Posty

Wyświetlam posty z etykietą 2021

[Recenzja] Anna Webber - "Idiom" (2021)

Obraz
Rok 2021 dobiega końca, a wciąż zostało trochę ciekawych tegorocznych premier do zaprezentowania. Dlatego ten ostatni miesiąc planuję poświęcić przede wszystkim na recenzje nowości, o ile można tak jeszcze nazwać albumy nierzadko wydane już przed paroma miesiącami. Takie opóźnienia wynikają jednak przede wszystkim ze względu na moje niedbalstwo, a nie jakość zawartego na nich materiału. Przykładowo, z wydanym pół roku temu najnowszym albumem kompozytorki, saksofonistki i flecistki Anny Webber zapoznałem się dopiero w ostatnich tygodniach. Longplay ten nie ustępuje jednak wielu płytom, o których pisałem tuż po premierze, a od części z nich ma do zaoferowania niewątpliwie więcej. Anna Webber w trakcie trwającej od niewiele ponad dekady profesjonalnej działalności zdążyła już prowadzić kilka jazzowych składów, jak Simple Trio z pianistą Mattem Mitchellem i perkusistą Johnem Hollenbeckiem, czy Percussive Mechanics opierający swoją twórczość na współpracy dwóch bębniarzy. Największy rozgłos

[Recenzja] Deep Purple - "Turning to Crime" (2021)

Obraz
Ostrzeżenie: tekst powstał wyłącznie w celu zwiększenia liczby wyświetleń, z czego nie mam żadnych korzyści, oraz ilości komentarzy, z których większość i tak nie będzie się nadawać do opublikowania.   Jakiś czas temu przypadkiem natknąłem się na recenzję singla zapowiadającego najnowszy album Deep Purple, składającego się wyłącznie z przeróbek cudzych kompozycji. Abstrahując już od dziwnego pomysłu recenzowania pojedynczego nagrania, równie mocno zdumiało mnie, że autor bezwstydnie przyznaje się do nieznajomości utworów Boba Dylana czy Raya Charlesa, Fleetwood Mac kojarzy mu się tylko z mdłymi piosenkami z płyty "Rumours" , a o dość ważnej przecież dla rozwoju muzyki rockowej grupie Love nawet nie słyszał. Takich osób - fanów popularnego zespołu, którzy nie znają nawet absolutnych podstaw reprezentowanego przez niego gatunku - jest z pewnością więcej. Dlatego pomyślałem sobie, że fajnie byłoby wykorzystać fakt wydania "Turning to Crime", by przybliżyć nieco twórców

[Recenzja] Low - "HEY WHAT" (2021)

Obraz
Choć trudno w to uwierzyć, za jeden z najciekawszych tegorocznych albumów odpowiada rockowy zespół z blisko trzydziestoletnim stażem. Zdecydowana większość przedstawicieli tego gatunku w tak późnym okresie działalności ma już długą tradycję bycia własnym coverbandem. Zupełnie inaczej potoczyły się losy Low, który tak naprawdę dopiero niedawno zaczął się naprawdę rozwijać. I to w bardzo ciekawym kierunku. Wydany przed trzema latami "Double Negative" przyniósł drastyczną zmianę brzmienia, a najnowszy "HEY WHAT" idzie jeszcze o parę kroków dalej. W międzyczasie skład grupy zredukował się duetu, który tworzą Alan Sparhawk i Mimi Parker (prywatnie małżeństwo), choć nie mniej ważnym twórcą tego materiału okazuje się ponownie producent BJ Burton. Podobnie, jak poprzednio, kompozycje Low zyskały imponującą, a zarazem intrygującą oprawę brzmieniową. Z jednej strony pełno tu wszelkiego rodzaju zniekształceń, szumów, przesterów, zgiełku, glitchów i sam nie wiem czego jeszcze,

[Recenzja] Ill Considered - "Liminal Space" (2021)

Obraz
Ill Considered w ostatnim czasie nieco zwolnił tempo. Istniejąca od 2017 roku grupa do marca 2020 roku zdołała wydać aż jedenaście albumów. A potem nagle zamilkła, by dopiero teraz powrócić z kolejnym wydawnictwem, studyjnym "Liminal Space". To jednak pierwszy materiał zespołu, który nie powstał rzutem na taśmę . Do tej pory muzycy po prostu rejestrowali swoje jamy, które bez żadnej obróbki ani selekcji trafiły do streamingu i na fizyczne nośniki. Tym razem postanowili skorzystać z możliwości studia i poświęcić na nagrania nieco więcej czasu. Takie podejście zaowocowało prawdopodobnie najlepszym z dotychczasowych wydawnictw. Ill Considered to obecnie trio, złożone z saksofonisty Idrisa Rahmana, perkusisty Emre'a Ramazanoglu oraz nowego basisty Lirana Donina. Po nagraniu swoich partii poprosili jednak o zarejestrowanie kolejnych ścieżek zaprzyjaźnionych instrumentalistów z młodej londyńskiej sceny jazzowej, grających na różnych dęciakach oraz perkusjonaliach. Dzięki nim mu

[Recenzja] Radiohead - "Kid A Mnesia" (2021)

Obraz
Radiohead postanowił uczcić dwudziestolecie swoich najbardziej ambitnych albumów, "Kid A" i "Amnesiac". Choć zaprezentowany na nich materiał był tworzony równolegle, oryginalnie zostały wydane jako osobne wydawnictwa, w odstępie siedmiu miesięcy. Pierwszy trafił do sprzedaży jeszcze w poprzednim stuleciu, w październiku 2000 roku, natomiast drugi już w XXI wieku, w maju 2001 roku. Teraz w końcu ukazują się razem, wraz z dodatkowym materiałem. Jak przystało na tego rodzaju wydawnictwo, "Kid A Mniesia" dostępny jest w kilku formatach: wersji cyfrowej, na trzech płytach kompaktowych, na trzech płytach winylowych (do wyboru w różnych wariantach kolorystycznych), a także na dwóch kasetach magnetofonowych. Co najbardziej dla mnie zaskakujące, tylko w tej ostatniej wersji znalazło się dodatkowo pięć utworów ze stron B singli, które pominięto w innych wydaniach. Prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem renesansu kaset, które pod względem jakości brzmienia, trwałości o

[Recenzja] Nala Sinephro - "Space 1.8" (2021)

Obraz
Okładka i tytuł "Space 1.8" wywołują skojarzenia z wydawanymi własnym sumptem płytami Sun Ra. Jak mają się takie skojarzenia do zawartej tutaj muzyki? Debiutanckie dzieło Nali Sinephro, belgijskiej artystki o karaibskich korzeniach, również eksploruje kosmiczne klimaty, a dominującym instrumentem jest obsługiwany przez liderkę syntezator modularny. Innym punktem odniesienia może być twórczość Alice Coltrane, zarówno ze względu na pojawiające się tu czy ówdzie partie harfy - także w wykonaniu samej Sinephro - jak i charakterystycznego dla spiritual jazzu uduchowienia. Na tym jednak ewidentne podobieństwa się kończą. Niewątpliwie od razu daje się usłyszeć, że to album nagrany w XXI wieku, sięgający po inspiracje do bardziej współczesnych nurtów. "Space 1.8" to bardzo winylowy album pod tym względem, że składa się z zaledwie ośmiu utworów o łącznym czasie trwania niespełna czterdziestu pięciu minut. Co ciekawe, lepiej wypadają tu te fragmenty, w których Sinephro gra

[Recenzja] Little Simz - "Sometimes I Might Be Introvert" (2021)

Obraz
Wydany przed dwoma laty album "Gray Area" zwrócił uwagę świata na młodą brytyjską raperkę Simbiatu Abisolę Abiolę Ajikawo, lepiej znaną pod pseudonimem Little Simz. Jednak z perspektywy czasu tamten longplay wydaje się jedynie skromną zapowiedzią tego, co artystka zaproponowała na tegorocznym, czwartym w dyskografii "Sometimes I Might Be Introvert". To przede wszystkim o wiele bardziej potężna produkcja, nad którą czuwał niejaki Inflo, a właściwie Dean Josiah Cover. W projekt zaangażowano mnóstwo instrumentalistów, dodatkowych wokalistów, a nawet orkiestrę, która nadaje rozmachu w dużej części utworów. Do minimum ograniczone zostały natomiast typowe dla hip-hopu sample. To zresztą jedno z tych wydawnictw, których nie są się przypisać wyłącznie do jednego gatunku. Materiału jest tutaj dość sporo. Nawet jeśli pominąć orkiestrowo-narracyjne interludia, zostaje czternaście pełnowymiarowych nagrań. Ta nieco ponad godzina muzyki mija jednak zaskakująco szybko. Poszczególn

[Recenzja] John Coltrane - "A Love Supreme: Live In Seattle" (2021)

Obraz
W grudniu 1964 roku John Coltrane - wsparty przez swój klasyczny kwartet z Elvinem Jonesem, McCoyem Tynerem oraz Jimmym Garrisonem - zarejestrował jeden z najsłynniejszych albumów jazzowych. Niemal pięćdziesiąt siedem lat później "A Love Supreme" wciąż brzmi niesamowicie świeżo i cieszy się niesłabnącą popularnością wśród słuchaczy oraz krytyków. Na longplay składają się cztery kompozycje, tworzące swego rodzaju suitę, na wskroś przepełnioną uduchownionym nastrojem. Co ciekawe, Trane nieczęsto wykonywał swoje arcydzieło podczas koncertów, a tym samym nie zachowało się wiele rejestracji. Do tej pory można było w zasadzie zapoznać się jedynie z wykonaniem, do którego doszło 26 lipca 1965 roku na Festival Mondial du Jazz Antibes. Zapis opublikowano w 2015 roku na specjalnej, rozszerzonej edycji "A Love Supreme" z okazji 50-lecia wydania albumu. Teraz, sześć lat później, w sprzedaży pojawiło się wydawnictwo o wiele mówiącym tytule "A Love Supreme: Live in Seattle&q

[Recenzja] Yes - "The Quest" (2021)

Obraz
Grupa Yes, jako jedyna z wielkiej szóstki / ósemki / dziewiątki progresywnego rocka, wciąż regularnie wydaje płyty z premierowym materiałem. Nie zmieniło tego ani rozstanie z Jonem Andersonem, ani śmierć Chrisa Squire'a - utrata dwóch najbardziej kreatywnych muzyków. Powiększanie się dyskografii jest jednak odwrotnie proporcjonalne do jej jakości. Żaden inny z tych słynnych zespołów prog-rockowych nie nagrał tylu kiepskich, a nierzadko naprawdę okropnych płyt. Już w latach 90. zespół stał się parodią klasycznego proga, ale najgłębszego dna sięgnął na swoim poprzednim wydawnictwie, "Heaven & Earth", nagranym jeszcze z udziałem Squire'a. Sześcioletnia przerwa wydawnicza, a także strata jedynego muzyka nieprzerwanie związanego z zespołem od samego początku istnienia, dawały nadzieje, że to już koniec. Niestety, właśnie ukazał się kolejny album Yes. Choć to już bardziej Yes z nazwy, niż czegokolwiek innego. W nagraniu "The Quest" udział wzięli: Steve Howe -

[Recenzja] Lingua Ignota - "Sinner Get Ready" (2021)

Obraz
Lingua Ignota, czyli  nieznany język  w dosłownym tłumaczeniu z łaciny, to sztuczny język opisany przez Hildegardę z Bingen, XII-wieczną kompozytorkę, pisarkę, mistyczkę, filozofkę i zakonnicę. To także nazwa całkiem współczesnego projektu amerykańskiej artystki Kristin Hayter, klasycznie wyszkolonej wokalistki i pianistki, która zaczynała od grania w kapelach metalowych. Jako Lingua Ignota eksploruje rejony bliższe neoclassical darkwave i już dziś jest jednym z najciekawszych przedstawicieli tego nurtu, obok Dead Can Dance czy Anny von Hausswolff. Jej inspiracje wykraczają jednak poza tę stylistykę. Na debiutanckim "All Bitches Die" z 2017 roku istotną rolę odgrywały industrialne hałasy, noise'owe szumy czy przypominające o metalowych korzeniach wrzaski, ale nie brakowało też subtelniejszych, nastrojowych momentów. Taka stylistyka została znakomicie rozwinięta na młodszym o dwa lata albumie "Caligula". Tymczasem tegoroczny "Sinner Get Ready" przynosi

[Recenzja] Iron Maiden - "Senjutsu" (2021)

Obraz
Najnowszy album Iron Maiden z pewnością przypadnie do gustu tym miłośnikom grupy, którzy cenią kilka poprzednich wydawnictw. Natomiast wszyscy pozostali - bardziej krytyczni fani oraz nie-fani - będą wytykać mu dokładnie te same wady, które można przypisać pozostałym wydawnictwom zespołu z ostatniego ćwierćwiecza. Sekstet uparcie podąża drogą wytyczoną przez "Brave New World", nie ucząc się na popełnianych błędach. Na "Senjutsu" po raz kolejny można spodziewać się: Długich, lecz niespecjalnie treściwych utworów, z wieloma powtórzeniami i przedłużaniem na siłę. Powielania sprawdzonych schematów i patentów, nierzadko balansujących na granicy autoplagiatu, a często po prostu ją przekraczających. Pozbawionej odpowiedniej dynamiki, zamulonej produkcji Kevina Shirleya. Słabnącej formy wokalnej Bruce'a Dickinsona. Podobnie, jak miało to miejsce w przypadku wydanego przed sześcioma laty "The Book of Souls", album przekracza długość osiemdziesięciu minut, przez

[Recenzja] Landon Caldwell & Flower Head Ensemble - "Simultaneous Systems" (2021)

Obraz
Jazzmani nie mają obecnie lekko. Grając taką muzykę nie mogą liczyć na prawdziwy sukces komercyjny. Trudno też w gatunku istniejącym od ponad stu lat zaprezentować coś naprawdę wybitnego, a jednocześnie świeżego. Poniekąd udało się to Landowi Caldwellowi na jego najnowszym albumie "Simultaneous Systems". To niewątpliwie jazz na miarę 2021 roku. Nawet pod względem sposobu, w jaki powstawał materiał. Ze względu na sytuację epidemiologiczną Caldwell i towarzyszący mu muzycy zarejestrowali ten album zdalnie, przebywając w czterech różnych amerykańskich miastach: w Indianapolis, Chicago, San Francisco oraz Ascheville. Skomponowany przez lidera materiał posłużył za punkt wyjścia do dość swobodnych improwizacji. Ogólny klimat całości przywodzi na myśl te faktycznie ciche fragmenty "In a Silent Way" Milesa Davisa. To granie równie subtelne, wyciszone, prawie całkowicie pozbawione gwałtowności, nie tak odległe od koncepcji ambientu. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Nie

[Recenzja] John Coltrane - "Another Side of John Coltrane" (2021)

Obraz
Chociaż od śmierci Johna Coltrane'a minęło już ponad pół wieku, wciąż ukazują się kolejne płyty sygnowane jego nazwiskiem. Nierzadko trafia na nie zupełnie premierowy materiał, jak było w przypadku "Both Directions at Once: The Lost Album" sprzed trzech lat, czy późniejszego o rok "Blue World". Szczególnie interesująco wypadł ten pierwszy, wzbogacający wiedzę na temat tego, jak rozwijała się twórczość Trane'a tuż przed nagraniem arcydzieła "A Love Supreme". Tegoroczny "Another Side of John Coltrane" swoim tytułem zdaje się obiecywać kolejne odkrycia. Niestety, to tylko kompilacja z wydanym już wcześniej materiałem. O co więc chodzi z tą inną stroną ? Otóż są to nagrania, w których wybitny saksofonista wziął udział jako sideman, wspierając innych, nierzadko równie wielkich muzyków, by wymienić tylko Milesa Davisa, Theoloniousa Monka czy Sonny'ego Rollinsa. Zdecydowana większość materiału została zarejestrowana w latach 1956-57, a więc