[Recenzja] Bob Dylan - "Nashville Skyline" (1969)



"Nashville Skyline" to kolejne przełomowe wydawnictwo w dorobku Boba Dylana. Wyraźną sugestią na temat jego zawartości jest tytuł. Nashville to miasto kojarzone przede wszystkim z muzyką country. Dziewiąty album Dylana został nagrany właśnie tam i utrzymany jest właśnie w takiej stylistyce. Artysta zaadoptował nie tylko sposób komponowania, brzmienie, ale także dostosował technikę śpiewania. Nie podobało się to przedstawicielom wytwórni, którzy wciąż pamiętali reakcję wielbicieli Dylana na jego wcześniejsze eksperymenty stylistyczne. Nalegali przynajmniej na skrócenie tytułu do samego "Skyline", jednak muzyk postawił na swoim. Wbrew obawom, nie zaszkodziło to wynikom sprzedaży, które były bardzo satysfakcjonujące (3. miejsce w amerykańskim notowaniu, szczyt brytyjskiego). Reakcje krytyków również były na ogół pozytywne, choć zdarzały się także skrajnie negatywne opinie. Dziś jednak album uznawany jest za jedno z najlepszych wydawnictw artysty.

To bardzo krótka płyta. Dziesięć utworów trwa w sumie niespełna pół godziny. Ten czas jest jednak całkiem dobrze spożytkowany. Nie brakuje naprawdę udanych momentów, do których zaliczyć można nową wersję "Girl from the North Country", kompozycji znanej już z albumu "The Freewheelin' Bob Dylan". Utwór został kompletnie przearanżowany, zachowując swój pierwotny wdzięk. Gościnnie udziela się tutaj jeden z najsłynniejszych piosenkarzy country, Johnny Cash. Jednak większym zaskoczeniem jest śpiew samego Dylana, niemal zupełnie niepodobny do tego z wcześniejszych płyt. Do mocnych punktów można zaliczyć także inne urokliwe ballady, jak "I Threw It All Away", "Tell Me That It Isn't True" oraz najbardziej z nich znaną - i chyba najładniejszą - "Lay Lady Lay". Ale również bardziej rockowe brzmieniowo kawałki w rodzaju energetycznych "To Be Alone with You" (dość silnie kojarzącego się ze stylistyką Butterfield Blues Band) i "Country Pie" oraz łagodniejszego "Tonight I'll Be Staying Here with You". Nawet bardziej sztampowe nagrania w stylu country wypadają na ogół całkiem przyjemnie ("One More Night", "Peggy Day"). Niestety, nawet na tak krótkim wydawnictwie znalazł się jeden ewidentny zapychacz. Instrumentalny "Nashville Skyline Rag" to taki typowo festyniarski popis muzyków, polegający na szybkim graniu strasznie banalnej melodyjki.

"Nashville Skyline" to bardzo przyjemny, pogodny i melodyjny album. Kompozycjom i wykonaniu trudno cokolwiek zarzucić, bo chociaż nie prezentują niczego nadzwyczajnego, to przecież nie jest to wymagane w prezentowanej tu stylistyce urockowionego country. Taka muzyka zwykle działa na mnie odpychająco, jednak Bob Dylan nawet jako twórca country pokazał prawdziwy talent do tworzenia prostej, ale wartościowej muzyki. Tym razem może i nieco mniej wartościowej niż na swoich największych albumach, ale wciąż naprawdę fajnej i na ogół niepopadającej w banał.

Ocena: 7/10



Bob Dylan - "Nashville Skyline" (1969)

1. Girl from the North Country; 2. Nashville Skyline Rag; 3. To Be Alone with You; 4. I Threw It All Away; 5. Peggy Day; 6. Lay Lady Lay; 7. One More Night; 8. Tell Me That It Isn't True; 9. Country Pie; 10. Tonight I'll Be Staying Here with You

Skład: Bob Dylan - wokal, gitara, harmonijka, instr. klawiszowe; Norman Blake - gitara, gitara dobro; Charlie McCoy  - gitara, harmonijka; Pete Drake - gitara pedal steel; Charlie Daniels - gitara basowa, gitara; Kenny Buttrey - perkusja; Bob Wilson - instr. klawiszowe
Gościnnie: Johnny Cash - wokal i gitara (1); Bob Wootton - gitara (1); Marshall Grant - gitara basowa (1); W. S. Holland - perkusja (1)
Producent: Bob Johnston


Komentarze

  1. Nienawidzę country, disco polo i muzyki reggae. Nie lubię - i już. ;)
    Zapytacie: ''A kogo to obchodzi?''.
    No cóż: skoro Paweł poleca, to posłucham ''przyjemnego, pogodnego albumu'' Boba Dylana - co mi w sumie szkodzi?
    Utwór ''Lay Lady Lay'' nawet znam ze słyszenia, ale nigdy(!) nie wiedziałem, kto jest jego autorem - ot, ciekawostka. :)

    Zrewanżuję się innym fajnym i pogodnym albumem, na który wpadłem całkowicie przypadkiem i cholernie mi się spodobał: Phish ''Junta'' (1989) - na luzie, lekki, ciekawie zakręcony, coś do czego chętnie będę wracał; fajny debiut. Polecam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie ograniczanie się jest bez sensu. O ile jeszcze disco polo jest tak wąskim i ściśle określonym stylem, że nie da się nagrać piosenki innej niż pozostałe, tak country i reggae to już całkiem różnorodne granie. Też kiedyś nie znosiłem i myślałem, że nic tam dla siebie nie znajdę, a później okazywało się jak bardzo się myliłem. Dobre country to chociażby ten album Dylana i przede wszystkim Townes Van Zandt. Czyste reggae mnie nie interesuje, ale bardzo blisko związane są z nim takie style, jak dub czy nyahbinghi, a w nich już można znaleźć naprawdę ciekawe rzeczy.

      Usuń
    2. Bo country i reggae to normalne, zdrowe gatunki muzyki ludowej, które mogą służyć do pisania piosenek o czym tylko się zapragnie, a mogą też inspirować bardziej "ambitne" granie. A disco polo to taka sama wydmuszka, jak np. hands-up, tylko jeźdźcy anty-cywilizacji upierają się, że to wartościowe, bo swojskie i wywodzące się z tradycji.

      Usuń
  2. Gdybym miał wskazać swój ulubiony album Country (a prawda jest taka że nie przepadam za tym gatunkiem)to właśnie byłby to ten. Bardzo przyjemny otwieracz, taka aranżacja dużo bardziej mi przypadła do gustu niż oryginalna no i trafiony w dziesiątkę występ legendy. Dodatkowa zaleta to jego długość dzięki czemu nie jesteśmy zamęczani a spokojnie wysłuchamy sobie całego albumu. On wiedział jak to zrobić i zrobił to dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)