[Recenzja] Depeche Mode - "Memento Mori" (2023)

Depeche Mode - Memento Mori


Najnowszy, pierwszy od pięciu lat album Depeche Mode powstawał w specyficznych warunkach. Prace zaczęły się już w 2019 roku, tuż przed wybuchem pandemii, która spowolniła cały proces. W maju zeszłego roku niespodziewanie zmarł Andrew Fletcher, obecny w składzie od samego początku, jeszcze w czasach, gdy grupa nazywała się Composition of Sounds. Martin Gore i Dave Gahan zdecydowali się jednak kontynuować nagrania w duecie, zwłaszcza że nowy materiał zaskakująco pasował do sytuacji. Tytuł "Memento Mori" i teksty, nierzadko dotykające tematu śmierci, były już podobno gotowe przed odejściem Fletcha.

Tradycyjnie głównym autorem materiału jest Gore, jednak tylko w przypadku pięciu utworów okazuje się wyłącznym kompozytorem. W czterech kolejnych wspomógł go Richard Butler z post-punkowego The Psychedelic Furs ("Ghosts Again", "Don't Say You Love Me", "My Favourite Stranger", "Caroline's Monkey"), a w jednym Gahan ("Wagging Tongue"). Dave podpisany jest także pod dwoma pozostałymi kawałkami. "Before We Drown" stworzył razem z Christianem Eignerem i Peterem Gordenem, muzykami od ćwierćwiecza wspierającymi Depeche Mode na koncertach, a "Speak to Me" - z Eignerem oraz producentami albumu, Jamesem Fordem i Martą Salogni. Swoją drogą, tytuły większości utworów wyglądają dość kuriozalnie, a niektóre nachalnie przywołują skojarzenia z dawnymi przebojami - "People Are Good" z "People Are People", "Never Let Me Go" z "Never Let Me Down Again" - albo fragmentami tekstów z przeszłości, bo linijka "Don't Say You Love Me" pojawiła się już w refrenie "It's No Good".

Warto jednak odłożyć uprzedzenia na bok, bo zespół zaskoczył naprawdę dobrymi singlami zapowiadającymi album. Najpierw ukazał się "Ghosts Again", bardzo przyjemna piosenka, z dość chwytliwą, choć melancholijną linią wokalną, charakterystyczną zagrywką gitary oraz całkiem nowoczesnym brzmieniem. Być może na muzyków tak dobrze wpłynęła współpraca z Fordem (producentem poprzedniego "Spirit", ale w międzyczasie też np. "Drunk Tank Pink" grupy Shame) oraz  Salogni (m.in. "Utopia" Björk, "Hellfire" black midi). Jeszcze bardziej obiecująco wypadł "My Cosmos Is Mine", bardziej klimatyczny utwór,  trochę w stylu płyt zespołu z lat 90., z intrygującą, electro-industrialną elektroniką, świetnym śpiewem Gahana i nieszablonowymi, w końcu naprawdę coś wnoszącymi chórkami Gore'a. Tak mocnych singli Depeche Mode nie było od czasu opublikowanego dekadę temu "Delta Machine" (świetne "Heaven" i "Should Be Higher", ale też słabszy "Soothe My Soul"), a może nawet od wydania "Playing the Angel".

"Ghosts Again" i "My Cosmos Is Mine" podniosły moje oczekiwania względem "Memento Mori", którym wcześniej nie byłem zbyt zainteresowany. Po "Spirit" nie spodziewałem się już niczego dobrego od Depeche Mode, zwłaszcza że nie był to jednorazowy wypadek przy pracy, a konsekwencja kryzysu, dającego się zauważyć już od czasu płyty "Exciter", którą zespół wszedł w XXI wiek. Już same single czynią z "Memento Mori" album lepszy od "Spirit", jednak całość nie jest tak dobra, jak obiecywały kawałki wybrane do promocji. Oba te utwory pojawiają się już na początku albumu, rozdzielenie jedynie przez "Wagging Tongue". To akurat całkiem sympatyczna piosenka, która za sprawą warstwy muzycznej mocno kojarzy się z wczesno-ejtisowym Depeche Mode. Zespół wyjątkowo chętnie nawiązuje na tym albumie do pierwszej dekady swojej twórczości. Poza "Wagging Tongue", robi to jeszcze w "My Favourite Stranger", "People Are Good", "Always You" oraz "Never Let Me Go". W tym ostatnim synthpopowe klawisze fajnie uzupełnia ostra, wręcz post-punkowa gitara. W porównaniu z dawnymi dokonaniami brakuje jednak tej młodzieńczej energi, pomysłowości oraz natychmiast wpadających w ucho motywów i melodii. Oprócz przeciętnego "People Are Good" - faktycznie jakby współczesnej wersji "People Are People", wzbogaconej brzmieniami w stylu Kraftwerk, ale bez zgrabności, uroku i przebojowości pierwowzoru - są to jednak całkiem przyjemne kawałki, na czele z "Always You".

W nieco inne rejony zespół udaje się w "Don't Say You Love Me" - to walczykowata ballada z bardziej wyeksponowaną gitarą i Gahanem wcielającym się w Scotta Walkera, taka trochę w stylu "Cover Me" z poprzedniego albumu, ale bardziej udana. Sporo z "Excitera", ale też odrobinę z "Violatora", ma natomiast "Caroline's Monkey". Pojawia się tu chyba najlepszy refren, ale ogólnie partia wokalna, mocno wysunięta w miksie, wydaje się niezbyt pasować do minimalistycznej muzyki. Najbardziej bezbarwnymi kawałkami na płytach zespołu z XXI wieku były te śpiewane przez Gore'a. Tym razem tytuł ten przypada gahanowskiemu "Before We Drown", bardzo niemrawej, smętnej piosence, choć z przyjemnymi brzmieniami klawiszowymi. Natomiast zaśpiewany przez głównego kompozytora "Soul with Me" okazuje się najbardziej wyrazistym utworem z jego głosem od lat, choć nawet nie zbliża się do poziomu "A Question of Lust", "The Things You Said" czy "Home", mimo silnych skojarzeń z tym ostatnim. Czymś świeżym okazuje się natomiast finałowy "Speak to Me", z emocjonalnym śpiewem Gahana na niemal ambientowym akompaniamencie, który jednak z czasem ulega zniekształceniom, w instrumentalnej końcówce nabierając wręcz noise'owego charakteru. Zapewne właśnie za ten fragment odpowiadają producenci, bo nie przypomina to niczego z wcześniejszego dorobku zespołu. Ciekawa jest też zbieżność tytułu ostatniego na tym albumie utworu z otwieraczem wydanego niemal dokładnie 50 lat temu klasyka Pink Floyd.

Ostatecznie "Memento Mori" nie okazał się tak dobrym i raczej postępowym albumem, jak mogły sugerować single, ale nie jest też takim rozczarowaniem, jakiego się obawiałem. To faktycznie może być najlepsze wydawnictwo Depeche Mode od czasu "Playing the Angel", jeśli nie z całego XXI wieku. Największym problem są tu chyba te częste nawiązania do przeszłości, bo o ile te fragmenty same w sobie zazwyczaj wypadają dość przyjemnie, to wystawiają się na porównania ze znacznie lepszym materiałem z przeszłości. Tymczasem oba single, ale też "Don't Say You Love Me" i "Speak to Me" pokazują, że zespół może dziś grać trochę inaczej i jest to ok, muzycy nie powinni stać w miejscu. Na plus wypadają partie wokalne obu wokalistów, na pewno lepiej niż poprzednim razem. Sporo też tutaj bardzo przyjemnych brzmień elektronicznych, czasem wręcz intrygujących, jak w pierwszym i ostatnim nagraniu. Jednak kompozycje mogłyby być bardziej wyraziste, a przede wszystkim przydałoby się więcej wyobraźni w aranżacjach. "Memento Mori" to w każdym razie dużo lepsze zwieńczenie dyskografii niż gdyby miał to być któryś z trzech poprzednich albumów.

Ocena: 6/10



Depeche Mode - "Memento Mori" (2023)

1. My Cosmos Is Mine; 2. Wagging Tongue; 3. Ghosts Again; 4. Don't Say You Love Me; 5. My Favourite Stranger; 6. Soul with Me; 7. Caroline's Monkey; 8. Before We Drown; 9. People Are Good; 10. Always You; 11. Never Let Me Go; 12. Speak to Me

Skład: Dave Gahan - wokal; Martin Gore - instr. klawiszowe, gitara, wokal (6), dodatkowy wokal
Gościnnie: James Ford - programowanie (1-8,10-12), instr, klawiszowe (1-8,10-12), gitara (4,6,11), instr. smyczkowe (4,12), gitara basowa (5,11,12), perkusja i instr. perkusyjne (1,3-6,8,10-12); Marta Salogni - programowanie; Davide Rossi - skrzypce i wiolonczela (3-6,8,10-12); Desiree Hazley - skrzypce (3-6,8,10-12); Luanne Homzy - skrzypce (3-6,8,10-12); Christian Eigner - programowanie (8,12); Peter Gordeno - programowanie (8)
Producent: James Ford i Marta Salogni


Komentarze

  1. Mam wątpliwości czy kiedykolwiek zbliżą się jeszcze do Ultra. Powiem szczerze, że na tak kapitalnej stronie (ooogrom pracy) są artyści, którym recenzja tutaj się po prostu należy ;). Tak w ramach dopełnienia do klasyki i pewnego "Panteonu" . Oczywiście nie całe dysko. Są to: Nick Cave, Patti Smith, Bruce Springsteen, U2 Joshua tree i Achtung baby (bo to bdb albumy) - to jeżeli chodzi o rock, Massive attack Mazzinine, Tricky Maxinquaye( elektronika), a jeżeli chodzi o polskie "historie" to : Homo twist i Switliki Ogród koncentracyjny. O jazzie nie piszę bo to temat rzeka i każdy ma swoje klimaty i faworytów. Nie chciałbym żeby to było odebrane jak zamówienie, bardziej jako po prostu sugestia. Za całą stronę duuuzy szacun.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to chyba najlepsze co nagrali od czasów Ultra, znacznie przyjemniej się go słucha niż pozostałych 5, czuć w nim więcej starych Depeche Mode niż w pozostałych, kolega fan zespołu również uważa, że MM to najlepsze wydawnictwo w 21 Wieku od czasów Ultry i powrót do korzeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie brzmi, że zespół nagrał najlepszy album od ”Ultry", czyli do ćwierć wieku. Ale nie ukrywajmy, że nie jest wcale wielkim wyczynem nagrać coś lepszego od tych pięciu płyt opublikowanych w międzyczasie. Ja bym jednak wolał usłyszeć na "Memento Mori” Depeche Mode XXI wieku, a nie taką wyraźnie słabszą podróbkę Depeche Mode XX wieku.

      Usuń
    2. Tylko, że już raczej każdy miał dosyć tych DM z 21 Wieku czyli sterylnych i nierównych jak na PTA, sztywnych jak na Spirit, miejscami przesłodzonych jak na Delta, plackowatych jak na Sotu i nieco nudnawych jak na Exciter. Ponad 2 dekady twgo to stanowczo zbyt długo. Oczywiście MM to nie poziom Ultra, ale od pozostałych 5 lepszy no i jest to niespodzianka bo zespół, który wydawało się, że zrobi znowu taki sam album w sttlu, którego mają już fani dosyć, po perturbacjach, jaką była śmierć Fletcha zrobili tak dobry album w którym jest więcej DM z DM niż pozostałycj 5 w XXI w.

      Usuń
    3. Na poprzednich czterech albumach też wyraźne były nawiązania do twórczości z XX wieku, może nie w takich proporcjach, jak na "Memento Mori”, ale też część nagrań była niemal autoplagiatem (porównaj np. ”Soothe My Soul” i "Personal Jesus", ”Soft Touch / Raw Nerve" i "A Question of Time", "Going Backwards" i "Walking in My Shoes"), a sporo innych nawiązywało stylem lub brzmieniem. Tak więc wątpię, czy w ogóle usłyszeliśmy coś takiego jak Depeche Mode XXI wieku. Zespół raczej zatrzymał się w poprzednim stuleciu.

      Usuń
    4. Swoją drogą jak nie dziwi mnie to, że pismacy z All Music, Rolling Stones ocenili go najwyżej ze wszystkich albumów w 21 Wieku tak dziwi mnie, że ocenili go podobnie do Violatora i MFM mimo, że nie jest od nich lepszy czy nawet od Ultra. Niby tak, ale strasznie sterylne to było na Delta, tutaj jest jakby bardziej naturalne i wokal Gahana nie jest tak sztucznie podbity jak na poprzednich.

      Usuń
  3. Ciekawe, że do tej pory nie wypuszczono żadnego remix'a. W alternatywnych wersjach te piosenki mogą dyżo zyskać, szczególnie brakującej tu energii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem z DM od ich pierwszego albumu. Od.wielu lat nie słuchało mi się tak przyjemnie płyty tego zespołu. Dałbym ocenę 7/10 , czyli dobrą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)