[Recenzja] Faust - "Punkt." (2022)

Faust - Punkt.


Pod koniec zeszłego roku ukazał się obszerny boks "1971-74", zbierający nagrania klasycznego składu krautrockowej grupy Faust. Oprócz rzeczy doskonale znanych - czyli kompletnej zawartości albumów "Faust", "So Far", "The Faust Tapes" oraz "Faust IV" - znalazło się też miejsce dla trzech dysków z rarytasami. Chociaż nie wyczerpano na nich tematu niealbumowych nagrań, przyniosły trochę ciekawego, częściowo niepublikowanego wcześniej materiału. Jedna z tych płyt, "Punkt.", właśnie doczekała się indywidualnego wydania. Jest to próba rekonstrukcji piątego albumu, nad którym prace zostały zarzucone, gdy przedstawiciele Virgin Records, ówczesnego wydawcy zespołu, dali jasno do zrozumienia, że oczekują czegoś o większym potencjale komercyjnym. Wkrótce potem zespół zakończył działalność. Stąd też tytuł tego dysku, w tłumaczeniu z niemieckiego oznaczający dosłownie kropkę, a w przenośni - definitywny koniec Faust. Co nie do końca jest prawdą, bo przecież grupa reaktywowała się na początku lat 90. i działa do dzisiaj - a w zasadzie działają pod tą samą nazwą dwa różne zespoły, każdy z jednym członkiem oryginalnego składu. Nie da się jednak ukryć, że najbardziej ekscytujące i nowatorskie były dokonania z początku działalności.

Chociaż "Punkt." sprzedawany jest jako zagubiony piąty album Faust, należy to traktować wyłącznie jako zabieg marketingowy. Faktem jest, że wykorzystano materiał, nad którym kwintet pracował tuż przed zawieszeniem działalności w 1975 roku. Tyle tylko, że to jedynie część zarejestrowanej wówczas muzyki, a o ile mi wiadomo, nie było wtedy skonkretyzowanych planów w kwestii tego, które utwory znajdą się na kolejnym albumie. Jest to zatem dokonany współcześnie - i właściwie nie bardzo nawet wiadomo przez kogo - wybór. Co więcej, całości nadano bardzo nowoczesnego brzmienia, znacząco zmieniając charakter tych nagrań. Łatwo się o tym przekonać, bo część materiału powtarza się - dla niepoznaki pod nowymi tytułami - z wcześniejszymi kompilacjami zbierającymi fragmenty ostatnich sesji zespołu przed zawieszeniem działalności. Nie wiem, czy taki zabieg był potrzebny, bo przecież już oryginalne nagrania Faust często antycypowały późniejszą muzykę. Natomiast nie ulega wątpliwości, że wykonano kawał dobrej roboty, aby utwory sprzed prawie pięćdziesięciu lat zabrzmiały, jakby nagrano je wczoraj.

Obiekcje decydentów Virgin względem tego materiału mogą dziwić. Nie jest to wprawdzie zbyt komunikatywna muzyka, ale w końcu to ta firma wydała jeszcze bardziej eksperymentalny "The Faust Tapes" czy wczesne płyty Henry Cow. Być może oczekiwano, że następca "Faust IV" również przyniesie utwory przypominające piosenki, a może zadecydowała komercyjna klapa tamtego wydawnictwa, które dopiero po latach zdobyło pewną popularność. W każdym razie zespół postanowił wówczas po raz kolejny porzucić wszelkie merkantylne naleciałości i zwrócić się w kompletnie przeciwnym, bardzo abstrakcyjnym kierunku. Jeżeli kojarzycie utwory "Munic / Yesterday" i "Munic / Other" z wydanego w 1986 roku "Munic & Elsewhere", to wiecie o czym mowa. Oba pojawiają się i tutaj, tym razem jako "Morning Land" oraz "Knochentanz". To prawdopodobnie te same nagrania, a nie alternatywne podejścia, jednak poddane brzmieniowej obróbce, dzięki czemu nabrały ciężaru, jednocześnie zachowując psychodeliczny nastrój dotychczas znanych wersji. Pierwszy z nich zdaje się antycypować takie style muzyczne, jak post-punk (szczególnie z okolic wczesnego Public Image Ltd), industrial czy noise rock, podczas gdy drugi brzmi jak autorska wariacja na temat davisowego fusion, co podkreślają partie dęciaków.

Utworem podobnych rozmiarów - osiągającym blisko dziesięć minut - a przy tym równie intrygującym i chyba całkiem premierowym, okazuje się "Schön Rund". Tym razem pojawia się więcej melodii, a to za sprawą dość konwencyjnych, ale niebanalnych, lekko klasycyzujących partii pianina. Właśnie ten instrument prowadzi cały utwór, czasem zupełnie samodzielnie wypełniając przestrzeń, częściej jednak w znakomitym towarzystwie innych dźwięków. Następuje tu kilka interesujących zmian tempa, nastroju czy wręcz stylistyki, ale za wiele szczegółów nie będę zdradzał, by nie popsuć nikomu samodzielnego odkrywania tych wszystkich smaczków. Pozostałe cztery nagrania są już krótsze, czasem wręcz miniaturowe, jak niespełna dwuminutowy "Fernlicht", którego bardziej bym się spodziewał po ówczesnym Cluster. Ledwie minutę dłuższy "Crapolino" to eksperymentalny kolaż w stylu co bardziej odjechanych momentów "The Faust Tapes" czy eponimicznego debiutu. Z kolei "Juggernaut" to kolejny psychodeliczno-noise'owy jam, tylko skondensowany do niecałych pięciu minut, zbudowany na całkiem nośnym riffie. Najmniej przekonuje mnie "Prends Ton Temps", sprowadzający się do ponad pięciu minut zapętlonych bębnów i wokalu, a także zniekształconych brzmień w tle. Szczególnie niefortunne wydaje się umieszczenie go na samym końcu albumu.

"Punkt." to dość osobliwe wydawnictwo, udające zagubiony album sprzed lat, a naprawdę będące wyborem wcześniej wydanych lub niepublikowanych nagrań, zaprezentowanych w mocno odświeżonym brzmieniu. Po takim składaku można spodziewać się burdelu w stylu Polskiego Ładu, jednak w tym przypadku ostateczny efekt okazuje się całkiem spójny i sensowny. Nie jest to wprawdzie płyta na miarę największych dzieł Faust, ale stanowi udane uzupełnienie podstawowej dyskografii z tamtego okresu. Przypomina też, jak bardzo wizjonerski był to zespół. A dzięki uwspółcześnionemu brzmieniu, czy może raczej przesunięciu akcentów na inne elementy, jeszcze lepiej słychać to nowatorstwo.

Ocena: 7/10



Faust - "Punkt." (2022)

1. Morning Land; 2. Crapolino; 3. Knochentanz; 4. Fernlicht; 5. Juggernaut; 6. Schön Rund; 7. Prends Ton Temps

Skład: Gunter Wüsthoff - syntezator, saksofon; Hans Joachim Irmler - organy; Rudolf Sosna - gitara, instr. klawiszowe, wokal; Jean-Hervé Péron - gitara basowa, trąbka, wokal; Werner Diermaier - perkusja
Producent: Faust


Komentarze

  1. Jaki cel ma wprowadzanie w recenzjach wtrętów politycznych o wyraźnym wydźwięku? Nie wiem czy burdel w muzyce i burdel w państwie dobrze jest ze sobą porównywać, bo ten pierwszy można mniej lub bardziej przekonująco ale próbować usprawiedliwić, wybronić, czy twierdzić że to zamierzony chaos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównania nie muszą być ścisłą analogią. Nie pisałem nic o burdelu w samej muzyce, a sposobie w jaki została tu skompilowana, według niejasnego klucza. Nikt nie wyjaśnia, dlaczego ze znacznie większej puli wybrano akurat te utwory, a jedynie wmawia, że właśnie taki byłby album Faust z 1974 czy 1975 roku. Mimo, że przez uwspółcześnione brzmienie nawet nie brzmi jak coś z tamtych lat.

      Usuń
  2. Natknąłem się na info, że wysłano wówczas taśmę do Virgin z materiałem na ten album, która została odrzucona (też piszesz, że przedstawiciele Virgin byli niezadowoleni z zaproponowanej muzyki, zatem coś musieli słyszeć). Wiele wskazuje na to, że dobór utworów na "Punkt." nie był aż tak dowolny i odpowiada to jednak (oczywiście w jakimś przybliżeniu i na ile to dziś możliwe) kształtowi ich zaginionej płyty. Na YT jest zawartość owej kasety wysłanej do Virgin pod nazwą "Faust V" (Unreleased 1975 LP) i z "Punkt." pokrywa się spora część materiału: Morning Land, Crapolino, Knochentanz Juggernaut. Tak czy siak, jak dla mnie świetny jest ten album i myślę, że bardzo ciekawie uzupełnia ich dyskografię. Czy planujesz może recenzję pozostałego materiału bonusowego z boxa? - "Momentaufnahme I i II"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o te rozbieżności w repertuarze chodzi - z czego one wynikają? Czy to tamta kaseta była niezgodna z ówczesną wizją muzyków, czy współcześnie ktoś (kto?) postanowił według własnego uznania poprawić wybór zespołu? Szkoda, że nie wyjaśniono tej kwestii.

      Co miałem z Fausta zrecenzować, to już zrecenzowałem.

      Usuń
    2. Tak, przydałoby się to wiedzieć dokładnie, ale chyba nie jest to aż tak oderwane od pierwotnych zamierzeń. Znalazłem jeszcze wypowiedź współautora okładki na "Punkt.", który tak mówi o tej płycie: Gunther Buskies: “The band regards this last record as a regular album which simply had not been released back then, so it was clear that we were looking for a design which could work as a standalone release." Skoro zespół uważa ten album za odpowiadający ich ówczesnej wizji, to nie będę się z nimi kłócił :)

      Usuń
    3. Jest jeszcze kwestia tego mocno podrasowanego brzmienia. To nie brzmi jak nagrania z lat 70. Muzyka Faust niewątpliwie była wizjonerska, ale akurat nie w zakresie brzmienia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)