[Recenzja] Fela Ransome-Kuti and the Africa '70 with Ginger Baker - "Live!" (1971)



Fela Kuti to prawdziwa legenda. Jeden z najbardziej utalentowanych afrykańskich muzyków i prawdopodobnie najważniejszy z nich. To właśnie jemu przypisuje się stworzenie tzw. afrobeatu - mieszanki tradycyjnej muzyki zachodnioafrykańskiej z funkiem i jazzem. W swojej bogatej dyskografii ma wiele interesujących - choć podobnych do siebie - albumów. Zainteresowanym polecam przede wszystkim takie tytuły, jak "Shakara", "Expensive Shit" i "Sorrow, Tears and Blood" (z kolei najbardziej chyba znany "Zombie" robi na mnie mniejsze wrażenie). Do zrecenzowania wybrałem jednak wydawnictwo, które może wydać się najbardziej zachęcające, ze względu na udział samego Gingera Bakera.

Słynny perkusista przeżywał w tamtym czasie fascynację muzyką afrykańską. Po rozpadzie Blind Faith, wyruszył w podróż po Czarnym Lądzie, aby empirycznie wzbogacić swoją wiedzę o tamtejszej muzyce. Jednym z efektów było powstanie zespołu Ginger Baker's Air Force, łączącego muzykę rockową, jazz i afrykańskie rytmy. Podczas pobytu w Nigerii nawiązał natomiast przyjazne stosunki z Felą Kutim, co zaowocowało m.in. udziałem perkusisty w występie utrwalonym na albumie "Live!".

Pomimo udziału Bakera, jest to wydawnictwo całkowicie utrzymane w typowej dla Kutiego stylistyce. To połączenie typowo afrykańskich, gęstych, polirytmicznych partii perkusyjnych (oprócz Gingera i głównego perkusisty Africa '70, Tony'ego Allena, w składzie jest jeszcze pięciu muzyków obsługujących kongi i inne afrykańskie perkusjonalia) i charakterystycznych partii wokalnych Feli (mieszającego słowa z języków angielskiego i joruba) z funkowym pulsem basu i gitary, tanecznymi dęciakami, ale także z dodającymi nieco jazzowego charakteru solówkami na saksofonie, trąbce i elektrycznym pianinie. Muzyka jest jednocześnie taneczna i intrygująca. Szczególnie ciekawie robi się w "Ye Ye De Smell", w którym pojawia się fantastyczny popis perkusistów, z którym nie może się równać żadna rockowa solówka perkusyjna. Bardzo fajnie wypada także "Black Man's Cry", będący wyraźną zapowiedzią późniejszych przebojów Kutiego. Świetny klimat mają natomiast grupowe zaśpiewy w końcówce "Egbe Mi O" z towarzyszeniem szamańskich bębnów i charczącego saksofonu.

Polecam wszystkim, którzy chcieliby poszerzyć swoje horyzonty muzyczne i posłuchać czegoś zupełnie innego. "Live!" sprawdzi się idealnie jako wstęp do twórczości Feli Kutiego. Nie jest to jednak jego szczytowe osiągnięcie, dlatego warto na tym wydawnictwie nie poprzestawać.

Ocena: 8/10



Fela Ransome-Kuti and the Africa '70 with Ginger Baker - "Live!" (1971)

1. Let's Start; 2. Black Man's Cry; 3. Ye Ye De Smell; 4. Egbe Mi O

Skład: Fela Kuti - wokal, organy, instr. perkusyjne; Lekan Animashaun - saksofon barytonowy; Igo Chiko - saksofon tenorowy; Tunde Williams - trąbka; Eddie Faychum - trąbka; Peter Animashaun - gitara; Maurice Ekpo - gitara basowa; Tony Allen - perkusja; Henry Koffi, Friday Jumbo, Akwesi Korranting, Tony Abayomi, Isaac Olaleye - instr. perkusyjne
Gościnnie: Ginger Baker - perkusja
Producent: Jeff Jarratt


Komentarze

  1. Uwielbiam to, że chyba każdy utwór Kutiego jest zbudowany według tego samego schematu - najpierw zespół sobie luźno gra, mniej więcej w połowie Kuti wjeżdża z wokalem, a zespół dalej sobie gra, tyle że jeszcze luźniej i gęściej :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024