[Recenzja] Sam Rivers - "Streams" (1973)



Sam Rivers w latach 70. skupiał się na prowadzeniu własnego klubu jazzowego w Nowym Jorku, a także na współpracy najpierw z Cecilem Taylorem, a następnie z Dave'em Hollandem. Znalazł też czas na występowanie i nagrywanie pod własnym nazwiskiem. Na tym etapie zdążył już opuścić wytwórnię Blue Note i przenieść się pod skrzydła Impulse!, której przedstawiciele znacznie przychylniej patrzyli na jego awangardowe skłonności. "Streams" to jego pierwszy album dla nowego wydawcy. Materiał został zarejestrowany 6 lipca 1973 roku podczas Montreux Jazz Festival w Szwajcarii. Lider wystąpił w trio, z kontrabasistą Cecilem McBee (znanym ze współpracy m.in. z Andrew Hillem, Pharoahem Sandersem i Alice Coltrane) oraz perkusistą Normanem Connorsem (także mającym na koncie granie z Sandersem, jak również z Archiem Sheppem).

"Streams" to tak naprawdę jedna długa improwizacja, podzielona na dwie części odpowiadające stronom płyty winylowej, trwające po około dwadzieścia pięć minut. Zamysł całości jest prosty: Rivers gra kolejno na saksofonie tenorowym, flecie, pianinie i saksofonie sopranowym, podczas gdy sekcja rytmiczna zapewnia mu akompaniament. Wykonanie już tak proste wcale nie jest. McBee i Connors może i nie wychodzą na pierwszy plan (poza krótkimi momentami, gdy lider zmienia instrumenty), lecz nie ograniczają się do banalnego podkładu, tylko starają się jak najmocniej zaznaczyć swoją obecność i grać w jak najbardziej interesujący sposób. Nie ma jednak żadnych wątpliwości co do tego, który z muzyków firmował ten występ swoim nazwiskiem. Niekwestionowanym liderem jest Sam Rivers - to on nadaje ton całości, wskazując kierunek pozostałym muzykom i swoimi partiami przyciągając najwięcej uwagi. We fragmentach, gdy gra na saksofonach - a więc w pierwszej i ostatniej części improwizacji - nie są pozbawione freejazzowej agresji, ale mają też sporo finezji i nie podpadają w przesadny radykalizm. Bardziej klimatyczny charakter ma część z popisem lidera na flecie - z tym, że to jest raczej taki pierwotny klimat z afrykańskiego buszu, co dodatkowo podkreślają dzikie okrzyki muzyków. Ekspresji, ale i pewnej dawki liryzmu, nie brakuje również w części fortepianowej - słychać, że Rivers podpatrzył co nieco u Cecila Taylora podczas wspólnych występów. Natomiast cała improwizacja rozwija się w niesamowicie płynny sposób, co świetnie oddaje jej tytuł.

Freejazzowy Sam Rivers robi na pewno nie mniejsze wrażenie, niż jego wcześniejsza twórczość dla Blue Note. Zresztą już tamte albumy wyraźnie zdradzały, że muzyk chciałby pograć w swobodniejszy i jeszcze mniej konwencjonalny sposób. Współpraca z Taylorem dała okazję do sprawdzenia się w takiej stylistyce, a zdobyte wtedy doświadczenie zaprocentowało na "Streams" - albumie, który nawet jeśli nie zalicza się do ścisłego kanonu free jazzu, to tylko nieznacznie odstaje od niego poziomem.

Ocena: 8/10



Sam Rivers - "Streams" (1973)

1. Streams (Spoken Introduction / The Tenor Saxophone Section / The Beginning of the Flute Section); 2. Streams (The Conclusion of the Flute Section / The Piano Section / The Soprano Saxophone Section)

Skład: Sam Rivers - saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, flet, pianino; Cecil McBee - kontrabas; Norman Connors - perkusja, gong
Producent: Ed Michel


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)