[Recenzja] David Bowie - "★ (Blackstar)" (2016)
"Blackstar" to łabędzi śpiew Davida Bowie. Jego pożegnanie ze słuchaczami, w warstwie tekstowej pełne aluzji do śmierci. Nagrywając ten album artysta zmagał się z rakiem wątroby. Ostatecznie walkę z chorobą przegrał dwa dni po premierze albumu. Można się zastanawiać, jak bardzo to wydarzenie wpłynęło na oceny longplaya. Czy w innej sytuacji też recenzje byłyby tak jednoznacznie pozytywne? Nurtuje mnie to bynajmniej nie dlatego, że "Blackstar" nie zasłużył na tak entuzjastyczne przyjęcie. Raczej dlatego, że zawarta na nim muzyka ma niezbyt komercyjny charakter. Wielbiciele "Ziggy'ego Stardusta", "Let's Dance" czy wydanego trzy lata wcześniej "The Next Day" mogli poczuć się zawiedzeni. Bowie po raz kolejny postawił na eksperymenty oraz bardziej współczesne inspiracje. I stworzył jedno ze swoich najambitniejszych dzieł, pod względem artystycznej wartości nie ustępujące dwóm pierwszym częściom Trylogii Berlińskiej czy tytułowej kom