[Recenzja] Coil - "Love's Secret Domain" (1991)

Coil - Love's Secret Domain


Trudno o lepszy album na dzień św. Walentego, patrona cierpiących na choroby psychiczne i zakochanych. Szaleństwo na "Love's Secret Domain" silnie obawia się w samej muzyce, dalekiej od powszechnie rozumianej normalności. Miłość pojawia się natomiast w tytule - choć jego akronim odsyła do psychodelików, które w studiu pojawiały się w ogromnych ilościach - a także między tworzącymi duet Johnem Balance'em i Peterem Christophersonem, którzy byli parą także prywatnie. O sesji nagraniowej albumu krążą legendy, związane głównie z narkotykowymi wizjami muzyków i innych osób, jakie przewinęły się przez studio. A wśród licznych gości znaleźli się tym razem m.in. Steven Stapleton z Nurse with Wound, odpowiadający za pełną okultystycznych i seksualnych odniesień okładkę, wokaliści Marc Almond z Soft Cell - stały bywalec na płytach Coil - oraz Annie Anxiety Bandez, perkusista Charles Hayward z Quiet Sun, Gong, This Heat i Camberwell Now, grający na gitarze flamenco Juan Ramirez, a nawet dziewięcioosobowa orkiestra z obojem i podwójnym kwartetem smyczkowym. Czy wszyscy z nich uczestniczyli w eksperymentach z kwasem, pozostanie niewiadomą, ale muzycznie każdy wnosi tu coś istotnego, ubarwiając album.

Christopherson i Balance nie pozostali obojętni na nowe muzyczne nurty, silnie inspirując się sceną acid house, a także nurtami ambient techno, trance czy glitch. Takie wpływy słychać na pewno w dwóch tanecznych singlach: "The Snow" oraz "Windowpane". To jedne z bardziej konwencjonalnych kawałków w dorobku Coil, które mogę sobie bez trudu wyobrazić na klubowym parkiecie, choć raczej nie w radiu, nie za dnia na pewno. To jednak tylko jedno z oblicz tej płyty. Bliskie względnej normalności są także quasi-piosenkowe "Things Happen", "Titan Arch" i tytułowy "Love's Secret Domain", śpiewane odpowiednio przez Bandez, Almonda oraz Balance'a. Oczywiście, nie brakuje w nich różnych dziwnych dźwięków, wciągających słuchacza w atmosferę bad tripu. Naprawdę srogo robi się dopiero w instrumentalnych lub zawierających szczątkowe partie wokalne, abstrakcyjnych kolażach w postaci "Disco Hospital", obu wersji "Teenage Lightning", "Where Even the Darkness Is Something to See", "Further Back and Faster" oraz "Chaostrophy". To w nagraniu tego ostatniego uczestniczyła mini orkiestra, jednak jej partie kompletnie zmasakrowano gliczową produkcją; dopiero w końcówce przebijają się niezniekształcone, klasycyzujące dźwięki oboju i smyczków, dzięki czemu robi się bardziej melodyjnie. Nastrój ten podtrzymuje "Lorca Not Orca", w całości oparta na akompaniamencie gitary hiszpańskiej, ale z towarzyszeniem robotycznie przetworzonego wokalu. Ramirez swoje umiejętności pokazuje także w końcówce "Teenage Lightning 2" oraz w najbardziej tu subtelnym "Dark River", utrzymanym w estetyce mrocznego ambientu i udowadniającym, że Coil potrafi stworzyć świetny klimat bez popadania w ekstremum.

W wersji winylowej pominięte zostały nagrania "Teenage Lightning 1", "Things Happen", "Where Even the Darkness Is Something to See" i "Lorca Not Orca". Jeśli już coś musiało wypaść, to dobrze się stało, że były to akurat te nagrania, a nie któreś z pozostałych. Polecam jednak zapoznać się z pełną, godzinną wersją, bo to po prostu więcej intrygującej muzyki, choć robiącej to w sposób niepokojący, wywołujący wręcz dyskomfort. "Love's Secret Domain" to album silnie zakorzeniony w nurtach, jakie dominowały w elektronicznym undergroundzie na przełomie lat 80. i 90., jednak Christopherson i Balance przetwarzają te inspiracje w idiomatyczny dla siebie sposób. W rezultacie powstał bardzo oryginalny longplay, który w zasadzie niewiele się zestarzał.

Ocena: 8/10



Coil - "Love's Secret Domain" (1991)

1. Disco Hospital; 2. Teenage Lightning 1; 3. Things Happen; 4. The Snow; 5. Dark River; 6. Where Even the Darkness Is Something to See; 7. Teenage Lightning 2; 8. Windowpane; 9. Further Back and Faster; 10. Titan Arch; 11. Chaostrophy; 12. Lorca Not Orca; 13. Love's Secret Domain

Skład: John Balance; Peter Christopherson
Gościnnie: Danny Hyde - programowanie; Charles Hayward - perkusja (3,13); Annie Anxiety Bandez - wokal (3); Mike McEvoy - instr. klawiszowe (4); Juan Ramirez - gitara (5,7,12); Cyrung - didgeridoo (5,6,9); Rose McDowall - dodatkowy wokal (8); Marc Almond - wokal (10); Billy McGee - orkiestracja (11); Julia Girdwood - obój (11); Gini Ball, Andrew Davies, Clive Dobbins, Sally Herbert - skrzypce (11); Sue Dench, Jos Pook - altówki (11); Jane Fenton, Audrey Riley - wiolonczele (11)
Producent: Coil i Danny Hyde


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)