarówno tej klasycznej trylogii z końca XX wieku, jak i niesłusznie pozostającym trochę w jej cieniu płytom z ubiegłej dekady. Wydaje się też idealny jako wstęp do tej części dyskografii Voighta. Wydaje się, obok "Pop", najbardziej komunikatywnym i wyrazistym melodycznie wydawnictwem GAS, ale też bardziej niż tamten reprezentatywnym dla ogółu twórczości. Pewnym rozczarowaniem jest jednak wersja albumu zamieszczona na Spotify (a pewnie też pozostałych serwisach streamingowych), gdzie każda ścieżka kończy się wyciszeniem, choć powinny - jak na innych albumach GAS - płynnie w siebie przechodzić. Problemu tego zapewne nie ma na wydaniach fizycznych, choć mogą pojawić się trudności z ich zdobyciem.

Ocena: 9/10



GAS - "Der Lange Marsch" (2021)

1-11. Der Lange Marsch

Skład: GAS - elektronika
Producent: GAS


Komentarze

  1. Słuchałem wczoraj, całkiem fajna muzyka, ale troszkę dziwnie kontrastuje ten beat z całą resztą. Wcześniej słuchałem tylko albumu Rausch, i tam było podobnie. Czy to taka charakterystyczna cecha tego artysty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie już w recenzji napisałem, że to typowe rozwiązanie dla tego projektu i obrazowo przedstawiłem, jaki jest sens tego połączenia. Jednak na "Pop" jest znacznie mniej tego beatu, więc polecam sprawdzić ten album.

      Usuń
  2. Pamiętam jeszcze debiutancką ep która lubię. Potem pełny debiut w żółtej okładce bez napisu. Nadal lubię ten album bo jest faktycznie inny od reszty. Gas to kosmos.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)