[Recenzja] Albert Ayler - "In Greenwich Village" (1967)



Psychodeliczna okładka "Albert Ayler in Greenwich Village" (z pewnością wyglądająca znajomo dla fanów pewnego polskiego artysty) wprowadzić może w błąd. Zawarta tu muzyka to najczystszy free jazz. Nagrania pochodzą z dwóch występów, jakie Ayler dał w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village: 18 grudnia 1966 roku w The Village Vanguard i 26 lutego 1967 roku w The Village Theatre. Podczas pierwszego towarzyszyli mu jego brat, trębacz Donald Ayler, grający na skrzypcach Michael Sampson, basiści Bill Folwell i Henry Grimes, a także perkusista Beavier Harris. Podczas drugiego występu doszedł wiolonczelista Joel Friedman, a miejsce Grimesa zajął Alan Silva. Wśród widowni na lutowym koncercie był ponoć obecny sam John Coltrane. I to właśnie on przekonał przedstawicieli Impulse! Records - dla której sam nagrywał - aby pierwszy album Aylera dla tej wytwórni był koncertówką. Albert odwdzięczył się tytułując jeden z utworów "For John Coltrane".

Więcej nagrań z obu występów ukazało się w 1978 roku, na dwupłytowym albumie "The Village Concerts". Oprócz wspomnianych wyżej muzyków, w utworze "Angels" można usłyszeć pianistę Calla Cobsa. Dokładnie dwadzieścia lat później, w 1998 roku, materiał z obu wydawnictw skompilowano na składającym się z dwóch płyt kompaktowych  "Live in Greenwich Village: The Complete Impulse Recordings", dodając jedno wcześniej niepublikowane nagranie z lutowego koncertu ("Universal Thoughts" z gościnnym udziałem puzonisty George'a Steele'a), a także utwór "Holy Ghost" zarejestrowany 28 marca 1965 roku w klubie The Village Gate, w składzie: Ayler, Ayler, Friedman, Lewis Worrell (kontrabas) i Sunny Murray (perkusja).

Oryginalne winylowe wydanie składa się tylko z czterech utworów (trzech autorstwa lidera oraz skomponowanego przez jego brata "Our Prayer"). Wybrano po dwa z każdego występu. Przy czym zamieniono tu kolejność i pierwszą stronę wypełniają nagrania z późniejszego koncertu. Nie robi to jednak większej różnicy, ponieważ całość sprawia wrażenie, jakby została zarejestrowana w ciągu jednego dnia. Nie słychać zmiany w brzmieniu. Ogólna koncepcja grania również była podobna - instrumentaliści improwizują z bardzo swobodnym podejściem do harmonii, rytmu i tonalności. Wspomniany "For John Coltrane" to niemal czysta abstrakcja; w pozostałych utworach pojawiają się zaaranżowane tematy. Ciekawym pomysłem było poszerzenie brzmienia o skrzypce i wiolonczelę, których brzmienie interesująco wzbogaca kolorystykę albumu. Bardzo udana jest współpraca całego składu. Każdy muzyk zdaje się grać kompletnie niezależnie od pozostałych, ale jednocześnie wszystko - jak to we free jazzie - doskonale się zazębia. Nawet jeśli dla niezaprawionego w takiej stylistyce słuchacza może brzmieć to początkowo jak strojenie instrumentów lub kompletny chaos. Do tak abstrakcyjnego, wyrafinowanego grania trzeba po prostu przywyknąć. Wtedy odsłania całe swoje piękno. Tym bardziej, że "Albert Ayler in Greenwich Village" zdecydowanie nie należy do tych najbardziej radykalnych albumów freejazzowych. W większym stopniu chodzi tu o budowanie klimatu (momentami wcale nieodległego od uduchowionej twórczości Coltrane'a), niż o robienie hałasu.

Longplay zasłużenie należy do najbardziej znanych i cenionych wydawnictw freejazzowych. Czegoś mi tu jednak brakuje do pełnego zachwytu. A może by wystarczyło, gdyby zespół przez cały czas grał w tak abstrakcyjny sposób, jak w "For John Coltrane", całkiem rezygnując z obecnych w pozostałych utworach tematów, które wypadają tu znacznie mniej ekscytująco od improwizacji.

Ocena: 8/10



Albert Ayler - "Albert Ayler in Greenwich Village" (1967)

1. For John Coltrane; 2. Change Has Come; 3. Truth Is Marching In; 4. Our Prayer

Skład: Albert Ayler - saksofon altowy (1,2), saksofon tenorowy (3,4); Donald Ayler - trąbka (2-4); Joel Friedman - wiolonczela (1,2); Michel Sampson - skrzypce (2-4); Bill Folwell - kontrabas; Alan Silva - kontrabas (1,2); Henry Grimes - kontrabas (3,4); Beaver Harris - perkusja
Producent: Bob Thiele


Albert Ayler - "The Village Concerts" (1978)

LP1: 1. Light in Darkness; 2. Heavenly Home; 3. Spiritual Rebirth; 4. Infinite Spirit; 5. Omega Is the Alpha
LP2: 1. Spirits Rejoice; 2. Divine Peacemaker; 3. Angels

Skład: Albert Ayler - saksofon altowy i tenorowy; Donald Ayer - trąbka (oprócz LP2:3); Michael Sampson - skrzypce; Joel Friedman - wiolonczela (LP1); Bill Folwell - kontrabas; Alan Silva - kontrabas (LP1); Henry Grimes - kontrabas (LP2); Beaver Harris - perkusja
Gościnnie: Call Cobbs - pianino (LP2:3)
Producent: Michael Cuscuna

Po prawej: okładka "The Village Concerts".


Albert Ayler - "Live in Greenwich Village: The Complete Impulse Recordings" (1998)

CD1: 1. Holy Ghost; 2. Truth Is Marching In; 3. Our Prayer; 4. Spirits Rejoice; 5. Divine Peacemaker; 6. Angels
CD2: 1. For John Coltrane; 2. Change Has Come; 3. Light in Darkness; 4. Heavenly Home; 5. Spiritual Rebirth; 6. Infinite Spirit; 7. Omega Is the Alpha; 8. Universal Thoughts

Skład: Albert Ayler - saksofon altowy i tenorowy; Donald Ayler - trąbka (oprócz CD1:6 i CD2:1); Michel Sampson - skrzypce (oprócz CD1:1,6); Joel Friedman - wiolonczela (CD1:1, CD2); Lewis Worrell - kontrabas (CD1:1); Bill Folwell - kontrabas (oprócz CD1:1); Henry Grimes - kontrabas (CD1:2-6); Alan Silva - kontrabas (CD2); Sunny Murray - perkusja (CD1:1); Beaver Harris - perkusja (oprócz CD1:1)
Gościnnie: Call Cobbs - pianino (CD1:6); George Steele - puzon (CD2:8)
Producent: Bob Thiele, Michael Cuscuna

Po prawej: okładka "Live in Greenwich Village: The Complete Impulse Recordings".


Komentarze

  1. Przez dużą część albumu (słuchałem pełnej rejestracji występów) miałem wrażenie, jakbym słuchał pijanej, rozmijającej się orkiestry :D I wcale nie piszę tego w negatywnym brzmieniu. Świetny klimat i świetne koncerty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się to porównanie z pijaną orkiestrą - pozwolisz, że je sobie pożyczę do innej recenzji? ;)

      Usuń
    2. Dopiero po publikacji recenzji Sheepa zauważyłem to pytanie, ale spoko - nawet czuję drobną satysfakcję :D

      Usuń
  2. Może wyjdę na ignoranta, ale muszę spytać, bo ciekawość mnie rozbraja - z jakąż to okładką polskiego artysty kojarzy się ta grafika? Mieć nadzieję, że chodzi o jakiegoś dobrego muzyka, może takiego, którego jeszcze nie słuchałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz na RYMie ocen tego artysty, ale na pewno go znasz - chodzi o Czesława Niemena. Akurat album "Czy mnie jeszcze pamiętasz?" nie należy do jego najlepszych. Natomiast polecam Ci jego późniejsze albumy, szczególnie "Enigmatic" (ten raczej trzeba niż warto znać), "Strange Is This Worlds", "Niemen vol. 1" i "... 2", "Aerolit", "Idée fixe".

      Usuń
  3. Aaaaaaaaa Niemen... faktycznie, identyczne okładki :D Czesiek czeka z niecierpliwością na mojej liście do odsłuchania i w sumie nie wiem, czemu jeszcze się za niego nie zabrałem. Tę króciutką "dyskusję" uznam za znak, że czas to zmienić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto ;) To najbardziej ceniony przeze mnie polski muzyk zaraz po Komedzie i Stańce.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)