[Recenzja] John Coltrane - "Another Side of John Coltrane" (2021)



Chociaż od śmierci Johna Coltrane'a minęło już ponad pół wieku, wciąż ukazują się kolejne płyty sygnowane jego nazwiskiem. Nierzadko trafia na nie zupełnie premierowy materiał, jak było w przypadku "Both Directions at Once: The Lost Album" sprzed trzech lat, czy późniejszego o rok "Blue World". Szczególnie interesująco wypadł ten pierwszy, wzbogacający wiedzę na temat tego, jak rozwijała się twórczość Trane'a tuż przed nagraniem arcydzieła "A Love Supreme". Tegoroczny "Another Side of John Coltrane" swoim tytułem zdaje się obiecywać kolejne odkrycia. Niestety, to tylko kompilacja z wydanym już wcześniej materiałem. O co więc chodzi z tą inną stroną? Otóż są to nagrania, w których wybitny saksofonista wziął udział jako sideman, wspierając innych, nierzadko równie wielkich muzyków, by wymienić tylko Milesa Davisa, Theoloniousa Monka czy Sonny'ego Rollinsa.

Zdecydowana większość materiału została zarejestrowana w latach 1956-57, a więc tuż przed lub wkrótce po pierwszej sesji Trane'a w roli lidera, która odbyła się ostatniego dnia maja 1957 roku. Wyjątek stanowi finałowe nagranie "Someday My Prince Will Come", pochodzące z tak samo zatytułowanego albumu Milesa Davisa z 1961 roku. Saksofonista - wówczas mający już na własnym koncie takie dzieła, jak "Blue Train", "Giant Steps" czy "My Favorite Things" - wystąpił gościnie w dwóch utworach swojego dawnego pracodawcy (w tym oraz "Teo"). Tytułowe nagranie to interpretacja piosenki z disneyowskiej adaptacji "Królowej Śnieżki i siedmiu krasnoludków" z 1937 roku. W tej wersji jest to urokliwa, choć nieco staroświecka ballada jazzowa, której zdecydowanie najjaśniejszym punktem okazuje się solówka Johna. Na płycie znalazły się też trzy utwory z czasów Pierwszego Wielkiego Kwintetu Milesa Davisa, zarejestrowane podczas słynnej sesji z października 1956 roku, która zaowocowała kilkoma znakomitymi albumami. O dziwo, zabrakło wśród nich "Trane's Blues", jedynej kompozycji saksofonisty, jaką grał wówczas kwintet. Zamiast niego wybrano "'Round Midnight" z repertuaru Theoloniousa Monka oraz dwie kompozycje Sonny'ego Rollinsa, "Airegin" i "Oleo". Słynny standard Monka to kolejna jazzowa ballada, tym razem o naprawdę świetnym, takim bardziej wieczornym nastroju. Dwa utwory Rollinsa to już bardziej żywiołowe granie. Szczególnie porywająco wypada "Airegin", budzący podziw wirtuozerią oraz znakomitą interakcja tego składu.

Na kilka miesięcy przed wspomnianą sesją Davisa, w maju 1956 roku, sekcja rytmiczna jego Wielkiego Kwintetu - pianista Red Garland, basista Paul Chambers oraz perkusista Phily Joe Jones - wzięli udział w powstaniu albumu "Tenor Madness" Sonny'ego Rollinsa. W tytułowym nagraniu, które otwiera nie tylko tamtą płytę, lecz także recenzowaną kompilację, wystąpił ponadto John Coltrane. To jedyne znane nagranie, gdzie można usłyszeć razem dwóch największych saksofonistów tenorowych tamtego okresu, których bardzo chętnie wówczas porównywano. W tym dwunastominutowym utworze otrzymujemy prawdziwy pojedynek gigantów, a tak naprawdę błyskotliwą współpracę, podczas której żaden z nich nie próbuje przyćmić drugiego. Obu wielkich saksofonistów łączył nie tylko talent, ale niestety także zamiłowanie do narkotyków. Trane z używkami przesadzał do tego stopnia, że został czasowo usunięty z zespołu Davisa, który akurat wtedy był czysty. Saksofonista, zanim trafił na odwyk, musiał poszukać sobie innego zajęcia. Ten okres również został tutaj przypomniany za sprawą utworów nagranych z perkusistą Artem Taylorem ("C.T.A." z albumu "Taylor's Wailers") oraz pianistami Taddem Dameronem ("Soultrane" z "Mating Call"), Redem Garlandem ("Billie’s Bounce" z "Dig It!", a oryginalnie z repertuaru Charliego Parkera) i przede wszystkim Theloniousem Monkiem, z którego dorobku pochodzą aż trzy utwory. "Monk's Mood" to jedyne nagranie z "Thelonious Himself", w którym pianiście towarzyszą inni muzycy: basista Wilbur Ware oraz właśnie Coltrane. Znacznie bardziej rozbudowany aparat wykonawczy można usłyszeć w "Epistrophy" i "Trinkle, Tinkle", kompozycjach znanych z "Thelonious Monk with John Coltrane". We wszystkich tych utworach nie brakuje wspaniałych popisów saksofonisty, co niewątpliwie zadecydowało o ich wyborze. Zachwycają szczególnie te w nagraniach z Monkiem, w których saksofonista sięga po nieco nowocześniejsze środki wyrazu.

Tak naprawdę mogłoby się tu znaleźć znacznie więcej materiału, niż te jedenaście utworów z podstawowego wydania, dostępnego na płycie CD i w streamingu, oraz dwa kolejne, dodane w wersji winylowej ("Nutty" z "Thelonious Monk with John Coltrane" oraz interpretacja "Birks' Works" Dizzy'ego Gillespie z "Soul Junction" Reda Garlanda). Zastanawia przede wszystkim brak jakiegokolwiek utworu z najsłynniejszego albumu, na którym Trane zagrał jako sideman, czyli "Kind of Blue". Czy to kwestia praw autorskich, czy może uznano taki wybór za zbyt oczywisty? Jeśli to drugie, to można jedynie przyklasnąć takiej decyzji. Arcydzieło Milesa Davisa to przecież i tak jedno z tych jazzowych wydawnictw, po które sięga się w pierwszej kolejności. Na "Another Side of John Coltrane" trafiły natomiast utwory, z których istnienia być może nie każdy zdawał sobie sprawę. Oczywiście, nie jest to najbardziej interesujące oblicze twórczości Trane'a. Saksofonista na swoje wyżyny wspiął się kilka lat później, odchodząc od konwencjonalnych rozwiązań swingującego hardbopu, jakim wypełniona jest ta składanka. Największym minusem tej kompilacji jest jednak całkowity brak premierowego materiału. Muszę jednak przyznać, że to bardzo zgrabny wybór spośród najstarszych dokonań Johna Coltrane'a. Choć we wszystkich z nich saksofonista był jedynie sidemanem lub najwyżej współliderem, odcisnął na nich bardzo mocno swoje piętno. I może dlatego nie odczuwa się tutaj zbyt mocno, że to fragmenty różnych sesji.

Ocena: 7/10



John Coltrane - "Another Side of John Coltrane" (2021)

1. Tenor Madness; 2. ’Round Midnight; 3. Oleo; 4. Airegin; 5. Soultrane; 6. C.T.A.; 7. Monk’s Mood; 8. Epistrophy (Alternate Take); 9. Trinkle, Tinkle; 10. Billie’s Bounce; 11. Someday My Prince Will Come

Skład: John Coltrane - saksofon tenorowy; Sonny Rollins - saksofon tenorowy (1); Coleman Hawkins - saksofon tenorowy (8); Hank Mobley - saksofon tenorowy (11); Gigi Gryce - saksofon altowy (8); Miles Davis - trąbka (2-4,11); Ray Copeland - trąbka (8); Donald Byrd - trąbka (10); Red Garland - pianino (1-4,6,10); Tadd Dameron - pianino (5); Thelonious Monk - pianino (7-9); Wynton Kelly - pianino (11); Paul Chambers - kontrabas (1-4,6,11); John Simmons - kontrabas (5); Wilbur Ware - kontrabas (7-9); George Joyner - kontrabas (10); Philly Joe Jones - perkusja (1-5); Art Taylor - perkusja (6,10); Art Blakey - perkusja (8); Shadow Wilson - perkusja (9); Jimmy Cobb - perkusja (11)
Producent: Nick Phillips (ta kompilacja); Bob Weinstock (1-6,10); Orrin Keepnews (7-9); Teo Macero (11)


Komentarze

  1. ""Pojedynek" gigantów" - szkoda, że nie napisałeś "kolosów" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W nawiązaniu do "Saxophone Colossus"? Niegłupie.

      Usuń
    2. No wiadomo, że do "Saxophone Colossus" :D

      Usuń
  2. Czołem, a tego słuchałeś?
    https://rateyourmusic.com/release/album/john-coltrane/one-down-one-up-live-at-the-half-note/
    Jak znajdziesz czas i chęci, to mógłbyś skrobnąć recenzję. Bardzo fajna płyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego akurat nie słyszałem, jakoś mi umknęło. Będę musiał nadrobić.

      Usuń
  3. Gdybyś sam miał sporządzić taką kompilację (Coltrane jako sideman), co by na nią trafiło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajne pytanie. Myślę, że zdublowałbym część tej kompilacji, ale na pewno dodałbym wspomniany "Trane's Blues", a także "Love for Sale" lub "On Green Dolphin Street" sekstetu Davisa z okresu "Kind of Blue". Może jeszcze coś z płyty z kwintetem Cannonballa Addetleya. A Ty?

      Usuń
    2. Właśnie twoja recenzja sprawiła, że zacząłem o tym myśleć. Te nagrania z Rollinsem i Davisem są oczywistymi kandydatami, jeśliby wybierać te rzeczywiście najlepsze. Ale kusi mnie inna wizja - przypomnienie tych mniej znanych a godnych uwagi. Np. z płyty "Sonny's Crib" - "Speak Low", z "Informal Jazz" powiedzmy "Weeja", jakieś nagranie z Cecilem Taylorem może?, coś z płyt z Chambersem i Waldronem, któryś z utworów niebędących dziełem lidera z "Ray Draper Quintet".

      Usuń
  4. Słyszałeś o nowej płycie Coltrane'a, która wyjdzie w październiku? Nagrana w 1965 z wykonaniem A Love Supreme. To może być fantastyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz się dowiedziałem. To faktycznie może być coś dużego, byle tylko jakość nagrania nie rozczarowała.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)