Posty

Wyświetlam posty z etykietą rock psychodeliczny

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard - "Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava" (2022)

Obraz
Październik należy do King Gizzard & the Lizard Wizard. Australijczycy zaplanowali na ten miesiąc aż trzy nowe albumy. Każdy z nich ma pokazywać inne oblicze grupy. Dziś premiera pierwszego z nich, "Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava". To materiał stworzony od podstaw w studiu, do którego muzycy weszli praktycznie bez żadnego przygotowania - mając gotowe jedynie tytuły utworów - co przełożyło się na wydawnictwo o bardzo luźnym, jamowym charakterze. W ten sam sposób nagrano już wcześniej utwór "The Dripping Point" z kwietniowego "Omnium Gatherum", ze świetnym efektem, co najwidoczniej zachęciło zespół do powtórzenia tego na skalę całej płyty. Ale grupa nie porzuca też innych podjętych ostatnio wątków. Już za cztery dni powinno pojawić się kolejne wydawnictwo, "Laminated Denim", będące bezpośrednią kontynuacją wypuszczonego w marcu "Made in Timeland", na którym eksplorowano bardziej elektroniczne rejony. Na 28 października

[Recenzja] Faust - "Punkt." (2022)

Obraz
Pod koniec zeszłego roku ukazał się obszerny boks "1971-74", zbierający nagrania klasycznego składu krautrockowej grupy Faust. Oprócz rzeczy doskonale znanych - czyli kompletnej zawartości albumów "Faust", "So Far", "The Faust Tapes" oraz "Faust IV" - znalazło się też miejsce dla trzech dysków z rarytasami. Chociaż nie wyczerpano na nich tematu niealbumowych nagrań, przyniosły trochę ciekawego, częściowo niepublikowanego wcześniej materiału. Jedna z tych płyt, "Punkt.", właśnie doczekała się indywidualnego wydania. Jest to próba rekonstrukcji piątego albumu, nad którym prace zostały zarzucone, gdy przedstawiciele Virgin Records, ówczesnego wydawcy zespołu, dali jasno do zrozumienia, że oczekują czegoś o większym potencjale komercyjnym. Wkrótce potem zespół zakończył działalność. Stąd też tytuł tego dysku, w tłumaczeniu z niemieckiego oznaczający dosłownie kropkę, a w przenośni - definitywny koniec Faust. Co nie do końca jest p

[Recenzja] Damo Suzuki & Spiritczualic Enhancement Center - "Arkaoda" (2022)

Obraz
Japoński wokalista Kenji "Damo" Suzuki przybył do Europy Zachodniej pod koniec lat 60. Włóczył się od jednego miasta do kolejnego, zarabiając na życie ulicznymi występami. Właśnie w takich okolicznościach, podczas pobytu w Monachium, natknęli się na niego Holger Czukay i Jaki Liebezeit, muzycy krautrockowego Can. Przypadkiem akurat szukali nowego wokalisty. Damo jeszcze tego samego dnia trafił do studia. Jego głos można usłyszeć na trzech najsłynniejszych albumach niemieckiej grupy, mianowicie "Tago Mago", "Ege Bamyasi" oraz "Future Days", a także w kilku nagraniach z "Soundtracks". W 1973 roku, po ślubie z należącą do Świadków Jehowy Niemką i przejściu na to wyznanie, Suzuki postanowił całkowicie zerwać z muzyką. Do grania wrócił dekadę później, występując od tej pory głównie jako solista. Suzuki wciąż regularnie koncertuje, ale nie prowadzi żadnego zespołu. Zamiast tego korzysta z pomocy lokalnych muzyków. I tak np. gdy w 2018 roku gr

[Recenzja] Spiritualized® - "Everything Was Beautiful™" (2022)

Obraz
Przez długi czas unikałem pisania o nowych płytach twórców z bogatym dorobkiem, którego nie miałem zrecenzowanego. Wychodziłem z założenia, że najpierw powinienem opisać przynajmniej te istotniejsze dokonania z przeszłości. Czego często i tak nie robiłem. W efekcie nie informowałem o wielu ciekawych premierach. A szkoda byłoby w tym roku nie wspomnieć chociażby o "Everything Was Beautiful™", najnowszym albumie Spiritualized®. To jeden z tych zespołów, o których istnieniu nie dowiecie się z głównonurtowych mediów, jednak w alternatywnych kręgach są doskonale znane i otoczone szacunkiem. Historia grupy zaczęła się trzydzieści lat temu, jednak jej korzenie sięgają o kolejne dziesięć lat wstecz. To właśnie w 1982 roku Jason Pierce, wraz z kilkoma innymi nastolatkami, zaingerował działalność Spacemen 3 - kapeli, która postawiła sobie za cel granie narkotycznej muzyki po wcześniejszym zażyciu odpowiednich substancji. Udało się nawet zarejestrować kilka albumów, jednak grupa nie prz

[Recenzja] King Gizzard and the Lizard Wizard - "Omnium Gatherum" (2022)

Obraz
Nie ukrywam, że czuję się już znudzony  tematycznymi albumami King Gizzard and the Lizard Wizard, na których zespół kolejno próbuje sił w różnych stylach. Mam wrażenie, że dla muzyków ważniejsze jest, by poszczególne utwory wpisywały się w dany schemat, niż ich jakość. A może po prostu ta stylistyczna jednorodność sprawia, że trudniej mi odróżnić od siebie i docenić poszczególne kompozycje. Problem ten nie dotyczy jednak najnowszego wydawnictwa australijskiej grupy. "Omnium Gatherum" - dwudziesty trzeci album w całej studyjnej dyskografii, a trzeci tylko w tym roku (po "Butterfly 3001" z remiksami utworów z zeszłorocznego "Butterfly 3000", a także inspirowanym progresywną elektroniką, IDM-em i techno "Made in Timeland") - zbiera utwory napisane na przestrzeni kilku ostatnich lat, których stylistyczny rozrzut jest niesamowity. Ten eklektyzm działa wszakże zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść wydawnictwa. Plusem jest niewątpliwie to, że utwory

[Recenzja] Bruno Pernadas - "Private Reasons" (2021)

Obraz
Z tą recenzją spóźniałem się wyjątkowo mocno. Album ukazał się pod koniec kwietnia, po raz pierwszy słuchałem go na początku maja, a zawarta na nim muzyka najlepiej musi brzmieć latem. "Private Reasons" to czwarty solowy album portugalskiego multiinstrumentalisty Bruno Pernadasa, który choć odebrał staranne jazzowe wykształcenie, postanowił realizować się na gruncie muzyki popularnej. Co jednak nie znaczy, że to muzyka pozbawiona artystycznych ambicji. Wręcz przeciwnie - przyjemne, chwytliwe melodie zostały tutaj obudowane całkiem złożonymi aranżacjami, a ich budowa często wykracza poza piosenkowe struktury. "Private Reasons" to z jednej strony album jednego bohatera - Pernandas samodzielnie skomponował wszystkie utwory, opracował aranżacje, zajął się produkcją i stroną graficzną albumu, zagrał na wielu instrumentach i wykonał cześć partii wokalnych - a z drugiej efekt z pewnością nie byłby tak imponujący, gdyby nie udział wielu dodatkowych muzyków, w tym sekcji dęt

[Recenzja] Can - "Live In Brighton 1975" (2021)

Obraz
Opublikowany pół roku temu "Live In Stuttgart 1975" - pierwszy album koncertowy z prawdziwego zdarzenia w dyskografii zasłużonej grupy Can - zainaugurował nową serię wydawniczą. Jeszcze w tym roku do sprzedaży trafił zapis kolejnego występu niemieckiego zespołu. Ponownie jest to materiał pochodzący z prywatnej kolekcji Andrew Halla, fana zespołu, który w latach 1973-77, częściowo za przyzwoleniem muzyków, zarejestrował wiele ich koncertów. "Live In Brighton 1975", jak zdradza już sam tytuł, to fragment tej samej trasy koncertowej, co poprzednio ujawnione nagrania. Tym razem przenosimy się jednak do Wielkiej Brytanii i występu z 19 listopada '75 w Brighton. Siłą rzeczy są to podobne do siebie wydawnictwa. Pierwsza różnica, jaka zwróciła moją uwagę, to nieco słabsze brzmienie, które już w przypadku zapisu ze Stuttgartu nie jest przecież idealne. Czy warto zatem zapoznawać się z koncertem z Brighton? Jasne, że tak! Każdy występ Can był zupełnie inny. Koncerty na tr

[Recenzja] Darkside - "Spiral" (2021)

Obraz
Osiem lat przerwy między kolejnymi wydawnictwami to, nawet na współczesne realia, bardzo długo. Przez ten czas wielu pewnie zwątpiło, że doczekamy się drugiego pełnowymiarowego albumu Darkside. Pomimo sporego zainteresowania, jakim cieszył się debiutancki "Psychic" - znakomite i całkiem oryginalne połączenie muzyki house z elementami rocka psychodelicznego oraz progresywnego - tworzący ten duet Nicolás Jaar i David Harrington postanowili zając się innymi projektami. Szczególną aktywność wykazywał pierwszy z nich, który tylko w zeszłym roku opublikował dwa albumy pod własnym nazwiskiem oraz jedną jako Against All Logic. Mogło się zatem wydawać, że Darkside to już zamknięty temat. Tymczasem już na przełomie lat 2018/19 muzycy przygotowali swoje drugie pełnowymiarowe dzieło z premierowym materiałem. Ponad pół roku po pierwszych zapowiedziach "Spiral" w końcu trafił do streamingu i sprzedaży. Tym razem duet obrał jednak nieco inny kierunek, co zwiastowały już trzy poprz

[Recenzja] Soft Machine - "Live at the Paradiso 1969" (1996)

Obraz
"Live at the Paradiso 1969" portretuje koncertowe oblicze zespołu w momencie tuż po zakończeniu prac nad "Volume Two", a jeszcze przed wydaniem tego longplaya. To zapis występu z 29 marca 1969 roku w amsterdamskim klubie Paradiso. Zespół, w którego skład wchodzili wówczas Robert Wyatt, Mike Ratledge i Hugh Hopper, na tym etapie wyraźnie już chciał zerwać z dotychczasową, psychodeliczną stylistyką na rzecz bardziej swobodnego grania o jazz-rockowym charakterze. Dojmujący jest fakt, że w repertuarze nie znalazł się ani jeden fragment eponimicznego debiutu. Tamten album nagrano jeszcze z basistą Kevinem Ayersem, który opowiadał się z bardziej piosenkowym graniem. Gdy jednak jego miejsce zajął Hopper, trio zaczęło stopniowo ewoluować w bardziej abstrakcyjnym kierunku. Choć na "Volume Two" zachowano psychodeliczne brzmienie, to same utwory zyskały zdecydowanie swobodniejszą formę. Rozwój grupy jeszcze lepiej pokazuje recenzowana koncertówka. Repertuar "Liv

[Recenzja] King Gizzard and the Lizard Wizard - "Butterfly 3000" (2021)

Obraz
King Gizzard and the Lizard Wizard nie zwalnia tempa. Nie minęła jeszcze połowa 2021 roku, a dyskografia Australijczyków powiększyła się w tym czasie już o dwa albumy z premierowym materiałem. Najnowszy, "Butterfly 3000", właśnie trafił do streamingu i do sprzedaży. Tym razem zespół po raz kolejny zmienił swój styl. Przynajmniej pozornie. Problem z tą grupą polega na tym, że muzycy co chwilę wymyślają nowy kierunek (lub powrót do któregoś z wcześniejszych, jak było niedawno w przypadku płytowego duetu "K.G." i "L.W."), ale nie dają sobie czasu, na skomponowanie ciekawych utworów, tylko od razu wchodzą do studia. Rezultatem tego są taśmowe kompozycje, oparte na tych samych schematach, powielające w kółko te same rozwiązania melodyczne, harmoniczne czy rytmiczne. Inne są tylko aranżacje. W przeciwieństwie do ostatnich albumów, na "Butterfly 3000" nie ma eksperymentów z mikrotonalnością ani ostrzejszych gitar. Jest za to sporo syntezatorów, akustycz

[Recenzja] Can - "Live In Stuttgart 1975" (2021)

Obraz
Aż trudno uwierzyć, że jeden z najwybitniejszych rockowych zespołów, prominentny przedstawiciel krautrocka, doczekał się dotąd tylko jednej koncertówki. W dodatku opublikowany w 1999 roku, z okazji trzydziestolecia grupy, dwupłytowy "Music (Live 1971-1977)", to - jak wskazuje tytuł - jedynie kompilacja fragmentów występów z bardzo rozległego okresu. Na szczęście sytuacja powoli się zmienia. Zaledwie kilka dni temu ukazała się pierwsza część planowanej serii, w ramach której publikacji doczekają się kompletne zapisy koncertów Can. Na pierwszy ogień poszedł występ z 1975 roku w Stuttgarcie. Był to już czas po wydaniu wszystkich największych dzieł grupy ("Tago Mago", "Ege Bamyasi", "Future Days", "Soon Over Babaluma"), gdy muzycy powoli już zaczęli się kierować w nieco mniej ciekawe artystycznie rejony ("Landed"). Jednak, jak się właśnie okazuje, na żywo był to zupełnie inny zespół, niż na ówczesnych płytach studyjnych. "Liv

[Recenzja] King Gizzard & The Lizard Wizard - "L.W." (2021)

Obraz
King Gizzard & The Lizard Wizard słynie z częstych zmian stylu, dokonywanych nierzadko z albumu na album. Tym razem jednak po raz trzeci w karierze, a drugi z rzędu, proponuje zabawy ze skalami mikrotonowymi, psychodelią i orientalizmami. Jako trzecia część tego mikrotonowego cyklu, rozpoczętego przez "Flying Microtonal Banana" w 2017 roku, a zarazem bezpośrednia kontynuacja zeszłorocznego "K.G.", "L.W." przynosi raczej przewidywalną muzykę. Nie poczytuję tego za wadę, gdyż stylistyczne poszukiwania i wybory Australijczyków często bywają niezbyt trafne, natomiast w takim graniu odnajdują się wyjątkowo dobrze, a przy tym brzmi dość oryginalnie. Zastanawiam się jednak, czy kompozycje na dwa najnowsze albumy powstawały równolegle, a jeśli tak, to czy nie lepszym rozwiązaniem byłaby selekcja tych najlepszych i opublikowanie ich na jednym longplayu? "K.G." i "L.W." można traktować jako całość. dwie płyty tego samego albumu. Stylistyka je

[Recenzja] The Notwist - "Vertigo Days" (2021)

Obraz
Niemiecka grupa The Notwist działa już od ponad trzydziestu lat i ma kilkanaście wydawnictw na koncie. Z szerszym zainteresowaniem i uznaniem spotkał się jednak tylko jeden album, "Neon Golden" z 2002 roku. To akurat całkiem przyjemny przykład tzw, indietroniki, czyli mieszanki indie popu z różnymi formami elektroniki. Kolejnym płytom nie udało się powtórzyć sukcesu. Mogło to być jedną z przyczyn odejścia klawiszowca Martin Gretschmann, mającego niemały wpływ na graną przez zespół muzykę. Niedługo później nastąpiła wieloletnia przerwa wydawnicza. Dopiero miesiąc temu bracia Markus i Micha Acher, wsparci przez nowego muzyka Christopha Becka oraz licznych gości, powrócili z nowym albumem. Podobno najlepszym od lat. "Vertigo Days" to mój pierwszy kontakt z muzyką The Notwist. I to naprawdę udany. Ten nieprzesadnie długi, co bardzo mnie cieszy, longplay składa się z czternastu utworów, tworzących razem bardzo spójną całość. Czasem wręcz trudno zorientować się się, gdzie

[Recenzja] Elephant9 - "Arrival of the New Elders" (2021)

Obraz
Norweskie trio Elephant9 działa już od kilkunastu lat i zdążyło wydać kilka albumów, jednak dotąd nie miałem okazji recenzować jego dokonań. Wspominałem co prawda o dwóch koncertówkach o wspólnym tytule "Psychedelic Backfire", które uznałem za jedne z najlepszych płyt 2019 roku, jednak pełnych recenzji nie było. Zespół nie każe jednak długo czekać na swoje kolejne wydawnictwa, a ja w końcu postanowiłem poświęcić mu trochę miejsca. Opublikowany w tym miesiącu "Arrival of the New Elders", szósta pozycja w studyjnej dyskografii grupy, to w zasadzie longplay niewiele różniący się od poprzednich. Muzycy pozostają wierni dotychczasowym inspiracjom, obejmującym takich wykonawców, jak Miles Davis, The Tony Williams Lifetime, Mahavishnu Orchestra, Weather Report, King Crimson czy Hawkwind. Konsekwencję zespołu widać już po samej okładce, utrzymanej w stylu poprzednich, a także po instrumentarium, tradycyjnie ograniczającym się do różnych klawiszy, basu oraz perkusji, z okazj

[Recenzja] Darkside - "Psychic" (2013)

Obraz
W ciągu najbliższych miesięcy - oficjalna data wciąż nie jest znana - powinien ukazać się długo oczekiwany drugi album Darkside. Warto z tej okazji przypomnieć wydany przed ośmiu laty debiutancki "Psychic". Za projektem stoi dwóch amerykańskich muzyków: Nicholas Jaar, obecnie jeden z najsłynniejszych przedstawicieli współczesnej sceny elektronicznej, a także multiinstrumentalista Dave Harrington, w swoich własnych projektach poruszający się na pograniczu ambientu, jazzu i rocka. Połączyła ich chęć stworzenia muzyki, która zachowując nowoczesny charakter będzie wyraźnie odwoływać się do tego, co grano kilka dekad wcześniej. Szyld, pod którym się skryli, zupełnie nie przypadkiem wywołuje skojarzenia ze słynną płytą z pryzmatem na okładce. Duet zadebiutował w 2011 roku udaną eponimiczną EPką, a następnie opublikował - pod zmodyfikowanym szyldem Daftside - płytę z remiksem albumu "Random Access Memories" grupy Daft Punk. W końcu przyszła zaś pora na zaprezentowanie pełn

[Recenzja] Kult - "Spokojnie" (1988)

Obraz
Kto pamięta taki zespół jak Kult? Okazuje się, że całkiem sporo osób, w tym też takich, co się na muzyce znają. Jakiś czas temu, zachęcony pozytywnymi opiniami na temat wczesnych dokonań tej grupy, postanowiłem po raz pierwszy przesłuchać w całości któryś z jej albumów. Wcześniej znałem tylko radiowe przeboje, z których część zachęcała, a inne zniechęcały do bliższej znajomości. Mój wybór padł właśnie na "Spokojnie", który faktycznie prezentuje się znacznie ciekawiej od większości tego, co wcześniej z repertuaru grupy słyszałem. Longplay właściwie już przy pierwszym przesłuchaniu wylądował w czołówce moich ulubionych polskich płyt rockowych. Identycznie jak w przypadku poprzedzającego go "Posłuchaj to do Ciebie", "Spokojnie" dzieli swój tytuł z utworem, który znalazł się na jego poprzedniku. To zresztą niejedyne podobieństwo. Także ten album znany jest powszechnie w nieco innej formie niż pierwotnie został wydany. Rozpoczynający większość wydań utwór "

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard - "K.G." (2020)

Obraz
Ostatnie dokonania King Gizzard & the Lizard Wizard, publikowane w zastraszającym tempie, tak bardzo mnie rozczarowały, że miałem już nie słuchać kolejnych płyt. Dowiedziałem się jednak dość przypadkiem, że najnowsze wydawnictwo Australijczyków ma być bezpośrednią kontynuacją "Flying Microtonal Banana" sprzed trzech lat. Jak dotąd jedynego ich albumu, który zrobił na mnie wyłącznie pozytywne wrażenie, prezentując całkiem świeże podejście do rocka psychodelicznego, poprzez wykorzystanie skali mikrotonowych. Już utrzymana w podobnej kolorystyce okładka stanowi wyraźne nawiązanie. Natomiast widoczny na niej napis "Volume 2" jasno daje do zrozumienia, że to właśnie "K.G." jest drugą odsłoną cyklu "Explorations Into Microtonal Tuning", rozpoczętego przez "Flying Microtonal Banana" (dotąd błędnie brałem za nią następny w dyskografii "Murder of the Universe"). Czy po kilku - ściśle mówiąc sześciu - nienajlepszych albumach wydanyc