Posty

Wyświetlam posty z etykietą elektronika

[Recenzja] Depeche Mode - "Memento Mori" (2023)

Obraz
Najnowszy, pierwszy od pięciu lat album Depeche Mode powstawał w specyficznych warunkach. Prace zaczęły się już w 2019 roku, tuż przed wybuchem pandemii, która spowolniła cały proces. W maju zeszłego roku niespodziewanie zmarł Andrew Fletcher, obecny w składzie od samego początku, jeszcze w czasach, gdy grupa nazywała się Composition of Sounds. Martin Gore i Dave Gahan zdecydowali się jednak kontynuować nagrania w duecie, zwłaszcza że nowy materiał zaskakująco pasował do sytuacji. Tytuł "Memento Mori" i teksty, nierzadko dotykające tematu śmierci, były już podobno gotowe przed odejściem Fletcha. Tradycyjnie głównym autorem materiału jest Gore, jednak tylko w przypadku pięciu utworów okazuje się wyłącznym kompozytorem. W czterech kolejnych wspomógł go Richard Butler z post-punkowego The Psychedelic Furs ("Ghosts Again", "Don't Say You Love Me", "My Favourite Stranger", "Caroline's Monkey"), a w jednym Gahan ("Wagging Tongue&

[Recenzja] Underworld - "Dubnobasswithmyheadman" (1994)

Obraz
Jeszcze nieco ponad dwa lata temu, aby umieścić Underworld w jakimś kontekście, należałoby pewnie wspomnieć o dwóch remiksach zrobionych dla Depeche Mode oraz współpracy frontmana grupy, Karla Hyda'e z Brianem Eno. Dziś jednak Underworld może być postrzegany przede wszystkim jako zespół ojca basistki i od niedawna głównej wokalistki Black Country, New Road - Tyler Hyde. No, przynajmniej przez tych, którzy niespecjalnie orientują się w muzyce lat 90., gdy był to jeden z czołowych przedstawicieli progresywnego house'u i techno. Zespół zaczynał jednak jeszcze w poprzedniej dekadzie, kiedy jako kwintet wydał dwie bardzo przeciętne, nieco też spóźnione płyty w stylistyce synthpopu i nowej fali. Od samego początku współtworzyli go klawiszowiec Rick Smith oraz pełniący rolę śpiewającego gitarzysty Hyde. Po odejściu pozostałych muzyków oryginalnego składu, nawiązali współpracę z Darrenem Emersonem, udzielającym się dotąd jako klubowy DJ. Pod jego wpływem grupa - przez krótki czas używa

[Recenzja] Otay:onii - "夢之駭客 Dream Hacker" (2023)

Obraz
Dokładnie w drugą rocznicę wydania znakomitego "冥冥 (Míng Míng)", na przekór zaleceniom globalnego przemysłu muzycznego, by nową muzykę publikować w piątki, chińska artystka Otay:onii zaprezentowała swój kolejny, ogółem już trzeci album. I można się zdziwić, jak bardzo  "夢之駭客 Dream Hacker" jest inny od swojego poprzednika. Jakby mniej tutaj tej intrygującej mieszanki eksperymentalnej, post-industrialnej elektroniki , neoklasycznego klimatu Dead Can Dance oraz nawiązań do tradycyjnej muzyki chińskiej,  spod czego wydobywał się  śpiew w stylu młodej Björk, a zamiast tego więcej  materiału kierującego się w bardziej komunikatywne rejony. Taki zwrot zapowiadały już zresztą przedpremierowe single. "Overlap" to subtelna piosenka z niższym niż dotąd śpiewem artystki - już tak bardzo niekojarzącym się z Björk - oraz nastrojowym akompaniamentem elektroniki, choć w warstwie instrumentalnej pojawia się też trochę dziwnych, nowoczesnych brzmień. "W.C." zaczyn

[Recenzja] Kelela - "Raven" (2023) VS. Caroline Polachek - "Desire, I Want to Turn Into You" (2023)

Obraz
Wartych wspomnienia premier fonograficznych pojawiło się ostatnio tak wiele, że nazbierało się już trochę zaległości. Dziś będzie zatem o dwóch albumach - aktualnie dwóch pierwszych miejscach rankingu Rate Your Music dla 2023 roku - reprezentujących różne podejścia do współczesnego popu. Może nie tak całkiem różne, bo są to raczej obrzeża mainstreamu, ale na pewno inne. Nie mogło być chyba inaczej, jeśli autorką pierwszej z tych płyt jest młoda Afroamerykanka mieszkająca w Los Angeles, z doświadczeniem śpiewania w kapelach jazzowych, metalowych i reprezentujących różne odmiany elektroniki, dziś tworząca ambitne R&B, a drugiej - biała dziewczyna z Nowego Jorku, która zaczynała na scenie alternatywnej, a po nieudanej próbie zostania twórcą dronów i ambientów, zwróciła się w stronę popowych piosenek. "Raven" Keleli Mizanekristos, podpisującej się po prostu jako Kelela, oraz "Desire, I Want to Turn Into You" Caroline Polachek, zapewne właśnie ze względu na różne doś

[Recenzja] Coil - "Love's Secret Domain" (1991)

Obraz
Trudno o lepszy album na dzień św. Walentego, patrona cierpiących na choroby psychiczne i zakochanych. Szaleństwo na "Love's Secret Domain" silnie obawia się w samej muzyce, dalekiej od powszechnie rozumianej  normalności . Miłość pojawia się natomiast w tytule - choć jego akronim odsyła do psychodelików, które w studiu pojawiały się w ogromnych ilościach - a także między tworzącymi duet Johnem Balance'em i Peterem Christophersonem, którzy byli parą także prywatnie. O sesji nagraniowej albumu krążą legendy, związane głównie z narkotykowymi wizjami muzyków i innych osób, jakie przewinęły się przez studio. A wśród licznych gości znaleźli się tym razem m.in. Steven Stapleton z Nurse with Wound, odpowiadający za pełną okultystycznych i seksualnych odniesień okładkę, wokaliści Marc Almond z Soft Cell - stały bywalec na płytach Coil - oraz Annie Anxiety Bandez, perkusista Charles Hayward z Quiet Sun, Gong, This Heat i Camberwell Now, grający na gitarze flamenco Juan Ramirez

[Recenzja] Loscil & Lawrence English - "Colours of Air" (2023)

Obraz
Kanadyjczyk Scott Morgan, pseudonim Loscil, oraz Australijczyk Lawrence English debiutowali na początku XXI wieku i od samego początku obracali się w zbliżonych, ambientowo-dronowych klimatach. Album "Colours of Air" jest jednak dopiero ich pierwszym wspólnym projektem. To dokładnie taka muzyka, jakiej można było się spodziewać po współpracy tej dwójki. Całość składa się z ośmiu stosunkowo krótkich, jak na tę stylistykę, utworów, zatytułowanych nazwami kolorów. Duet próbuje tu przedstawić za pomocą dźwięków, jak wyobraża sobie brzmienie poszczególnych barw. Posługuje się w tym celu odpowiednio przetworzonymi elektronicznie nagraniami organów piszczałkowych, dokonanych na egzemplarzu z australijskiego Old Museum w Brisbane. Z początku dominuje raczej zwiewne, pastelowe granie, jednak z czasem atmosfera gęstnieje, staje się coraz bardziej napięta ("Grey", "Black"), aż ostatecznie pogrąża w mroku ("Pink", najbardziej zrytmizowana "Magenta"

[Recenzja] Kali Malone - "Does Spring Hide Its Joy" (2023)

Obraz
Twórczość Kali Malone odkryłem dopiero przed paroma miesiącami, przy okazji premiery "Living Torch" - jednego z moich albumów roku 2022. Do jego największych zalet należy niezwykła, jak na tę stylistykę, zwięzłość materiału. To zaledwie trzydzieści trzy minuty (i trzydzieści trzy sekundy) muzyki, które idealnie nadają się na pierwszy kontakt z tą artystką, należącą do najwybitniejszych młodych przedstawicieli sceny elektronicznej i eksperymentalnej. Tegoroczny, właśnie wydany "Does Spring Hide Its Joy" to już rzecz prawdziwie monumentalna, z którą zapoznanie się wymaga znacznie więcej czasu. W pełnej wersji, opublikowanej w formacie CD, składa się z trzech nagrań trwających po sześćdziesiąt minut. Edycja winylowa została okrojona o ostatni utwór, zaś dwa pierwsze podzielono na trzy części każde, aby dostosować się do czasowych ograniczeń nośnika. W streamingu można zapoznać się z oboma miksami. Wszystkie trzy nagrania to tak naprawdę wykonania tej samej, tytułowej k

[Recenzja] John Cale - "Mercy" (2023)

Obraz
Trochę bez związku z recenzowaną płytą, wypadałoby chyba wspomnieć o niedawnej śmierci Jeffa Becka. Jednego z najwspanialszych gitarzystów ery klasycznego rocka, którego prawdziwym przekleństwem był brak zdolności kompozytorskich i brak szczęścia do dobrych kompozytorów w swoim otoczeniu. W jego dorobku najbardziej lśnią interpretacje cudzych utworów, a najlepszym albumem pozostał ten wypełniony samymi przeróbkami, czyli debiutancki "Truth". Po latach 70. dodatkowo stracił kontakt z muzyczną rzeczywistością, zamykając się w swojej niszy. Podobny los podzieliło wielu innych przedstawicieli tamtego pokolenia. Byli też jednak tacy rockmani, którym udało się odnaleźć w kolejnych dekadach i nawet u schyłku kariery kreatywnie czerpać z nowych muzycznych trendów. Musi tu paść nazwisko Davida Bowie, który w wieku 69 lat, na dwa dni przed śmiercią, wydał "Blackstar", jeden ze swoich najwybitniejszych oraz najbardziej ambitnych albumów, czerpiący co najlepsze z XXI-wiecznych

[Recenzja] Björk - "Debut" (1993)

Obraz
Tytuł "Debut" mniej mówi o tym albumie, niż o stosunku Björk Guðmundsdóttir do jej faktycznego debiutu. Ten wydała w 1977 roku, mając zaledwie jedenaście lat. Trudno jednak traktować poważnie  zbiór przeróbek popowych przebojów zaśpiewanych dziecinnym, pozbawionym własnego stylu głosem. W kolejnej dekadzie islandzka wokalistka udzielała się w różnych lokalnych zespołach nowofalowych, post-punkowych i alt-rockowych, a także współpracowała z jazzowym Tríó Guðmundar Ingólfssonar. Zdobyte w tym czasie doświadczenie z pewnością przydało się podczas prac nad autorską płytą. Jednak, zgodnie ze słowami samej Björk, inspiracji dostarczyli przede wszystkim tacy twórcy, jak Kate Bush i Brian Eno, a także elektroniczna scena przełomu lat 80. i 90., szczególnie acid house oraz katalog wytwórni Warp. "Debut" to efekt współpracy artystki z brytyjskim producentem Paulem "Nellee" Hopperem, który jest też współautorem równo połowy premierowych kompozycji. Całości dopełnia p

[Recenzja] The Young Gods - "Play Terry Riley In C" (2022)

Obraz
Zignorowałem ten album w okolicach jego wrześniowej premiery, ale na szczęście zdążyłem nadrobić go przed ostatecznym podsumowaniem minionego już roku. To jedna z ciekawszych płyt, jakie ukazały się w ciągu tych dwunastu miesięcy, choć dotąd nie bardzo było mi po drodze z twórczością nie tak znowu młodego The Young Gods. Szwajcarskie trio działa już od połowy lat 80., choć większą rozpoznawalność zyskało dopiero w kolejnej dekadzie, gdy anglojęzyczne teksty wyparły śpiewanie po francusku. Twórczość grupy przeważnie zalicza się do industrialnego rocka. Wspominałem już wcześniej, jak bardzo myląca jest ta etykieta, sugerująca w zasadzie nieistniejące powiązania z tym autentycznym industrialem, granym przez np. Cabaret Voltaire, Throbbing Gristle, Coil czy Einstürzende Neubauten, czyli muzyką o raczej mocno eksperymentalnym charakterze. Tymczasem te wczesne dokonania The Young Gods brzmią jak zwyczajny, piosenkowy rock, tyle że tworzony przy dużym udziale syntezatorów, samplerów i innych

[Recenzja] Harold Budd / Brian Eno with Daniel Lanois - "The Pearl" (1984)

Obraz
Prawdopodobnie ostatni istotny ambient Eno, a może po prostu ostatni istotny album w przebogatej i wciąż się poszerzającej dyskografii tego artysty. Na "The Pearl" po raz kolejny połączył siły z amerykańskim pianistą Haroldem Buddem. Duet już wcześniej przygotował wspólnie materiał na "The Plateaux of Mirror", drugą odsłonę tetralogii "Ambient". Tym razem dodatkowo wspomógł ich Daniel Lanois, od pewnego czasu stały współpracownik Eno, z którym wkrótce mieli zająć się produkcją płyt U2 - taka odklejka od poważniejszych zajęć, choć finansowo bardziej od nich opłacalna. Trójka muzyków spotkała się w Kanadzie, gdzie wynajęli wspólnie dom i przez dwa tygodnie dzień w dzień pracowali nad materiałem. Nagrania przebiegły więc błyskawicznie, ale był to dopiero początek blisko rocznego procesu, kiedy Eno już w znacznej mierze samodzielnie pracował nad obróbką materiału. "The Pearl" przypomina "The Plateaux of Mirror", chociaż trochę też się od ni

[Recenzja] Brian Eno with Daniel Lanois and Roger Eno - "Apollo: Atmospheres and Soundtracks" (1983)

Obraz
Już wiadomo, że wielokrotnie przekładany start misji Artemis 1 także dzisiaj nie dojdzie do skutku. Ale też zainteresowanie nowym programem kosmicznym nie jest tak wielkie, jak pół wieku temu, gdy realizowano kolejne loty pod nazwą Apollo. Dziś eksploracja kosmosu nie wydaje się już tak ekscytująca, choćby przez wyeksploatowanie tej tematyki na wszelkie sposoby przez popkulturę. Jednym z najbardziej udanych przykładów jest album  "Apollo: Atmospheres and Soundtracks" Briana Eno, nagrany przez niego we współpracy z Danielem Lanois i swoim bratem Rogerem. Materiał powstał jako ścieżka dźwiękowa filmu dokumentalnego o programie Apollo,  "For All Mankind" w reżyserii Ala Reinerta, którego premiera odbyła się jednak dopiero w 1989 roku. Utwory z albumu można usłyszeć też w kilku innych filmowych produkcjach, jak "Trainspotting" i  "28 dni później"  Danny'ego Boyle'a czy "Traffic" Stevena Soderbergha. Wracając do tematów kosmicznych,

[Recenzja] Landon Caldwell & Friends - "More Unity" (2022)

Obraz
Landon Caldwell zwrócił moją uwagę swoim zeszłorocznym, recenzowanym tu albumem "Simultaneous Systems". Jest to jedno z tych pandemicznych wydawnictw, które z powodu lockdownu nie mogły zostać zarejestrowane w tradycyjny sposób. Poszczególni muzycy nagrywali swoje partie - jak podkreślono w tytule -symultanicznie, lecz przebywając w różnych miejscach. Rozwiązanie może wydawać się dziwne w przypadku takiego gatunku jak jazz, który przecież polega na ścisłej interakcji między instrumentalistami. Ale też trudno tu mówić o typowym jazzie, gdyż tamta płyta nie mniej czerpie z elektroniki, szczególnie jej ambientowego nurtu. Wspominam o tym wszystkim dlatego, że właśnie wydany "More Unity" bezpośrednio kontynuuje tamten kierunek, a jego znaczna część powstała przy pomocy już sprawdzonego systemu symultanicznego. Gwoli ścisłości, album wypełniają nagrania dwóch różnych składów. Łączy je jedynie postać lidera, który podczas obu sesji sięgnął po inny zestaw instrumentów, a t

[Recenzja] Björk - "Fossora" (2022)

Obraz
To może być najlepszy piątek od dawna pod względem płytowych premier. Czekałem szczególnie na dwa tytuły. Nowy album grupy Magma niestety nie pojawił się jeszcze w streamingu, dlatego dziś będzie recenzja artystki, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Björk należy do moich ulubionych twórców popu. Zarówno ze względu na fantastyczne umiejętności wokalne, jak i fakt, że będąc przedstawicielką mainstreamu, w dodatku odnoszącą wielkie sukcesy komercyjne, w jej twórczości były też zawsze obecne pewne artystyczne ambicje. O ile na tych najsłynniejszch płytach, opublikowanych na przełomie wieków, przeważało bardziej komercyjne nastawienie, tak gdzieś z grubsza przed dekadą Islandka porzucoła duży przemysł fonograficzny, a jednocześnie zwróciła się w mniej kompromisowym kierunku. Tegoroczna "Fossora" jest na to kolejnym dowodem. Wprawdzie dominują tu nagrania o wyraźnie zaznaczonych liniach melodycznych, jednak jest też miejsce na wiele eksperymentów w sferze aranżacji, brzmienia i

[Recenzja] Coil - "Horse Rotorvator" (1986)

Obraz
Chodzi mi po głowie od pewnego czasu zrobienie przeglądu najlepszych płyt lat 80., bo to muzycznie była świetna dekada, a niezasłużenie ma dość kiepską opinię. Wynika to w znacznej mierze stąd, że tych naprawdę ciekawych rzeczy trzeba szukać przede wszystkim poza ówczesnym mainstreamem, choć i w jego obrębie zdarzały się naprawdę udane dzieła. Gdybym miał przygotować listę najlepszych, powiedzmy, stu płyt tamtego dziesięciolecia, to z całą pewnością nie zabrakłoby na niej miejsca dla "Horse Rotorvator", drugiego długogrającego wydawnictwa duetu Coil. To album doskonale reprezentujący tę dekadę, zawierający w sobie co najlepsze z tamtego okresu, a jednocześnie całkiem pozbawiony tego, za co najłatwiej go krytykować, czyli brzmieniowo-aranżacyjnego kiczu. Jest to w dodatku album, który z pewnością nie mógłby powstać we wcześniejszych dziesięcioleciach, ale później, nawet w bieżącym roku, to już jak najbardziej. Pierwsze, co zwraca uwagę, to pastoralna okładka, przedstawiająca a

[Recenzja] Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi - "Trzy siostry" (2022)

Obraz
Trudno uwierzyć, że materiał na to wydawnictwo powstał już w zeszłym roku. Okładka zdaje się nawiązywać do wojny w Ukrainie, a w połączeniu z fragmentem jednego z tekstów - zainspirowanym sztuką Antoniego Czechowa - brzmiącym  Trzy siostry lecą do Moskwy , nabiera bardzo dosłownego znaczenia. I zaskakująco koresponduje z trwającą właśnie kontrofensywą Ukrainy. Sama muzyka też nieźle pasuje do obecnej sytuacji geopolitycznej. Chociaż działający już od kilku lat projekt Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi tworzą muzycy na co dzień związani ze sceną blackmetalową - udzielający się w takich zespołach, jak Furia, Odraza czy Gruzja - to zawartość EP "Trzy siostry" wpisuje się w estetykę zimnofalową. Tego typu klimat doskonale odzwierciedlał niegdyś nastroje z czasów zimnej wojny. Czemu więc nie miałby się sprawdzić teraz, gdy stosunki na linii Wschód-Zachód znów uległy, eufemistycznie mówiąc, ochłodzeniu, a do tego stoimy właśnie u progu kryzysu związanego z brakiem surowców energetycznych i g