[Recenzja] Darkside - "Spiral" (2021)



Osiem lat przerwy między kolejnymi wydawnictwami to, nawet na współczesne realia, bardzo długo. Przez ten czas wielu pewnie zwątpiło, że doczekamy się drugiego pełnowymiarowego albumu Darkside. Pomimo sporego zainteresowania, jakim cieszył się debiutancki "Psychic" - znakomite i całkiem oryginalne połączenie muzyki house z elementami rocka psychodelicznego oraz progresywnego - tworzący ten duet Nicolás Jaar i David Harrington postanowili zając się innymi projektami. Szczególną aktywność wykazywał pierwszy z nich, który tylko w zeszłym roku opublikował dwa albumy pod własnym nazwiskiem oraz jedną jako Against All Logic. Mogło się zatem wydawać, że Darkside to już zamknięty temat. Tymczasem już na przełomie lat 2018/19 muzycy przygotowali swoje drugie pełnowymiarowe dzieło z premierowym materiałem. Ponad pół roku po pierwszych zapowiedziach "Spiral" w końcu trafił do streamingu i sprzedaży.

Tym razem duet obrał jednak nieco inny kierunek, co zwiastowały już trzy poprzedzające longplay single: "Liberty Bell", "The Limit" i "Lawmaker". Muzycy śmiało weszli na terytorium neo-psychodelii i art popu, wysuwając na pierwszy plan brzmienia gitarowe. Oczywiście, wciąż istotną rolę pełni tu elektronika, choć nie zostało tu już właściwie nic z house'owych korzeni. Darkside bliżej obecnie do grup w rodzaju Tame Impala. Jednak zarówno singlowe kawałki, jak i większość pozostałych, podobnych stylistycznie nagrań, sprytnie unika piosenkowego banału. Utwory nie są do końca przewidywalne, pojawiają się w nich różne smaczki - zwolnienia, wyciszenia albo różne pozornie niepasujące dźwięki. Chyba najciekawiej zaaranżowanym utworem okazuje się wspomniany, znany na długo przed premierą "The Limit", gdzie elektroniczne dysonanse ciekawie kontrastują z przebojową resztą. Nie da się jednak ukryć, że tym razem zespół stawia przede wszystkim na wyraziste melodie, a mniej na eksperymenty. I trudno mieć to za złe, słuchając tak zgrabnych kawałków, jak single, "I'm the Echo" czy "Only Young". A jednak brakuje tu tej niepowtarzalności debiutu. Namiastkę jej otrzymujemy w najbliższym poprzedniego albumu "Narrow Road", opartym głównie na elektronice, dopełnianej przez kojarzący się z gregoriańskimi chorałami wokal oraz bardzo ładnymi partiami gitary. Na tle całości wyróżniają się także "The Question Is to See It All" i "Spiral", oba z brzmieniami akustycznymi przywołującymi folkowe klimaty sprzed pięćdziesięciu lat, a także najdłuższy, niemal całkiem instrumentalny "Inside Is Out There".

Na swoim pierwszym wspólnym albumie Nicolas Jaar i David Harrington bardzo interesująco, w niespotykany wcześniej sposób połączyli przeszłość z teraźniejszością. Tym razem zabrakło równie nowatorskich pomysłów. Tymczasem "Spiral" wpisuje się raczej w istniejące już nurty. To wciąż bardzo przyjemna muzyka, jednak pozbawiona czegoś wyjątkowego. Stawia to pod znakiem zapytania sens powrotu do szyldu Darkside. Oczywiście, nie mam nic przeciwko rozwojowi i stylistycznej ewolucji poszczególnych wykonawców, wręcz przeciwnie. Jednak "Spiral" to album zupełnie inny od "Psychic", nawet nie tyle w kwestii stylu, co samego podejścia do muzyki. I pod tym względem jest to na chwilę obecną moje największe muzyczne rozczarowanie roku 2021. Biorąc jednak pod uwagę jakość tej muzyki, chciałbym mieć tylko takie rozczarowania.

Ocena: 7/10



Darkside - "Spiral" (2021)

1. Narrow Road; 2. The Limit; 3. The Question Is to See It All; 4. Lawmaker; 5. I'm the Echo; 6. Spiral; 7. Liberty Bell; 8. Inside Is Out There; 9. Only Young

Skład: Nicolás Jaar; David Harrington
Producent: Darkside


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)