Posty

Wyświetlam posty z etykietą jazz funk

[Recenzja] Return to Forever - "No Mystery" (1975)

Obraz
Muzyka fusion w drugiej połowie lat 70. drastycznie zmieniła swój charakter. Jeszcze kilka lat wcześniej cechowała ją olbrzymia kreatywność i eksperymentalne podejście. Z czasem jednak jej twórcy postanowili otworzyć się na szersze grono mniej wymagających słuchaczy. Ich twórczość stawała się coraz bardziej przystępna, znacznie prostsza, bliża mainstreamowego rocka czy funku, niż swoich jazzowych korzeni. Aby się o tym przekonać, wystarczy prześledzić, jak w ciągu wspomnianej dekady zmieniała się twórczość Herbiego Hancocka, grupy Weather Report czy Chicka Corei i jego Return to Forever. Wszyscy oni przeszli drogę od często dość radykalnych eksperymentów z brzmieniem, rytmiką lub harmonią, do grania niezbyt wyrafinowanej, prostych prawie-piosenek. Chick Corea jeszcze na początku lat 70. grał radykalny free jazz w kwartecie Circle. Już po skompletowaniu pierwszego składu Return to Forever zwrócił się w stronę bardziej przystępnej, delikatniejszej muzyki, przeważnie jednak bardzie

[Recenzja] Weather Report - "Tale Spinnin'" (1975)

Obraz
"Mysterious Traveller" przyniósł Weather Report pierwszy znaczący sukces komercyjny - album doszedł do 46. miejsca na liście Billboardu. Nie pomogło to jednak w utrzymaniu ówczesnego składu. Podczas trasy koncertowej perkusista Ishmail Wilburn stracił zainteresowanie, w rezultacie grając coraz gorzej. Aby rozwiązać ten problem, dokooptowano do składu drugiego bębniarza, Darryla Browna. Obaj jednak odeszli po zakończeniu trasy, razem z perkusjonistą Domem Um Romão. Pozostali członkowie - Joe Zawinul, Wayne Shorter i Alphonso Johnson - postanowili, za namową Herbiego Hancocka, zaprosić do grupy Leona Chanclera. Perkusista nie zgodził się na dołączenie na stałe - wolał kontynuować współpracę z Carlosem Santaną - jednak wziął udział w kolejnej sesji nagraniowej. Składu dopełnił grający na perkusjonaliach Alyrio Lima, który został w zespole nieco dłużej. Po sukcesie "Mysterious Traveller" było jasne, że kolejny album, któremu nadano tytuł "Tale Spinnin'&q

[Recenzja] Weather Report - "Sweetnighter" (1973)

Obraz
Weather Report zaczynał jako dość demokratyczny zespół, by z czasem dowodzenie nad nim zdecydowanie przejął Joe Zawinul. Postanowił on skierować muzykę grupy w bardziej komercyjne rejony. Odejść od rozbudowanych improwizacji na bazie krótkich tematów na rzecz skomponowanych utworów. W tamtym czasie zaczął interesować się syntezatorami i muzyką funkową, co znacząco wpłynęło na charakter jego utworów. Przy czym bliżej im było do dokonań Herbiego Hancocka z Head Hunters, niż awangardowych eksperymentów Milesa Davisa z "On the Corner". Na albumie "Sweetnighter" Weather Report nie odchodzi jeszcze całkiem od stylu wypracowanego na poprzednich longplayach, jednak słychać już tutaj nowe podejście i wspomniane inspiracje. Album został zarejestrowany w ciągu pięciu dni, pomiędzy 3-7 lutego 1973 roku, w Connecticut Recording Studio. Choć podstawowy skład jest tutaj dokładnie taki sam, jak na wydanych rok wcześniej "I Sing the Body Electric" i "Live in To

[Recenzja] Donald Byrd - "Ethiopian Knights" (1972)

Obraz
Najlepszy jazz-funk grali Miles Davis i Herbie Hancock. To nie podlega dyskusji. Stworzonego przez nich materiału w tym stylu - na czele z "On the Corner", "Get Up with It", "Head Hunters" i "Flood" - starczyłoby na niejedną imprezę. Co jednak, gdy chcemy większej różnorodności? Są jeszcze oczywiście albumy Billy'ego Cobhama, Alphonse'a Mouzona, Stanleya Clarke'a, Weather Report czy Donalda Byrda. Nagrany przez tego ostatniego "Ethiopian Knights" to doskonała propozycja na (nie tylko) sylwestrową imprezę. Nie tak eksperymentalna, jak wspomniany "On the Corner", ale też nie idąca za daleko w stronę muzyki czysto użytkowej. Trębacz Donald Byrd to ważna postać w świecie jazzu, mająca na koncie donioślejsze dokonania, niż "Ethiopian Knights". Zaczynał jeszcze w czasach bopu, w połowie lat 50. Nagrywał m.in. z Jazz Messengers Arta Blakeya, Cannonballem Adderleyem, Kennym Burrellem, Johnem Coltrane'e

[Recenzja] Herbie Hancock - "V.S.O.P." (1977)

Obraz
"V.S.O.P." to zapis bezprecedensowego występu Herbiego Hancocka na nowojorskiej edycji Newport Jazz Festival, 29 czerwca 1976 roku. Nowatorstwo tego koncertu polegało na tym, że lider wystąpił w towarzystwie kolejno trzech różnych składów, z każdym z nich grając inną odmianę jazzu. Dzięki temu, "V.S.O.P." stanowi swego rodzaju podsumowanie i przegląd dotychczasowej kariery klawiszowca. Występ rozpoczął się od solowego popisu Herbiego na pianinie elektrycznym ("Piano Introduction"). Następnie dołączają do niego muzycy, z którymi tworzył Drugi Wielki Kwintet Milesa Davisa - Wayne Shorter, Ron Carter i Tony Williams. Zabrakło tylko samego Davisa. Trębacz początkowo był zainteresowany udziałem w tym występie, ale doszedł do wniosku, że nie powinien udzielać się jako sideman swojego dawnego sidemana. Ostatecznie jego miejsce zajął Freddie Hubbard, który w latach 60. często występował na solowych albumach Hancocka, m.in. na "Maiden Voyage" (na k

[Recenzja] Herbie Hancock - "Secrets" (1976)

Obraz
"Secrets" otwiera nowy rozdział w karierze Herbiego Hancocka. W nagraniach nie wspiera go już grupa Head Hunters, nie licząc udziału Benniego Maupina i Paula Jacksona. Ponadto w sesji wzięli udział gitarzyści Wah Wah Watson i Ray Parker oraz perkusiści James Levi, James Gadson i Kenneth Nash. Bardziej istotne są jednak zmiany, jakie zaszły w samej muzyce. Właśnie tym albumem klawiszowiec całkowicie przeszedł na stronę mainstreamu. To już nie fusion z elementami funku, a praktycznie czysty funk, czasem zahaczający o fusion. Materiał został w większości skomponowany przez Hancocka, Watsona i Jacksona, choć znalazło się tu także po jednej samodzielnej kompozycji Herbiego i Maupina, oraz jednej autorstwa gitarzystów. Brzmienie albumu zdominowane jest przez proste, taneczne partie sekcji rytmicznej (z świetnie uwypuklonym, głębokim basem) i gitarzystów, którym towarzyszą łagodne i też niezbyt wyrafinowane solówki na klawiszach (głównie syntezatorach) i dęciakach. Zdecydowan

[Recenzja] Freddie Hubbard / Stanley Turrentine - "In Concert" (1976)

Obraz
Jeśli na jednym wydawnictwie grają tacy muzycy, jak Herbie Hancock, Freddie Hubbard, Ron Carter i Jack DeJohnette, to można je brak w ciemno. Wspomniani muzycy, wraz z saksofonistą Stanleyem Turrentine'em i gitarzystą Erikiem Gale'em, zagrali razem dwa koncerty: 3 marca 1973 roku w Chicago Opera House, oraz następnego dnia w Ford Auditorium w Detroit. Fragmenty tych występów w 1974 roku (choć niektóre źródła podają '73 lub '75) trafiły na dwa osobne wydawnictwa: "In Concert, Volume One" i "In Concert, Volume Two". Co ciekawe, pierwsze z nich firmowały wyłącznie nazwiska Hubbarda i Turrentine'a, podczas gdy drugie - całego sekstetu, z Hancockiem na pierwszym miejscu. W 1976 roku obie płyty wydano ponownie jako jedno wydawnictwo, "In Concert" (wykorzystując okładkę "Volume One"). Większość kompaktowych wznowień również zawiera materiał z obu  wolumenów , ale ponieważ zdecydowano się na jednopłytowe wydawnictwo, pominięt

[Recenzja] Eddie Henderson - "Sunburst" (1975)

Obraz
Trzeci album Eddiego Hendersona przynosi kilka zmian. Ta najmniej istotna to przejście z wytwórni Capricorn pod skrzydła zasłużonej dla jazzu Blue Note. Poważniejsza to znaczące przegrupowanie zespołu. Z muzyków, którzy towarzyszyli mu na "Realization" i "Inside Out", w podstawowym składzie został tylko Bennie Maupin. Rola Bustera Williamsa i Billy'ego Harta ograniczyła się do zagrania w jednym utworze - w pozostałych ich miejsca zajęli odpowiednio Alphonso Johnson (z Weather Report) i Harvey Mason (z Head Hunters). George Duke zastąpił natomiast Herbiego Hancocka i Patricka Gleesona. W sesji wziął za to udział Julian Priester, współpracujący z Hendersonem po raz pierwszy od czasu "Sextant". Stężenie członków Mwandishi jest tu zatem wciąż wysokie. Ponadto, w nagraniu jednego utworu wziął udział Bobby Hutcherson - prawdopodobnie najsłynniejszy jazzowy wibrafonista (tutaj jednak grający na marimbie). Największe zmiany zaszły jednak w kwestii muzyc

[Recenzja] Fela Ransome-Kuti and the Africa '70 with Ginger Baker - "Live!" (1971)

Obraz
Fela Kuti to prawdziwa legenda. Jeden z najbardziej utalentowanych afrykańskich muzyków i prawdopodobnie najważniejszy z nich. To właśnie jemu przypisuje się stworzenie tzw. afrobeatu - mieszanki tradycyjnej muzyki zachodnioafrykańskiej z funkiem i jazzem. W swojej bogatej dyskografii ma wiele interesujących - choć podobnych do siebie - albumów. Zainteresowanym polecam przede wszystkim takie tytuły, jak "Shakara", "Expensive Shit" i "Sorrow, Tears and Blood" (z kolei najbardziej chyba znany "Zombie" robi na mnie mniejsze wrażenie). Do zrecenzowania wybrałem jednak wydawnictwo, które może wydać się najbardziej zachęcające, ze względu na udział samego Gingera Bakera. Słynny perkusista przeżywał w tamtym czasie fascynację muzyką afrykańską. Po rozpadzie Blind Faith, wyruszył w podróż po Czarnym Lądzie, aby empirycznie wzbogacić swoją wiedzę o tamtejszej muzyce. Jednym z efektów było powstanie zespołu Ginger Baker's Air Force, łączącego mu

[Recenzja] Miles Davis - "At Newport 1955-1975" (2015)

Obraz
Po blisko roku opisywania dyskografii Milesa Davisa, a właściwie jej najwybitniejszych momentów, nadeszła pora na ostatnią recenzję. Świetnie się złożyło, że będzie w niej omówione właśnie to wydawnictwo. Boks "At Newport 1955-1975", zbierający nagrania z występów trębacza na Newport Jazz Festival to doskonałe podsumowanie tytułowego etapu w jego twórczości - najbardziej kreatywnego dwudziestolecia, w ciągu którego powstały wszystkie jego największe dzieła. Zresztą to właśnie występ z 1955 roku był początkiem tego wspaniałego okresu. To właśnie po tym koncercie wytwórnia Columbia zaproponowała Davisowi lukratywny kontrakt, czego efektem było zebranie przez trębacza składu zwanego Pierwszym Wielkim Kwintetem. Z kolei występ z 1975 roku to ostatnie znane nagranie Milesa sprzed kilkuletniej przerwy w działalności, po której już nigdy nie udało mu się wrócić do formy. Mamy tu więc symboliczny początek i koniec szczytowego okresu twórczości tego genialnego muzyka. I wiele wię

[Recenzja] Herbie Hancock - "Flood" (1975)

Obraz
"Flood" to ostatni album Herbiego Hancocka zarejestrowany ze składem Head Hunters (poszerzonym o gitarzystę Dewayne'a McKnighta). Zespół kontynuował działalność bez swojego lidera, a poszczególni muzycy często dalej występowali na jego solowych albumach. Dwupłytowy "Flood" został zarejestrowany podczas dwóch tokijskich koncertów, 28 czerwca i 1 lipca 1975 roku (a więc już po nagraniu, ale jeszcze przed wydaniem "Man-Child"). Początkowo longplay został wydany wyłącznie w Japonii (jak wiele zarejestrowanych tam koncertówek), ale parę lat temu doczekał się premiery także w Europie i Stanach. Album rozpoczyna się od solowego popisu Herbiego - utworu "Maiden Voyage" zagranego w większości na samym pianinie akustycznym. W takiej ascetycznej wersji podoba mi się nawet bardziej - udało się tutaj uzyskać naprawdę przepiękne brzmienie pianina. Dopiero w końcówce dołączają pozostali instrumentaliści - Bennie Maupin grający ładne solo na flecie i

[Recenzja] Herbie Hancock - "Man-Child" (1975)

Obraz
Herbie Hancock postanowił nagrać ten album w znacznie poszerzonym składzie. W sesji wzięło udział równo dwudziestu instrumentalistów, w tym wszyscy członkowie Head Hunters (włącznie z byłym perkusistą Harveyem Masonem), a także tacy muzycy, jak chociażby Wayne Shorter, Stevie Wonder, czy gitarzysta Wah Wah Watson. Album "Man-Child" stanowi logiczne rozwinięcie "Head Hunters" i "Thrust" - Herbie odchodzi tu jeszcze dalej od swoich jazzowych korzeni, na rzecz typowego funku. Ograniczone zostały improwizacje, które na dwóch poprzednich albumach wciąż odgrywały istotną rolę. Zamiast tego otrzymujemy zbiór dość krótkich (jak na standardy Hancocka), zwartych kawałków o zdecydowanie tanecznym charakterze (np. singlowy "Hang Up Your Hang Ups", "Heartbeat", czy "Steppin' in It" zbudowany na linii basu podobnej do tej z "Chameleon"), uzupełnionych dwiema łagodnymi balladami ("Sun Touch" i nieco mniej komercy

[Recenzja] Miles Davis - "The Complete On the Corner Sessions" (2007)

Obraz
"The Complete On the Corner Sessions" to ostatni boks z tej serii i zarazem najlepszy. Na sześciu kompaktach zebrano materiał z trzyletniego okresu poprzedzającego długą przerwę od grania, jaką Miles zrobił sobie w połowie lat 70. Ściślej mówiąc, nagrań dokonano podczas kilkunastu różnych sesji, mających miejsce od marca 1972 do maja 1975 roku. Davis, po krótkim etapie jazzrockowym, wrócił wówczas do tworzenia bardziej eksperymentalnej muzyki. Razem z towarzyszącymi mu instrumentalistami, stworzył niesamowitą i bardzo oryginalną fuzję jazzu, funku, rocka, psychodelii, muzyki hindustańskiej i afrykańskiej, oraz współczesnej awangardy, kładąc nacisk przede wszystkim na warstwę rytmiczną, której podporządkowana została cała reszta. W nagraniach, jak zwykle, trębacza wspomagało mnóstwo wspaniałych, kreatywnych muzyków. Podczas sesji z czerwca i lipca '72, których wynikiem był album "On the Corner", towarzyszyła mu prawdziwa śmietanka sceny fusion, m.in. John M

[Recenzja] Herbie Hancock - "Thrust" (1974)

Obraz
"Thrust" to drugi album Herbiego nagrany ze składem Head Hunters (z nowym perkusistą Mikiem Clarkiem na miejscu Harveya Masona). Pomysł na muzykę jest taki sam, jak na przebojowym "Head Hunters". Bo i po co od razu zmieniać coś, co przyniosło tak wielki sukces? Dominują tu proste, funkowe rytmy i futurystyczne brzmienia syntezatorów, ale utwory są dość długie (mieszczą się w przedziale czasowym od siedmiu do jedenastu minut), co daje muzykom spore pole do popisu. Tanecznego potencjału nie można odmówić takim kawałkom, jak "Palm Grease", "Actual Proof" i "Spank-a-Lee", ale najważniejszym i najpiękniejszym utworem jest bardziej stonowany "Butterfly", w którym błyszczy przede wszystkim Bennie Maupin, choć zarówno lider (grający tu głównie na pianinie elektrycznym), jak i rozbudowana sekcja rytmiczna również pokazują swój talent. Ogólnie jest to całkiem przyjemny longplay, choć nie tak przełomowy i interesujący, jak jego słyn

[Recenzja] Herbie Hancock - "Head Hunters" (1973)

Obraz
W Mwandishi Herbie Hancock mógł się wyszaleć artystycznie, jednak granie tak eksperymentalnej muzyki nie przynosiło korzyści finansowych i komercyjnych. O ile jemu samemu niespecjalnie to przeszkadzało - zarabiał sporo na tantiemach za swój wczesny przebój "Watermelon Man" - tak dla pozostałych muzyków było to coraz bardziej frustrujące. Wkrótce po wydaniu "Sextant" zapadła decyzja o rozwiązaniu zespołu. Niedługo potem Herbie zmontował nową grupę, która przybrała nazwę Head Hunters. Ze składu Mwandishi trafił do niej tylko Bennie Maupin. Nowymi muzykami zostali natomiast basista Paul Jackson, perkusista Harvey Mason, oraz perkusjonista Bill Summers. We wrześniu 1973 muzycy zarejestrowali materiał na album, który nazwano po prostu "Head Hunters". Zawarta na nim muzyka znacząco odbiega od tego, co Herbie tworzył z Mwandishi. To już nie eksperymentalne wariacje na temat "In a Silent Way" i "Bitches Brew", a wyraźny zwrot w kierunku

[Recenzja] Miles Davis - "Star People" (1983)

Obraz
Na "Star People" zebrano studyjne i koncertowe nagrania dokonane na przestrzeni siedmiu miesięcy, od sierpnia 1982 do lutego następnego roku. Davisowi przez cały ten czas towarzyszył w miarę stabilny skład, z saksofonistą Billem Evansem, gitarzystą Mikiem Sternem, basistą Marcusem Millerem (na początku 1983 roku zastąpionym przez Toma Barneya), perkusistą Alem Fosterem i perkusjonistą Mino Cinelu. W międzyczasie dołączył do nich drugi gitarzysta, John Scofield, którego bluesowy styl gry interesująco dopełnił brzmienie grupy. Świetnie wypadają oba nagrania koncertowe, czyli "Come Get It" i "Speak". W przeciwieństwie do wydanej kilka miesięcy wcześniej koncertówki "We Want Miles", tutaj nie brakuje szaleństwa, energii i intensywności, jakie cechowały występy Davisa w poprzedniej dekadzie. Podobnie jak wtedy, muzycy mieszają funk, rock i jazz, choć już nie w tak awangardowy sposób, a psychodeliczny nastrój został zastąpiony klimatem i brzmi

[Recenzja] Herbie Hancock - "Fat Albert Rotunda" (1970)

Obraz
"Fat Albert Rotunda", zawierający muzykę napisaną do kreskówki "Hey, Hey, Hey, It's Fat Albert", to punkt zwrotny w karierze Herbiego Hancocka. Był to jego pierwszy album nagrany dla fonograficznego giganta Warner Bros. - dzięki czemu mógł dotrzeć do szerszego grona odbiorców, co wpłynęło na późniejsze komercyjne sukcesy pianisty. Ale przede wszystkim ze względów muzycznych - longplay stanowi wyraźną zapowiedź późniejszych, funkowych dokonań Herbiego, który oddalił się tutaj od swoich jazzowych korzeni, na rzecz muzyki inspirowanej R&B w stylu Jamesa Browna. Materiał został zarejestrowany pod koniec 1969 roku w słynnym studiu Rudy'ego Van Geldera. W nagraniach wzięło udział wielu znakomitych muzyków jazzowych, jak Joe Henderson, basista Buster Williams, czy perkusista Albert Heath. W opisie na wczesnych wydaniach albumu zabrakło natomiast informacji, że dwa utwory - rozpoczynający całość "Wiggle-Waggle" i finałowy "Lil' Brother&

[Recenzja] Miles Davis - "Dark Magus" (1977)

Obraz
Album "Dark Magus" - podobnie jak wcześniej "Black Beauty" i "Pangaea" - pierwotnie ukazał się wyłącznie w Japonii. W Stanach i Europie po raz pierwszy oficjalnie wydano ten materiał dopiero w 1997 roku. Dwie dekady wcześniej przedstawiciele Columbia Records stanowczo się temu sprzeciwiali, mając zapewne w pamięci komercyjne niepowodzenie kilku wcześniejszych wydawnictw Milesa Davisa. Zupełnie inaczej wyglądało to w Japonii, gdzie masowo kupowano wszystkie albumy wykonawców, którzy odwiedzili z koncertami Kraj Kwitnącej Wiśni. "Dark Magus" to zapis występu w nowojorskiej Carnegie Hall, 30 marca 1974 roku. Nie sposób uniknąć porównań z zarejestrowanymi niemal rok później w Japonii albumami "Agharta" i "Pangaea". Bardzo podobny jest skład - na "Dark Magus" Davisowi towarzyszą gitarzyści Reggie Lucas i Pete Cosey, basista Michael Henderson, perkusista Al Foster, perkusjonalista James Mtume, oraz saksofonista Dave

[Recenzja] Miles Davis - "Agharta" / "Pangaea" (1975)

Obraz
Na początku 1975 roku, Miles Davis i jego ówczesny septet - w skład którego wchodzili Sonny Fortune, Pete Cosey, Reggie Lucas, Michael Henderson, Al Foster i James Mtume - wyruszyli na trzytygodniowe tournée po Japonii. Pierwszego lutego muzycy dali dwa około półtoragodzinne występy w Festival Hall w Osace. Oba zostały profesjonalnie zarejestrowane, a następnie przygotowane przez Teo Mecero do wydania. Zapis pierwszego występu wypełnił album "Agharta", opublikowany zarówno w Japonii, jak również w Europie i Ameryce Północnej. Zapis drugiego występu, opatrzony tytułem "Pangaea", pierwotnie ukazał się (w zależności od źródła w 1975 lub 1976 roku) wyłącznie w Japonii. Dopiero w latach 90. wydano ten materiał w innych częściach świata. Muzykę, jaką w tamtym czasie wykonywał Miles i jego zespół podczas koncertów, można określić jako zwariowane, niesamowicie intensywne, psychodeliczno-funkowe jamy. Każdy z tych dwóch albumów to w praktyce półtoragodzinna, mocno abs

[Recenzja] Miles Davis - "Get Up with It" (1974)

Obraz
"Get Up with It" to kolejny album Milesa Davisa zawierający nagrania dokonane w różnych latach i składach. Tym razem jest to jednak głównie świeży materiał, zarejestrowany już po sesji nagraniowej "On the Corner". Jedynie dwa najkrótsze utwory powstały wcześniej i w znacznie odmiennych składach. Stanowią one niewielki procent tego dwupłytowego (także na kompaktowych reedycjach) wydawnictwa - niewiele ponad dziesięć minut z ponad dwóch godzin muzyki. Tym samym, właściwie jest traktowanie "Get Up with It" jako regularnego albumu studyjnego, pełnoprawnego następcy "On the Corner", a nie kompilacji odrzutów. Tym bardziej, że poziom zawartych tutaj utworów zdecydowanie nie wskazuje na to drugie. Owe najstarsze utwory to zabarwione bluesowo "Honky Tonk" i "Red China Blues". Ten pierwszy, wydany już wcześniej w wersjach koncertowych (na "Live-Evil" i "In Concert"), zarejestrowany został w maju 1970 roku, cz